«036| descriptive chapter, thor odinson»
- Jasna cholera, czy to jest jakiś żart?! - krzyknęła Carol, w ostatniej chwili powstrzymując się od przeczesania włosów dłonią, ponieważ, kilkanaście minut wcześniej, Wanda pięknie ją uczesała.
- Naprawdę nie wiemy jak to się stało - odpowiedziała cicho niska, ciemnowłosa dziewczyna, spoglądając na tort, który, no cóż, w tej chwili nie wyglądał już jak tort, a raczej jak zwykła papka.
- Hej, spokojnie. To tylko tort - powiedziała Natasha, kładąc dłoń na ramieniu blondynki, która wypuściła głośno powietrze z ust, spoglądając na jej weselny tort, który leżał na ziemi i nikt nie miał pojęcia jakim cudem tam się znalazł.
- To tylko tort, oczywiście. Tylko co ja podam gościom?! - ponownie krzyknęła, spoglądając bezradnie na swoją przyjaciółkę.
- Cokolwiek. Zjemy wszystko - odparła z uśmiechem, wzruszając ramionami. Carol, widząc jej swobodne podejście do sytuacji, nieznacznie się uspokoiła.
Natasha miała rację - to tylko głupi tort, a na weselu będzie ich cała familia, nikt obcy, a oni naprawdę zjedzą cokolwiek będzie podane. Pewnie połowa z nich nawet nie zwróci uwagi na to iż nie ma tortu.
- Jest alkohol. To najważniejsze - dodała, pojawiająca się właśnie razem z Thorem, Brunn, posyłająca przyjaciółce spokojny uśmiech. Danvers zaśmiała się głośno, kiwając głową, a następnie przeniosła spojrzenie na swojego przyszłego męża.
- Nie mamy tortu - westchnęła, podchodząc do mężczyzny, który wzruszył lekko ramionami, obejmując blondynkę obiema rękoma w pasie.
- I co z tego? To tylko głupi tort - odparł, uśmiechając się. - Jesteś ty i jestem ja, są nasi przyjaciele, a to jest chyba najważniejsze, prawda? - dodał, a na te słowa w oczach Danvers pojawiły się łzy. Zaśmiała się cicho, szybko przecierając oczy, w tej chwili ciesząc się, że jeszcze nie miała na sobie makijażu. Wtuliła się w ciało mężczyzny, który chciał pogłaskać ją po włosach, lecz w ostatniej chwili powstrzymał go przed tym głośny krzyk Natashy, karzącej mu nie dotykać włosów, ponieważ Wanda naprawdę napracowała się nad tą fryzurą.
Carol zaśmiała się głośniej, odchylając głowę do tyłu, a następnie stanęła na palcach i złączyła usta w czułym pocałunku z mężczyzną, którego kochała najmocniej na świecie.
- Dobra, gałąbeczki. Koniec tego miziania. Pomiziacie się później, teraz musimy zająć się panną młodą. - Brunn podeszła do nich, łapiąc blondynkę za rękę i ciągnąć ją za sobą. Carol ze śmiechem odwróciła się jeszcze w stronę Thora, mówiąc bezgłośnie 'kocham cię'. Niestety nie dane jej było ujrzeć odpowiedzi, ponieważ mężczyzna zniknął jej z pola widzenia, kiedy przyjaciółka niemal wepchnęła ją do windy.
Godzinę później makijaż panny młodej był juz gotowy i, kiedy przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze, nie mogła oderwać od siebie wzroku, ponieważ cóż, tak, wyglądała przepięknie. Wanda i Brunhilda naprawdę się postarały.
- Wyglądasz obłędnie. - usłyszeli głos Pepper, która pojawiła się właśnie w pomieszczeniu z Morgan na rękach. Jednakże kiedy młoda Stark zobaczyła swoje ciocie, od razu zaczęła się wyrywać, a kiedy kobieta postanowiła ją na ziemi, od razu podbiegła do nich, przytulając się do każdej.
- Dziękuję - odpowiedziała blondynka, podchodząc do Pep i przytulając ją. - Widzę, że problemy zażegnane - dodała, spoglądając na Morgan w pięknej, czerwonej sukience.
- Tak. - skinęła głową. - Trochę nam zeszło zanim Morgan wybrała odpowiednią sukienkę, ale na całe szczęście się udało - dodała, śmiejąc się cicho. - Słyszałam o akcji z tortem...
- Och, nawet nie wspominaj. - Carol machnęła ręką, spoglądając na swoją suknię ślubną, którą zaraz miała założyć. - Jak to powiedziała Brunn, najważniejsze, że jest alkohol - zaśmiała się, a Pepper razem z nią. - Stresuję się - dodała chwilę później, siadając na fotelu i owijając się szczelnie białym szlafrokiem, który miała na sobie. - A co jeśli się przewrócę? Albo powiem coś nie tak? Albo Thor jednak się rozmyśli i powie nie? Albo...
- Albo zamknij się - przerwała jej Wanda, siadając na podłokietniku fotela. - Głupoty gadasz. Nie stanie się nic z tych rzeczy, a już na pewno Thor nagle się nie rozmyśli i nie uzna, że ślub z tobą to błąd. Dziewczyno, on cię kocha, świata poza tobą nie widzi. Wpadł po uszy, już wtedy, kiedy cię poznał. - blondynka uśmiechnęła się delikatnie, sięgając po dłoń Carol i ujmując ją między swoje. - Będzie dobrze, zobaczysz. Za kilka godzin będziesz szczęśliwą mężatką i będziesz się śmiała z samej siebie, że w ogóle mogłaś myśleć o takich głupotach.
Danvers spojrzała z uśmiechem na swoją przyjaciółkę. Wanda oczywiście miała rację, lecz Carol nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła głupio panikować. Pokiwała powoli głową, obejmując Maximoff w pasie i wtulając się w jej bok.
- Jeśli zniszczysz fryzurę, to cię zabiję, Danversowa - powiedziała ze śmiechem i przewróciła oczami, kiedy kobieta zaczęła głaskać jej, lekko zaokrąglony, brzuszek. - Zrób sobie swoje.
Carol parsknęła śmiechem, kręcąc przecząco głową, a kiedy chciała coś odpowiedzieć, ktoś, jak burza, wbiegł do pomieszczenia. Wszystkie spojrzały w tamtą stronę, zauważając, ubranego w czarny garnitur, Lokiego.
- Co się stało? - zapytała niepewnie Wanda, podnosząc się ze swojego miejsca.
- Wydarzyła się taka zabawna sytuacja... - zaczął niepewnie, spoglądając na Carol, której serce zaczęło bić kilkanaście razy szybciej.
- Matko, co znowu? - jeknęła, chowając twarz w dłoniach.
- No, tak jakby ksiądz, który miał wam udzielić ślubu... Nie przyjedzie?
- Co? - Natasha zmarszczyła brwi. - Co się stało?
- Pewnie umarł - mruknęła Danvers, która w życiu nie przypuszczał, że dzień jej ślubu, najpiękniejszy dzień w jej życiu, może zamienić się w taką katastrofę.
- Prawie - odpowiedział Laufeyson, podchodząc do Wandy, z czułym uśmiechem spoglądając na jej brzuszek, a następnie muskając jej wargi, ponieważ tak, dzisiaj jeszcze nie mieli okazji się zobaczyć jako, że Wanda ostatnią noc spędziła u Carol.
- Co to znaczy 'prawie'? Do rzeczy, Laufeyson - powiedziała blondynka, spoglądając na swojego przyszłego szwagra.
- Zadzwonili z jego... Parafii? Chyba tak to się nazywa. Nieważne. Zadzwonili i powiedzieli, że ksiądz, który miał wam udzielić ślubu, dostał zawału i aktualnie przebywa w szpitalu. Nie mają też nikogo wolnego...
- Cudownie! - krzyknęła Carol, zrywając się z miejsca. - No po prostu zajebiście! Więc kto nam, kurwa, udzieli ślubu? - jęknęła, kręcąc głową z niedowierzaniem, a Natasha zaczęła marudzić iż dobrze, że w tym momencie nie ma z nimi Steve'a, bo chyba dostałby zawału. - Żadnego ślubu dzisiaj nie będzie. Jak widzicie, wszystko sprzysięgło się przeciw nam. Nie będzie...
- Pozwolisz mi dokończyć, Danvers? - Loki przewrócił oczami, spoglądajac na kobietę z rozdrażnieniem.
- No mów. Jakie jeszcze niespodzianki dla mnie masz?
- Chłopaki już szukają. Do ślubu zostały jeszcze dwie godziny, więc spokojnie. Weźmiesz ten ślub dzisiaj, a Thor kazał przekazać, żebyś już nie szukała pretekstów, żeby nie wziąć tego ślubu, bo go weźmiecie, choćby miał cię przed ołtarz siłą zaciągnąć.
- Przecież to nie moja wina, że...
- Żartował. - Laufeyson ponownie jej przerwał, kręcąc z rozbawieniem głową. - Po prostu bądź gotowa za dwie godziny. O nic więcej masz się nie martwić.
- Zabawne. - przewróciła oczami, opadając z powrotem na fotel.
- Zapewne. Także, bawcie się dobrze, a ja wracam do niego, zanim ten też zacznie panikować... - pokręcił głową, następnie spoglądając jeszcze na Wandę i skanując wzrokiem jej twarz. - Wyglądasz pięknie, kochanie.
Maximoff uśmiechnęła się pod nosem, muskając wargami usta mężczyzny, a następnie niemal wypchnęła go z pomieszczenia, mówiąc, żeby już im nie przeszkadzał.
- To będzie istna katastrofa. - jęknęła Carol, ponownie ukrywając twarz w dłoniach.
- Robiłam ci ten makijaż godzinę. Zabiję cię - odparła jedynie Brunn, spoglądając na przyjaciółkę z mordem w oczach, równocześnie popijając wino z butelki, które, naprawdę żadna z nich nie wiedziała jak się tam znalazło.
꧂
thegreatestthor
♡ liked by carol.danvers, princeloki, quillpeter and 23 953 105 others
thegreatestthor gotowy na najpiękniejszy dzień w życiu - @carol.danvers
[FUNKCJA DODAWANIA KOMENTARZY ZOSTAŁA WYŁĄCZONA]
______________________________________
srry, że nie dostaliście zaproszenia na ślub, ale najwidoczniej listonosz okazał się być oszustem i nie dostarczył ich tak jak o to prosiłam... 🤷🏻♀️😂
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top