Skyler
- Glyn?
- Glyn...
- GLYN!
Dziewczyna podnosi głowę znad ekranu laptopa i spogląda pytający wzrokiem na swojego przyjaciela.
- Czego chcesz?
- Nic takiego... Po prostu wydajesz mi się jakaś nieobecna...
- Ahm... - odpowiada Glyn. Jak zwykle, ochoczo i z entuzjazmem!
Ty jednak nie dał się zwieźć przez ten radosny ton, za dobrze zna Glyn.
- Coś ci nie idzie?
- Nie mam pomysłu na wiersz...
- Jaki wiersz?
- MÓJ WIERSZ.
- Piszesz wiersz? - pyta głupio Skyler.
Glyn chyba uznała to pytanie za retoryczne, nie chcąc wywoływać żadnych nowych dyskusji.
To do niej niepodobne!
- Czuję, że powinnam pisać, ale nie mam żadnych pomysłów.
Oh, więc to dolega naszej dziewczynce...
- To po co piszesz?
- Jeszcze jedno takie pytanie i zczeźniesz tragicznie. - młoda już nie wytrzymuje.
- O nie! Tylko nie te straszne archaizmy!
W tym momencie Glyn zatkało.
- T-ty... czy ty właśnie... Właśnie użyłeś trudnego słowa?!
SZOK! Nikt nie może w to uwierzyć!
Skyler jednak czuje się lekko poirytowany. Zaciska usta w wąską linię i obdarowuje przyjaciółkę najbardziej zażenowanym spojrzeniem na jakie jest go stać.
- No weź, przecież mam rację! - rzuca rozbawiona Glyn.
Skyler jedynie kiwa głową. Wie, że nie prawdy nie oszuka...
- Ale na serio, młody...
- Jestem-
- JUŻ ROZMAWIALIŚMY NA TEN TEMAT. - Tak, Glyn nie lubi czuć się gorsza.
- Okej, spoko, potrzebujesz pomocy, tak?
- No shit Sherlock.
- I może też odrobiny taktu... więc jaki jest problem?
Glyn bierze głęboki oddech.
- Nie potrafię sklecić wszystkich moich pomysłów w jeden wiersz!
- Zawsze jakoś dobrze ci to szło...
- ALE DZISIAJ NIE POTRAFIĘ!
- Okej, dobra, dobra... - unosi lekko ręce w obronnym geście - Spokojnie. Może poskładaj ten wiersz później i tyle
- ...co?
- No spisz te swoje pomysły, albo zapisz jakieś fragmenty, a jak będziesz mieć jakąś inną wenę, to zrobisz z tego jeden długi wiersz
- . . . - dziewczyna opiera głowę na dłoni wyjątkowo przejęta, wpatrzona z niedowierzeniem w przyjaciela.
- No co?
Ten jak zwykle nic nie ogarnia...
- Ale jestem głupia... - łapie się za czoło - Jak sama mogłam na coś takiego nie wpaść!? Czuję się tak... głupio... - trochę zabrakło jej słów.
- Ha! - Skyler wydaje z siebie krótki, urwany śmiech - Teraz wiesz jak ja czuję się przy tobie cały czas.
x x x
Naszych dwóch koleżków wędruje sobie przez korytarz.
- AA!
Nagle coś popycha Skylera, który zatacza się pod ciężarem napastnika i z przerażeniem rozgląda się za siebie. Okazuje się, że zza jego pleców wyskakuje rozbawiona, niebieskooka blondynka.
To ta fajna dziewczyna ze szkoły! ;D
- Siema! - wita się swoim wysokim głosem.
- O, hej Michelle! - odpowiada Glyn.
- Weź mnie tak nie szturchaj! - jęczy poszkodowany chłopak.
- Aj tam, przeżywasz! - mówi Michelle machając zbywająco ręką - Glyn, masz zadanie z bioli?
- Pewnie, że ma! - piszczy Sky, naśladując głos blondynki.
- No weź! Przestańcie mnie gnębić! - jęczy, nadal nie potrafiąc pozbyć się swojego uśmiechu.
- Aj tam, przeżywasz! - nadal papuguje dziewczynę. Aj Skyler, Skyler...
- Dobra, już jej nie dokuczaj! - wtrąca się Glyn także naśladując koleżankę.
Aj, biedna Michelle... dręczona przez własnych kolegów...
- No nie! Nie odzywam się do was! - odwraca się zakładając ręce na piersi i udając oburzenie próbuje zachować poważna minę.
Glyn odpuszcza już koleżance i klepie ją pocieszająco po ramieniu.
- Spoko, młoda...
- Jestem od ciebie star- próbuje odezwać się Elle.
- Cśśś! Cśś... Spokojnie... - ucisza koleżankę zakrywając jej usta - Już daję ci biolkę...
Szatynka ściąga plecak i wygrzebuje z niego zeszyt przedmiot w twardej okładce.
- Od zadania czwartego *wink wink* - powiedziała to na głos, wcale nie mrugała.
- Okeej... - bierze powoli zeszyt, mówiąc odrobinę przeciągle, jakby czymś skonsternowana - Dzięki! - dodaje szybko i ucieka z nim na drugi koniec korytarza.
- Chyba mamy zbiega, Glynadello... - mówi Skyler iście zawodowym szpiegowskim głosem.
Czy uda im się schwytać Michelle? Czy odzyskają to, co zostało im odebrane? Czy wreszcie poznają czym naprawdę jest miłość!?
- Chodź już na lekcje, idioto
xX
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top