3

Następne dni były takie same. Za każdym razem po północy w kuchni pojawiał się Bucky. Widząc mnie natychmiastowo znikał. A jeszcze szybciej, kiedy słyszał mnie razem z Kat. Psy najwyraźniej przyzwyczaiły się do jego obecności, bo nie szczekały na niego. Nic z tego nie rozumiem, ale tego wieczoru będzie inaczej. Kat wyszła z naszymi znajomymi z uczelni a ja zostałam pod pretekstem tego, że źle się czuję.

Było po 22:00. Siedziałam w kuchni przy stole, po ciemku, żeby nie wiedział, że na niego czekam. W końcu okno powoli uchyliło się a do mieszkania wskoczył nikt inny jak Bucky. Powoli wstałam od stołu a on spojrzał na mnie niewzruszony.

- Wyjaśnisz mi to Bucky?- zapytałam.

- Skąd wiesz, kim jestem?- zapytał.

- Mówią o Tobie w telewizji i radiu, jesteś poszukiwany i ukrywasz się w moim mieszkaniu - powiedziałam.- Mówią też, że jeżeli ktoś Cię zauważy, natychmiast ma dzwonić na policję.

- I zadzwonisz?- zapytał.

- Nie, jeżeli mi to wyjaśnisz - powiedziałam.

Bucky usiadł przy stole, krzyżując ramiona. Długo siedzieliśmy w ciszy.

- Znasz Avengers?- zapytał.

- Tak, kojarzę ich... Z jednym nawet się widziałam... co to ma do rzeczy?- zapytałam.

- Wiesz, że byłem w Hydrze? Wiesz, że jestem płatnym zabójcą?- zapytał.

- Nie - powiedziałam cicho.

- Byłem w Tarczy, ponieważ chcieli wyciągnąć ze mnie wszystko co wgrała Hydra. Na razie nie miałem koszmarów, więc nie musisz się bać... Czasami je miewam, wtedy wszystko się zmienia...- powiedział.

- Dlaczego wybrałeś akurat moje mieszkanie?- zapytałam.

- Nawet nie wiesz jak długo Cię obserwowałem. Musiałem znaleźć dobre miejsce, gdzie mogę chować się w nocy a wiedziałem, że ty będziesz w stanie mi pomóc - powiedział.

- Czemu moje mieszkanie?- zapytałam wprost.

- Jest najbliżej centrum no i nie mam daleko do miejsca, gdzie kryję się w ciągu dnia - powiedział.

- Co chce zrobić Ci Tarcza?- zapytałam.

- Chcą zrobić ze mnie "dobrego człowieka" wbrew mojej woli - powiedział.- A ja nie chcę im pomagać, bo co jeśli w środku jakiejś akcji zmienię się w Zimowego Żołnierza? Pozabijałbym ich wszystkich.

- I chcesz się chować w moim mieszkaniu jako Zimowy Żołnierz? Może jeszcze zabijesz i mnie i Kat, co?- zapytałam.

- Na razie wszystko jest przecież w porządku - powiedział.- Nie chcę Cię zabić. Chcę tylko, żebyś mnie kryła.

- Ciebie? Przecież jeśli ktoś Cię tutaj znajdzie, pójdę do więzienia - powiedziałam.

- Spokojnie... Nie będę przychodził tu w środku dnia. Tylko na noc - powiedział spokojnie.

- Jak mam być spokojna?- zapytałam.

- Po prostu... zapomnij, że wogóle będę tutaj przychodził - powiedział.

- Pewnie. Kryję zabójcę. Łatwe do zapomnienia - prychnęłam.

- Pomóż mi i ludziom. Obiecuję... postaram się Cię nie skrzywdzić - powiedział.

- Na pewno?- zapytałam.

- Na pewno. Teraz już idź spać. Nie myśl, że tu jestem - powiedział.

Westchnęłam cicho, wstałam od stołu i ruszyłam w stronę sypialni.

- Dobranoc - powiedział cicho.

- Odgrzej sobie zapiekankę, jest w lodówce - powiedziałam i poszłam do sypialni.

W szafce nocnej znalazłam klucz i zakluczyłam się od środka. Położyłam się do łóżka i wpadłam na głupi pomysł. Wyciągnęłam telefon i znalazłam kopertę z listem od Tony'ego. Bez wahania wpisałam numer i przyłożyłam słuchawkę do ucha.

- Dobry wieczór, mówi Jarvis, sztuczna inteligencja Tony'ego Starka - usłyszałam.- Z kim rozmawiam.

- Em... dobry wieczór. Jestem Hope - powiedziałam nieśmiało.- Mogę rozmawiać z Tony'm? Proszę powiedzieć, że tu Hope, ta z hotelu... jeśli mnie pamięta - poprosiłam.

Trwała głucha cisza, dopóki nie usłyszałam głosu Tony'ego. Wiedziałam, że to on.

- No witaj. Już myślałem, że bez potrzebnie zostawiłem numer - powiedział.- Co słychać?

- Właściwie to nic, a u Ciebie? Tęskniłeś?- uśmiechnęłam się do siebie, opadając na poduszki.

- Oczywiście. Czekałem od tygodnia na Twój telefon - powiedział.- Co powiesz na kolację?

- Ale teraz?- zapytałam.- Leżę już w łóżku.

- No to wpadnę do Ciebie, jeżeli nie chcesz wychodzić - zaproponował.

- Nie, nie. Nie wylądujemy drugi raz w łóżku, zanim dobrze się nie poznamy - powiedziałam.- Daj mi 30 minut.

- Pewnie. Mogłabyś mi podać swoje nazwisko?- poprosił.

- Dlaczego?- zapytałam.

- Łatwiej znajdę Twój adres i wszystko inne - powiedział.

- Harrison. Hope Harrison - westchnęłam.

- Męskie - zaśmiał się.

- Nie drwij - pokręciłam głową.- Będę czekać przed mieszkaniem.

- Jasne, będę niedługo - powiedział i rozłączył się.

Pokręciłam głową i odłożyłam telefon. Wstałam z łóżka i otworzyłam szafę. Wyciągnęłam z niej prostą, czarną sukienkę. Odkluczyłam drzwi i poszłam do łazienki. Odświeżyłam się, ubrałam też świeżą bieliznę. Wróciłam do sypialni, założyłam sukienkę i szpilki. Znalazłam w szafie małą torebkę do której wsunęłam telefon, portfel i chusteczki. Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni. Bucky siedział na swoim miejscu i jadł zapiekankę.

- Wychodzę na kolację z przyjaciółmi - powiedziałam.- Nie zniszcz niczego, najlepiej to idź do mojej sypialni i się zaklucz, bo nie wiem, kiedy wróci moja przyjaciółka. Jeśli Cię tu zobaczy, od razu zadzwoni na policję.

Bucky tylko pokiwał głową, wstał od stołu i poszedł we wskazanym kierunku. Usłyszałam jak przeklucza drzwi. Odetchnęłam cicho i wyszłam z mieszkania, zakluczając za sobą drzwi. Zeszłam po schodach i wyszłam przed blok. Była ciepła noc więc usiadłam na schodkach. Dosłownie chwilę później pod blok podjechało czerwone Ferrari. Wysiadł z niego Tony w garniturze. Guzik ciemnej koszuli był rozpięty tuż pod szyją. Okrążył samochód i podszedł w moim kierunku.

- Pani czeka na księcia z bajki?- uśmiechnął się.

- Na białym koniu w lśniącej zbroi - odpowiedziałam mu tym samym.

Wyciągnął do mnie dłoń, którą ujęłam.

- Na prawdę cieszę się, że zadzwoniłaś - powiedział, całując grzbiet dłoni.

- Miło mi znów Cię widzieć - pokiwałam głową.

Tony wystawił teatralnie ramię, które ujęłam i poszliśmy w stronę samochodu. Otworzył przede mną drzwi, po chwili usiadł obok mnie i ruszyliśmy w stronę centrum.

Po 30 minutach zatrzymaliśmy się pod chyba najdroższą restauracją w całym Nowym Jorku. Tony wyskoczył z samochodu i otworzył przede mną drzwi. Uśmiechnęłam się lekko i ujęłam jego dłoń. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce w kącie sali.

Tony zamówił wino i dwa dania "specjalność szefa kuchni". Na prawdę miło nam się rozmawiało. To miałby być początek naszej znajomości, prawdziwy początek.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top