2
Czytając list powoli zaczęłam przypominać sobie poprzedni wieczór. Nie chciało mi się wierzyć, że spędziłam noc ze Starkiem. Coś tam o nim słyszałam. I o Avengersach, o tym, że szukają Barnesa, ale nie bardzo się w to zagłębiałam. Musiałam się uczyć i dodatkowo chodziłam dorabiać. Nie interesowało mnie tamto życie wokół nich. Po prostu wiedziałam, że ktoś taki mieszka w Nowym Jorku w wieży opatrzonej własnym nazwiskiem. Nie myślałam o tym, że kiedyś wyląduje z nim w łóżku. Otrząsnęłam się z myśli, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Czym prędzej wstałam i otworzyłam.
- Dzień dobry. Przyniosłam dla Pani świeże ręczniki i pranie - uśmiechnęła się młoda kobieta.
- Dziękuję - pokiwałam głową i zamknęłam jej drzwi przed nosem.
Wróciłam do salonu i położyłam wszystko na łóżku. Usiadłam na ziemi i schowałam twarz w dłoniach. I co miałam teraz robić?
Po chwili wstałam, wzięłam ręcznik i swoje rzeczy i poszłam wsiąść długi prysznic.
~
Równo o 13:00 opuściłam hotel. Z rozładowaną komórką i pieniędzmi od Tony'ego czekałam w lobby na przyjazd mojej taksówki. Dokładnie kwadrans później byłam już w drodze do domu. Nie martwiłabym się tak, gdyby mój telefon się nie rozładował. Nie miałam kontaktu z Kat i cholernie się o nią martwiłam, bo była dla mnie jak siostra, mimo co wczoraj zrobiłam.
O 14:00 dojechałam pod mieszkanie. Zapłaciłam mężczyźnie zostawiając też napiwek i poszłam do domu. Otworzyłam drzwi kluczami, których o dziwo nie zgubiłam. Pierwszy przy drzwiach był Bond.
- Cześć. Gdzie jest Kat i Brutus?- zapytałam, rzucając torbę na kanapę. 3-letni doberman podskoczył, machając wesoło ogonem.- Pewnie u siebie, co?
Poszłam do sypialni Kat. Zapukałam cicho i uchyliłam drzwi. Okna były zasłonięte. Od razu podbiegł do mnie Brutus, 2-letni mieszaniec.
- Cześć Brutus - powiedziałam cicho, wchodząc do środka.- Kat?
Dziewczyna powoli podniosła głowę.
- Co się stało?- zapytała.
- Nic, wróciłam do domu. Jak się czujesz?- zapytałam siadając na brzegu łóżka.- Widzę, że to ja byłam tą szczęściarą i nie mam kaca, co?
- A żebyś wiedziała - prychnęła, kładąc głowę na moich kolanach.- Gdzie właściwie byłaś?
- W hotelu, z Tonym Starkiem - powiedziałam.- Później Ci opowiem.
- Ale jesteś cała? Jesteś moją jedyną Hope - powiedziała.
- Tak, nic mi nie jest - pogładziłam ją po włosach.- Potrzebujesz czegoś?
- Mogłabyś zrobić mi herbaty? I może kanapki?- zapytała.
- Jasne - pokiwałam głową i nagle usłyszałam szczekanie Bonda.- Pewnie kot sąsiadów.
Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju, zostawiając uchylone drzwi.
- Bond! Nie szczekaj! - krzyknęłam. Pociągnęłam psa za szelki i zamknęłam w pokoju po czym poszłam do kuchni.
O mało nie dostałam zawału, zauważając tam mężczyznę. Miał dłuższe brązowe włosy i metalowe ramię, wystające spod rękawa kurtki. Kiedy ten mnie zauważył szybko mnie chwycił i zakrył usta, zanim zdążyłam cokolwiek zrobić. Doskonale wiedziałam, kto to był.
- Nie krzycz - nakazał szeptem i puścił mnie.
Zanim zdążyłam zareagować wyskoczył przez otwarte okno. Z drugiego piętra. Spojrzałam za nim, ale nikogo nie zauważyłam. Powoli osunęłam się na ziemię i złapałam oddech. Więc dlatego Bond szczekał. Powoli uspokoiłam oddech i wstałam. To był jeden jedyny raz. Bucky po prostu wybrał to mieszkanie przypadkiem. Trzęsącymi się dłońmi zaczęłam przygotowywać kanapki i herbatę dla Kat. Po chwili były gotowe, więc położyłam je na drewnianej tacy i zaniosłam do pokoju przyjaciółki.
- Smacznego. Krzycz, jeśli będziesz czegoś potrzebowała - powiedziałam i szybko wyszłam.
Poszłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Bond wstał z posłania i położył się zaraz obok mnie. Objęłam go ramieniem i pocałowałam w pyszczek.
- Chciałeś nas bronić - powiedziałam cicho.- Dobry Bond - uśmiechnęłam się po chwili.
~
Leżałam tak do wieczora, myśląc o liście Tony'ego i Bucky'm w naszej kuchni. Wiedziałam, że to przypadek, że wybrał akurat naszą kuchnię. Po 18:00 wyszłam z pokoju. Kat siedziała w salonie z Brutusem na kolanach i oglądała telewizję.
- Już się lepiej czujesz?- zapytałam.
- Tak, lepiej niż całą noc. No ale opowiadaj, co stało się jak już straciłam się z oczu - powiedziała.
- Tony z nudów napisał mi list. Chcesz przeczytać?- zapytała.
- Dawaj - uśmiechnęła się. Przyniosłam z sypialni list i podałam jej. Kat zaczęła czytać. Bond wskoczył na kanapę i położył łepek na moich kolanach.- No i?
- No i? Kobieto, masz numer do Starka!- wykrzyknęła.
- No mam, ale on jest ode mnie starszy - prychnęłam.
- Na pewno nie myślałaś o tym, kiedy wpakowałaś mu się do łóżka - powiedziała.
- Hej! Oboje tego chcieliśmy - zaprotestowałam.
- A zabezpieczył się chociaż?- zapytała.
- Tak, tak. Wszystko było w porządku, nie zgwałcił mnie, po prostu się kochaliśmy. Zostawił ten list, opłacił dla mnie hotel itd. - powiedziałam.
- Zadzwonisz?- zapytała.
- Nie wiem. Podoba mi się, ale czy z tego coś wyjdzie?- zapytałam.
- Sama musisz się przekonać! Bierz telefon i dzwoń!- pogoniła mnie.
- Nie, to za szybko. Zadzwonię za kilka dni - powiedziałam, chowając list.
- No dobra - uśmiechnęła się.
- Nie szczerz się. Pewnie nic z tego nie wyjdzie - powiedziałam.
- Bądź chociaż dobrej myśli - powiedziała.
- No dobra... - westchnęłam, wyciągając nogi na stół.
Do późna oglądałyśmy ulubiony serial. Kat poszła spać a ja uparcie oglądałam. Przebudziłam się na napisach końcowych. Bond już dawno poszedł do mojej sypialni, położyć się w posłaniu. Wyłączyłam telewizor i po omacku poszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i w jej świetle zobaczyłam Buckiego. Powstrzymałam się od krzyku i zamknęłam lodówkę.
- Ani słowa - powiedział, podchodząc do mnie.
- B...Bucky - wyszeptałam trzęsącym się głosem.
- Mówiłem ani słowa! - syknął, łapiąc mnie za szyję. Przycisnął dłoń do moich ust i przyparł do ściany.- Zaraz wyjdę, a ty nikomu ani słowa.
Pokiwałam głową a mężczyzna opuścił dłoń. Spojrzał na mnie i szybko wyszedł z mieszkania, oczywiście przez okno. Spojrzałam przez okno, zamykając je. Serce waliło mi jak młotem. Więc Bucky postanowił się chronić w naszym mieszkaniu?
Brutus
Bond
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top