10

Podnoszę ledwie wzrok. Widzę go, widzę Tony'ego. Stoi przed tym cholernym telewizorkiem, ogląda ten materiał, który ja widziałam wcześniej. Widzę jego łzy, widzę jak nienawiść rośnie w jego oczach. Odwraca głowę i patrzy na Buckiego. Nie poznaję go. Nie poznaję tego Tony'ego, którego pamiętam.

Tony

Widzę, jak zabija moją mamę. Zaciskam dłonie w pięści i po chwili maska zakrywa mi twarz. Rzucam się na Barnesa, okładając jego twarz. Stara się bronić, ale nic nie jest teraz w stanie mu pomóc.

- Tony, proszę - słyszę za sobą słaby głos Hope.

Przytrzymuję Barnesa przy ścianie i odwracam głowę do Hope.

- No co? Może ma to mu ujść na sucho. On zabił moją mamę - powiedziałem.

- Tak, ale on wtedy nie był sobą, był bronią. Poza tym Tracza chciała go wykorzystać - powiedziała.

- To nie prawda, naopowiadał Ci bajeczek, żebyś tylko go kryła - warknąłem i znów zacząłem okładać go po twarzy.

Barnes zaczął się bronić, odpowiadać na atak. Wpadłem w szał, zacząłem używać każdej broni ze zbroi, jaka tylko przyszła mi na myśl. Barnes w końcu skończył na ziemi, zakrwawiony. Nie ruszał się, ale oddychał. Podszedłem do Hope.

- Już po wszystkim - rozwiązałem ją a ona od razu wpadła mi w ramiona.

Objąłem ją mocno i po prostu siedzieliśmy na zimnej ziemi, oboje z łzami w oczach. Nie wiem ile czasu minęło, kiedy w końcu się ode mnie oderwała. Spojrzała na mnie zapłakana.

- Przepraszam za to wszystko - powiedziałem cicho.- Nie powinnaś była tego przejść, jesteś w ciąży, coś mogło wam się stać.

- Nic mi nie jest - powiedziała cicho.

- Chodź, zabiorę was stąd - powiedziałem, biorąc ją na ręce.

Opuściłem maskę na twarz i wzniosłem się w powietrze, trzymając ją mocno. Po pół godzinie wylądowałem w salonie Stark Tower. Do Hope od razu podbiegł Bond.

- Hej, skąd się tu wziąłeś, przecież... byłeś ze mną - powiedziała Hope.

- Przybiegł tutaj i wpuściłem go - odezwał się Jarvis.

- Hope, idź odpocznij, dobrze? Ja pójdę do warsztatu - powiedziałem. Objąłem ją mocno ramionami i pocałowałem mocno w czubek głowy.

- Chodź ze mną, proszę - powiedziała cicho.

- No dobrze, położę się z Tobą - powiedziałem cicho.

Poszliśmy do sypialni i położyliśmy się do łóżka. Objąłem mocno Hope, kładąc jedną dłoń na jej brzuchu. Po chwili poczułem jak mały delikatnie kopie.

- Wszystko z nim w porządku - powiedziałem cicho.

- Tak, ucierpiał najmniej - powiedziała cicho Hope.

Pocałowałem ją lekko w tył głowy i zamknąłem oczy. Nie mogłem jednak zasnąć, wiedziałem, że nie zasnę. W mojej głowie odtwarzały się obrazy z filmu i przeszłości. Kiedy upewniłem się, że Hope śpi , wykradłem się z sypialni i pojechałem do warsztatu. Usiadłem się przy biurku i otworzyłem dawne pliki, te, które dostałem od Fury'ego lata temu. Włączył się film. Tata, mówiący coś do kamery a z tyłu mały ja.

- Tony! - tata odwrócił się i spojrzał na mnie.- Co to jest? Odłóż to, skąd to wziąłeś. Gdzie Twoja matka? Maria!

Widziałem jak jakiś mężczyzna wziął mnie na ręce i wyniósł po czym pojawiła się dobrze znana mi część.

- Tony. Jesteś za młody, żeby teraz to zrozumieć, dlatego nagrałem ten film. Zbudowałem to dla Ciebie - wskazał na model. Uśmiechnął się ledwie. A ja myślałem, że nigdy się nie uśmiechał.- To całe moje życie, w tym modelu jest cała moja praca. To, to jest klucz do przyszłości. Teraz mamy zbyt ograniczoną technologię, ale kiedyś ty będziesz to kontynuował, rozwiążesz to. I kiedy to zrobisz, zmienisz świat. A co jest i zawsze będzie... Moim największym dziełem jesteś ty - spojrzał wprost w kamerę, poczułem się, jakbym stał tuż przed nim. Uśmiechnął się ledwie i film się skończył.

Podniosłem wzrok i zobaczyłem Hope, stojącą w progu.

- Myślałem, że śpisz - powiedziałem, wyłączając pliki. Podeszła do mnie i wcisnęła mi się na kolana.

Hope

- To był Twój ojciec?- zapytałam cicho.

- Jak długo tu stałaś?- zapytał cicho, podnosząc na mnie swój zmęczony wzrok, jednocześnie obejmując mnie w pasie.

- Słyszałam jak coś rozrabiałeś - uśmiechnęłam się lekko.- Pokażesz mi ten film?

Pokiwał lekko głową i włączył film od nowa, po czym wtulił się we mnie, kładąc dłoń na moim brzuchu i głowę na ramieniu. Objęłam go ramionami.

- Co pamiętasz o swoim tacie?- zapytałam.

- Był zimny. Nigdy nie mówił mi, że mnie kocha. Zawsze zachwycał się Kapitanem - wzdrygnął się.- Może gdyby Kapitan nigdy nie powstał, nie stałoby się to co się stało. A może tak miało być.

- Wiesz, że Cię kochał. Może nie umiał tego okazywać?- zapytałam cicho, patrząc jak mały Tony na filmie podnosi element z modelu.

- Może. Teraz nie ma to już znaczenia. Są martwi od ponad 20 lat i nic nie zwróci im życia - powiedział cicho.

- Najbardziej tęsknisz za mamą - raczej stwierdziłam niż zapytałam.

- Tak - pokiwał lekko głową.

Objęłam go mocno ramionami a on wtulił się w moją pierś. Przez chwilę czułam, jakby usnął, ale zaczął szlochać, zaciskając mocniej ramiona wokół mojego brzucha.

- Hej - szepnęłam, podnosząc jego podbródek palcami.- Nie płacz.

- Tęsknię za nimi - przyznał.- Za mamą, która była tak opiekuńcza jak ty. I nawet za ojcem, który był chłodny i sarkastyczny jak diabli.

- Ty pewnie też byłeś. Nadal jesteś - powiedziałam, ścierając delikatnie łzy z jego policzków.

- Wiem - zaśmiał się cicho, patrząc na mnie świecącymi oczami.- Nie pozwolę by to samo spotkało Leviego. Nie zostanie sam jak ja. Nigdy.

- Kocham Cię Tony - szepnęłam.

- A ja was - powiedział ciszej i znów się we mnie wtulił.

I siedzieliśmy tak, okazując sobie nawzajem wsparcie. Nie mogłam zrobić niczego innego, niż być z nim.


https://youtu.be/7WfdXe3v6Vo





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top