1

Poranne słońce powoli zaczęło wznosić się coraz wyżej nad chmurami,a jego złote promiennie słoneczne ożywiały szare i jeszcze ponure uliczki miasta.Wszystko dopiero zaczęło budzić się do życia w tym też mieszkańcy Seulu ,którzy to nieśpiesznie wychodzili ze swoich łóżek ,chcąc jak najbardziej spowolnić proces gdzie będą musieli opuścić swoje domy by  na cały dzień udać się  do  szkoły czy tam pracy.Ich sytuacji nie poprawiał też niestety fakt że był to znienawidzony przez wszystkich poniedziałek,początek tygodnia oznaczający że przed nimi był jeszcze cały dzień ciężkiej pracy i wstawania wcześnie rano.W poniedziałkowy poranek nie mogło być nikogo kto by z radością podniósł się spod ciepłej kołdry.

A jednak...

Tam gdzieś w jednym z mieszkań była taka osoba,która to wraz z muśnieciem jego twarzy przez oślepiające promiennie słoneczne wstała bardzo radosna .Gotowa na rozpoczęcia nowego dnia pełną parą.Tą osobą był  pewien 4-letni chłopiec o imieniu Bang Jisung ,który był przepełniony energią na samą myśl ,że udało mu się obudzić przed tym zanim  to obudziłby go  tato.

Co dawało Jisungowi idealną okazje by postraszyć  trochę jego  tatę, nie tracąc więc czasu  chłopiec powoli wyślizgnął się z łóżka i na paluszkach udał się do wyjścia z jego pokoju.Będąc na korytarzu w powietrzu dało się wyczuć zapach smażonych naleśników,co poza jeszcze większą uciechą Jisunga dało mu też informacje gdzie była osoba której szukał

Kontynuując swoją wędrówkę na paluszkach udał się do kuchni,gdzie to delikatnie wyjrzał za ściany,a widząc stojącą tyłem postać  ,na twarz chłopca wskoczył cwany uśmiech.Nie tracąc czasu Jisung wyskoczył szybko ze ściany krzycząc na całe mieszkanie 

-BOOO!

Głośny krzyk który myślał że zaskoczy jego tatę ,nie spotkał się z taką reakcją jak chciał.Mężczyzna jedynie co to odwrócił się do chłopca  z jedną uniesioną brwią,nie wiedząc co miał na celu ten krzyk .

Co gorsza dla Jisunga to nie dość że nie udało mu się nikogo przestraszyć ,to na dodatek osoba przed nim nie była jego tatą

-Wujek gdzie tateł?

Spytał z grymasem na twarzy na widok  którego Changbin zaśmiał się cicho pod nosem uważając to za urocze .

-Dostał telefon z pracy skrzacie

Odpowiedział mu,przerzucając ostatniego naleśnika i  podchodząc do niego ,biorąc go przy tym  na ręcę by po chwili posadzić go na krześle i przy okazji poczochrać  włosy chrześniaka .Na co  policzki Jisunga jeszcze bardziej się nadąsały

-Nie jestem skrzatem!Kiedyś przerosnę wujka i będę tak wysoki jak tato!Zobaczysz!

Chłopiec powiedział dumnie i chcąc dodać więcej wiarygodności swoim słowom podniósł się tak by stać na prostych nogach na krześle,pokazując  jak wysoki kiedyś będzie.Changbin widząc to ledwo powstrzymywał śmiech bo zachowanie jak i słowa Jisunga były dla niego bardzo zabawne,w końcu już  pomijając sam fakt że jego przyjaciel Chan nie należy do najwyższych osób na świecie to też mimo starań chłopca krzesło nie dawało mu za dużo bo nadal był dosyć niski.Co prawda może miał dopiero 4 lata,ale mimo to i tak był sporo niższy od swoich rówieśników,co oczywiście Jisung bardzo chciał ukryć przed Changbinem bo oboje lubią się ze sobą droczyć na temat ich wzrostów.

Chętnie nawet teraz by się posprzeczał z tym dzieciakiem,ale odpuścił sobie nie chąc psuć nastroju chrześniaka który  mimo że tego nie okazywał musiał być smutny ,że Chan jest w pracy

-Jedz już lepiej Sungie,bo zaraz wychodzimy a Chan mnie zabije jak się dowie że nie zjadłeś śniadania

-Jem już!

Jisung będąc bardzo nadpobudliwym dzieckiem gwałtownie usiadł tym samym prawie wywalając krzesło,samo szczęście Changbin zdążył przytrzymać je zanim coś stało by się jego chrześniakowi.Mężczyzna naprawdę dziwił się swojemu przyjacielowi  jak udało mu się w ubiegłych latach pilnować syna,który przez swój pośpiech i niezdarność robił sobie krzywdę prawie że na każdym kroku.

-Wujek a tateł kiedy wróci?

-Pewnie wieczorem Sungie

-Czyli nie odbierze mnie z przedszkola?

-Nie kochanie,ale ja po Ciebie przyjdę,dobrze?

Changbin nie otrzymał odpowiedzi a jedynie tylko lekkie skinięcie głową od chłopca który widocznie nie był zadowolony z tak późnego powrotu jego rodzica.

-Wiesz jakbyś chciał moglibyśmy potem jeszcze pójść na sernik,co ty na to?

Zaproponował mężczyzna chcąc udobruchać chrześniaka który na wspomnienie jego ulubionego ciasta podniósł główe z nad jedzieniem i popatrzył na swojego wujka z tym błyskiem w oku który Changbin kochał widzieć

-Tak!Pójdźmy,proszę!

-No to ustalone,a teraz chodź trzeba Cię przygotować do szkoły

Widząc pusty talerz u Jisunga ,Changbin wyciągnął dłoń do chłopca który od razu ją chwycił i tym razem bardziej spokojnie zeskoczył z krzesła.A następnie we dwójkę udali się do pokoju 4-latka,gdzie to Changbin pomógł mu się ubrać i spakować plecak do szkoły.

Gotowi ponownie zeszli na dół gdzie to jeszcze mężczyzna ubrał chłopca ciepło,gdyż była już połowa listopada a na dworze temperatury coraz bardziej zbliżały się do 0 a nawet ujemnej temperatury

-Wujek oddychać nie mogę!

Narzekał mały chłopiec,kiedy to wujek za mocno zawiązywał mu szalik na szyi.

Słysząc to Changbin delikatnie poluźnił szalik i popatrzył pytająco na chłopca,który już ubrany w rękawiczki pokazał mu kciuk do góry

-No to idziemy

Uśmiechnął się do Jisunga i trzymając go za rękę wyszedł z nim na dwór.Idąc w stronę przedszkola chłopca,które znajdywało się samo  szczęście niedaleko bloku gdzie mieszkali,dzięki temu po paru minutach i ciągłym gadaniu jego chrześniaka na temat wszystkich jego zabawek doszli do celu.Gdzie to przekazał te gadatliwe dziecko w ręcę jednego z opiekunów

-Proszę

Changbin poddał rzeczy chłopca Felixowi,ciesząc się chodź raz z mrozu na który mógł zwalić róż swoich policzków.

-Będę po niego koło 15

Dodał kucając na wysokości chłopca i poprawiając mu jeszcze czapkę zanim pójdzie

-Wujek nie rób wstydu przy Lixim hyungiem

-Wypraszam sobie ,ja tylko dbam byś nie zmarzł skrzacie

Słysząc te przezwisko Felix zaśmiał się pod nosem,co skutkowało grymasem skierowanym w jego stronę od Sunga,ale przedszkolak szybko spuścił wzrok z powrotem na jego wujka

-Ale to ty wujku i Lixie hyung jesteście cali czerwoni ,nie ja!

Bronił się chłopczyk zauważając jak to oboje dorośli stali się czerwoni odkąd tylko przyszli pod przedszkole,co było dla Jisunga dziwne bo przecież nie jest aż tak zimno,a wcześniej wyglądali normalnie.

-Następnym razem ubierzemy się cieplej,ok?A teraz zobacz ,Hyunjin już na ciebie czeka

Changbin wskazał na okno gdzie przyglądał im się jeden z przedszkolaków,który to był najlepszym przyjacielem jego chrześniaka

-Jinnie!Pa wujek!

Chłopiec rozpromienił się po czym z prędkością światła daj wujkowi buziaka w policzek by po chwili biec do wejścia,znikając za nimi.

-Ah te dzieci,co?

Zaśmiał się Felix,gdy Changbin wstawał 

-Oj tak,nie wiem jak ty se radzisz z całą zgrają takich maluchów

-Mam Jeongina do pomocy ,więc jakoś idzie

Oboje uśmiechnęli się do siebie ,patrząc sobie głęboko w oczy.Na co stali się jeszcze bardziej czerwoni

-Emm...to ja..muszę chyba iść

Starszy podrapał się nerwowo po karku i wskazał na wyjście z parku,pośrodku którego znajdywało się przedszkole

-Aa..jasne..to..do później

Felix wyciągnął dłoń by pożegnać swojego hyunga ,ale w tym samym czasie drugi już planował go uścisnąć ,przez co oboje będąc jeszcze bardziej zażenowani.Zamienili się i teraz to Changbin wyciągał rękę a Felix był gotowy do przytulasa

-To pa

Changbin chcąc uniknąć dalszego zażenowania po prostu się już ukłonił

-Pa

Felix odwzajemnił gest i szybko pobiegł do środka,gdzie to walnął się w czoło z powodu swojej głupoty,z drugiej strony starszy który ruszył już w stronę drogi powrotnej również zrobił to co on,myśląc o tym że gorzej to już zrobić nie mógł

********

Okej ,ustalmy rozdział jest dosyć nudny,ale spokojnie to dopiero pierwszy ja się jeszcze rozkręce

W razie uwag proszę pisać to poprawie to co trzeba

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top