Strange World

Ok, to lecimy. :D

Na tapetę biorę paring ironstragne, idk, ostatnio tak strasznie mi się spodobał, sama nie wiem dlaczego, ale czy to ważne?

W każdym razie fabuła:

Tony Stark jest miliarderem, który ulega bardzo poważnemu wypadkowi, uniemożliwiając mu normalne, bezbolesne funkcjonowanie. Lekarze rozkładają ręce, miliony wydawane na terapie nic nie dają, nawet sam geniusz Starka mu nie pomaga. Z charakterem Tony'ego ta sytuacja jest bardzo trudna i gdy chce zakończyć swoje męki, dostaje informację o "znachorze" z Nepalu, który stawiał na nogi jeszcze gorsze przypadki. Jest nim Stephen Strange, którego w przeszłości spotkał tak samo okrutny los jak Tony'ego.

paring: ironstrange, w sumie pepperony

bohaterowie: Tony, Stephen, Wong, Pepper, Rhodey, w tle reszta avengers

Myślałam, czy zrobić au, ale nie. Pasuje mi, że Avengersi będą sobie bez Starka, co jeszcze bardziej będzie wpędzało go w depresję. Oczywiście, kłóciłby się ze wszystkimi itp., a najbardziej z Pepper, która byłaby jego narzeczoną, ale nie układałoby im się. Wspierałaby go, niemniej po pewnym czasie nawet ona wykończona byłaby paskudztwami robionymi z żalu przez Starka. W drodze do tego Nepalu pomógłby mu Rhodey, oczywiście specyficznie nastawiony, no ale dla przyjaciela wszystko.

Na początku Stephen i Tony by się nie znosili, to chyba jasne, tym bardziej że Tony nie robiłby progresu. Ale to z kolei przypominałoby początki Strange'owi, więc nie zrezygnowałby z Tony'ego właśnie ze względu na to, że byli podobni. Zaczęliby się przełamywać i nagle okazałoby się, że Strange nie taki straszny, jak Starkowi by się wydawało.

Ogólnie wszystko skupiałoby się wokół rozwoju Tony'ego, wkurzonego nieustannie faktem, że Avengers działało bez niego. No i oczywiście rozwijałoby się uczucie, którego obaj by się wypierali, bo jakżeby inaczej??? A Wong miałby z tego polewę życia.

I w sumie czemu Stark miałby być krystaliczny? Zdradziłby Pepper i by się rozstali, co nie.

Póki co nie wymyśliłam żadnego dramatu, ale kto wie? Może jakby Stark stanął na nogi i w jakiejś avengersowej walce, gdy już miałby męża Strange, ktoś by zginął? A może nie byłoby dramatu.

W sumie trochę to Doktora Strange'a by przypominało, w sensie z rozwojem duchowym Starka, to tak jakby Strange widział swoją historię w Tonym. Nie wiem, kumacie, o co mi chodzi?

I ja wiem, że tytuł byłby genialny, ale na lepszy nie wpadłam??

Opinie, uwagi, chcecie, bierzcie z tego wszyscy, wszystko mile widziane. Ogólnie ta idea biła się z 33 feet under, ale miałam ochotę na totalny angst, a to by nie było takie. W końcu docinki Strange vs Tony byłyby na porządku dziennym, nawet już w miłości. :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top