Kuroko przestałby być głównym bohaterem?
Od początku wszyscy wiedzieli, że coś jest nie tak.Cała drużyna Seirin była zwarta i gotowa do rozpoczęcia treningu. No, może nie cała. Brakowało tylko kapitana, a ten nigdy się nie spóźniał. Wręcz przeciwnie! Zawsze był pierwszy na boisku. Hyuuga potrafił skutecznie zniechęcić do przybycia zbyt późno. Delikwent najpierw musiał wysłuchać ochrzanu od demonicznego duetu kapitana i pani trener,a potem robił dodatkowe kółka wokół boiska. Tym sposobem nie tylko był w dobrej formie, ale także pomyślał dwa razy zanim znowu zechciałby się spóźni. Tak przynajmniej działało to w teorii. W praktyce rzadko kto się spóźniał. Cała drużyna szanowała swojego kapitana i czas, który poświęca na przygotowanie treningu. Zawodnicy zaczęli sobie ufać i stworzyli nierozerwalną wieź.
Ale dzisiaj Seirin było zdezorientowane. Zawodnicy jakoś nie byli w stanie rozpocząć treningu bez Hyuugi. Izuki postanowił zadzwonić do przyjaciela i poszedł po telefon do sztni. Riko chodziła w kółko i mruczała pod nosem czego to kapitan nie będzie musiał zrobić za karę. Kiyoshi i Koganei próbowali ją jakoś uspokoić. Pierwszaki zaczęły robić ćwiczenia rozciągające, ale jakoś bez przekonania. Gdy wreszcie drzwi od sali gimnastycznej się otworzyły, wszyscy odwrócili głowy w tamtą stronę. W wejściu Izuki i kończył rozmowę z kapitanem.
- Jasne, rozumiem... Tak, okej... Przekażę... Cześć.
Po tych słowach na rozgrywającego od razu obskoczyła drużyna.
- Dowiedziałeś się czegoś, senpai? - dopytywali się Kuroko z Kagamim.
- Jak ja mu zaraz... - zaczęła grozić Riko.
- Czy wszystko w porządku? - koniecznie chciał wiedzieć Teppei.
- Ludzie! Spokojnie! Nie wszyscy naraz! Hyuuga powiedział, że już idzie. Dosłownie za chwilę wejdzie na salę.
I rzeczywiście po tych słowach przez drzwi przeszedł kapitan. Wyglądał na dość oszołomionego i co chwila spoglądał na kartkę, którą trzymał w ręku. Kółeczko Wzajemnej Adoracji przeniosło się i zaczęło oblegać Hyuugę. Jednak gdy podniósł rękę z kartką, drużyna się uciszyła.
- Dobra, przyznaję spóźniłem się. Ale dostałem zalecenia z góry. To dosyć dziwna sprawa. Przyznaję, że jest naprawdę nietypowa i...
- Powiedz w końcu o co chodzi! - krzyknęli chórkiem zawodnicy.
- Dobra, dobra! A więc chodzi o to, że... Kuroko przestał być głównym bohaterem Kuroko no Basket.
Drużyna i tutaj była zgodna co do reakcji.
- COOOOOOOOO?
- Nie wiem dokładnie dlaczego, ale autorka tak zarządziła, więc tak ma być (ta władza hehe, dop. autorki)
- Kuroko, co ty znowu zrobiłeś? - zapytał kolegę Kagami.
- Ale ja o niczym nie wiem... - odpowiedział zdezorientowany Tetsuya.
- Chwila! Skoro Kuroko nie jest już głównym bohaterem to kto nim jest? - zaczęła się zastanawiać Riko.
- Chyba musimy wybrać nowego... - stwierdził smętnie Kiyoshi.
Drużyna poptarzyła się współczująco na Kuroko. Ale przyznali Kiyoshiemu rację. Przecież taka historia musi mieć głównego bohatera!
- No, to chyba wybór jest dość prosty. Kapitan drużyny jest przecież jej najważniejszym elementem - zaczął Hyuuga. - Poza tym, to mnie wyznaczono do przekazania wam tej informacji...
- I spóźniłeś się na trening! Taka nieodpowiedzialna osoba nie może być głównym bohaterem - zaprzeczyła Riko. - Poza tym myślę, że czytelnicy wolą piękną kobietę jako główną bohaterkę.
- Z brakiem pewnych walorów nie masz na co liczyć. Ja będę lepszą główną bohaterką. Poza tym, jeśli to ja będę protagonistką, to Kuroko jako mój chłopak znowu zostanie głównym bohaterem! - wygłosiła swój monolog Satsuki.
Zaraz... Satsuki!? Seirin ze zdziwieniem spostrzegło, że na ich sali znaleźli się zawoddnicy z Tōō.
- Jak się tu dostaliście!? - wykrzyknął Kagami.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam! - zaczął ,,tłumaczyć" Sakurai.
- Hej, uspokój się! - zarządził Imayoshi. - Odpowiedając na twoje pytanie... Normalnie, przez drzwi. Były otwarte. Autorka powiedziała, że też możemy ubiegać się o tytuł głownego bohatera.
I jak to Imayoshi uśmiechął się wrednie.
- Ty na pewno nim nie będziesz. Jeszcze byś wystraszył wszystkich widzów. - stwierdził Taiga. - Jeśli ktoś w ogóle miałby zastąpić Kuroko, to tylko ja! Przecież jestem jego światłem!
- Haaaaaa? Nie rozśmieszaj mnie. Wszyscy wiedzą, że pierwszym jego świetłem byłęm ja! - wściekł się Aomine.
- Pierwszym i byłym - podkreślił czerwonowłosy. - Poza tym Ahomine no Basket nie brzmi zbyt dobrze.
-Tak pogrywasz?! Chcesz się bić amerykańcu!?
-Dajesz murzynie!
Ahomine i Bakagami byli bliscy spełnienia swoich obietnic, ale drogę zagrodził im Kise biegnący do Kuroko. Tak, moi drodzy. Na salę Seirin zaczęli nadciągać zawodnicy z innych szkół. Ale wracając do historii.
- Kurokochiiiii!
Blondyn podbiegł do byłego już głównego bohatera i zaczął go przytulać.
- Słyszałem co się stało i bardzo, bardzo ci współczuję!
- Dziekuję. Ale trochę mnie dusisz, Kise...
- Żeby cię pomścić postanowiłem zostać głównym bohaterem i jakoś to wszystko naprawić!
I właśnie w tej chwili do Kise dobiegł Kasamatsu i solidnie przyłożył mu w plecy.
- Urusai baka! Jeśli będziesz tak nachalnym, nie zagrasz w następnym meczu!
W tym czasie w innej części boiska Himuro próbował przekonać Murasakibarę, aby został głównym bohaterem.
- Nie chcę... Muro-chin to zbyt nudne...
- Ale podobno dostaje się dużo słodyczy.
- Dostaje się słodycze!? Dobra, idziemy!
Nie wiedzieli dokładnie gdzie chcą pójść, ale i tak poszli. Po drodze natrafili na zawodników z Rakuzan.
- Aka-chin, dawno się nie widzieliśmy - zaczął fioletowowłosy.
- To prawda. Ale nie myśl sobie, że możesz zostać głównym bohaterem. Jestem absolutny. - zaczął swój wywód Seijuro.
Ale Murasakibara nie zdążył niczego odpowiedzieć, bo na salę wjechała riksza prowadzona przez Takao, z nikim innym jak z Midorimą.
- Oi, Akashi. - zaczął zielonowłosy. - Nie zamierzam dać ci wygrać!
- Shintarou, cieszę się, że znowu cię widzę. - odpowiedział zawodnik Rakuzan. - Ale nie wygrasz ze mną. Zostawanie głównym bohaterem jest jak strategia gry w shogi. Najsilniejszy wygrywa. A nie ma nikogo silniejszego ode mnie.
Takao postanowił dyskretnie ich zostawić i przeniósł się na inny koniec sali, do Izukiego i Kiyoshiego.
- Uważam, że głównym bohaterem powienienem być ja - powiedział poważnie Shun. - Kto by nie chciał mangi z głównym bohaterem, który jest mistrzem punów?
- Może i masz rację. - odrzekł Kazunari. - Ale to ja mam sokole oko i jestem czarujący.
- Spokojnie chłopaki. - uspokajał ich Kiyoshi. - Głównym bohaterem zostanie ten, kto zasłuży...
Hanamiya chyba to usłyszał i prychnął pogardliwie, jak to miał w zwyczaju.
- Mdli mnie od tego twojego świetoszkowatego zachowania. Jeśli ja będę tu głównym bohaterem wszystko się zmieni!
I roześmiał się szyderczo.
Kuroko natomiast stał pośrodku tego całego bałaganu i patrzył na coraz to głośniejsze zachowanie swoich znajomych. Przed oczyma przewijały mu się różne scenki: bijatyka Ahomine z Bakagamim, kłótnia Riko z Satsuki, gonienie Sakuraia przez Hyuugę, tłumaczenia przez Koganeia postulatów Mitobe i wiele, wiele innych. Pośród tego całego zgiełku nie zauważył, że podszedł do niego Ogiwara.
- Cześć Kuroko - przywitał się ładnie.
- Ogiwara-kun, ty też tutaj? - zdziwił się Kuroko. - Pewnie też chcesz zostać głównym bohaterem...
- Nie, no co ty - roześmiał się Ogiwara - Ty pewnie jesteś trochę smutny, że tak szybko o tobie zapomnieli?
Kuroko przez chwilę się wahał, ale pokiwał głową. Przed przyjacielem z dzieciństwa przecież nic się nie ukryje. Jego przyjaciel położył mu dłoń na ramieniu.
- Nie martw się - pocieszył go. - Spójrz na to z innej strony. Po raz pierwszy od dawna wszyscy są razem. I widać, że się naprawdę dobrze bawią. Poza tym... Nie sądzisz, że wyglądają naprawdę zabawnie?
Kuroko chwilę się zastanowił nad słowami przyjaciela. Rozejrzał się ponownie po sali. Jednak gdy zobaczył Nijimurę obrzucającego piłkami do kosza Haizakiego, nie mógł wytrzymać i zaczął się śmiać. Śmiał się tak głośno, że wszystkie kłótnie powoli zaczynały cichnąć. Cała zgraja zgromadziła się dookoła niego.
- Nie wiedziałem, że Kuroko potrafi się tak śmiać - powiedział zdziwiony Kagami.
- Ja nie wiedziałem, że w ogóle potrafi się śmiać - sprostował Aomine.
- Wiecie co, te wszystkie kłótnie są bez sensu - stwierdził Ogiwara. - Kuroko jest najlepszym głównym bohaterem!
- TAK! - Wszyscy entuzjastycznie się zgodzili.
Całą sytuację z trybun obserwowała spokojnie Autorka. Uśmiechnęła się leciutko na entuzjazm grupy.
Dosiedli się do niej Akashi z Midorimą.
- Od początku to planowałaś, prawda? - powiedzieli jednocześnie.
- Oczywiście, że tak - odpowiedziała - I wiedziałam, że wasza dwójka się tego domyśli.
Wręczyła nieco oszołomionym przyjaciołom kartonikowe soczki.
- A teraz... Wypijmy za pierwsze opowiadanie z serii ,,What If"!
----------------------------------------------------------------------
TUM TUM TUM! Zrobiłam to! W końcu! Pewnie jeszcze będę edytować, no ale zrobiłam xd
Przepraszam za tak długą zwłokę, ale nie miałam weny xd Czy nie ma tu za dużo dialogów i nie jest wszystko za bardzo poplątane? (chciałam zrobić takie wrażenie chaosu, ale nie wiem, czy się udało)
W każdym razie dziękuję za przeczytanie, jeśli chcesz wyrazić swoją opinię/ ew podyskutować to zapraszam do komentarzy ^^
Do napisania!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top