~ Jenna wybrałaby Kapitana? (2)


•••

Jenna i Steve postanowili zaryzykować i zobaczyć jak potoczy się ich dalsza relacja. Początki były nieśmiałe, wszak nie afiszowali się z łączącymi ich uczuciami. Nieco bystrzejsi sami zorientowali się, że coś jest na rzeczy, niestety była to znaczna mniejszość, a właściwie tylko jedna osoba – Natasha, która pewnego dnia zastała Jennę samotnie siedzącą w salonie i czytającą książkę.

— Hej, Jenn — Przywitała się i usiadła naprzeciwko.

Jenna uśmiechnęła się znad książki po czym dostrzegła wyraz twarzy Natashy i zmarszczyła brwi, pytając:

— O co chodzi?

— Od razu przechodzimy do rzeczy. Znakomicie — Rudowłosa zaśmiała się cicho — Co jest pomiędzy tobą, a Stevem?

Jenna rozejrzała się po pomieszczeniu, odłożyła książkę i odparła:

— To co zwykle. Przyjaźnimy się.

— Nie gadaj głupot, Jenn. Jestem spostrzegawcza i widzę, że coś wisi w powietrzu. Zastanawiam się jednak jak długo już to trwa? — Widząc zakłopotany wyraz twarzy Jenny, Natasha westchnęła cicho i kontynuowała — Steve od zawsze był opiekuńczy wobec ciebie. Właściwie nic w tym dziwnego. Byłaś jego pierwszą, bliską osobą po odmrożeniu. Ostatnio coraz częściej przyłapuję go na ukradkowych spojrzeniach i uśmiechach posyłanych w twoją stronę. Stąd też moje pytanie, czy postanowiliście w końcu dać szansę łączącej was więzi?

Jenna kiwnęła jedynie głową na co Natasha klasnęła w dłonie i z dumą w głosie, oznajmiła:

— Wiedziałam! Uprzedzając twoje pytanie, nie martw się. Nie wygadam nikomu.

— Dzięki, Nat. Dla mnie to także nowość. Nie spodziewałam się tego typu uczuć wobec Steve'a. Sama jestem ciekawa jak to się potoczy. Jedno jest pewne, nie chcę go stracić.

•••

Jenna i Steve byli niezwykle dobranym i zgodnym duetem. Znakomicie się ze sobą dogadywali niemalże od samego początku i znajomości.

Początki ich, jako pary, były nieco tajemnicze i dyskretne. W towarzystwie drużyny zachowywali się jak zazwyczaj, dopiero, kiedy zostawali sam na sam, pozwalali sobie na czułe uśmiechy, nieśmiałe pocałunki i potajemne randki. Szczególnie upodobali sobie spacery późnymi wieczorami po Nowojorskim Central Parku. Wnet, pod osłoną nocy, kurczowo ściskali swoje dłonie spacerując dookoła jeziora.

Niestety, jak to na superbohaterów przystało, mieli swoje obowiązki, które bywały niezwykle ryzykowane, jak chociażby walka z Ultronem w Sokovii.

Jenna przemierzała ulice miasta, wyciągając ludzi z budynków i nakazując im się natychmiast ewakuować.

— Musicie opuścić ulicę! – Krzyczała do cywili, nerwowo rozglądając się dookoła i szukając najmniejszych oznak zagrożenia.

Wśród mieszkańców Sokovii rozbrzmiała panika. Wszyscy przepychali się między sobą, by jak najszybciej opuścić miasto.

Jenna za pomocą wiatru zmiotła kilka robotów, które wspinały się po ścianach budynku. Podleciała do grupki ludzi, którzy kulili się w sklepie ze strachu.

– Musicie stąd wyjść! Tu nie jest bezpiecznie – Oznajmiła donoście po czym pomogła im przejść na drugą stronę ulicy — W centrum roi się od robotów — Rzekła do słuchawki, wykonując zwinny unik przed atakiem — Przydałoby się tutaj wsparcie.

Chwile później dołączyli do niej Thor i Steve, z czego ten drugi przyjrzał się jej uważnie, chcąc upewnić się, czy nie jest ranna.

Walki były zacięte, wszak Ultron miał znaczną przewagę liczebną. Największym jednak problemem okazało się miasto, które w pewnym momencie zaczęło się unosić.

Jedyną opcją było wysadzenie miasta. Na pomoc Avengersom przybył Nick Fury, który wysłał do Sokovii kapsuły ratunkowe.

— Leć do kapsuł. Upewnij się czy wszyscy opuścili miasto — Polecił jej Steve.

— Tutaj bardziej się przydam — Odparła Jenna i posłała ogniste pociski wprost do nadlatujących przeciwników.

Steve zawahał się na moment. Sytuacja była wyjątkowo ryzykowana. Chciał mieć pewność, że jeśli ich plan się nie powiedzie, to Jenna będzie bezpieczna. Jednakże musiał również przyznać jej rację. Potrzebowali każdego zdolnego do walki, a akurat Jenna była jednym z silniejszych ogniw ich drużyny.

— Wszyscy do kościoła! — Usłyszeli głos Tony'ego w słuchawce — Musimy chronić rdzeń!

Steve kiwnął jedynie głową i ruszając przed siebie, krzyknął do Jenny:

— Uważaj na siebie!

Avengersi stoczyli zaciętą walkę. Niestety ponieśli ogromną stratę, wszak Pietro Maximoff został zabity przez Ultrona. Tę bitwę wygrali, jednakże nie mieli chęci ani sił na świętowanie.

Wszyscy wrócili do Nowego Jorku. Jenna i Steve udali się do jego mieszkania, gdzie spędzili wspólnie długie godziny na rozmowach o minionej walce oraz o dalszych losach Avengersów.

Kilka osób, takich jak Wanda Maximoff, Sam Wilson oraz Rhodey chcieli dołączyć do drużyny, toteż Steve'a czekało dużo roboty w nadchodzących dniach.

Sporą komplikacją było zniknięcie Bruce'a Bannera, którego Natasha nieustannie próbowała namierzyć, niestety bezskutecznie.

Dwa dni po walce Jenna spotkała się z Thorem, który oznajmił jej, że ma niepokojące wizje oraz, że musi na jakiś czas powrócić do Asgardu.

Thor uściskał Jennę na pożegnanie po czym rzekł:

— Nie martw się, Jenn. Wszystko będzie dobrze. Niebawem wrócę. Chciałem ci zaproponować byś udała się do Asgardu ze mną, jednakże przeczuwam, że odmówiłabyś.

— Skąd ta pewność? — Zapytała Jenna unosząc jedną brew.

— Ponieważ masz teraz Steve'a i nie sądzę, że byłabyś chętna go opuścić.

— Thor... — Zaczęła kobieta nieco zakłopotana.

— Rozumiem to, Jenn — Przerwał jej — I bardzo cieszę się, że próbujesz ruszyć naprzód. Zbyt długo zadręczałaś się Lokim. On cię zdradził. Zdradził nas wszystkich, atakując Nowy Jork. Zasługujesz na szczęście, a przy Kapitanie jesteś szczęśliwa. Pewnie myślałaś, że jesteście tacy dyskretni, i że nie zauważę, że coś jest pomiędzy wami. Wasz błąd, moja droga — Thor wyprostował się dumnie po czym dodał — Zapomniałaś, że znam cię od dziecka, a poza tym jestem całkiem bystry i spostrzegawczy.

— Tych cech akurat bym tobie nie przypisała — Mruknęła pod nosem Jenna, a uśmiech rozjaśnił jej twarz.

Oboje pożegnali się ze sobą po czym Thor powrócił do Asgardu, pozostawiając Jennę na Ziemii.

•••

Minęło kilka miesięcy. Steve i Jenna postanowili wspólnie zamieszkać, toteż w tym celu znaleźli dla siebie trzypokojowe, przytulne mieszkanie na obrzeżach Nowego Jorku.

Po walce z Ultronem mogli nareszcie odpocząć i skupić się na sobie. Na planecie panował pokój, nie licząc problemów z przemytnikami, czy terrorystami, jednakże nie były to sytuacje na tyle poważne by zbierać całą drużynę. Drużynę, która w tamtym momencie zaczęła przechodzić poważny kryzys.

Przywódcy narodów świata podjęli uchwałę, nakazującą regulowanie działalności wszystkich superbohaterów. Po wydarzeniach, związanych z rebelią Ultrona, wprowadzona została ustawa o konieczności rejestracji superbohaterów i ujawnieniu ich tożsamości.

Kapitan Ameryka stanął na czele  przeciwników rejestracji, uważając, że narusza ona jego wolność. Doprowadziło to do konfliktu ze zwolennikami nowego prawa, których reprezentował Tony Stark.

Jenna czuła się w tamtym momencie kompletnie rozdarta. Odkąd Avengersi połączyli się w grupę superbohaterów, świat zaczęły nękać coraz to ciekawsze i niebezpieczniejsze byty z kosmosu. Celem zespołu była ochrona świata przed zagrożeniami wewnętrznymi i pozaziemskimi oraz działanie w interesach całej planety. Jednak teraz, kiedy doszło do podziałów, Jenna obawiała się skutków. A skutkiem, a zarazem konsekwencją była wojna domowa, pomiędzy Stevem, a Tonym.

Jenna próbowała przekonać obu mężczyzn aby poszli na ugodę, aby porozmawiali na spokojnie i doszli do porozumienia. Niestety bezskutecznie.

Oliwy do ognia dodał atak na gmach siedziby ONZ we Wiedniu, który został rzekomo zainicjowany przez Zimowego Żołnierza. Steve był przekonany, że jego przyjaciel z dawnych lat jest niewinny, jednakże rząd utrudniał mu podjęcie w tym kierunku jakichkolwiek kroków, toteż Jenna zdecydowała się na podróż do Europy i sprowadzanie Jamesa Barnesa do Nowego Jorku.

Owa podróż nie obyła się bez przeszkód, jednakże czas spędzony z Barnesem utwierdził ją w przekonaniu, że jest niewinny.

W międzyczasie wydarzyło coś coś, co kompletnie zaskoczyło Jennę. Pewnej nocy straciła kontrolę nad swoją mocą, co dotychczas się nie zdarzało. W opanowaniu, szalejącego dookoła żywiołu, pomógł jej James, który najwyraźniej również był tym zaskoczony i nieco przerażony.

— Co to było? — Zapytał.

— Nie mam pojęcia — Odparła Jenna — Bywało, że niewielka część mojej mocy wymykała mi się spod kontroli, jednakże nie w takim stopniu ja dziś.

— Musisz z kimś o tym porozmawiać, zanim stanie się komuś krzywda. Nie znam się na twoich zdolnościach, ale wydaje mi się, że panowanie nad czterema żywiołami wymaga wiele wysiłku i skupienia.

Jenna przyznała mu rację i oznajmiła, że po powrocie do Nowego Jorku zastanowi się nad tym, jak uporać się z owym problemem.

Nazajutrz dołączyli do nich Steve i Sam Wilson.

— Jenna! — Krzyknął Steve, wybiegając z odrzutowca i biegnąc ku niej na powitanie. Pochwycił ją w ramiona i tuląc do siebie, szepnął — Dziękuję. Cieszę się, że nic wam się nie stało.

Kobieta wyswobodziła się z jego objęć i przywitała się z Samem, który bacznie przyglądał się zmierzającemu ku nim Jamesowi.

— Nie sprawiał kłopotów? — Zapytał Wilson.

— Ma problemy z zaufaniem, ale jest niegroźny.

Janna przyglądała się jak Steve niepewnie podchodzi do Bucky'ego i rozmawiają o czymś, czego nie zdołała dosłyszeć.

Rozejrzała się dookoła, westchnęła głęboko i weszła do odrzutowca, w którym czekała aż reszta towarzyszy do niej dołączy.

•••

Niestety nie łatwo było przekonać Tony'ego Starka, że Bucky był niewinny. Dodatkowo pojawił się kolejny problem w postaci niejakiego Zemo.

Konsekwencją wojny domowej była walka stoczona na lotnisku w Berlinie, w której Jenna stanęła po stronie Steve'a.

Kobieta nie mogła uwierzyć, że jej bliscy, jej przyjaciele pojedynkowali się między sobą. Owy widok przerażał ją, toteż bez namysłu uniosła się w górę, a następnie wywołała niewielkie trzęsienie ziemii, które zaskoczyło walczących, ponieważ zaprzestali walk i spojrzeli w jej kierunku.

— Postanowiłaś pogrzebać nas żywcem? — Zawołał do niej Stark.

Jenna opuściła się na ziemię i stanęła przed nim, mówiąc:

— Co my robimy, Tony?

— Aktualnie byliśmy w trakcie walki, którą postanowiłaś nam przerwać — Odparł mężczyzna wywracając przy tym ostantacyjnie oczami.

— No właśnie — Kontynuowała Jenna — Walczymy ze sobą. Dlaczego? Powinniśmy się wspierać, walczyć u swojego boku, a nie przeciwko sobie. Czy jeszcze tego nie dostrzegacie — Rozejrzała się dookoła po znajomych twarzach — Rząd nas podzielił i osłabił. Oni się nas boją! Boją się tego, czego nie są w stanie pojąć i zrozumieć – naszych zdolności. Celowo nas osłabiają, nie myślą trzeźwo. Gdyby nie my, to zapewne Nowy Jork byłby teraz jedynie stertą gruzów.

— Oni uciekają! — Krzyknął nagle Rhodey. Poderwał się z Ziemii i ruszył za Stevem i Buckym, którzy biegli w stronę odrzutowca. Za Rhodeyem podążali już Tony i Vision.

— Całkiem niezła próba odwrócenia naszej uwagi — Rzekła Natasha do Jenny z zawadiackim uśmiechem na twarzy.

Jenna również posłała jej uśmiech po czym wzniosła się w powietrze, a następnie odcięła drogę drużynie Tony'ego, dzięki czemu Steve i Bucky mogli odlecieć z lotniska.

— Gratuluję, Hawkins — Zwrócił się do niej Tony — Oficjalnie jesteś kryminalistką. Wojsko już tutaj jedzie by zabrać was do aresztu.

Jenna obserwowała jak odrzutowiec oddala się od lotniska po czym usłyszała głos Steve'a w swojej słuchawce:

— Dziękuję, Jenn. Wyciągnę was z aresztu. Obiecuję.

Kobieta uśmiechnęła się delikatnie i spojrzawszy na Tony'ego, rzekła:

— Wojsko może spróbować nas pochwycić. Wątpię by im sie to udało.

Wnet podleciał do niej Vision, który położył dłoń na jej ramieniu i oznajmił spokojnie:

— Jenno, proszę. Zaprzestańmy już tych walk. Nie potrzebujemy ofiar i start w ludziach. Udajcie sie z wojskiem — Po tych słowach Vision ściszył niego swój głos, dodając — Nie sądzę by Kapitan pozwolił wam długo marznąć w tym areszcie.

Jenna, przekonana słowami Visiona, zdecydowała nie stawiać oporu, czego skutkiem była zimna i wilgotna cela w areszcie.

Pociechą w tak nędznej sytuacji było towarzystwo, które zapewniali jej Sam, Wanda, Clint oraz nowopoznany na lotniku – Scott Lang, który raczył ich wieloma opowieściami ze swojego życia.

W tamtym momencie Jenna sądziła, że znalazła sie w wyjątkowo złej sytuacji, jednakże nie zdawała sobie sprawy, że odsiadka w areszcie uratowała ją przed porwaniem oraz całkowitą utratą kontroli nad swoimi potężnymi umiejętnościami.

Tak jak Steve obiecał, zjawił sie po nich i wydostał z aresztu. Każdy postanowił ruszyć w swoją stronę i na jakiś czas znaleźć bezpieczne miejsce.

— Dokąd teraz? — Zapytała Jenna Steve'a, który właśnie pożegnał sie ze Scottem, dziękując mu za wsparcie.

— A dokądś chciałabyś sie udać? — Zwrócił sie do Jenny.

Kobieta zastanowiła się przez chwilę po czym odparła:

— Alaska. Nigdy nie byłam na Alasce.

I tam też się udali. Znaleźli niewielki dom, który zaczęli remontować, by doprowadzić go do stanu używalności. Co jakiś czas odwiedzali Wakandę, by dowiedzieć sie o stanie Jamesa, któremu T'challa zdecydował się pomóc.

Ich życie zwolniło tempa, a ich związek rozwijał się z każdym dniem.

W tamtym czasie zarówno Jenna, jak i Steve zrozumieli, że znajdują się we właściwym miejscu i przy właściwej osobie. Przebyli tak długą drogę, by finalnie zrozumieć, że są swoimi bratnimi duszami.
Mimo, iż w ich sercach wciąż pozostawały ślady i wspomnienia po Peggy i Lokim.

Teraz jednak skupili się na przyszłości. Przyszłości, w której liczyli się tylko oni i łącząca ich miłość, wszak właśnie owe uczucie było pomiędzy nimi.

•••

Nastały ponure czasy, a Avengersi byli zmuszeni by ponownie się zjednoczyć. Bitwa w Wakandzie była, jak dotąd, najkrwawszą i najcięższą bitwą w jakiej przyszło im brać udział.

Jenna uczestniczyła w tej walce od samego początku, stojąc u boku przyjaciół i chroniąc Visiona przed Thanosem, najeźdźcą z kosmosu, który pragnął zdobyć Kamień Umysłu.

Było to ich pierwsze starcie, w którym ponieśli klęskę, a konsekwencją owej porażki była utrata przyjaciół.

Wielu uważało, że Jenna i Steve mieli szczęście, wszak oboje pozostali przy życiu i mogli trwać w tej żałobie wspólnie. Mając siebie jako swoje największe wsparcie.

Życie po walce w Wakandzie było ciężkie. Każdy przechodził żałobę na swój sposób. Steve nieco podupadł na duchu i mimo, iż starał sie pomagać innym oraz wspierać ich, to Jenna dostrzegała zmiany jakie w nim zaszły.

Jej również było niezwykle trudno. Zdała sobie sprawę, że gdyby nie obecność Steve'a to zupełnie by się załamała.

Finalnie Steve i Jenna opuścili Alaskę. Miejsce, w którym czuli się jak w domu i powrócili do bazy Avengersów, by towarzyszyć Natashy oraz by wesprzeć ją, a także kilku innych ocalałych, w utrzymywaniu porządku na świecie.

I tak mijały tygodnie, miesiące i lata. Było to pięć długich lat, pełnych przykrych wspomnień, łez oraz tęsknoty za bliskimi.

•••

Avengersi otrzymali ostateczną szansę, by odmienić los świata i przywrócić utracone osoby do życia.

Wyruszyli w niebezpieczną i ryzykowną podróż w celu odzyskania wszystkich Kamieni Nieskończoności. W trakcie owej podróży stracili ważnego i bliskiego członka ich drużyny — Clinta, który poświecił swoje życie dla Natashy, by ta mogła wrócić z Kamieniem Duszy. Był to potężny cios dla Avengersów, jednakże dzięki temu poświeceniu zdołali przywrócić utraconych przed laty ludzi.

Na Ziemii rozegrała najważniejsza bitwa przeciwko ogromnej armii Thanosa. Walka była zaciekła i brutalna.

Jenna unosiła się nad polem bitwy, przerażona owym widokiem. Wnet dostrzegła Thanosa, który zdołał pochwycić Rękawicę z Kamieniami Nieskończoności. Do szalonego Tytana natychmiast doskoczyła Carol Danvers oraz Tony Stark, którzy usilnie próbowali mu ją odebrać.

Jenna, niewiele myśląc, ruszyła w ich kierunku po czym zaatakowała Thanosa od tyłu, kiedy ten był zajęty odpieraniem ataku Carol.

Za sprawą swoich zdolności, Jenna utworzyła potężne tornado, które wytrąciło Thanosa z równowagi, a następnie przeniknęła do wnętrza tornada i z prędkością wiatru odebrała mu Rękawicę i rozpłynęła się w powietrzu.

Thanos, będąc zaskoczonym takim obrotem spraw, rozejrzał się dookoła i ujrzał Jennę, stojącą kilkanaście metrów od niego. Natychmiast rzucił się w jej kierunku, jednakże drogę zagrodziły mu Carol i Wanda.

Jenna również rozejrzała się dookoła. Spojrzała na znajome osoby aż natrafiła na doskonale znaną jej twarz.

Wyraz twarzy Steve'a był zdruzgotany. Wpatrywał się w Jennę, która dzierżyła Rękawicę w dłoniach, a w myślach błagał ją by jej nie zakładała.

Jenna spostrzegła, że Thanos zaczyna przedzierać się w jej stronę, toteż posłała Steve'owi przepraszające spojrzenie po czym nałożyła Rękawicę z wszystkimi Kamieniami Nieskończoności.

•••

Ciąg dalszy w następnym rozdziale...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top