19.
Louis z Harrym opuścili moje mieszkanie już dobre kilka dni temu. Emily wróciła, a ja zaczęłam ostro przygotowywać się do egzaminów kończących semestr.
Uczyłam się dniami i nocami, żeby tylko zdać za pierwszym razem. Chciałam trochę odsapnąć I mieć kilka dni wolnego. Zaplanowałam na ten czas jakieś zakupy z myślą o mojej córce. Em przyjęła to bardzo entuzjastycznie. Tak naprawdę to ona przywiozła ze sobą już pierwsze ubranka. Tłumaczyła się tym, że nie mogła się powstrzymać od tych pięknych różowych kolorów, a jak tylko powiedziałam jej, że to prawdopodobnie będzie dziewczynka, od razu pobiegła kupić te piękne ciuszki. W sumie rozumiałam ją w stu procentach. Ja również nie mogłam przejść obojętnie obok sklepów z akcesoriami dla dzieci. Wszystkie znajdujące się tam rzeczy były niesamowicie urocze. Najchętniej wykupiłabym wszystko, ale nie mogłam wydawać tylu pieniędzy. Rozłożyłam sobie wszystko na raty, żeby nie wydawać wszystkiego na raz.
Emily, jak i Louis i Harry bardzo mi we wszystkim pomagali. Chłopcy zaprzyjaźnili się z moją przyjaciółką, a ona również bardzo ich polubiła. W końcu mogłam poczuć się kochana. Moi przyjaciele byli dla mnie wszystkim. Przede wszystkim byli dla mnie rodziną. Prawdziwą rodziną, która nigdy by mnie nie zdradziła.
****
- Zdałaś? - zapytała Emily, zaraz po moim wyjściu z sali, na której jeszcze kilka minut temu walczyłam z pytaniami na egzaminie.
- Zdałam. - powiedziałam entuzjastycznie klaszcząc w dłonie. Strasznie się stresowałam.
- Ja też. Czyli?
- Czyli mamy dwa tygodnie ferii. - powiedziałyśmy w tym samym czasie, a osoby z zewnątrz mogłyby powiedzieć, że jesteśmy nienormalne. Tak bynajmniej wyglądałyśmy.
Po wyjściu z uczelni, wybrałyśmy się do kawiarni. Niestety nasz lunch nie trwał długo, bo musiałam iść do pracy.
Pracowałam w bibliotece.
Pewnego razu, przechodząc obok, zauważyłam na drzwiach kartkę, na której było napisane, że szukają pracowników. Weszłam i zapytałam czy jest możliwość przyjęcia mnie na stanowisko bibliotekarki, a starsza pani, która akurat tam była od razu zaczęła wprowadzać mnie w szczegóły. W końcu znalazłam miejsce, w którym była cisza i spokój, czyli to, co od dawna było mi bardzo potrzebne.
****
Był ciepły majowy wieczór. Powrót metrem do domu byłby grzechem, dlatego też postanowiłam, że przejdę się spacerkiem, zahaczając o Central Park. Było ciemno, ale nie na tyle, żeby spacerowanie samej mnie przerażało. Szłam, a lekki podmuch wiatru muskał moją twarz. W powietrzu było czuć zbliżające się wielkimi krokami lato. Gdzieniegdzie można było usłyszeć chichot dzieci bawiących się jeszcze na placu zabaw i prośby znudzonych rodziców, którzy błagali o powrót do domu. Uwielbiałam wiosnę, która mimo, że w maju była już bardzo późną wiosną, to i tak miała w sobie coś niezwykłego. Kiedy zauważyłam ławkę, na której zawsze siedzieliśmy z Niallem, na moją twarz wkradł się uśmiech. Mimo tego, że nie darzyłam tego chłopaka sympatią, to wszystkie chwile, które z nim przeżyłam, wspominałam bardzo miło. Usiadłam i odchyliłam głowę lekko do tyłu. Przymknęłam oczy i odpłynęłam do krainy wspomnień.
- Viv? - usłyszałam nagle bardzo znajomy mi Głos. Myślałam, że śnie, ale kiedy otworzyłam oczy i zobaczyłam postać, szybko zasłoniłam torebką mój lekko odstający już brzuszek.
- Niall? - zapytałam zdziwiona. Widziałam go, ale nie mogłam uwierzyć, że stał przed mną chłopak, który był ojcem mojego dziecka, o którym miał się nie dowiedzieć.
- Cześć - powiedział, po czym usiadł obok mnie. W tamtej chwili modliłam się, żeby poszedł.
- Cześć - odpowiedziałam. Nasza rozmowa wyglądała, jakbyśmy się nie znali. To było przykre.
- Nie musisz chować przede mną brzucha. To nic złego, że układasz sobie z kimś życie. - powiedział wskazując na mój brzuch, który był przykryty torbą. Musiał zauważyć mnie wcześniej, jak jeszcze szłam.
- Tak, to prawda, spotykam się z kimś i jesteśmy szczęśliwi - wyjąkałam. - Z resztą jak widać. - na moją twarz wkradł się nieco sztuczny uśmiech. Nie chciałam go okłamywać, ale wyznanie mu prawdy wszystko by popsuło.
- Który miesiąc?
- Niedługo czwarty.
- Rozumiem. No dobrze. Pozdrów chłopaków.
- Nie widziałeś się z nimi? Przecież mieli do ciebie jechać- zdziwiłam się.
- Najwidoczniej nie mają ochoty ze mną rozmawiać. W sumie sam nie mogę na siebie patrzeć - powiedział smutno. - Żegnaj Vivian - rzucił, po czym po prostu odszedł.
Zmieszana wróciłam do domu. Nie wiedziałam co stało się kilkanaście minut temu. Rozmawiałam z nim i najzwyczajniej w świecie zaczęłam żałować, że nie powiedziałam mu prawdy. Przed drzwiami do mieszkania usłyszałam śmiechy, które najprawdopodobniej dobiegały ze środka. Odkluczyłam zamek i weszłam do mieszkania. W salonie siedzieli chłopcy razem z Em.
- Vivian? Gdzie byłaś? Martwiliśmy się. - Louis popatrzył w moją stronę, śmiejąc się.
- Jakoś nie wyglądacie - spojrzałam na ich roześmiane twarze.
- Co się dzieje? - zapytał Lou, tym razem bardziej poważnym głosem.
- Wy się dziejecie. Okłamaliście mnie. Do cholery jasnej. Nie chcę narzucać wam przyjaciół, ale akurat do niego mogliście zajrzeć. Wiecie jak on wygląda? - spojrzałam na ich skwaszone miny. - Wygląda jak wrak człowieka. Ja się od niego odwróciłam, ale wy nie powinniście zostawiać go samego sobie - krzyknęłam, po czym trzasnęłam drzwiami, zamykając się w pokoju. Byłam zdenerwowana, bolał mnie brzuch, dlatego musiałam się położyć i odpocząć. Zdecydowanie za dużo wrażeń, jak na jeden dzień.
****
- Możemy porozmawiać? - wszedł do pokoju Harry.
- Nie mamy o czym - stwierdziłam, po czym odwróciłam się w stronę ściany. Nagle poczułam jak mój materac ugina się.
- Widziałaś się z nim? - zapytał, a ja spojrzałam na niego. Leżał z rękoma zawiniętymi pod głową.
- Mówiłam, że nie mamy o czym rozmawiać. - Leżeliśmy z Harrym tak kilka minut, aż w końcu nie wytrzymałam tej ciszy. - Tak widziałam się z nim. Widział brzuch, ale stwierdził, że ojciec dziecka musi być szczęściarzem - powiedziałam smutno.
- Nie domyślił się, że to jego dziecko? Co za palant.
- Nie mów tak. Sam byś się nie domyślił.
- Vivian, on cię skrzywdził...
- No właśnie skrzywdził mnie. Nie was. Macie do niego jutro jechać, a teraz zostaw mnie w spokoju. Muszę coś przemyśleć - powiedziałam. Chciałam, żeby wyszedł. Miałam dość obecności tych ludzi w moim domu. Mówili mi, że się z nim widzieli i że z nim wszystko w porządku, a tak naprawdę nawet u niego nie byli. Myślałam, że chociaż oni będą ze mną szczerzy.
****
Ta noc zdecydowanie nie należała do tych przespanych. Cały czas myślałam nad tym czy powiedzieć Niallowi. Stwierdziłam, że gdyby ktoś chciał przede mną ukryć coś takiego, z pewnością chciałabym wiedzieć. Dlatego też, miałam zamiar powiedzieć mu, że zostanie ojcem. Miałam jednak nadzieję, że dzięki temu coś między nami się zmieni. Może byłam naiwna, ale nie znosiłam tej nienawiści między nami.
Zjadłam śniadanie i od razu zadzwoniłam do Niall'a. Powiedziałam, że musimy się spotkać, a on od razu się zgodził. Bardzo się bałam jego reakcji, ale po prostu to było dla mnie zbyt bolesne w tamtej chwili. Być może mogłabym tego żałować, ale wtedy byłam za bardzo zdeterminowana.
****
- Cześć, Niall - powiedziałam, kiedy zauważyłam chłopaka, który siedział przy stoliku.
- Vivian? Cześć, proszę usiąść. - najwidoczniej był zestresowany moją obecnością, jednak wtedy ja też nie byłam oazą spokoju.
- Posłuchaj, nie chce przeciągnąć. To co ci teraz powiem, zmieni twoje życie całkowicie, ale ja nie mogę tego ukrywać.
- To moje dziecko?- zapytał nagle, a ja siedziałam z otwartą buzią i patrzyłam na chłopaka. - Vivian, potrafię liczyć. Myślisz, że po co zapytałem, w którym miesiącu jesteś. Znając ciebie i to jak przywiązujesz się do ludzi, na pewno nie znalazłabyś sobie kogoś tak szybko. Przynajmniej nie zaufałabyś tej osobie w tylu procentach, żeby pójść z nim do łóżka. - tylko on znał całą mnie. Nie mogłam się powstrzymać i uroniłam łzę. To nadal bolało. Po prostu te kilka miesięcy sprawiły, że odzwyczaiłam się od tego cierpienia i wpadłam w wir macierzyństwa. Jednak w środku nadal strasznie kochałam Niall'a. - Dlaczego płaczesz?
- Bo to jest zbyt trudne jak dla mnie. Mam niecałe dwadzieścia lat, jestem w ciąży, nie mam rodziny, ani nikogo kto by mnie kochał.
- Ja cię kocham Vivian.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top