14.

Po kilku dniach, które spędziłam w mieszkaniu chłopaków i otrzymaniu listu z przyjęciem do szkoły, w końcu mogłam na dobre zapomnieć o starym życiu. Niall dał sobie chyba spokój, bo nie otrzymałam od niego żadnej wiadomości. Zawsze szybko się poddawał, ale nie sądziłam, że teraz też tak będzie. 
- Za cztery godziny masz wylot. - powiedział Harry. Siedziałam przed oknem i kończyłam pić kawę, którą brunet mi przygotował.
- Już idę. - szepnęłam, po czym odstawiłam kubek na stolik i zabrałam dokumenty. 
- Niall ma jeszcze szanse? - zapytał Loczek. Uśmiechnęłam się lekko.
- Tylko on to może ustalić. Jednak najwidoczniej jest na to za leniwy. - powiedziałam smutno i minęłam chłopaka w drzwiach. 

Droga na lotnisko minęła świetnie. Louis upozorował już całe moje życie w stanach, co było bardzo kochane. Zapewnił mnie, że na pewno odwiedzą mnie na swojej podróży poślubnej.

Kiedy w końcu dotarliśmy na wielką halę zrobiło mi się bardzo smutno. Musiałam zostawić moich przyjaciół. Kilkakrotnie przytulaliśmy się i mówiliśmy, że wszystko będzie dobrze, ale ja w środku nadal czułam pustkę. Potrzebowałam tutaj Niall'a. Chciałam go przytulić. Kiedy Louis z Harrym wyszli, a ja otarłam łzy, usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos.

- Vivian? - powiedział, po czym zamknął mnie w uścisku.
- To dla ciebie. - szepnął, wręczając mi małe pudełeczko, które wrzuciłam do torebki.
- Wiem, że powinienem stać tu z tobą z walizką i ogólnie, ale... - nie mógł dokończyć, bo mu przerwałam. Szczerze, zaczęłam żałować, że jeszcze chwilę temu chciałam, żeby przyjechał.
- Myślisz, że jak dasz mi prezent, to wszystko minie z wiatrem? - wykrzyczałam mu w twarz, zwracając na siebie nie małą uwagę ludzi.
- To nie tak.. - nadal próbował, ale ja miałam serdecznie dość. 
- Niall. Jeśli nie tak, to jak? Żałujesz? Jest ci przykro? A może nie miałeś tego na myśli, mówiąc, żebym jechała. Z resztą.. po prostu odpuść. Ja sobie z tym łatwo nie poradzę, ale ty dasz radę i po prostu zapomnisz.. - powiedziałam, jakby w ogóle nie było we mnie życia. Taka była prawda. Od kilku dni byłam wrakiem człowieka. Zero uśmiechu, pełno łez. 
Odwróciłam się, chwyciłam za walizki i zaczęłam iść w kierunku odprawy. Nagle poczułam dłoń na moim nadgarstku i nawet nie zauważyłam, kiedy Niall przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta. Dookoła ludzie wiwatowali, nawet nie wiem dlaczego. Jakby zrobił coś wielkiego, a on tylko sprawiał mi coraz większy ból.
- Myślisz, że teraz z tobą zostanę. - zakpiłam.
- Dlatego, że mnie pocałowałeś i sprawiłeś, że będzie to jeszcze bardziej bolesne? Nie Niall. Tam już czeka na mnie nowe życie. Przykro mi. - powiedziałam.
- Dasz mi w końcu coś powiedzieć. - zaśmiał się, patrząc mi głęboko w oczy. Dookoła nas stał ogromny tłum. Słyszałam tylko jak jakieś dziewczyny cały czas mówiły do mam robić. Oczywiście od razu skarciłam je wzrokiem.
- Posłuchaj. Wiem, że powinienem stać tu z walizką i trzymać cię za rękę stojąc w tej długiej kolejce, żeby cię przypadkiem nie zgubić, ale oczywiście się spóźniłaś i już dawno oddałem swój bagaż, a w pudełku, które ci dałem są kluczyki do samochodu, który czeka na nas na parkingu w Nowym Jorku. - mówił wiele słów, ale do mnie nic właściwie nie docierało. Skupiłam się tylko na kilku wyrazach.
- Czy ty? - zapytałam, a na moich ustach pojawił się uśmiech.
- Od początku to wszystko było czymś stworzonym przez moją wyobraźnię, która zresztą nie jest zbytnio optymistyczna. Wiem, niepotrzebne były wszystkie kłótnie, wyprowadzki i zerwania, ale po prostu myślałem, że jeśli tak zaskoczę cię na lotnisku, będziesz szczęśliwa. - powiedział, a ja nagle zauważyłam Louisa i Harry'ego w tym całym zbiorowisku. Miałam ochotę zabić tę dwójkę, która patrzyła na moje cierpienie przez kilka dni i nocy.
- Czy myślisz, że się nie cieszę? - zapytałam.
- Krzyczałaś, a ty przeważnie krzyczysz jak jesteś zła. - powiedział z grymasem na twarzy i podrapał się po karku. Nie chciałam już nic mówić. Po prostu pocałowałam go w usta, co ponownie napotkało się z głośnym aplauzem wśród naszej widowni. Odkleiłam się od chłopaka i przywołałam ruchem ręki naszych przyjaciół, którzy szczerzyli się pośród tych wszystkich ludzi. 
- Jak was tylko dorwę, to obiecuję, że wykastruję każdego. Wtedy doznacie cierpienia, które obserwowaliście przez kilka dni, wiedząc, że to wszystko było jedną wielką bujdą. - pogroziłam im palcem. Zaraz po tym wszyscy jeszcze raz się przytuliliśmy i później, razem z Niallem poszłam w stronę odpraw. Nie mogłam w to uwierzyć. To było wręcz nierealne, żeby w to uwierzyć. Cieszyłam się jednak, że to wszystko tak się potoczyło, bo inaczej byłoby mi bardzo ciężko samej. 

Tak się złożyło, że Lou załatwił nam miejsca obok siebie. Było to najlepsze co mogło nas spotkać w całym tym locie, bo poza tym wszystko było nie tak jak trzeba. Najpierw, stewardessa wylała na Niall'a sok, później okazało się, że rozkładane fotele się nie rozkładają i musiałam spać wyprostowana, niczym w wojsku. Podczas lotu nawet ze sobą nie rozmawialiśmy. Po prostu siedzieliśmy obok siebie i cieszyliśmy się sobą nawzajem. Nawet nie wiem co go natchnęło na Nowy Jork.

- Niall? - zapytałam siedząc w nowym samochodzie, którego jak na razie kierowcą był mój chłopak.
- Tak?- zapytał, ciągle wgapiony w drogę.
- Mówiłeś, że nie możesz zostawić wszystkiego. Co się stało, że zmieniłeś zdanie? - zapytałam.
- Gdybyś uważniej słuchała, tego co mówi moja mama, to wiedziałabyś, że ma dom w Nowym Jorku i jesteśmy widziani w nim kiedy tylko chcemy, a że ostatnimi czasy czuje się bardzo dobrze, to postanowiła, że zaraz po tych kilku dniach, które spędziła u nas, przyleci tutaj i zazna trochę spokoju. - powiedział śmiejąc się z mojej nieuwagi. Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że właśnie tak mówiła Maura.
- Ale czy my jej właśnie nie zakłócamy tego spokoju? 
- Przecież ty jesteś najjaśniejszą gwiazdą na jej niebie. - zacytował. Tak właśnie powiedziała mi mama mojego chłopaka w jego obecności. Oczywiście zaczęłam ją usprawiedliwiać, bo wypiła kilka kieliszków wina.
- A ty jesteś zaraz obok. - poklepałam go po ramieniu na co się zaśmiał. 
- Vivian? - zapytał po chwili trochę poważniejszym tonem. Kiwnęłam głową, żeby kontynuował.
- Kochasz mnie? - było to głupie pytanie. Dobrze wiedział, że tak, ale chyba sam był świadom swojej głupoty i chciał się upewnić.
- Skoro wiesz, to po co pytasz? - zachichotałam.
- Po prostu mi to powiedz.
- Niall James Horan, kocham cię najbardziej na świecie.- powiedziałam, a on się uśmiechnął.
- Skąd ty znasz moje drugie imię?  - zapytał rozbawiony, a ja nie odpowiedziałam, tylko się zaśmiałam.
- Mama? - zasugerował.
- Mama. - potwierdziłam, po czym on złapał się za głowę. Nasze nowe życie zapowiadało się naprawdę ciekawie...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top