1
Kolejny dzień w kawiarni moich rodziców, nie przyniósł żadnych korzyści. Klientów było mało i nic nie wskazywało na to, żeby sytuacją się zmieniła. Nie oszukujmy się, przez ostatnio bardzo napiętą atmosferę w mieście, zaczyna brakować nam dochodów. Nie wiem co się dzieje, ale od pewnego czasu wszystko jest pod napięciem. Ludzie, którzy zawsze przychodzili po kawę z uśmiechem, teraz przychodzą poddenerwowani lub w ogóle ich nie ma.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka, który informuje nas o nowym gościu. Na pierwszy rzut oka postać nie wywarła na mnie zbytniego wrażenia, ale kiedy zauważyłam reakcje dziewczyny, która natychmiast się zerwała, szczerze się przestraszyłam. Zakapturzona postać okazała się być bardzo przystojnym blondynem. On również nie ukurwał zdziwienia, jednak nie przejął się tym tak bardzo, jak ja. Odwrócił głowę i podszedł do lady, wpatrując się w plakietki, na których wypisane zostały propozycje zamówień.
- Dzień dobry, mogę Ci w czymś pomóc?- zapytałam chłopaka, po kilku minutach.
- Już myślałem, że nie zapytasz. - prychnął. Podniósł wzrok na mnie i zaczął mnie mierzyć. Zatrzymał się na chwilę na moim łańcuszku. Momentalnie chwyciłam to malutkie, srebrne cudeńko w dłoń. Jest to dla mnie bardzo ważna rzecz. Dostałam go od mojego brata. Kilka dni później zginął w tragicznym wypadku Od tamtego czasu nie zdejmuję tego łańcuszka. Przypomina mi o nim i wiem, że jest przy mnie cały czas.
- Z tego co wiem, to ty również potrafisz mówić, dzieciaku. - dzieciaku? Naprawdę Vivian? Nie mogłaś wymyślić czegoś innego? Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Na pewno jesteś ode mnie starsza, że nazywasz mnie dzieciakiem? - zapytał marszcząc brwi.
- Yy..y.. Mam dziewiętnaście lat. -skłamałam. Mam siedemnaście. Nie wiem co mną kierowało.
- Doprawdy? - prychnął. - Siedemnastaoletnia Vivian Parker? - moją pierwszą myślą w tamtej chwili było "skąd on zna moje imię i nazwisko?" Przeraziłam się. Tym bardziej, że nic nie wskazywało na to, żeby przekształcił swoją wypowiedź w żart. Jego ton głosu był chłodny i przeraźliwy. Wystraszyłam się.
- Mógłbyś mi powiedzieć skąd znasz moje imię? - zapytałam, próbując się nie zająknąć.
- W tym mieście każdy zna waszą historię. - szepnął, jakby w ogóle moje pytanie nie doszło do niego. Brzmiał w tej chwili jak morderca, który uciekł z psychiatryka. - Vivian Parker, załamana po śmierci brata, źle traktuje klientów kawiarni. - zacytować jeden z tytułów tutejszych gazet. To było tak dawno, a pamiętam to piekło, jakby działo się to wczoraj. - A może, Czy aby na pewno siostra zmarłego nie ma nic wspólnego z wypadkiem? - w tamtej chwili musiałam usiąść. Jego wzrok wręcz wwirowywał się we mnie, czym byłam przerażona.
- Znałeś go? - zapytałam. W odpowiedzi uzyskałam tylko pytający wzrok chłopaka. - Ethan'a? - wypowiedziałam imię mojego brata. Sama się sobie dziwiąc, że przyszło mi to z taką łatwością, bo od czasu kiedy go straciłam, unikałam wszystkiego co związane z nim. Było bardzo trudno.
- Jeśli powiesz mi imię osoby, która go nie znała, to zostawię tutaj wysoki napiwek. -zażartował, jednak zrobiło mi się przykro z tego powodu. Nie wiem dlaczego, bo po chwili na myśl, że mój brat miał wszędzie przyjaciół, uśmiech sam wkradł się na moją twarz.
- To prawda. Ethan miał wszędzie przyjaciół. - mówiłam z uśmiechem, bawiąc się kantkiem od mojego fartuszka. Głowę miałam cały czas spuszczoną. Dlaczego? Bo z moich oczu łzy zaczęły ciec niemiłosiernie szybko. Nie mogłam się uspokoić.
-Popatrz na mnie. - powiedział na mnie chłopak. Niechętnie poniosłam głowę do góry. Nie ukrywam, że było mi bardzo wstyd. - Nie płacz. - chłopak nagle znalazł się po drugiej stronie lady.
- Nie możesz tu być. - zerwałam się, kiedy podszedł zdecydowanie za blisko.
- Tylko ja znam twoją tajemnice. - wyszeptał mi w szyję. - To straszne ci zrobiłaś, ale wiedz, że nikt się o tym nie dowie. Nie jestem taki jak jesteś. Zmieniłem się Viv. - powiedział, jednak nic z tego nie rozumiałam.
- Zachowujesz się tak, jakbyśmy się znali wcześniej. - zaznaczyła. Mój głos załamywał się. Nie wiem dlaczego. Po prostu jego bliskość w tamtej chwili mnie przerażała.
- Ty mnie nie znasz, ale ja ciebie tak. - powiedział, po czym przejechał kciukiem po moim policzku. Zaraz potem odwrócił się i wyszedł z kawiarni, zostawiając mnie z pytaniem. Co tu się przed chwilą wydarzyło?
----
A więc kochani, przychodzę do was z nowym fanfiction. Mam nadzieję, że będziecie ze mną i będziecie mnie wspierać.
💗💗💗💗💗
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top