{ Rozdział 2 }
Fredrik odsunął się do niej.
- Zadbałem, aby był idealny, Domino. Proszę... nie stresuj się Pani — zbliżył się o krok. Schylił się, opierając policzkiem o ramię Dominy, starając się ukoić jej nerwy.
- Wiesz, że to trudne Fredericku... Tak dawno nie mieliśmy gości... I to tak wielu, nie sądziłam, że wszyscy przyjmą zaproszenie...
- Kto obśmieliby się odrzucić Pani zaproszenie? Zresztą... Nawet po latach, to zaszczyt dla każdej osoby z klimatu, by być zaproszonym na nasze spotkanie.
- Kto tam o nas pamięta. Nie udzielamy się już tak jak kiedyś. Warsztatów również nie prowadzimy... - pokręciła głową na samo to przyjemne wspomnienie — Jedynie nasz mały sklepik pozostał...
Mężczyzna owinął ramiona wokół swojej żony, wtulając twarz w jej szyję. - Zawsze mamy siebie. I tych wszystkich młodziaków, których wychowaliśmy. Rena organizuje pokazy floggingu, aż w stolicy, słyszałaś Pani?
Nie uzyskując odpowiedzi, pocałował skórę kobiety i kontynuował — Blog Wernera ma tysiące wyświetleń, Connor wydał książkę o pet play, Alisia z tym jej tatusiem założyła osiedle dla ludzi praktykujących TPE 24/7. Mamy więcej niż tylko sklep. Mamy naszych wychowanków, którym wskazaliśmy drogę.
- Masz rację... - uśmiechnęła się — Co jak co, ale ty zawsze potrafiłeś poprawić mi humor — uśmiechnęła się i pogłaskała go po głowie.
- Robię, co mogę, Domino. Masz taki śliczny uśmiech, nawet pomimo upływu lat — sam rozświetlił się, czując dotyk na głowie. Obrócił ją, nadstawiając się do pieszczot.
- Oj już chciałbyś — ta widząc poczynania mężczyzny, pokręciła głową — Idziesz teraz przygotować herbatę. Na 5:00 powinna być idealnie gotowa jeśli zaparzysz ją już teraz — wstrzyknęła palcami — Ruszaj, zaraz zejdą się goście.
Uległy wydął dolną wargę. Dłonie Pani wydawały mu się teraz o wiele ciekawsze, niż nawet cała sala. Nogi jednak odruchowo poniosły go do kuchni. Po tak wielu latach służby czasem wykonywał rozkazy, już o nich nawet nie myśląc. Jego ciało wiedziało dobrze, co ma robić.
***
Głośny dzwonek domofonu rozbrzmiał w przedpokoju, sygnalizując przybycie gości.
Fredrik w mgnieniu oka znalazł się przed wejściem, klikając na guzik, otwierający drzwi prowadzące do klatki schodowej. Chwilę zastanawiał się, kto jako pierwszy zaszczyci ich swoją obecnością. Przekonał się o tym kilka sekund później gdy rozległo się pukanie do drzwi. Była to zdecydowanie jedna z najmłodszych par, sądząc po szybkości dostania się na drugie piętro. Ich znajomi w podeszłym wieku wchodzili po schodach znacznie wolniej, co było oczywiste z uwagi na ich wiek.
- Zapraszam — powiedział radośnie z uśmiechem niemalże tak żywym jak trzydzieści lat temu.
W progu stanęła para. Niewysoki mężczyzna w wieku ponad czterdziestu lat i kobieta. Prawdopodobnie nieco młodsza od niego. Oboje nie posiadali jednak żadnych oznak starości. Czy to przez dobrych fryzjerów farbujących odrosty, czy dzięki dobrym genom.
Nie zastanawiał się nad tym długo, przepuszczając żonę, która od razu uśmiechnęła się szeroko na widok tak wyśmienitych gości.
- Jak zwykle na czas — powiedziała z podziwem, obcałowując kobietę, ubraną zupełnie... Zwyczajnie na pierwszy rzut oka. Dopiero po rozpięciu płaszcza i podaniu go mężowi ukazała zgrabnie opinająca czarny gorset i krótką spódnicę i zakolanówkami.
- A jakże, wiesz, jak nienawidzę się spóźniać — uśmiechnęła się szeroko, starając się nie zostawić czerwonych śladów szminki, na pomalowanych lekko policzkach gospodyni — W odróżnieniu od tego tu — wskazała na męża, który właśnie odwieszał jej płaszcz. - On by najchętniej pół godziny się spóźnił, zwalając to na sprawy niezależne — pokręciła głową w niedowierzaniu. - Zgadza się Steve?
- Przygotowanie się do wyjścia od zawsze zajmowało mi dużo czasu Pani — wymamrotał uległy, jednak po jego ustach błąkał się uśmiech. - Dzień dobry Pani — powiedział po chwili, zwracając się do starszej kobiety.
Potem spojrzał na stojącego nieco dalej mężczyznę, pokłonił się głęboko.
- Mistrzu — przywitał się miękkim głosem.
- Witaj chłopcze. - staruszek uśmiechnął się, po czym przekrzywił głowę — Lecz czy nadal mogę nazywać cię w ten sposób? Trochę czasu już minęło, a ty już młokosem nie jesteś — poklepał go pokrzepiająco po ramieniu.
- Nie ważne ile mam lat, zawsze będę twoim uczniem. Możesz mówić czeladniku jak za dawnych lat, choć teoretycznie mam już stopień — młodszy uległy, posłał mu rozbawione spojrzenie — Mamy wiele do omówienia, Sir. Jeśli nasze Panie wyrażą zgodę, prosiłbym o chwile rozmowy...
- Zdecydowanie, my również mamy wiele spraw do omówienia — skinęła głową druga z kobiet — Chodźmy moja droga Marcio, zostawmy naszych chłopców, oby tylko byli grzeczni! - rzuciła jeszcze, obracając się w tył.
- Zawsze jesteśmy, Domino — Frederic pokręcił głową, przenosząc wzrok na swojego byłego ucznia.
Musiał przyznać, że naprawdę go lubił i przynajmniej część jego niechęci wynikała z zazdrości. Steve przerósł zdecydowanie pokładane w nim nadzieję i choć Fredrik wiedział, że to nie zawody ciężko było mu znieść myśl, że nie jest najlepszym uległym dla swojej Pani.
- Przejdźmy do kuchni. Pomożesz mi w ostatnich szlifach — zdecydował.
- Tworzysz coś nowego Mistrzu? - zapytał z zainteresowaniem, podążając za nim niczym wierny pies.
- Stawiam dziś na tradycję. Dania z czasów gdy z Dominą byliśmy jeszcze dziećmi — odparł, zerkając na niego i kręcąc głową — Wyjmij zapiekankę z piekarnika. Musimy przełożyć ją do ładniejszego naczynia.
- Tego, o które tak często parzysz sobie dłonie, zapominając, iż uchwyty już dawno nie są zabezpieczone? - zapytał z rozbawieniem.
Starszy mężczyzna spiorunował go wzrokiem -Masz jeszcze jakieś bystre komentarze? Przypominam, iż to ty chciałeś rozmawiać, a z kneblem w ustach będzie ci raczej ciężko. - barwa jego głosu nabrała ostrości.
- Przepraszam — ten skłonił głowę posłusznie, po czym odetchnął głęboko i wypełnił polecenie, tak jak życzył sobie tego starszy mężczyzna. - Jaki pokaz przygotowaliście na dziś? - zapytał z ciekawością.
- To już zależy od decyzji twojej Pani, a potem mojej — odparł — Aczkolwiek podejrzewam, że czegokolwiek byśmy ci nie zaproponowali, to nie odmówisz — dodał kpiąco.
- O-oczywiście, że nie, choć wolałabym, by nie był to spanking — odruchowo złapał się za pośladki — Ostatnio mi się już oberwało...
- Zawsze masz możliwość odmowy i hasła. Nie zmusimy cię do czegoś, co ci się nie podoba. Nie muszę ci chyba tego powtarzać, co? Coś musiało ci zostać w tej małej główce — zbliżył się do Steve'a i puknął go palcem w czoło.
- Coś tam zostało — przyznał z rozbawieniem i spojrzał na starszego mężczyznę życzliwie.
Fredrik bywał ostry i surowy jednak w głębi serca uwielbiał go, a może nawet było to coś więcej. Coś... Czym darzy się swoje najukochańsze dziecko wychowane na własnej piersi i własnych naukach.
- Mam nadzieję. Nie po to się męczyłem, żebyś wszystko pozapominał — dodał gburowato, patrząc na młodszego surowym wzrokiem. Nim wrócił do przygotowania jedzenia, uścisnął jednak jego ramię w wyrazie czułości.
- Oczywiście Mistrzu, nie zawiodę cię w niczym. Nawet w podaniu ciastek — rzekł, po czym sięgnął po nie i zawahał się — Sir...?
- Tak? - zapytał starzec, polerując brzegi tacy z mini kanapeczkami.
- Mogę zadać ci pytanie? - zapytał nieco nieśmiało, czując jakby cała pewność siebie uleciała gdzieś hen hen daleko.
- Już to zrobiłeś — odparł Fredrik, zerkając na niego kątem oka i unosząc brew — Błąd na poziomie młodziaka. Jak powinieneś poprosić o możliwość zadania pytania?
Mężczyzna uklęknął i dotknął czołem zimnej podłogi. Ledwie mieścił się w tej niewielkiej kuchni jednak... Ta zdawała się być stworzona do przebywania w niej właśnie w takiej pozycji.
- Czy mogę zadać ci pytanie, Mistrzu?
- Zezwalam, możesz wstać. Przed tym jak zapytasz... wolisz, bym ja wymierzył ci karę za błąd, czy mam poinformować Lady Marcie?
Wzrok Steve'a uniósł się w górę. Wyglądał niemal jak błagający szczeniak. - Proszę, byś ty to zrobił Sir.
- Czyżby twoja Domina była ostrzejsza niż ja? - zapytał, odchylając brodę mężczyzny dwoma palcami. Uniósł na niego brew z kpiącym uśmiechem cały czas przyczepionym do twarzy.
- Nie chcę jej martwić — przyznał szczerze mężczyzna — Już ostatnimi czasy, nieco przeciągnąłem strunę. Twierdzi, że się przepracowuję...
- Bardzo możliwe. Masz wory pod oczami — skrzywił się Fredrik, przeciągając palcami po skórze pod oczami młodszego — Nie jest to najestetyczniejsze. Powinieneś więcej spać -pouczył — Musisz wyglądać najlepiej, jak możesz dla swojej Pani.
- Staram się, zapisałem się nawet na te... Zabiegi przeciwzmarszczkowe, żeby wyglądać lepiej — powiedział rozgorączkowany.
Starszy uległy prychnął kpiąco — Aż tak się zmieniać nie musisz. Dobra dieta, sen, higiena i ćwiczenia wystarczą — zdecydował.
- Zapewne masz rację Mistrzu — mężczyzna skinął głową, spuszczając posłusznie wzrok.
- Dłoń. Nie będę bił po ramionach ani pośladkach, bo twój błąd był wręcz dziecinny. Dostaniesz, więc po łapach jak nieposłuszny uczniak — zdecydował starszy, wyjmując z szuflady drewnianą linijkę.
Jedno z ulubionych przedmiotów jego Pani.
- Od ciebie każdą karę przyjmę z przyjemnością — powiedział, po czym sięgnął do mankietów koszuli, rozpinając je szybko i zwinnie. Następnie wysunął do przodu lewą dłoń.
Prawą potrzebował mieć w pełni sprawną i niestrudzoną. Był w końcu praworęczny.
Jego duże ciemne oczy, spoczęły na starszym mężczyźnie z nadzieją.
- Dwa uderzenia na główną dłoń — zdecydował starszy, wpatrując się z udawaną niechęcią w oczy klęczącego. Nie zwykł okazywać litości swoim podopiecznym, jednak widząc to pełne prawdziwej uległości spojrzenie, nie mógł nie okazać życzliwości.
- Żebyś miał przypomnienie w czasie służby. I ile by ci tu dać na lewą...? - zastanowił się, przyglądając mężczyźnie — Masz propozycję?
- Może... siedem mistrzu? - zapytał lękliwe.
- Sądzisz, że łącznie dziewięć uderzeń linijką w dłonie jest odpowiednią karą za twoje wykroczenie? - zapytał, przysiadając na stołku.
- Nie mi o tym zdecydować Sir — powiedział ulegle, jeszcze bardziej pochylając głowę.
- Oczywiście, mimo to jestem ciekawy twojej opinii. W końcu jesteś już dojrzały, wysoko w hierarchii klubu... gdybyś ty miał wymierzać tę karę, czy myślisz, że taka liczba jest odpowiednia?
- Zapewne wymierzyłbym większą w celu pouczenia — przyznał szczerze, wzdychając.
Przywyknął już, że lepsza jest szczera prawda niż uciekanie się do kłamstwa.
Fredrik skinął głową, przytakując — Nie podzielam twojej opinii. Taka ilość uderzeń jest wystarczająca gdy pracujesz z bardzo posłusznym służącym. Do brata lub kogoś walecznego powiększyłbym ilość do około piętnastu — powiedział, machając parę razy linijką w powietrzu — Ty jesteś posłuszny, prawda?
- Staram się Mistrzu — powiedział z pokorą — Staram się być posłuszny tobie i mojej pani.
- Jak zawsze. Zacznijmy — zdecydował, kładąc dwa palce pod dłonią Steve'a — Trzymaj poziom. Hasło bezpieczeństwa?
- Pingwin Sir — powiedział, prostując się jak struna. Jego spojrzenie wbiło się przed siebie.
- Przyjmij karę jak Uległy na Twoim poziomie. Pełna etykieta — zażądał, zabierając swoją dłoń. Spojrzał na mężczyznę uważnie, szukając błędów w jego pozycji. Jak przeczuwał, żadnych nie znalazł.
Steve wpatrywał się przed siebie z niewzruszoną miną. Gotów na zniesienie wszystkiego, bez względu czy będzie to ból, czy przyjemność.
___________________________
Wesołych Świąt kochani!🎄❤️☃️
Ja już po wigilii, więc mogę sobie pozwolić na wrzucenie rozdziału. Mam też nadzieję, że powiadomienie wam dotrze a nie gdzieś się zagubi.
A wy? Już najedzeni? 💕🤍
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top