{ Rozdział 3 }

Przyjął pierwsze uderzenie na wydechu, powoli wypuszczając powietrze z płuc. Na skórze dłoni pojawiła się czerwona pręga.

- Pamiętasz pierwszy raz gdy wymierzyłem ci uderzenie tą linijką? - zapytał pełnym sentymentu głosem.

Mówił, jakby właśnie toczyli miłą pogawędkę, a nie jakby właśnie karcił swojego podopiecznego.

- Tak, Mistrzu — odpowiedział, zatrzymując się na sekundę, gdy narzędzie ponownie spotkało się z jego skórą — Moja praca rąk w początkowych naukach podawania potraw była niezwykle niezadowalająca.

- Ryczałeś jak uczniak po dwóch razach — zaśmiał się pod nosem, wymierzając szybkie dwa uderzenia.

- Moja samokontrola była chyba jeszcze gorsza niż umiejętności obsługi — skrzywił się mężczyzna na samo wspomnienie tamtych czasów.

- Tak, to zdecydowanie — skinął głową — Teraz gdybym nie wiedział, że wszystko, co czujesz, jest w twoich oczach, pomyślałbym, że niemal nie czujesz tej chłosty.

- Nigdy nie udało mi się opanować niepokazywania w nich emocji — przyznał z westchnieniem. Nawet nie poruszył się gdy dosięgnęło go kolejne uderzenie.

- A jednak ja jestem w stanie je rozpoznać bez trudu — powiedział i milcząc już do końca jego kary, obserwował reakcje ciała mężczyzny. - Starczy — stwierdził, po czym uniósł linijkę do jego warg.

Steve złożył na niej czuły pocałunek, przymykając oczy — Dziękuję Mistrzu, za okazanie mi troski poprzez dyscyplinę.

Ten poklepał go po ramieniu z zadowoleniem.

- Idź, obmyj dłonie. Pomożesz mi z posiłkiem — rzekł, odwracając się do blatu kuchennego — Nie zamierzam czekać zbyt długo!

***

Kobieta skinęła głową, z zainteresowaniem słuchając kolejnej z opowieści staruszki i upiła łyk herbaty.

- Nie mówiłaś mi, jak ma się twój wnuk. Ponoć strasznie urósł. Czyżby szykował się nowy znakomity Master?

- Zdecydowanie. Widać, że moja krew. Już teraz rozkazuje swojemu tatusiowi — zaśmiała się kpiąco kobieta — Choć w tym nie ma nic trudnego.

- To coś doprawdy cudownego. Nasz syn już jest dorosły, jednak z tego co widzę, nie ma w planie zakładać rodziny w najbliższym czasie — Moira — westchnęła głęboko.

- Dwadzieścia lat... jaki to dorosły — machnęła dłonią — To ledwie podrostek. Jeszcze zdąży się gdzieś osiedlić, nie martw się moja droga.

- Martwić się nie martwię, ale też już młodzi nie jesteśmy. Czterdziestka stuknęła, a wolałabym jeszcze sprawnie i bez łupania w plecach się schylać do dziecka — zaśmiała się radośnie.

- Najwyżej Steve nie będzie wstawał z kolan i będzie ci je podawał. Taka praca zespołowa — druga z kobiet dołączyła do śmiechu.

- On i tak najchętniej by z nich w ogóle nie wstawał. - rzekła rozbawieniem — A jednak czasem z przestrzeni wyjść trzeba. Jednak z tego co widzę, Fredrik również trzyma się naprawdę dobrze.

- Plusy emerytury. My już z przestrzeni nie musimy wychodzić. Szkoda marnować czasu na szare życie — stwierdziła, poważniejąc.

- Racja... - skinęła głową i uśmiechnęła się, widząc, jak oboje mężczyzn wchodzi z tacami pełnymi ciasta i przysmaków — O proszę, są i nasze skarby — ze smakiem spojrzała na talerze — Oh moja kochana Marcio, prosiłam, byś nie kłopotała się z wypiekami.

- Nie wypada przyjąć gości tak z pustymi rękami. Zresztą to na naszą korzyść — stwierdziła, ujmując w dłoń owsiane ciasteczko z dżemem — Idealny przysmak dla uległych.

- Kogoś jeszcze się spodziewamy? Steve już się cieszył, że podczas pokazu pokaże swoją wytrzymałość przed większą publiką — przeniosła spojrzenie na męża.

- Na pewno Grety z Rafaelem, jednak oni się spóźnią. Kwestie pracy — wyjaśniła, również kosztując ciastka — I być może też Arthura. Z tego co wspominał, przełożył wyjazd służbowy, by się z nami spotkać. Odkąd jest tak znakomitym Masterem, często urządza sesje klientom z daleka.

- Nie osadził się z żadną uległą? On również ma swoje lata — zauważył Moria, pstrykając palcami.

Jej uległy przyklęknął obok, pozwalając, by kobieta oparła przedramię na jego głowie.

- Wiesz, jaki jest, poligamia jest dla niego idealna, ale i powodująca wiele konfliktów. Niestety większość osób jej nie preferuje lub nie łączy się między sobą. Wiedzie więc życie samotnika...

- Być może kiedyś znajdzie swoich ukochanych. Nie wyobrażam sobie żyć tak kompletnie sama przez tyle lat... Tylko on i czasem jakiś uległy na sesję.

- Oj nie czasem, nie czasem, bo jego grafiki to pękają w szwach. - pokręciła głową — Jest również atrakcyjny, jeśli się zdecyduje na pewno znajdzie kogoś, kto... - zaczęła, przerywając w pół słowa gdy w przedpokoju ponownie rozbrzmiał dźwięk domofonu.

- O wilku mowa — domina zaśmiała się, powoli wstając z krzesła — Zapewne to nasz samotny wilk.

- Któż by inny — uśmiechnęła się — Fredericku. Otwórz i wpuść pana — poleciła stanowczo, samemu wstając od stołu.

- Tak, Domino — mężczyzna skłonił głowę, zmierzając do korytarza najszybciej na ile pozwalało mu ciało.

Otworzył drzwi, spoglądając na stojącego w nich mężczyznę. Ciemne włosy, poprzecinane gdzieniegdzie siwizną, pięknie pasowały do ostrej urody Arthura. Uległy pochylił się w głębokim ukłonie.

-  Witaj, Panie — powiedział pokornie, usuwając się z drogi postawnego mężczyzny.

- Fredriku — dłoń mężczyzny poklepała go z mocą i wyraźnie wyczuwalną siłą po ramieniu.

- Czy życzy pan sobie, bym pomógł panu z odzieniem? - zapytał uległy, używając pełnej etykiety.

- Nie trzeba — mężczyzna pokręcił głową. Samemu zdjął płaszcz, podając go starszemu mężczyźnie. - Czyżby byli już wszyscy?

- Nie, panie. Brakuje jeszcze Sir Rafaela i Madam Grety — odpowiedział szybko, odwiedzając staranie płaszcz — Powinni niedługo się pojawić.

- Jakże dawno ich nie widziałem — lekki uśmiech wkroczył na pokrytą zadbanym, czarnym zarostem twarz — Znakomicie...

- Moja Domina zaprasza do dołączenia do niej przy stole, Panie — wskazał dłonią na drzwi.

- Oczywiście — Mężczyzna wszedł do pomieszczenia, witając się po kolei z gości.

Najwięcej czasu spędził oczywiście na powitaniu z gospodynią, która wycałowała go po policzkach niczym babcia swojego najukochańszego wnuczka.

- Siadaj, siadaj. Na razie jeszcze czekamy, więc z chęcią posłuchamy o twoim życiu, kochany. - Zachęciła staruszka.

- A co by tu opowiadać, jestem ciekaw co u was. Jak kręci się interes? - zapytał, pstrykając palcami, tym samym dając znak, że napije się herbaty.

Steve wstał, idąc szybko do kuchni. Starszy uległy odprowadził go spojrzeniem, samemu odpoczywając na poduszce obok fotela swojej pani. Mimo wszystko musiał często odpoczywać.

- Oh wiesz, jak zawsze. Dużo dzieciaków, dużo młodych... jakoś powoli idzie to do przodu — odparła kobieta, uśmiechając się czule — Miło jest patrzeć na życie tych pełnych ducha młodziaków, obserwować ich rozwój.

- A jeszcze niedawno my tacy byliśmy — wtrąciła Moira z rozbawieniem — Mój pierwszy pokaz BDSM pamiętam, jakby to było wczoraj...

- Świetnie ci wtedy poszło. Co prawda przewrócenie się na szpilkach na środku sceny nie było zaplanowane, ale dzięki temu nigdy nikt tego nie zapomni — Arthur uśmiechnął się do kobiety kpiąco. Uniósł na nią brew, widząc chłodne spojrzenie.

- Było niezapomniane z wielu powodów — odparła, uważnie się w niego wpatrując. - Nie tylko tego jednego...

- Tu już zależy, kogo spytasz. Ja zapamiętałem głównie to — odpowiedział lekko, wzruszając ramionami.

- Oh, pieprz się — wywróciła oczami — Lub nie, samemu byłoby ci ciężko. Masz za krótkiego penisa — dodała pod nosem.

- Język — Marcia pokręciła głową z niedowierzaniem, patrząc na nich — A ty się zachowuj. Bo wiesz, co spotyka bratów... - zatrzymała głos, ostrzegawczo patrząc na Arthura — To, że jesteś dominatem wysokiego stopnia, nie oznacza, że będę się wahać przed przerzuceniem cię przez kolano.

- W to nie wątpię — uśmiechnął się pod nosem — Wybacz moja kochana...

Marcia wywróciła oscentacyjnie oczami, układając się wygodniej w fotelu.

Jej uległy wysunął się do pomieszczenia. Jego ruchy były idealnie płynne, jednak Fredrik, znając chłopaka na wylot, mógł zauważyć sztywność w jego postawie.

Uległy opadł na kolana przed Masterem, w milczeniu wyciągając przed siebie dłonie.

- Nalej mi — rozkazał, nawet nie przenosząc na mężczyznę wzroku, cały czas wpatrywał go w kobiety przed sobą, słuchając ich rozmowy. - Starczy — mruknął jedynie, widząc, jak płyn sięga nieco ponad połowę filiżanki — Dziękuję.

Uległy miękko odsunął imbryk od filiżanki. Ku jego wielkiemu przerażeniu, jedna z zagubionych kropli spłynęła po szyjce naczynia, w jakby zwolnionym tępię, oderwała się od porcelany, pod wpływem grawitacji opadając na stół. Dłonie uległego zatrzęsły się.

Arthur, którego spojrzenie zdawało się skupiać na czymś zupełnie innym, powoli spłynęło na uległego.

- A ponoć tak dobrze wytresowany. - rzucił, patrząc na Marcie — A takie błędy...

Kobieta zbywająco machnęła dłonią — Ależ to nie jakiś wielki błąd, nie przesadzaj. Nie rozlał, lejąc herbatę mnie czy Morii — wzruszyła ramionami — Posprzątaj — poleciła zastygłemu w miejscu uległemu.

- Gdyby mój uległy postąpił w ten sposób publicznie, to bym go wychłostał — rzekł surowo, na co kobieta uśmiechnęła się kpiąco.

- Może dlatego go nie masz — wzruszyła ramionami, ostentacyjnie wkładając do ust kawałek ciasta.

Arthur przymrużył gniewnie oczy. Zamilkł na sekundę, po czym prychnął — Ja mam wysokie wymagania w przeciwieństwie do ciebie — powiedział sucho, kątem oka rejestrując, jak Steve podkula ramiona — Wymagania co do siebie. Poziom uległego wskazuje na poziom dominata — dodał łagodniej.

- To jak widać, mam słaby — znów się uśmiechnęła, a widząc urażonych spojrzenie ciemnych oczu, dodała — Oh braciszku, przecież wiesz, że tylko się droczę!

- Powinnaś więcej dostawać po dupie, to by ci się odechciało — stwierdził sucho, zaplatając ręce na piersi — Niedługo i tak zaczynamy? Dołóż mu parę razów za błąd i będziemy kwita.

- Zobaczymy, jak pójdzie Marci. Ile czasu przewidziałaś, moja droga? Wierzymy ze  Steve'em, że nie będzie to nadto skomplikowane wiązanie, bo jego próg bólowy ostatnimi czasy nie jest najlepszy...

- Nic nadto ozdobnego. Wzór dość klasyczny, jednak planuje użyć różnych kolorów liny, więc czas może się wydłużyć — odpowiedziała radośnie. - Podejrzewam więc, że oberwie mu się dość mocno. Zresztą gdy ostatnio się widzieliśmy próg bólu miał całkiem znośny. Czyżbyś zaniedbywała treningi?

- Może zbyt się nabieram na te ciemne oczka? - zamyśliła się — Tak... Myślę, że to główny powód.

Steve posłał swojemu Mistrzowi spanikowane spojrzenie. Nie ośmielił się jednak odezwać. Przysunął się bliżej swojej Pani, opuszczając głowę.

- Straszysz mi męża — rzekła z udawanym oburzeniem do Arthura — Nie przejmuj się i nie zwracając na niego uwagi Steve, ma hemoroidy — uśmiechnęła się.

- To poważny problem, ludzi w moim wieku — mężczyzna odpowiedział sucho.

Już miał zacząć wygłaszać wykład gdy dzwonek ponownie zabrzęczał.

- A więc przybyli nasi ostatni goście — Marcia uśmiechnęła się z zadowoleniem — Niedługo będzie można zacząć pokaz — zerknęła na Fredrika, który oddał uśmiech oraz Steve'a który... Nieco mniej się uśmiechał.


__________________________
Stopniowo poznajemy gości.
Macie już jakichś ulubieńców? ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top