𝙿𝚛𝚘𝚕𝚘𝚐

— Niall! Spóźnisz się! — Słyszałem te słowa przez większość poranków, ponieważ zawsze długo zajmuje mi wstanie z łóżka, wzięcie prysznica lub ubieranie się. Byłem po prostu powolny. Zawsze wolałem się upewnić, że wszystko jest przygotowane na cały dzień ale
moja mama myślała, że ​​jestem po prostu leniwym i nienawidzącym poranki człowiekiem. — Niall, mówię poważnie! Wyjdź! — usłyszałem krzyk, drzwi się poruszyły i wiedziałem, że ona próbuje tu wejść.

— Już wychodzę — mruknąłem, wypluwając wodę z ust. Zakręciłem kran i zacząłem się wycierać. Wysuszenie się zajęło mi trochę czasu. Tak jak zawsze miałem uczucie pustki w głowie, które rano mnie ogarnęło, dlatego zawsze brałem długie prysznice. Pomagały one usunąć część tej mgły. Spojrzałem na siebie w lustrze, patrząc na moją wychudzoną sylwetkę. Naprawdę musiałem jeść więcej, ale przez te wszystkie leki, które biorę nie mogę się do tego zmusić. Z tego powodu jestem bardzo wybredny. Owinąłem ręcznik w pasie i pobiegłem do pokoju po ubrania. Moja mama kręciła głową i patrzyła się na mnie przez cały czas kiedy byłem na korytarzu.

— Będę za dwie sekundy — Obiecałem. Mniej więcej tyle czasu zajęło mi przygotowanie się. Ubrałem ubrania, które naszykowałem poprzedniej nocy. Zawsze tak robiłem co powodowało, że rano mniej myślałem. Byłem pełen energii w nocy, ale poranki były dla mnie zawsze trudne. Przejechałem żelem po włosach i skrzywiłem się gdy poczułem blizny. Starając zignorować to uczucie, ponownie spojrzałem na siebie w lustrze. Miałem cienie pod oczami, ale niewiele mogłem z tym zrobić.

— Niall James Horan, przysięgam że zaraz sama cię wyniosę! — Matka krzyknęła ale w tej chwili wyszedłem z pokoju, z rękami w kieszeni i sztucznym uśmiechem na twarzy. Było lato, więc nie miałem szkoły ale wcześniej zostałem umówiony na spotkanie. Te spotkania były naprawdę "ważne". Nie sądzę, żeby tak było i żeby były tego warte, ale moja matka tak. Chodzę tam tak naprawdę tylko dla niej.

— Dobrze, chodźmy. — Moja mama złapała mnie za rękę i pomogła zejść mi po schodach, prawie upadłem a ona się zmartwiła. Starałem się to zignorować, wsiedliśmy do samochodu i oparłem się o chłodną szybę okna.

— Och, wygląda na to, że mamy nowych sąsiadów — wskazała na jadącą ciężarówkę w dół drogi od naszego domu.

— To fajnie. — Uśmiechnąłem się sprawiając, że mama zrobiła to samo. Lubiła taki czas, w którym byłem szczęśliwy, mimo że te chwile były całkowicie fałszywe. Udawałem to dla niej, ponieważ zasługiwała na szczęście. Jechaliśmy tak wolno, żeby zobaczyć nowych sąsiadów, ale dostrzegłem tylko chłopca, prawdopodobnie w moim wieku opartego o ciężarówkę. Kiedy przejeżdżaliśmy, podniósł wzrok, więc zobaczyłem jego twarz. Wyglądał naprawdę dobrze.

— Będziemy musieli się przedstawić po twojej wizycie — mama przypomniała. Westchnąłem i zamknąłem oczy, starając się nie wpuszczać ostrego światła, które prawdopodobnie było normalne dla innych. Zaparkowaliśmy i ruszyliśmy prosto w stronę wejścia.

Przed wejściem wziąłem głęboki oddech ponieważ wiedziałem, że będzie to denerwujące trzygodzinne spotkanie. — Więc mamy już skany...— Doktor przemówił, umieszczając je na tablicy przed nami. — Wszystko wygląda dobrze, brak powiększenia się co oznacza, że ​leki pomagają. Jak się czujesz Niall?

Wzruszyłem ramionami. — Tak jak zawsze.

Chwila. Czy wspomniałem, że umieram?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top