III
Tony długo myślał tej nocy. Można powiedzieć, że zmienił się całkowicie, ale jeżeli chodzi o intelekt i geniusz - to nigdy go nie opuszczało. Miał w głowie już najgorsze scenariusze, które dotyczyły malucha, a i tak nie mógł nic z tym zrobić. Musiał jedynie czekać, by z czasem poznać odpowiedzi na nurtujące go pytania. Dlaczego Tarcza i Fury? Jak taki brzdąc mógł tak szybko wyzdrowieć? Czy jest w tę sprawę powiązany ktoś jeszcze?
Wpakował się w niezłe kłopoty, o których jeszcze nie miał nawet pojęcia. Na razie wiedział, że musi dać maluchowi dom i ciepło, bo nikt inny nie mógł tego zrobić. Dlatego, gdy usłyszał mechaniczny głos JARVIS'A, że dzieciak się przebudził, od razu ruszył się z warsztatu w kierunku pokoju dziecięcego.
Postarał się, żeby Peter miał wszystko, czego nie miał on, a nawet więcej. Nie chciał mu dawać tylko fizycznych przyjemności, bo wiedział, jak to jest być odtrącanym dla pieniędzy. Całe dzieciństwo spędził na słuchaniu okropnych rzeczy od ojca i nie mógł pozwolić, żeby on też stał się jak jego rodziciel. Chłopiec był już w wieży od tygodnia, a mężczyzna wciąż przyzwyczajał się do swojej nowej roli. Czasem miał ochotę po prostu wyrzucić ten pomysł z głowy i oddać szatyna do domu opieki albo rodziny zastępczej, ale wtedy przypominał sobie o Fury'm i jego słowach, które za każdym razem sprawiały, że miliarder od razu rezygnował z tego pomysłu.
Nie chciał narażać chłopca na ewentualne niebezpieczeństwa, czy chociażby nawet śmierć, dlatego z każdym dniem starał się coraz bardziej. Zapisał się nawet na szkolenie dla rodzica zastępczego, żeby dobrze przygotować się na różne etapy życia Petera. Szkoła, dorastanie, pierwsze miłości, życie dorosłe... Czekało go tyle przyjemnych i mniej przyjemnych rzeczy, a Tony wiedział, że maluch będzie potrzebował rodzica, który dobrze przygotuje go do wejścia w samodzielność.
Zjawił się w pokoju szatyna zaledwie parę minut po wezwaniu i usiadł na rogu łóżka, jak to robiła jego mama, kiedy miał koszmary. Pogłaskał go po główce i zapytał troskliwie:
- Co się dzieje Pete? Zły sen?
- Nie tatusiu! - oburzył się maluch. - Moja mamusia zawsze opowiadała mi bajkę na dobranoc, a ty zapomniałeś mi opowiedzieć - dodał już nieco zaspanym głosem.
Tony'emu krew odpłynęła z twarzy. Nie spodziewał się, że w tym wieku będzie jeszcze musiał znać jakieś bajki, szczególnie że będzie je opowiadać adoptowanemu przez siebie dziecku.
- Tylko ja nie znam żadnych bajek - próbował wybrnąć starszy.
- Na pewno znasz tatusiu - powiedział szatyn, przecierając piąstką zaspane oczy. - Na przykład o kosmitach i bohaterach.
Starszy pomyślał chwilę, po czym zaczął opowiadać o tym, co przyszło mu do głowy.
- No więc dawno temu kosmici najechali Ziemię i wszyscy ludzie bardzo się bali - zaczął. - Wtedy pojawili się bohaterowie, którzy dzielnie stawili czoła niebezpieczeństwu. Uratowali wszystkich i zostali obrońcami Ziemi w razie przyszłych nagłych wypadków. Koniec.
- Już? - zapytał w szoku Peter, nie wierząc, że bajka tak szybko się skończyła.
- Yyym, no nie - chciał wybrnąć miliarder. - Ten koniec to był tylko początek czegoś nowego i lepszego. Dzięki bohaterom ludzie już nie będą musieli się bać o swoją przyszłość, bo oni ich uratują.
- Dziwna ta bajka - stwierdził chłopiec, wzruszając ramionami. - Dobranoc tatusiu - powiedział i przytulił się do nogi starszego.
- Śpij dobrze Peter - odpowiedział Tony, po czym pozwolił, żeby ten zasnął mu na kolanach.
Ułożył malucha wygodnie na łóżku i wyszedł z pokoju, każąc dopisać JARVIS'owi do jego listy rzeczy do opanowania jeszcze opowiadanie bajek. Musiał w końcu kilka znać, żeby chłopiec nie uznał go za dziwaka nieumiejącego utulić go do snu.
Każdy nowy dzień przynosił miliarderowi kolejne wyzwania i kolejną naukę w rodzicielstwie. Do tej pory nie wiedział, że zabawienie ośmiolatka wymaga aż takiego wysiłku. Zwyczajnie myślał, że sam się sobą zajmie. Niestety dzieci wymagają opieki, o czym wielokrotnie zdążył się przekonać. Karmienie też było trudne, bo żeby znaleźć odpowiedni posiłek, który posmakowałby Peterowi, trzeba było sięgnąć do źródeł, o których mężczyzna nigdy nie słyszał. Parówki i płatki z mlekiem - tym bowiem żywił się chłopiec w niepohamowanych ilościach.
Starszy wciąż nie rozumiał, dlaczego jego podopieczny był taki wyjątkowy, ale wiedział, że miał szybki metabolizm. I to bardzo. Jakie było jego zaskoczenie, kiedy pewnego dnia podczas zabawy upadł i nabił sobie siniaka, a już po chwili nie było nawet po nim śladu. Zupełnie, jakby wyparował.
Ten dziwny przypadek nakłonił miliardera do ponownego przyjrzenia się sprawie Petera. Tym razem postanowił poszukać informacji w bazie danych Tarczy. Było to niebezpieczne i głupie, ale na pewno nie zamierzał rozmawiać na ten temat z Nickiem Fury'm. Poza tym i tak niczego by mu nie wyjawił. Zdawało się, że sprawa była dosyć tajna, skoro postanowiono pozbyć się chłopca bez śladów. Jakkolwiek Tony uważał to za nieludzkie i najgorsze co w ogóle można zrobić, ktoś musiał mieć w tym jakiś cel, a on zamierzał dowiedzieć się jaki.
Pokonał więc parę zabezpieczeń, które swoją drogą były ciężkie do złamania i wyszukał nazwisko chłopca w bazie danych. Jak szybko po wpisaniu wyświetliła mu się trójka ludzi, których akta były bezpośrednio podpięte pod akta Petera. Mary Parker, Richard Parker i May Parker, z czego miliarder już się dowiedział, że pierwsza dwójka była martwa.
- A więc rodzice Pete'a byli agentami Tarczy - powiedział do siebie mężczyzna.
Wodząc tak po ekranie, Tony odkrywał coraz mroczniejsze sekrety rodziny Parkerów. Rodzice dzieciaka zaczęli pracować dla Tarczy, gdy się urodził, bo okazało się, że ma niezwykłą moc, która bez pomocy Furego i jego chorej organizacji mogłaby go zniszczyć. Jak się okazuje, Nick sam ich odnalazł. Dodatkowo Mary i Richard nie zginęli z byle jakiego powodu. Lecieli na cholerną misję Tarczy. Gdyby nie cholerny Fury, Peter wciąż miałby rodziców i nie trafiłby do cholernego kanału. Jednak większym zaskoczeniem okazały się moce, którymi podobno miał władać dzieciak. To wszystko było na tyle pokręcone, że mężczyzna potrzebował chwili, żeby pozbierać się po przejrzeniu wszystkich tych informacji.
Na dodatek Peter miał ciotkę, która była - o zgrozo żywa i wcale nie pracowała w Tarczy. Była zadufaną w sobie miliarderką i zaciętą przeciwniczką Tonego Starka. May Parker, czyli największe zło tego świata. Mężczyzna nie mógł dopuścić, żeby szatyn trafił pod jej opiekę, bo ta kobieta na pewno nie zajęłaby się nim tak, jak powinna. Była chciwa, obojętna na los innych i narcystyczna do bólu. Miliarder nie mógł uwierzyć w taką zbieżność nazwisk. Peter nie mógł być jej bratankiem albo siostrzeńcem, a jednak tych próśb nikt nie wysłuchał.
Po dokładnym przejrzeniu wszystkich papierów, Tony wyszedł z biura i udał się prosto do sypialni młodszego. Uchylił lekko drzwi i wejrzał do środka. Chłopiec spał, owinięty kołdrą aż po szyję i przytulał misia, którego mężczyzna kupił mu na wspólnych zakupach. Nie mógł mu odmówić niczego i nie wybaczyłby sobie, gdyby musiał mu powiedzieć, że nie będzie mógł tu zostać, bo będzie teraz mieszkał z ciocią. Dlatego obrał sobie nowy cel, jakim było niedopuszczenie May do wiadomości, że Pete żyje.
_________________
Hello :)
Dawnooo mnie tu nie było hehe
Miłej pory dnia, w której czytacie <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top