31
- Gdzie to dostałeś?! - krzyczała matka Luke'a, unosząc cienkie paski kwasu.
Pokręcił głową, co sprawiło, że zabolała go jeszcze bardziej.
- Nie wiem, po prostu znalazłem.
- Po prostu możesz znaleźć pięć dolarów w kieszeni, a nie śmiertelny narkotyk! - Jego ojciec także krzyczał. Pan Hemmings zwykle był obojętny na wszystko, zwyczajnie nie chciał się angażować. Robił to, co trzeba robić, nadal udając, że wszystko było w porządku.
- Stało się! - Luke spojrzał na swoich rodziców, jego oczy wciąż były zaczerwienione wokół niebieskich tęczówek. - Przepraszam! Nie pomyślałem!
Jego matka usiadła naprzeciwko niego, kładąc dłonie na włosy i wzięła głęboki oddech.
- Nie wiemy co z tobą zrobić, Luke. Wysłaliśmy cię na terapię, wysłaliśmy cię na odwyk. Co więcej możemy zrobić?
- Możesz skrzywdzić siebie lub kogoś innego - dodał jego ojciec - Naprawdę nam na tobie zależy.
Luke pokręcił głową od lewej do prawej, kiedy łzy zaczęły spływać z jego oczu.
- Nie! – krzyknął – Przestańcie się okłamywać przez pieprzone pięć minut i zaakceptujcie fakt, że wcale wam na mnie nie zależy! - Wstał, drewniane krzesło pod nim zarysowało podłogę. - Nie wytrzymam dłużej w tym domu!
Przeszedł przez salon, minął kuchnię i wszedł po schodach prosto do swojego pokoju. Schował się w szafie, przykrywając się warstwą ubrań pomiędzy dwoma pudłami.
Zaczął niekontrolowanie szlochać, nie rozumiejąc, dlaczego nie czuł się kochany i nikogo nie obchodził. Pamiętał trzymanie się za ręce z rodzicami, kiedy kołysali nim w tę i z powrotem, kiedy był młodszy, pamiętał wyjścia na lody i nocne jazdy, pamiętał uśmiechanie się do nich i chęć bycia takim, jak oni pewnego dnia.
Szesnastolatek nie wiedział, kiedy to wszystko się zmieniło. Nie wiedział, czy to była jego wina, ale oczywiście czuł, że tak jest.
Przetarł dłońmi oczy, jego ciało trzęsło się z bólu. Przygryzł rękaw koszulki wiszącej nad nim, starając się być mężczyzną i zaakceptować to, że takie jest jego życie. Pieprzyć role płciowe, wolno mu płakać.
Luke wyjął telefon, znając tylko jeden sposób na poradzenie sobie z takim bólem. Nigdy nie dzwonił do ludzi, zwykł bać się telefonu i konieczności prowadzenia towarzyskich pogawędek. To sprawiało, że był nerwowy i niespokojny, ale dzwonienie do Michaela to co innego.
- Twoi rodzice się dowiedzieli? - zapytał Michael od razu.
Luke zaszlochał, dając mu do zrozumienia, że tak, dowiedzieli się.
- Jestem potworem - wyjąkał - Jestem mordercą.
Michael wstał ze swojego miejsca przy ladzie, sygnalizując współpracownikowi, by zajął jego miejsce.
- Daj mi chwilę, kochanie. - Zdjął fartuch, zakładając snapback na swoje tłuste włosy. Przebiegł przez tylne drzwi i oparł się o ceglaną ścianę pizzerii swoich rodziców. - Okay, jestem.
- Z... Znaleźli i się wściekli, Michael. Zabiłem moją najlepszą przyjaciółką, a teraz staram się zabić siebie.
Michael zmarszczył brwi ze smutkiem.
- To nie prawda, kochanie. Złe rzeczy się zdarzają. I po prostu przydarzają się tobie.
- Jak można kochać kogoś takiego jak ja? - Luke pochylił się, przyciskając czoło do kolan. Czuł się taki słaby, taki wrażliwy...
- Wiesz co, Luke? Tak naprawdę nigdy nie rozumiałem miłości. To dziwne. Jak mogłem zakochać się w jednej osobie... W tobie... Zmieniłeś moje życie na lepsze. Nie rozumiałem jak powinno się odczuwać miłość, dopóki nie zjawiłeś się w moim życiu. To coś w tobie. Nie wiem, może to twoje jasne oczy, lśniące z życiem. A może jest to sposób, w jaki twój uśmiech może sprawić, że martwe kwiaty odżyją, w jaki przynosi radość samotnym duszom. Jesteś w stanie emitować czystym szczęściem, pomimo tego, że życie wciąż rzuca ci kłody pod nogi.
Luke ponownie zapłakał, kiedy uważnie słuchał słów Michaela. Kołysał się, zwijając w piłkę.
- Coś w tobie zmieniło moje życie, Luke. Nie wiem dokładnie co to jest, może nigdy się nie dowiem. Wszystko co wiem to to, że czuję coś, kiedy myślę o tobie, widzę cię, słyszę i jestem prawie pewien, że to miłość. Jeśli samotnik jak ja jest w stanie cię kochać, to myślę, że inni też.
Dolna warga Luke'a drżała.
- Kurwa, Mike. Kocham cię.
Michael uśmiechnął się.
- Kocham cię, Luke. Obiecałem ci, że dobre czasy nadejdą i dotrzymam tej obietnicy. Dobre rzeczy nadejdą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top