29

- Luke! Mój piękny syn! - wykrzyknęła pani Clifford, kiedy blondyn przekroczył próg pizzerii.

Luke uśmiechnął się, wyciągając ręce, by przyjąć jej uścisk.

- Dostałem prawo jazdy! Przyjechałem tutaj jak tylko zdałem, mamo.

Pani Clifford ścisnęła go, kołysząc w tę i z powrotem.

- Dzięki Bogu, teraz możesz marnować swoje życie tutaj. - Odwróciła się i skierowała do lady, gdzie Mike opierał się o kasę, z uśmieszkiem na ustach. - Przecież ten szkodnik już to robi. - Zmierzwiła włosy syna przed pójściem na zaplecze.

Luke wskoczył na ladę, obracając swoje ciało tak, by być naprzeciwko Mike'a.

- Hej.

- To prawdopodobnie niehigieniczne. Możesz sprawić, że nas zamkną. - Na wpół żartował. Michael spojrzał za siebie, upewniając się, że jego rodzice byli na zapleczu. Stanął pomiędzy nogami Luke'a, pochylając się, by go pocałować. – Gratuluję prawa jazdy, teraz możesz przestać zawracać mi głowę.

- Jesteś niegrzeczny, pieprz się.

- Hej, nasz związek w 50 procentach składa się z obraźliwych żartów. - Położył dłonie po obu stronach bioder Luke'a, bawiąc się flanelową koszulą, zawiązaną wokół jego talii. - Nie jadłem od jakichś siedmiu lat. Idę coś zamówić, chcesz czegoś?

- Pracujesz w pizzerii, czemu zamawiasz jedzenie? - Zapytał Luke, kiedy chłopak odwrócił się i wyjął telefon.

- Nie samą pizzą żyje człowiek, Lucas – powiedział Michael, kiedy zaczął wybierać numer.

- To nie moje imię!

Michael zaczął zamawiać grillowany ser z pobliskiego sklepu, oczywiście nie rozumiejąc, dlaczego Luke parsknął śmiechem. Luke uznał za wyjątkowo zabawne to, że chłopak pracuje w pizzerii, a zamawiał jedzenie. To po prostu nie miało dla niego sensu.

Luke wskoczył na ladę raz jeszcze, zajmując miejsce naprzeciwko kasy. Wyjął telefon, odpowiadając na kilka wiadomości od matki, by wiedziała, że nie jest nieodpowiedzialny.

Może Michael go pilnuje, by mieć pewność, że nie wpakuje się w kłopoty. Michael to zdecydowanie coś, czego Luke potrzebuje w swoim życiu.

Pan Clifford wyszedł z zaplecza, siadając naprzeciwko Luke'a.

- Przyniosłem ci pizzę, Mama Cliff była zaniepokojona tym, że jeszcze nie jadłeś. - Położył dwa duże kawałki przed blondynem.

- Szczerze mówiąc, pańska rodzina jest moim panem i zbawicielem - Luke odpowiedział, kiedy zaczął jeść. Technicznie rzecz biorąc już jadł lunch, ale na pizzę zawsze jest pora.

Michael przesunął Luke'a na ladzie, siadając obok niego, a naprzeciwko nich ojciec Michaela.

- Zamówiłem trochę grillowanego sera, tak przy okazji. Niedługo powinien być.

- Zamówiłeś jedzenie? - Zapytał. - Michael, pracujesz w...

- Wiem! Ale chcę grillowany ser!

Pan Clifford przewrócił oczami.

- Nigdy nie byłem tobą tak rozczarowany. Widzisz dumę ulatującą z moich oczu?

Luke roześmiał się i otarł usta serwetką.

- Tato - Mike jęknął.

- Powinniśmy mieć drugiego syna, takiego, który nie zamówiłby ciasta z serem, kiedy to jest dokładnie to, co robimy tutaj.

- Ale to co innego! – powiedział Michaela - To jest jak tosty i ma dwa kawałki ciasta! A my robimy tutaj po prostu trójkątne kawałki ciasta z sosem i serem, wiesz?

- Nawet nie wiem co powiedzieć. Chciałabym cię teraz zwolnić.

Michael spojrzał na Luke'a, mając nadzieję, że obroni go w jakiś sposób. Ale on po prostu oderwał kolejny kawałek pizzy w ręku i dorobił Michaelowi serowy uśmiech.

- Wyzywam cię, żebyś mnie zwolnił. Mama nakrzyczy na ciebie, nie na mnie. I pewnie da mi podwyżkę.

- To ona ci płaci?! - Pan Clifford zapytał, zanim przegonił swojego syna. – Jedz sobie swój pieprzony ser z grilla, będę rozmawiał z moimi ulubionego synem.

Michael wstał, w samą porę, by odebrać zamówienie.

Ojciec Mike spojrzał na Luke'a.

- Ty jesteś moim ulubionym synem, dlaczego nie mogę płacić tobie? Robisz więcej niż on!

- Ciągle cię słyszę! - Michael powiedział po drugiej stronie sklepu.

- Przestań krzyczeć w moim sklepie! - krzyknął ponownie. - Tak czy inaczej, Puke*, zarezerwowaliśmy wyjazd letni do naszego domu na południu, myślisz, że rodzice pozwoliliby ci jechać z nami?

Luke nie mógł powstrzymać się od śmiechu.

- Hm, prawdopodobnie tak. Może to zająć trochę błagania, ale jestem pewien, że się zgodzą.

- Potrzebujemy kogoś do rozpoznania matołów. Karen i ja często mamy ich dosyć. – Pan Clifford upewnił się, że z każdym słowem podnosił ton swojego głosu.

- Nie potrzebuję tego - Michael „krzyknął szeptem", kiedy wrócił za ladę. - Potrzebuję nowego ojca. - Mike otworzył wieko styropianu, wyjmując z góry gorącą kanapkę. - Zdajesz sobie sprawę, że właściwie nie możesz mnie zwolnić? Jestem prawnie właścicielem jednej trzeciej firmy. Więc, ha!

Luke'a ponownie zachichotał nerwowo. Nigdy nie był dość dobry w rozmowach, zwłaszcza, gdy rodzic jego ukochanego był w nie zaangażowany.

- Synu, znajdę sposób.

Pan Clifford naprawdę bardzo lubił Luke'a, a nie lubił dużo ludzi. Mężczyzna w średnim wieku nigdy tego nie przyzna, ale gdzieś głęboko ma nadzieję, że Luke skończy jako część rodziny Cliffordów. Pewnego dnia, najlepiej nie szybko.

xxx

*Puke to dosłownie wymiociny, więc nazwał go tak jakby rzygiem, lol

Nienawidzę rozdziałów o pizzerii, bo automatycznie robię się głodna :-(


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top