27

Od / Mikey

jestem na zewnątrz

Luke wstał z łóżka, podchodząc do okna. Było całkiem ciemno, godzinę przed północą, ale i tak zauważył ciemnego blondyna stojącego na zewnątrz jego domu.

Do / Mikey

będę za minutę

Luke schodził z drewnianych schodów na palcach, upewniając się, że ominie każde skrzypiące miejsce. Kiedy znalazł się po drugiej stronie domu, przyspieszył tempa i dotarł do tylnych drzwi w rekordowym czasie.

Luke otworzył je, wiedząc, że jego rodzice nie usłyszą kliknięcia blokady. Wpuścił Michaela, by po chwili zostać zamkniętym w uścisku szlochającego chłopaka. Mike trzymał Luke'a w niedźwiedzim uścisku, wyciskając z niego powietrze.

- Hej, co się stało? - Luke szepnął.

Michael pokręcił głową, oczywiście nie będąc w stanie rozmawiać.

- Pójdziemy do piwnicy i porozmawiamy, dobrze? Chodź za mną. - Luke odsunął się od Michaela i wziął go za rękę. Prowadził go na dół po schodach, zakręcając i prowadząc do długiej kanapy w centrum rozrywki.

Michael znowu przywarł do klatki piersiowej Luke'a, a łzy szybko spływały z jego oczu. Mike ukrył twarz w nagiej piersi swojego chłopaka, nie chcąc, by zobaczył ten bałagan, którym się stał.

- Oddychaj dla mnie, no dalej. Weź przyjemny oddech. - Ręce Luke'a krążyły po plecach Mike'a, czuł miękki materiał jego jasnej koszulki.

- Wszystko boli.

- Wiem. - Przytaknął. Przyciągnął Michael bliżej, aż jego głowa spoczywała w zgięciu szyi Luke'a.

- Pokłóciłem się z moimi rodzicami. Rozmawialiśmy o szkole jesienią, i kurwa, szybko się pogorszyło. - Głos Mike'a podniósł się o oktawę, gdy próbował mówić przez łzy. - Szkoła jest głupia, Luke. To budzenie się wcześnie i chodzenie do miejsca, gdzie nie... nienawidzę wszystkich. Oni też mnie nienawidzą!

Luke przycisnął usta do policzka Michaela.

- Nie nienawidzą cię. Nikt nie mógłby cię nienawidzić.

- Właśnie, że tak! Plotkują i osądzają, nawet nauczyciele! To jest cholernie głupie. Wszystkie te bezużyteczne informacje, które mnie niszczą i stresują.

- Wszyscy musimy przez to przejść, Mikey, to szko...

- Nie, nie musimy przez to przechodzić, Luke. - Jego głos obniżył się do zwykłego tonu, kiedy usiadł, przecierając oczy. Usiadł okrakiem na Luke'u, nadal ukrywając swoją twarz. - Czuję się tam nieswojo. Mam tego dosyć i jestem tym zmęczony! Nie powinienem się tak czuć. - Michael podniósł kołnierz koszuli, wycierając nos w szorstką tkaninę. – Powinienem spać, ale także odrabiać lekcje i się uczyć. Muszę przyłączać się do klubów i uprawiać sport, ale wtedy nie będzie mnie w domu do późna. A broń Boże spóźnię się do szkoły! Muszę zjeść pełne śniadanie, ale też pilnować zbilansowanej diety!

Luke pocierał dłońmi uda Michaela, nie chcąc mu przerywać. Czuł, że po prostu musiał pozwolić mu mówić.

- Mam tego dość, Luke. Muszę wybrać pomiędzy moimi ocenami, moimi przyjaciółmi, moją rodziną, moim zdrowiem psychicznym i fizycznym. To wszystko jest popieprzone.

Blondyn pokiwał głową, ciągnąc za koszulkę Michaela. Ten wtulił się w pierś Luke'a raz jeszcze.

- Jestem na skraju załamania nerwowego, ale nie, „jestem po prostu zmęczony". Kurwa, nie! Mam dość wszystkiego, nie tylko dzisiaj! - Palce Michaela bawiły się kilkoma włosami na klatce piersiowej Luke'a, ciągnąc je lekko. - Umieram w liceum i umierałem w gimnazjum. Będę umierał w college'u, a potem w pracy. Będę umierał i się żenił się i miał dzieci. Będę umierał i przejdę na emeryturę. Potem naprawdę będę martwy. Kiedy będzie ta część, w której zacznę żyć?

Oczy Michaela odbijały się w oczach Luke'a, który myślał o życiu bez chłopaka w swoich ramionach. Nie mógł tego zrobić, nie mógł stracić kolejnego przyjaciela przez jego własny popieprzony umysł. - Nie pozwól, by świat cię zabił, Mikey, proszę. Nie pozwól, by ból, który czujesz sprawił, że nienawidzisz, nie pozwól goryczy zabrać słodycz, proszę – błagał - Jeszcze dwa lata, to wszystko co musisz...

- Chcesz mojej śmierci? - Jego głos był cichy, kiedy zadał pytanie, które złamało serce Luke'a.

- Oczywiście, że nie!

- Nie zawsze tak było, Luke! Szkoła zabiła osobę, którą byłem! Dłużej tego nie zniosę. – Michael ponownie zaczął płakać i trząść się od szlochu. - Powtarzam sobie „przejdź przez ten dzień, przejdź przez ten tydzień" każdego dnia i każdego tygodnia. To straszne!

Luke potarł jego plecy, czując miękką skórę.

- Ale twój "jeden dzień" nadejdzie. Dzień, w którym wszyscy mamy nadzieję na czas, kiedy będziemy mogli wziąć prysznic bez płaczu lub zamknąć oczy, nie widząc naszego pogrzebu, on przyjdzie! Będę przy tobie, bez względu na to co zrobisz, Michael.

Mike przycisnął usta do obojczyka Luke'a, łzy nadal spływały na delikatną skórę.

- Będziesz?

- Obiecuję ci. Bez względu na to co zrobisz, gdzie pójdziesz. Zawsze będę przy tobie. - Luke pocałował go w czubek głowy, po czym znowu, i znowu, i znowu.

- Świat jest taki przerażający, wiesz?

- Wiem – powiedział – Rozumiem.

Michael ułożył się wygodniej, chowając twarz w ciepłe ciało Luke'a.

- Przepraszam.

- Nie masz za co przepraszać - wyszeptał. - Absolutnie za nic.


A kiedy państwo Hemmings znaleźli ich dwójkę na kanapie następnego ranka, nie byli zdenerwowani. Luke znalazł przyjaciela, dobrego przyjaciela. Gdyby tylko wiedzieli.

xxx

Michael to ja.

Właściwie to on reprezentuje większość nastolatków.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top