25
Ta piosenka MCR teoretycznie nie ma związku z rozdziałem, ale w pewnym miejscu pojawia się "light behind your eyes" i tak mi się skojarzyło... A to piękna piosenka, więc możecie posłuchać :-)
xxx
Kiedy Luke był w pierwszej klasie, płakał ostatniego dnia szkoły. Po prostu kochał ją tak bardzo, że nie mógł sobie bez niej wyobrazić całego lata.
Teraz, kiedy spakował zawartość swojej szafki pod koniec dziesiątej klasy, nigdy nie czuł się szczęśliwszy. No, wiele razy czuł się dużo szczęśliwszy. Zignorujcie pierwsze zdanie.
Michael rzucił dwie torby pierdół obok szafki Luke'a, kiedy oparł się o ceglaną ścianę obok niego.
- Pieprzyć to miejsce.
- Pieprz mnie - Luke zażartował. Próbował włożyć swoje segregatory do torby, ale uniósł wzrok na Michaela, patrzącego na niego z uśmieszkiem. - Żartuję. Chodź, pomóż mi to przynajmniej spakować.
Michael pochylił się nad nim, wyciągając długopisy i zakreślacze walające się na górnej półce. Schował je do papierowej torby spożywczej, leżącej u stóp Luke'a.
- Co robisz później?
- Myślę, że mama i tata chcą iść na kolację. Moi bracia przyjechali do domu z uczelni, więc rodzice zachowują się jak członkowie rodziny królewskiej, do momentu aż znowu wyjadą. Chcesz dołączyć? - Luke jęknął, nie mogąc zapiąć swojej skórzanej torby. Zbyt wiele rzeczy, za mało miejsca, żałował, że nie zabrał do domu tego całego gówna kilka tygodni temu.
- Znowu pracuję dziś do późna. Wiesz, mama i te kamery. - Michael wziął segregatory z przepełnionej torby Luke'a, zamiast tego wkładając je do tej papierowej. Instynktownie pomagał swojemu chłopakowi.
Luke wyprostował się, patrząc we wszystkie rogi rdzewiejącej szafki, by upewnić się, że niczego nie zostawił.
- To jest do bani. Jeśli kolacja nie skończy się późno, wyjdę i dotrzymam ci towarzystwa.
Michael owinął rękę wokół talii Luke'a, kiedy blondyn zarzucił swoją na ramię Mike'a. Ten zaś położył głowę na jego ramieniu, po prostu ciesząc się ich uściskiem.
- Więc, to jest to. Moje ostatnie pięć minut w tej gównianej dziurze.
Luke nie był pewien, czy West Hills planowało pozwolić mu wrócić, ale był pewien, że jego matka spróbuje o to zawalczyć, jeśli nie.
- Tak - powiedział, niepewny własnej przyszłości w szkole. – Tak sądzę.
Michael puścił chłopaka, chwytając lżejszą torbę z dwóch. Uniósł ją, upewniając się, że Luke dostanie tą drugą przed udaniem się w kierunku wyjścia. Mike pomagał mu do samochodu jego rodziców, wkładając torby do bagażnika. Luke starał się nie trząść, ani nie zawstydzić, bo wiedział, że jego rodzice ich obserwują. Michael pochylił się... by zrobić coś, czego Luke miał nadzieję, że nie zrobi. Luke oparł ręce na jego klatce piersiowej, szepcząc szybkie "Oni nie wiedzą".
Mike uniósł brwi i cofnął się o krok. Czuł jak krew w jego żyłach zawrzała, ale wolał nie reagować. Zrobił kolejny krok do tyłu, mówiąc szybkie „do widzenia" państwu Hemmings.
Michael odwrócił się, chwytając plecak i kierując się do swojego samochodu. Nie miał zamiaru zajmować się teraz blondynem.
Luke patrzył jak odchodzi, ogarnęło go poczucie winy. Wiedział, że ze wszystkich dobrych okazji, by ujawnić się przed rodzicami, ta zdecydowanie nie była jedną z nich. Po kilku minutach błagania, rodzice pozwolili ich synowi wrócić do domu później i pojechać z Michaelem.
Prawie szesnastolatek przebiegł przez parking, łapiąc samochód Michaela, zmuszając go do zatrzymania. Otworzył drzwi od strony pasażera, gramoląc się na jego kolana.
Mike zaparkował z powrotem na miejscu, starając się nie śmiać się z chłopaka.
- Naprawdę?
- Mikey, przepraszam – zagruchał i wydął dolną wargę.
Wziął głęboki oddech, chwytając się za szczękę.
- Okay.
- Powiedz coś więcej.
Michael wzruszył ramionami. Położył ręce na biodrach Luke'a, palcem wskazującym pocierał gładką skórę.
- Nie wiem, Luke. To trochę boli, jeśli mam być szczery.
Luke nie wiedział dlaczego był tak przerażony, jak nigdy wcześniej.
- Kocham cię, Michael.
Mike spojrzał na niego, światło za jego oczami świeciło.
- Tak?
Blondyn pochylił się, swój ostry nos oparł o okrągły Michaela.
- Tak. - Położył ręce na karku Mike'a, ciągnąc za krótkie, cienkie włosy. - Przepraszam, nie chciałem cię skrzywdzić. Po prostu nie jestem gotowy, żeby z nimi o tym porozmawiać.
W Luke'u było coś, co go oczarowało. Młodszy chłopak mógłby poprosić Mike'a o przyłożenie pistoletu do głowy, a Michael to zrobi. To skończy się autodestrukcyjnie, ale na razie wszystko było w porządku.
- Chyba rozumiem – powiedział, po czym dodał – Przynajmniej staram się zrozumieć.
Luke pochylił się, całując czoło Michaela, wydając głośne "mwah" z każdym pocałunkiem. Pocałował go pod łukiem brwiowym, a następnie w kość policzkową. Pocałował nasadę nosa, a następnie jego czubek. Dotarł do ust, kontynuując głośne, niepotrzebne efekty dźwiękowe.
Michael zachichotał. Po raz kolejny Luke wydawał się zabierać ból i zmartwienia.
- Obiecuję, że niedługo im powiem. Daj mi trochę czasu.
Mike poprawił się na siedzeniu, nie był w stanie się ruszyć, biorąc pod uwagę fakt, że na jego kolanach siedział blondyn. Jego palce wędrowały w górę i w dół ciała Luke'a, śledząc szew jego koszulki.
- Ja też cię kocham. Tak poza tym.
Luke uśmiechnął się, jego kciuki potarły policzki Michaela. Nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Był zdezorientowany, ale w dobry sposób.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top