22

Następnego dnia rano, Michael nie czuł się dobrze. Obudził się, biorąc głęboki oddech i nagle wszystkie upokarzające chwile zalały mu umysł. Michael był dość niezręczny i nienawidził słów wychodzących z jego ust, a odrzucenie sprawiło, że wszystko jest jeszcze gorsze.

Skopał pościel ze swojego ciała, wzdychając. Naprawdę chciałby móc zostać w łóżku na cały dzień, pozwolić światu zabrać smutek z dala od niego.

Ubrał szorty i koszulkę, wiedząc, że jego rodzice skarciliby go za schodzenie na dół (prawie) nago. Michael nie kłopotał się robieniem porządku z bałaganem na głowie, po prostu zszedł po schodach, które tak dobrze znał.

Trzymał się zimnej poręczy, z gładkiego, polerowanego drewna. Zeskoczył z kilku ostatnich stopni, skręcając do kuchni. Jego mama robiła śniadanie, zapach smażonych jajek wypełnił jego nozdrza.

Jego ojciec siedział przy stole, pijąc najprawdopodobniej drugą filiżankę kawy. Rodzice powiedzieli szybkie „dzień dobry", zanim odwrócili się do pieca i gazety.

Usiadł naprzeciw ojca, odblokował telefon i zaczął przeglądać powiadomienia.

- Luke dzisiaj przychodzi? – zapytał pan Clifford.

Umysł Michael biegł jak szalony, próbując wymyślić wymówkę.

- Oh, nie, jest zajęty.

- To taki miły chłopiec - stwierdziła mama. Położyła dwa talerze przed jej ulubionymi mężczyznami i również usiadła przy stole.

- Właściwie to nie, nie jest zajęty. - Michael chwycił widelec i nóż. - Myślę, że jest na mnie zły.

Michael i jego rodzice mieli ten typ relacji, o której każdy marzył. Byli otwarci na tematy o seksualności Mike'a, o jego życiu, o wszystkim. Jego rodzicom nie przeszkadzało to, że w pierwszej kolejności byli jego przyjaciółmi, w drugiej rodzicami.

- Coś się stało? - zapytała mama. Wypiła łyk swojej porannej herbaty, obserwując syna.

- Ja... Tak jakby powiedziałem mu, że go lubię i nie sądzę, że on w ogóle lubi kolesi. - Michael wodził palcami po talerzu, nie chcąc patrzeć na rodziców.

- Cóż, wiesz co powiem - jego mama zaczęła - Nie można stwierdzić jakiej ktoś jest orientacji, dopóki sam tego nie powie. Ale kochanie, ten chłopak najwyraźniej nie jest hetero.

Mike wzruszył ramionami, krojąc kawałek omleta.

- Więcej niż raz widziałam was leżących na łyżeczkę. Heteroseksualni chłopcy nie przytulają tak swoich przyjaciół.

- Co, kiedy - Michael zmarszczył brwi i szybko spojrzał na matkę. Ich zielone oczy się spotkały.

- Kochanie, codziennie przynoszę ci twoje ubrania.

Przez kilka sekund nic nie rozumiał. Potem to go uderzyło, mocno. Przychodziła niemal każdego ranka, kiedy Luke u nich spał, by zobaczyć jego ramiona owinięte wokół klatki piersiowej Michaela i ich ciała tak blisko siebie, jak to możliwe.

- O mój Boże.

Pokiwała głową.

- On sprawia, że jesteś szczęśliwy, nie mam zamiaru go powstrzymywać.

Michael spojrzał na ojca, który wciąż czytał pierwszą stronę gazety, nie bardzo przejmując się ich rozmową.

Jego ojciec zawsze taki był. Pozwalał jego żonie i synowi robić to, co im się podoba. Nigdy nie podniósł głosu, rzadko mówił „nie". Czuł, że jego celem w życiu było to, by uszczęśliwić ludzi, których kocha i z przyjemnością zrobi wszystko, by mu się udało.

- O Boże. - Michael ukrył twarz w dłoniach, zakrywając czerwone rumieńce na policzkach.

- Będziesz mnie nienawidzić... Ale po prostu daj temu czas. Luke wróci, tylko go nie stresuj.

Michael bardzo kochał swoich rodziców, ale były rzeczy, których nie mógł im powiedzieć.

Nie mógł powiedzieć im o ich pocałunku. O ustach Luke'a, które były miękkie i gładkie, w przeciwieństwie do jego własnych. To było tak, jakby świat zatrzymał się na te kilka sekund i Mike po prostu potrzebował więcej.

Nie mógł przyznać tego, jak jego umysł wymyślał scenariusze z nimi w roli głównej. Ciągle myślał o tym, jak pewnego dnia będzie mógł obudzić się obok Luke'a w leniwy niedzielny poranek i uświadomić sobie, że wszystko jest w porządku. Nie mógł doczekać się czasów, w których każdego dnia będzie mógł przewrócić się na łóżku i zobaczyć blondyna w półśnie.

Nie chciał, żeby jego rodzice wiedzieli o brudnych myślach w jego głowie. Nie chciał, by wiedzieli jak dobrze Luke wyglądał bez koszulki, mimo że nie był opalony, wciąż był perfekcyjny w oczach Michaela. Nie chciał, by wiedzieli jak myśl o ich spoconych ciałach splecionych ze sobą, wprowadza Michaela w seksualny obłęd.

Nigdy nie będzie w stanie wyrazić słowami jak dobrze czuł się dzięki Luke'owi. Sposób w jaki Luke wymawiał "ładny", sprawiał, że Michaelowi trzęsły się kolana.

Luke uszczęśliwiał Michaela, to było takie proste...

xxx

Mam na zbyciu jeszcze jeden rozdział, który pewnie wam się spodoba i tak się zastanawiam, czy dodać go jeszcze dzisiaj, czy może we wtorek lub środę...


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top