17
Michael wypuścił długie westchnienie, kiedy patrzył na galaktykę nad nim. Widział Luke'a obok siebie, robiącego to samo.
- Jesteśmy niczym - powiedział cicho Luke. Wyższy chłopak położył swoje splecione ręce na brzuchu.
Mike skinął głową.
- Jesteśmy naprawdę niczym w porównaniu do galaktyki, w której żyjemy.
Spojrzał na małe gwiazdy, które były w rzeczywistości znacznie większe, niż kiedykolwiek mógł się spodziewać. Było tam dużo więcej niż tylko ich dwójka, leżąca na dachu domu Michaela.
- Czasami zapominam jak spokojne takie rzeczy mogą być.
Głos Luke'a pozostał spokojny i kojący, był symfonią dopasowaną do cichego szumu wibrującego telefonu Mike'a. Boże, w jego opinii Luke był perfekcyjny.
- Na przykład co?
- Po prostu siedzenie tutaj. Czuję, że nic złego nie może się zdarzyć będąc w tym miejscu - odpowiedział. Odwrócił głowę, patrząc na Michaela.
Michael także na niego spojrzał, posyłając mu mały uśmiech.
Luke spojrzał w jego szkliste zielone oczy i mógłby przysiąc, że widział jak nowa gwiazda powstaje w tych odcieniach. Czuł, że jego serce zabiło szybciej, jak zwykłe przy swoim przyjacielu.
Mike ponownie spojrzał na ciemne niebo.
- Wszystko wydaje się być tutaj dobre.
- Często tu przychodzisz? - Luke odwrócił się w stronę Mike'a, oparł głowę na dłoni, a łokieć na dachu.
- Prawie każdej nocy. Czy to dziwne?
- Trochę. – Zaśmiał się blondyn. Patrząc na Michaela myślał, że chłopak był dużo ładniejszy, niż gwiazdy nad nimi kiedykolwiek mogłyby być.
Mike zachichotał, kiedy jego przyjaciel nie odrywał od niego wzroku.
- Wprawiasz mnie w zakłopotanie. Ale przynajmniej w dobry sposób. - Michael odwrócił głowę, napotykając uśmiech blondyna.
- Jesteś najlepszym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek miałem, mam nadzieję, że to wiesz. - Usiadł, chwytając jego buty i wsuwając mu je z powrotem na nogi. - Powinniśmy wejść do środka.
Michael wziął kolejny oddech. Nigdy nie przyprowadził nikogo do swojego spokojnego miejsca, nie myślał, że Luke zrozumie, jak ważne ono dla niego jest. To miejsce, gdzie zawsze czuje się bezpieczny. Gdzie wszystkie jego zmartwienia odpływały daleko.
Usiadł jednak, chwytając swoje buty. Pomógł Luke'owi wejść, trzymając go mocno za rękę, kiedy chudy chłopak wskakiwał z powrotem do sypialni starszego. Mike wspiął się zaraz potem, upewniając się, że jego stopy były na parapecie przed zeskoczeniem w dół.
Luke był już rozebrany i gotowy do zakopania się w łóżku. Dzielenie go było dla nich normalne. Nie mieli nic przeciwko dotykaniu skóry, ani oddechom na szyi. Cholera, tak bardzo kochali budzić się przy sobie: Luke z głową na piersi Mike'a, ale żaden z nich nie przyznałby się do tego.
Michael chciałby mieć pewność siebie. Chociaż trochę pewności siebie. Chciałby zdjąć koszulkę i wskoczyć do łóżka obok Luke'a. Chciałby przyznać się do swojej tragicznej miłości. Chciałby przestać się rumienić, kiedy patrzy na młodszego chłopaka leżącego na jego łóżku.
Michael zgasił światło przed zamknięciem drzwi sypialni. Wszedł do łóżka, poprawiając swoją poduszkę i układając się tak, by było mu wygodnie.
Zegar wskazywał 2:30, obaj byli wyczerpani po długim dniu w szkole (i wspinaczce na dach). Luke spojrzał na piegi na plecach Michaela widoczne nad luźną koszulką. Wszystko co z nim związane przypominało mu o galaktyce, ponieważ Michael był całym światem Luke'a.
Widział jak Michael odpoczywał, a jego oddech zwolnił. Zasnął, pomyślał Luke.
Jego koszula była miękka, kiedy Luke położył dłoń na górnej części kręgosłupa Michaela, lekko dotykając palcem wskazującym kości. Wodził nim do połowy pleców i z powrotem. Czuł jego mięśnie i kości. Ludzie są niesamowici.
Ręka Luke'a powędrowała do kości biodrowej Michaela, przyciągając go bliżej. Jego palec sunął poniżej miejsca, gdzie była jego koszulka. Zataczał małe okręgi na miękkiej skórze, nie rozumiejąc, jak człowiek może być tak ciepły i wypełniony troską. Emanował miłością i Luke nie rozumiał jak. Michael nie spał, kiedy Luke praktycznie go obmacywał, ale z miłością. Czy to dziwne? Prawdopodobnie.
Mike otworzył oczy, patrząc na szczupłą rękę, spoczywającą na jego biodrze. Palec środkowy Luke'a leżał między jego kością biodrową a brzuchem, tak delikatnie. Michael miał nadzieję, że Luke nie poruszy dłonią nawet o cal. Poczułby warstwę tłuszczu zwisającego z brzucha Michaela. Wow, nienawidził swojego ciała.
Luke wtulił nos między łopatki Michaela i zasnął. Michael nie był w stanie spać, kiedy ten piękny chłopak ściskał jego skórę.
xxx
To mój ulubiony rozdział.
PS. Chcę dotknąć pleców Michaela.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top