15
Luke nigdy nie był dobry w spaniu. Jego umysł nocą biegał jak szalony, i dlatego swego czasu po prostu się naćpał. To dość proste. Czuł się lepiej nie będąc sobą i dłużej nie myśląc. Wszystkie jego obawy, troski i bóle po prostu odeszły.
Tak więc, kiedy zegar wybił 3:11, Luke był gotów się poddać. Zrezygnować z tej nocy i snu.
Nie miał żadnych zapasów. Żadnych pigułek do połknięcia, zioła do spalenia, ani igły do wstrzyknięcia.
Usiadł na łóżku, podnosząc kolana do klatki piersiowej. Pochylił się, włączając światło przy łóżku. To była dosłownie porażka. Jego własny konflikt z rodzaju tych, o których mówił jego nauczyciel w siódmej klasie.
Nie prowadził ze sobą wojny, to było bardziej jak walka. Walka części jego umysłu z drugą. Oparł brodę na kolanach, owijając ręce wokół łydki. Luke nie wiedział jak się czuć. Wszystko stało się tak szybko. Jednego dnia piął się na sam szczyt, a drugiego czuł się jak na pogrzebie.
Życie się zmienia, a Luke nigdy nie jest na to gotowy.
Patrząc na swoją sypialnię, wiedział, że ma wszystko. Zawsze miał dach nad głową, trzy posiłki w brzuchu i oboje rodziców. To było to, czego każdy potrzebował. Podobno.
Mimo to nigdy nie czuł się dobrze. Nigdy nie czuł, że żyje. Czuł się słaby, jak małe dziecko, które silny wiatr może przewrócić. Chodził z uniesioną głową i odchylonymi ramionami, ale potem wracał do domu i płakał.
Każdego dnia.
Łatwo było stać się przytłoczonym w wieku i codzienności, w jakich żył Luke. To była szkoła. Jego przyjaciele. Imprezy. Rodzice. Nic nigdy nie szło tak, jak Luke tego chciał.
Kiedy był młodszy, obiecał rodzicom, że kiedy dorośnie będzie ich dumą. Ale blondyn zrezygnował z tego marzenia. Był prawie pewny, że jego rodzice też.
Wstał i odłączył ładowarkę z podłączonym telefonem od prądu, wsuwając ją za gumkę bokserek. Jego telefon był kocem bezpieczeństwa XXI-wieku, nie chciał, by nagle został porwany w drodze z łóżka do łazienki. Broń Boże.
Luke zapalił światło, a jego oczy przeskanowały cztery rogi przestronnego pomieszczenia. Owalna wanna z hydromasażem świeciła perłową bielą, dzięki pokojówce, która była tu poprzedniego dnia. Prysznic był umieszczony wysoko, tak, że czasem Luke musiał skakać. Deska sedesowa był zamknięta, by jego pies nie przyszedł się utopić (czego bała się jego mama). Stanął przed lustrem, przejeżdżając dłońmi po twarzy.
Dlaczego nie mógł po prostu być normalny?
Odłożył telefon i jeszcze raz spojrzał na łazienkę. Przykrył dłonią usta, by nie krzyknąć na widok pająka. Mógł udawać silnego, ale bał się każdego rodzaju insektów.
Tak, mógł wbić igłę w żyłę, ale nie chciał zabić ośmionożnego stworzenia.
Luke chwycił swój telefon, kuląc się pod ścianą. Nie mógł go tam zostawić, jeśli mieli umierać, to bliżej siebie.
Gryzł paznokcie, zastanawiając się co robić. Luke nie chciał zostawać w kąciku łazienki, trzęsąc się ze strachu na myśl o pająku wielkości jego paznokcia.
Więc zrobił pierwszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy o trzeciej nad ranem.
Do / Mikey
Proszę, przyjdź mnie ocalić, w mojej łazience jest ogromny pająk.
Michael czasami był jak Luke - nie spał - ale czasami był jego przeciwieństwem – spał zawsze.
Luke miał szczęście w tą ciemną marcową noc.
Od / Mikey
stary, czy ty kurwa żartujesz?
Luke zauważył, że pająk się poruszył, więc szybko zaczął odpisywać.
Do / Mikey
proszę proszę proszę uratuj mnie
Michael przewrócił oczami, zapisując swoją grę w Simsy. Zamknął laptopa i założył flanelową piżamę na granatowe majtki. Wsunął na stopy „buty", które były najbliżej niego – czyli brzydkie, czarne klapki.
Zszedł na dół, zostawiając kartkę dla rodziców, na wszelki wypadek. Położył ją na ladzie, mając nadzieję, że będą spać do samego rana.
Chwycił klucze z blatu kuchennego, starając się zminimalizować charakterystyczny dźwięk klapek. Wyszedł tylnymi drzwiami - które znajdowały się najdalej od sypialni rodziców – i zamknął je, po czym i tak dwukrotnie sprawdził, czy na pewno to zrobił. Obszedł dom i odpalił samochód na podjeździe.
Luke nie dostał odpowiedzi od chłopaka, ale wiedział, że ją przeczytał. Oznaczało to jedną z dwóch rzeczy. Albo Michael poszedł spać, albo był w drodze, by zabić pająka, powstrzymującego Luke'a przed wychodzeniem z łazienki.
Jego niebieskie oczy prześledziły jasny granitowy blat otaczający umywalkę, po którym przemieszczał się pająk.
Piętnaście minut później Mike był przy tylnych drzwiach domu Luke'a. Pisał do chłopaka, by ten go wpuścił. Drzwi otworzyły się cicho, ukazując chudy cień blondyna.
- Mogłem umrzeć.
- Na poboczu byli policjanci, tylko czekali, żeby mnie zgarnąć. Przepraszam, że nie przyspieszyłem - powiedział Michael, a jego głos kipiał sarkazmem. Włożył klucze do kieszeni piżamy, a smycz z pizzerii rodziców swobodnie zwisała z boku.
- Proszę, idź go zabij – Luke błagał.
Podążył za Michaelem, nie uważając za dziwne tego, że chłopak tak dobrze znał jego dom.
- Nie przejechałem całej drogi tutaj, żeby być jak "lol, tylko żartowałem, po prostu pozwolę ci cierpieć".
Michael szedł powoli po schodach. Nie chciał zostać złapany przez państwo Hemmings. Luke szedł za nim szybko, skacząc po schodach i wreszcie wchodząc do swojej sypialni. Michael wszedł do łazienki, biorąc rolkę papierowych ręczników.
- To jeszcze dziecko, ty tchórzu.
Luke jęknął, siedząc na łóżku.
- Jest przerażający.
Michael zabił go, wyrzucając szczątki do toalety. Cofnął się i uniósł brwi.
- Czy ty naprawdę zmusiłeś mnie do wyjścia z łóżka o 3:45, by zabić pająka wielkości twojego penisa?
- Mówiłem ci, że pająk był duży!
Michael przewrócił oczami, ale nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
- Dobra, Luke. Wracam do łóżka, muszę wstać do szkoły za dwie godziny.
Luke usiadł po turecku, przygryzając wargę.
- Chcesz zostać tutaj?
- Myślę, że mama Clifford byłaby zła. - Mike starał się wymyślić wymówkę. Mógł powiedzieć, że wyszedł wcześniej, by odebrać Luke'a. Rodzice prawdopodobnie by w to uwierzyli.
Potem przypomniał sobie, że tu chodzi o jego rodziców. Zgodziliby się na prawie wszystko. Znają Luke'a i jego rodziców.
Luke poklepał miejsce obok siebie, a Michael nie był w fizycznym stanie mu odmówić. Wyjął telefon, wysyłając naprawdę szybką i niejasną wiadomość do mamy. Położył swoje klucze na biurku Luke'a i zdjął buty.
Zgasił światło w sypialni i ruszył w stronę łóżka.
- Nienawidzę cię za to, że mi to robisz.
- Co robię? - zapytał Luke, kiedy wygodnie ułożył głowę na poduszce.
Michael zamknął oczy i westchnął.
- Wszystko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top