Scena XXIV
/ Gospodarz, Wernyhora /
WERNYHORA
Sława, panie Włodzimierzu,
zjechałem tu gość.
GOSPODARZ
Spocznij, Wasza Mość;
żona stroi się w alkierzu...
WERNYHORA
Ostań, panie Włodzimierzu.
GOSPODARZ
Żona stroi się w alkierzu;
niespodziany gość,
właśnie była przy pacierzu,
bo się dziecka kładło spać.
WERNYHORA
Niechajże żona w alkierzu...
GOSPODARZ
Bo się dziecka kładło spać,
a ci nie przestają grać:
jak wesele, to wesele,
to nie będą w miejscu stać;
ot, tu żona jest w alkierzu.
WERNYHORA
Niechajże żony w alkierzu,
niechże tańcuje Wesele.
Siądźże, panie Włodzimierzu,
mam Asaństwu nowin wiele:
Pomówimy o Przymierzu.
GOSPODARZ
Ano proszę, bardzo proszę.
WERNYHORA
Siadaj.
GOSPODARZ
Siadam - zacny gość -
bardzo proszę, bardzo proszę;
ceremonii dość.
WERNYHORA
Ja z daleka - hen od kresów,
konia zgnałem.
GOSPODARZ
Podły czas.
A do wszystkich spadłych biesów,
toście tu są pierwszy raz;
któż was zwabił w taki czas?
A do wszystkich spadłych biesów,
żeście tak niespodziewanie
w noc i na to weselisko
zechcieli tu, Ichmość Panie?
WERNYHORA
Z daleka, a miałem blisko
i wybrałem Weselisko,
boście som tu jakoś wraz,
i wybrałem Ichmość Mości
dom, gdzie ludzie sercem prości.
GOSPODARZ
Wasza Mość mieliście blisko,
serceście zobligowali -
myśmy sobie prości - mali.
WERNYHORA
Z daleka, a miałem blisko;
ledwom wymienił nazwisko,
a zaraz mi pokazali
tacy chłopcy, rześcy, mali.
GOSPODARZ
Co to u nich serce z miską;
przybieżali, powiadali,
czego nie zjęzykowali:
że pan stary, że Dziad stary,
że Dziad z lirą, brodą siwą...
WERNYHORA
Ot, dziadzisko z siwą brodą.
Dawnoż było w duszy młodo;
żeście sobie prości, mali,
toście wielkich krzywd nie znali. -
Chudobę macie szczęśliwą.
GOSPODARZ
A ot, takie złote żniwo,
złote pola - pokoszone -
wszystko błoto - zadyszczone; -
sady ciche - kwitną, rodzą,
jedne z drugich same wschodzą:
złote żniwo, serce z miską;
nie trzeba szukać daleko,
kiedy było jakoś blisko.
Pokażę waćpanu żonę.
WERNYHORA
Złote żniwo, serce złote:
jeszcze u was w duszy młodo,
żeście sobie prości, mali,
toście wielkich krzywd nie znali. -
Może żona ma robotę - ?
GOSPODARZ
Żona stroi się w alkierzu,
chce się wydać urodziwa,
że to gość niespodziewany,
każe zaraz podać piwa.
WERNYHORA
Zostaw, panie Włodzimierzu,
że to chwila osobliwa...
GOSPODARZ
Lepiej gwarzy się przy szklenie,
że to z drogi, tyle błoto;
lepiej gada się przy wenie.
WERNYHORA
Kiej się nie rozchodzi o to;
że to chwila osobliwa,
możemy na osobności
porozmawiać.
GOSPODARZ
Słucham Mości;
a to chwila osobliwa.
Wolnoć spytać o nazwisko... - ?
WERNYHORA
Nie poznałeś - ?
GOSPODARZ
Ktoś mi znany,
ktoś serdeczny, ktoś kochany,
ktoś, co groźny - dawny, stary,
jak wiek cały...
WERNYHORA
Dawnej wiary.
GOSPODARZ
Ktoś mi znany, niespodziany...
WERNYHORA
Przypominasz krwawe łuny
i jęk dzwonów, i pioruny,
i rzeź krwawą, krwawe rzeki?
GOSPODARZ
A sen, sen jakiś daleki,
jeszcze w uszach mam te dzwony -
mieszają weselne grajki:
jakieś stare dumy, bajki.
WERNYHORA
Jeszcze w uszach mam te dzwony
ponad ich weselne grajki:
jęk posępny, jęk męczony,
tyle krwi rzezanych ciał;
ja tam był, przy trupach stał;
jeszcze w uszach mam te dzwony.
Patrzyłem się na lud święty,
jako upadał przeklęty,
przekleństwami potępiony:
kiedy ojce klną na synów,
kiedy syny przeklną ojce,
takie jęczące ogrojce
łez krwawiących, łez serdecznych
słyszałem w tych głosach wiecznych:
w głosach dzwonów jęk szalony -
jeszcze w uszach mam te dzwony.
GOSPODARZ
Dawne czasy - dawne wieki,
a sen, sen jakiś daleki,
jęki przygłuszają grajki;
jakieś stare dumy, bajki.
WERNYHORA
Ja stałem w pożarnej łunie
na siwym, na siwym rumaku,
czekając Bożego znaku.
Za mną piorun po piorunie
bije z chmur, przez niebo łyska.
GOSPODARZ
Rzecz daleka - taka bliska,
ktoś mi znany, niespodziany;
ktoś, o którym jeszcze wczora
tylko we śnie, tylko w marze:
Pan-Dziad z lirą...
WERNYHORA
Wernyhora.
GOSPODARZ
Pan-Dziad z lirą - Wernyhora!
Wy mnie znany - spodziewany,
Wy, o którym jeszcze wczora
tylko we śnie, tylko w marze:
jak owi dawni mocarze,
Wy na koniu, siwym koniu,
poprzed dom mój, z wieścią.
WERNYHORA
Słowem!
GOSPODARZ
Wy ze Słowem - Wy ze Słowem!
WERNYHORA
Ja z Rozkazem.
GOSPODARZ
Rozkaz-Słowo!
Dawno serce już gotowo
tem wezwaniem piorunowem.
WERNYHORA
Słowo-Rozkaz, Rozkaz-Słowo;
dla serca serce gotowo.
Słuchaj, panie Włodzimierzu:
oto chwila osobliwa,
pomówimy o Przymierzu.
GOSPODARZ
To jak ze snu prawda żywa,
chwila dziwnie osobliwa.
Jakiż rozkaz?
WERNYHORA
Trzy zlecenia.
GOSPODARZ
Chwila dziwnie osobliwa:
żem niejako jest wezwany.
WERNYHORA
Roześlesz wici przed świtem,
powołasz gromadzkie stany.
GOSPODARZ
To jak ze snu prawda żywa;
prawie że są wszyscy społem
u mnie przez to weselisko.
WERNYHORA
Ma być jawne, co jest krytem;
co dalekie było - blisko.
Dziś u Waści weselisko;
prawie że są wszyscy społem;
roześlesz wici przed świtem;
niech jadą we cztery strony.
GOSPODARZ
Porozsełam konno gońce,
roześlę wici przed świtem;
zaraz się poradzę żony -
ona swoim chłopskim sprytem.
WERNYHORA
Niech jadą we cztery strony!
Bądź gotów, nim wstanie słońce.
Skoro porozsełasz gońce,
zgromadzisz lud przed kościołem,
jak są zdrowi, prości, mali;
ażeby godność poznali,
Bogiem powitasz ich kołem,
a wtedy przykaż im ciszą,
niech żaden brzeszczot nie szczęknie,
a skoro rzesza uklęknie,
niech wszyscy natężą słuch:
czy tętentu nie posłyszą
od Krakowskiego gościńca - ?
GOSPODARZ
Wytężam, wytężam słuch.
WERNYHORA
Ja wiem, żeś jest Asan zuch
Od Krakowskiego gościńca
czy tętentu nie posłyszą,
czy już jadę z Archaniołem - ?
GOSPODARZ
Wytężam, wytężam słuch -
choćby i największy zuch,
jak to, co to, rozpoczęcie - -?
WERNYHORA
Słuchać ślepo, wierzyć święcie;
ja wiem, żeś jest Asan zuch.
GOSPODARZ
Ja mam stanąć przed kościołem?
to jak we śnie prawda żywa.
Któż mnie darzy tym zaszczytem;
któż śle ku mnie dawne gońce:
chwila dziwno osobliwa.
WERNYHORA
Bądź gotów, nim wstanie Słońce.
GOSPODARZ
Wstaną kosy w słońca świcie;
będę gotów!
WERNYHORA
Przysiąż Słowo.
GOSPODARZ
Rzekłem.
WERNYHORA
Przysiąż.
GOSPODARZ
Rośnie życie.
Czyli marą Wy widmową,
czyliś Waść jest upiór grobów,
czy ty próchno, czy ty czarem,
żeś ze słowem przyszedł starem,
żeś na mnie użył sposobów
i co we mnie tajemnicą,
ty mówisz jak rzecz prawdziwą;
jako żywo, jako żywo - !
WERNYHORA
Mówię Słowo - rzecz prawdziwą;
chwila, chwila osobliwa:
wybrałem dziś weselisko,
twój dworek, dróżkę, zagrodę. -
Słyszysz, jaki wicher wyje!
Słyszysz, wielki deszcz się pluszcze!
Słyszysz, chrzęszczą wielkie drzewa
i jako trzaskają kuszcze:
to tam moja drużba śpiewa,
tysiąc koni grudy bije
ze złotymi podkowami!
GOSPODARZ
Jezus, zmiłuj się nad nami - - !
WERNYHORA
Leć kto pierwszy do Warszawy
z chorągwią i hufcem sprawy,
z ryngrafem Bogarodzicy;
kto zwoła sejmowe stany,
kto na sejmie się pojawi
Sam w stolicy - ten nas zbawi!
GOSPODARZ
Jako żywo, jako żywo;
Waść mi takie dziwa prawi,
i to jako rzecz prawdziwą.
WERNYHORA
Wszystko święte, wszystko żywo:
z daleka, a miałem blisko;
wybrałem twój dom, zagrodę
i wybrałem Weselisko.
Waszmość rękę miej szczęśliwą:
Daję Waści złoty róg.
GOSPODARZ
Złoty róg.
WERNYHORA
Możesz nim powołać chór.
GOSPODARZ
Bratni zbór.
WERNYHORA
Na jego rycerny głos
spotężni się Duch,
podejmie Los.
Daję w twoje ręce róg.
GOSPODARZ
Dziękuj Bóg.
WERNYHORA
Waść masz porozsełać wici,
lud zgromadzić przed kaplicą.
GOSPODARZ
Jutro? - skoro się zgromadzą?
mają radzić? - co uradzą?
WERNYHORA
Jutro: wielką tajemnicą,
jutro skoro się zgromadzą,
niech nie radzą, nic nie radzą,
jednoś niechaj w ciszy staną.
Jutro wielką tajemnicą.
A ty wstawszy bardzo rano,
skoro zejdzie pierwsze słońce.
ku drogom natężaj słuch.
GOSPODARZ
Jutro?!
WERNYHORA
Jutro!!!
GOSPODARZ
Wszelki duch!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top