2

W całym domu nie było żywej duszy. Oczywiście prócz Melissy i jej wiernego (chyba że ktoś pojawi się z jedzeniem) towarzysza Mohera. Jednak Melissa nie narzekała na brak ludzkiego towarzystwa. Dlaczego brak? Otóż Wes zmęczony po prawie bezsennej nocy musiał wstać niecałe pół godziny po tym, jak dopiero się położył i ubrany w koszulę w niebieską kratę i dżinsy wyszedł do pracy, gdzie w białym kitlu zwykł ratować biedne — często ze względu na nadopiekuńczych właścicieli — zwierzęta. 

Tak! Wes był weterynarzem i w dodatku bardzo dobrym. Rzadko kiedy ktoś ukańcza tak wyczerpujące studia z wyróżnieniem. 

A kim z wykształcenia została Melissa? I tu nastąpi nieoczekiwany zwrot akcji... Też posiadała tytuł lekarza weterynarii! I oczywiście jak trudno pewnie nie zgadnąć, poznali się już pierwszego dnia college'u. 

Melissa jak zawsze miała problem z orientacją i nie słuchała nigdy wtedy, kiedy słuchać powinna. Nie wiedziała, w którą stronę ma się udać, dlatego z kartonem w jednej ręce i walizką w drugiej ruszyła przed siebie. Wes w tym czasie był zajęty ucieczką przed swoim przyjacielem Troyem, który chciał go dopaść za to, że chłopak podczas imprezy domalował mu wodoodpornym flamastrem wąsy. Krzywo zresztą. 

Szczęście ma to do siebie, że ich znajomość zaczęła się jak większość college'owskich par. Zawalona rzeczami Melissa spokojnie szukała swojego pokoju (nie zerkając na mapę, której — nawiasem mówiąc — zapomniała zabrać z samochodu mamy), a Wes wybiegł zza zakrętu, potrącając Bogu ducha winną dziewczynę, której koordynacja ruchowa graniczyła — w sumie to nadal graniczy — z zerem i po chwili obolała leżała na tyłku, a jej przedmioty osobiste były rozwalone po całym korytarzu. Wes ,jak to szarmancki i uroczy gentelman, pomógł jej wstać i pozbierać rzeczy, całkowicie zapominając o swoim przyjacielu. Potem cały czas ją przepraszając, wziął od niej karton i sam go zaniósł, a nawet odłożył na jej biurko. 

Następnie, w ramach przeprosin, zaprosił Melissę na kawę, która tak naprawdę została herbatą z automatu stojącego w jakimś sklepie i hot dogiem. Od tamtej pory wszędzie byli razem. Każdy na kampusie wiedział, że tam, gdzie jest Wes, tam jest Melissa, a gdzie Melissa, tam i Wes. Wszędzie byli razem i wszystko razem robili. 

Gdyby nie Wes, rozkojarzona wiecznie Melissa mogłaby odpaść ze studiów. Pod tym względem idealnie się dopełniali! Co zapomniała Melissa, to Wes pamiętał. 

Oczywiście parą zostali dopiero po półtora roku czasu, gdy zorientowali się, że łączy ich coś więcej niż przyjaźń, miłość do zwierząt i pasja do oglądania Malcolm in the middle. Chyba nie muszę tu jeszcze przytaczać jednego pocałunku po pijaku za plażowymi przebieralniami po imprezie zorganizowanej przez jakiegoś blondyna z ostatniego rocznika, którego zresztą i tak ledwie pamiętali. 

Mam na myśli pocałunek, nie blondyna.

Wracając do czasów teraźniejszych...

Dlaczego Melissa nie znajduje się aktualnie w prywatnej klinice weterynaryjnej razem z mężem? Powód jest banalnie prosty i dotyczy większości naszego społeczeństwa — lenistwo. 

Co prawda pani Timebrook wzięła zwolnienie chorobowe, ale z chorobą to miało tyle wspólnego, co ja z Maryline Monroe. A dlaczego nie wzięła macierzyńskiego? Bo nikt oprócz naszej parki nie wiedział, że za osiem miesięcy na świecie pojawi się kolejny Timebrook bądź Timebrookowa. 

Dziewczyna aktualnie wylegiwała się na szarym, obdrapanym narożniku i zajadała cebulowe chrupki, krusząc dookoła. Nie dbała o porządek, dlatego wszystkie obowiązki musiał robić Weasley. 

Jedyne, czego oboje nie robili, to gotowanie i istnieją dwa powody — Melissa rzadko pamiętała o tej poniekąd ważnej czynności (albo nie znała przepisu na to, co mieli w lodówce), a Wesowi się po prostu nie chciało. Dlatego oboje — bo raczej ciężko, żeby pojedynczo — zostali stałymi klientami Miyagi Cook, baru sushi i małej pizzerii mieszczącej się w centrum, gdzie w cieplejsze wieczory lubili wybierać się pieszo. Spacer i pizza, czy jest coś lepszego? Poza leżeniem do góry brzuchem oczywiście...

— Halo? — odebrała komórkę, dokańczając przeżuwać jedzenie.

— Cześć kochanie!

Od razu się rozpromieniła.

— Cześć Wesi!

Usłyszała chrząknięcie.

— Co u ciebie? — zapytał, spoglądając za okno. Znowu pada, pomyślał rozgoryczony. Dobrze, że do pracy jeździ samochodem, bo nie zabrał z domu parasolki. Mimo wszystko się wzdrygnął. Nienawidził deszczu.

— Dobrze, właśnie czekam, aż skończy się pranie.

Otworzył oczy ze zdumienia. Postanowił podroczyć się z brunetką.

— Pranie? Robisz pranie? — zapytał. — Kim jesteś i co zrobiłaś z moją Mel?

Ze słuchawki dobiegł perlisty śmiech.

— Zabawne, panie komik!

Przewrócił oczami i był nawet więcej niż pewien, że jego żona zrobiła dokładnie to samo.

— Nie przewracaj oczami, Timebrook!

Parsknął.

— I kto to mówi?

— No dobra — westchnęła, żeby znowu się nie roześmiać. — Jaki jest cel twojego telefonu?

Złapał się za zasadę nosa, gdy głowa zaczęła mu pulsować. Przeklęta zmiana ciśnienia, zaklął.

Spojrzał na zegar.

— Za godzinę mam przerwę obiadową i będę jechać do sklepu. Masz wszystko, czego potrzebujesz?

— Hmmm... — zastanowiła się.

Kobiece sprawy narazie jej nie dotyczą, pasta do zębów też jeszcze jest, proszek do prania również się nie skończył...

— Płyn do płukania tkanin jest już na wyczerpaniu, pomidorów nie ma, mógłbyś kupić jakąś szynkę... — wyliczała.

Całe szczęście, że Wes ma dobrą pamięć.

— Kup też coś na kolację.

— Zapamiętane! — zaśmiał się. — Okej, ja już muszę...

— Aha! - Usłyszał. — Kup też chrupki cebulowe, bo już zjadłam.

Pokręcił głową. Dałby sobie rękę uciąć, że widział dziś rano dwie nieotwarte paczki w kuchni na blacie.

— Dobrze, kochanie, postaram się.

— Jesteś najlepszy!

Uśmiechnęli się oboje.

— Ty też. Kocham cię

Melissa poczuła przyjemny ucisk w dole brzucha. Dokładnie ten sam, gdy na studiach dopiero zaczęli ze sobą chodzić.

— Ja ciebie też — westchnęła. — A teraz wracaj do roboty!

— Pa!

Mel zacmokała kilka razy w odpowiedzi, przez co uśmiechnął się delikatnie. Żadne słowa nie mogły wyrazić, jak bardzo to uwielbiał.

Już miał schować komórkę do kieszeni, gdy ta zawibrowała, powiadamiając go o nowej wiadomości. Była od jego żony.

Mleka nie ma.

Zarechotał i pokręcił głową.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top