well, because i like you

    Hitoshi zawsze był cichym człowiekiem, mówił tylko wtedy, gdy musiał, lub zmuszano go do mówienia podczas lekcji, gdy nauczyciele chcieli usłyszeć odpowiedź na jakieś pytanie.

    I w tej chwili nie chciał nic więcej, jak zachować ciszę. Otaczali go nauczyciele, policjanci, pro bohaterowie i jego rodzice, próbując zachęcić go do rozmowy.

    Schował twarz na dłonie, przygryzając dolną wargę w nadziei, że powstrzyma go to od płaczu. Smak krwi wypełnił jego usta, przez zęby zbyt mocno wbijające się w jego wargę. Ból był okropny, ale nic nie mogło się równać z bólem odczuwanym w klatce piersiowej. Uczucia do kogoś, kogo kocha, zostały wyrwane, a on z pewnych powodów nie może tego kontrolować.

— Shinsou, porozmawiaj z nami. — Aizawa zaczął cicho, kładąc dłoń na jego ramieniu — Uwierz mi, nikt nie lubi tej sytuacji ani trochę.

    Hitoshi trzymał twarz w dłoniach, nie chcąc pokazać wszystkim wokół siebie, jaki jest słaby, jak słaby się stał.

— Czy nie mogę się po prostu zrobić sobie prania mózgu? — Hitoshi w końcu przemówił. — Chcę tylko zapomnieć o tym wszystkim.

    Ale to kłamstwo, Hitoshi nie chciał zapomnieć. Jego wspomnienia były zbyt cenne.

    Zbyt cenne, by zapomnieć.

    Hitoshi pamiętaswój pierwszy dzień w klasie 1-A, na drugim roku stanął przed swoimi nowymi kolegami z klasy.

    Izuku machał do niego podekscytowany, a on nieśmiało odmachał.

    Był został najlepszym przyjacielem Hitoshiego, więc przeniesienie go do 1-A było dla niego błogosławieństwem.

— Hej, Shinsou! — Denki krzyknął z końca klasy, po czym niemal potknął się o własne stopy, podchodząc do niego.

— Co jest, Kaminari? — zapytał Hitoshi, unosząc brew na blondyna.

— Teraz, gdy jesteśmy razem klasie, powinieneś zjeść ze mną lunch! — Denki uśmiechnął się szeroko, wskazując palcem wskazującym najpierw na niego, a później na siebie.

— Tylko z tobą? — zapytał Hitoshi, nie bardzo chcąc zostawiać Izuku i nigdzie nie widząc Eijirou. — Tak w ogóle, to gdzie jest Kirishima?

— Kirishima poszedł gdzieś Bakugou. — jęknął Denki, marszcząc brwi
— Odkąd oboje zaczęli się spotykać, zostałem sam.

    Shinsou spojrzał na Izuku, który machnął ręką.

— Nic mi nie będzie! Kiedy Shouto wróci z łazienki, zjem z nim.

— Jesteście parą, mam rację? BLE. — blondyn wydał z siebie dźwięk wymiotów.

    Hitoshi westchnął, zgadzając się na lunch z Denkim.

— Super, koleś! — powiedział Denki, wyciągając ręce nad głowę, gdy zaczeli iść na stołówkę. — W końcu mam kogoś, z kim mogę zjeść lunch!

    Hitoshi uniósł brew.

— Ale dlaczego ja? Nie masz przyjaciół do jedzenia lunchu?

    Uśmiech Denkiego zastąpiło zmarszczenie brwi.

— Niezupełnie, każdy ma już kogoś, wiesz?

    Hitoshi pomyślał, że on nigdy kogoś takiego nie miał. Może dobrze będzie spędzać czas z Kaminarim.

    Poza tym Izuku spotyka się z Shouto, czułby się okropnie, zabierając go od swojego chłopaka.

— Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. — Shinsou zmienił temat. — Dlaczego ja?

    Denki zatrzymał się na środku korytarza, powodując, że Hitoshi odwrócił się i spojrzał na niego.

— Cóż — powiedział cicho Denki, jego twarz przybrała jasnoróżowy odcień, ale szybko uśmiechnął się. — to dlatego, że cię lubię!

    Usta Hitoshiego otworzyły się w czystym szoku. Czy miał na myśli sposób, w jaki Shinsou myślał? Taki jak w sympatii?

    Zanim zdążył zapytać, Denki skoczył przed niego.

— No dalej, nie chcę czekać zbyt długo! Pospieszmy się, zanim kolejki będą absurdalnie długie!

    Shinso mógł tylko patrzeć, jak blondyn uśmiecha się szeroko, gdy wyciąga rękę, chwytając go za ramię i ciągnąc za sobą.

    Hitoshi poczuł trzepotanie w klatce piersiowej, gdy Kaminari chwycił go za ramię, trzepotanie, którego nigdy wcześniej nie czuł.

    Nie rozumiał, co czuł, ani jak to wyrazić słowami. Tak, spędzał dużo czasu z Denkim podczas przerw między pierwszym, a drugim rokiem, ale to tylko z powodu Midoriyi.

    Fioletowowłosy zawsze podziwiał Kaminariego za to, jaki był odważny i pewny siebie. Jak jasno zawsze się uśmiechał i mówił wszystko i nic, co miał w głowie. Nigdy nie kłamał i zawsze wspierał innych. Jego quirk było niesamowite i bardzo silne. Shinso był zawsze zazdrosny o to, jak bardzo otwarty był Denki, jak mógł rozjaśnić każde pomieszczenie swoją radosną osobowością.

    Hitoshi przyłapał swoje serce na szybszym biciu, kiedy myślał o Denkim, więc kiedy następujące słowa wyszły z jego ust, niczego nie żałował.

— Kaminari, ja też cię lubię!

    Denki zatrzymał się, powoli odwracając się, by spojrzeć na lawendowego chłopca przed nim, a jego serce dosłownie robiło backflipy.

— Teraz, gdy oboje wiemy o tym — powiedział blondyn podchodząc bliżej Hitoshiego, powodując niewielką panikę przez bliskość twarzy chłopaka do jego. — dlaczego nie pójdziemy na randkę w ten weekend? — Denki uśmiechnął się tak promiennie, że przysiągł, że patrzy martwy na słońce.

    Shinso poczuł, jak jego twarz zmienia kolor na różowy, ale zmusił się do odwagi, by w odpowiedzi kiwnąć głową.

— Ekstra! Wezmę twój numer telefonu później, zanim lekcje się skończą, i wyślę Ci szczegółowe informacje, ale teraz, JEST CZAS NA JEDZENIE!

    I od tamtego dnia Hitoshi był nierozerwalnie związany z Denki.

    Bez względu na to, dokąd poszli, Hitoshi zawsze był po stronie Denkiego.

     Bez względu na to, jak długo Denki był z dala od niego, tęsknił za nim całym sobą.

     Hitoshi nigdy wcześniej nie czuł niczego do nikogo, więc kiedy Denkiego z nim nie było, było tak, jakby jego serce zaginęło.

    Dni zamieniły się w tygodnie, tygodnie w miesiące, a z każdym dniem Hitoshi coraz bardziej kochał Denkiego.

— NIESPRAWIEDLIWE! — Kaminari jęknął, rzucając kontrolerem gier u swoich stóp. — Jakim cudem do cholery jesteś taki dobry w grach wideo, Shinso?

— Powiedziałem ci wcześniej, że mam talent do tego. — powiedział Hitoshi, przewracając oczami. — Plus wiele czasu grania i doświadczenia.

— No wiem, ale to absurdalnie niesprawiedliwe, jak bardzo jesteś dobry w to! — blondyn znów jęknął, opierając brodę na ramieniu Shinso, marszcząc brwi.

— Chcesz rewanżu? — Hitoshi uśmiechnął się lekko do swojego chłopaka.

— TAK! Ale czy możesz zagrać, no nie wiem, taką postać, którą niezbyt umiesz grac na przykład?

    Hitoshi potrząsnął głową.

— Nie, przykro mi, Kaminari, nie ma mowy.

— Hitoshiiiiiii — Denki stęknął. — dla mnie?

— Nie.

    Denki zmarszczył brwi jeszcze bardziej.

— Dlaczego nie?

— Bo nie. — powiedział twardo, ale zaraz potem uśmiechnął się. — Mogę zadać ci pytanie?

    Denki wzruszył ramionami.

— Pewnie.

    Blondyn szybko usiadł, jego oczy były szeroko otwarte, a źrenice rozszerzone. Jego usta otworzyły się, a głowa lekko opadła na bok.

— Zamknij usta. — powiedział Hitoshi, obserwując, jak Denki robi to, co powiedział.

    Z uśmiechem na twarzy Shinso zbliżył się do twarzy chłopaka oddalonej o kilka centymetrów.

    Hitoshi anulował działanie swojego quirka od Denkiego, a on mrugnął kilka razy, po czym zmarszczył brwi.

— Shinso, dlaczego zawsze…

    Shinso przycisnął usta do ust Kaminariego, nie pozwalając mu dokończyć zdania, pocałunek był wystarczająco długi, aby zmusić Denkiego do relaksu i westchnięcia przez nos.

    Hitoshi odsunął się od niego, uśmiechając się złośliwie.

     Kaminari zarumienił się, po czym skrzyżował nogi i położył ręce pod stopami.

— Dlaczego zawsze musisz używać swojego quirka przeciwko mnie, żeby mnie zaskoczyć i następnie pocałować?

— Bo to zabawne. — Hitoshi zaśmiał się.

— Ale ja nie wykorzystuję mojego quirku na tobie! — blondyn wydął wargi.

— Cóż, to dlatego, że nie możesz.

— Znaczy, mógłbym, ale raczej nie udałoby się to.

    Hitoshi zgodził się, nie będąc w stanie przestać się do niego uśmiechać.

— Dalej, zróbmy już ten rewanż.

— Tym razem skopię ci tyłek! — powiedział Denki, odwracając się w stronę telewizora i podnosząc kontroler.

    Shinso zawsze używał swój quirk przeciwko Kaminariiemu, głównie dlatego, że go to denerwuje.

    Reakcje Denkiego są zawsze najsłodsze, kiedy wraca do rzeczywistości.

    Serce chłopaka zawsze czuło się jak w niebie, gdy blondyn był w pobliżu. Zawsze był wdzięczny za to, że zgodził się zjeść z nim lunch te kilka miesięcy temu.

    Telefon Denkiego zabrzęczał, powodując, że jego uwaga odwróciła się od telewizora na mały ekran.

    Podnosząc go, Kaminari szybko przeczytał cokolwiek tam było, a następnie wyłączył telefon.

— Pa kochanie, muszę iść.

     Shinso zmarszczył brwi.

— Nie zaczęliśmy nawet rewanżu.

    Denki westchnął i wstając pociągnął Hitoshiego za sobą.

— Wiem, może następnym razem to zrobimy? Dobrze?

— Kaminariiiiiii. — Hitoshi jęknął.

— Hej, to nic! — blondyn uśmiechnął się, szturchając nos Shinso. — Zobaczymy się jutro!

    Jutro miał rozpocząć się trzeci i ostatni rok liceum. Co było ekscytujące, najmniej mówiąc.

— Możesz uwierzyć, że to będzie już rok chodzenia w następnym tygodniu? Szalonyle, prawda? — Denki mrugnął, podnosząc kciuk w górę.

    Hitoshi skinął głową.

— Szalone, że tak długo wytrzymałem z twoim głupim tyłkiem.

— Ej! Kochasz mnie, więc jest dobrze!

— Tak, tak, kocham cię.

    Chlapak patrzał, jak Denki wkładał trampki.

— Powiesz rodzicom, że dziękuję, że mnie ugościli? Ja nie mogę, bo spieszy mi się.

    Shinso uniósł brew, wsuwając ręce do kieszeni.

— Pewnie, tak sądzę.

    Uśmiechnął się, szybko przytulając Shinso.

— Kocham cię Hitoshi!

— Też cię kocham.

    Po pożegnaniu pocałunkiem, Denki wyszedł z domu, rzucił okiem na komórkę i pobiegł chodnikiem.

    Hitoshi od początku wiedział, że Denki był skryty swoim telefonem, gdy otrzymył SMS-y lub telefony, przeprosiłby, a następnie odszedł tak daleko, aby nikt nie mógł go usłyszeć, ani próbować podstępnie przeczytać SMS-a.

    Zawsze to niepokoiło Shinso, czego nie chciał, aby nikt zobaczył? Co on ukrywał?

    Następnego dnia Kaminari się nie pojawił. Jego miejsce z przodu klasy było puste, gromadząc kurz.

— Gdzie jest Kaminari? — zapytał Izuku, podchodząc do Hitoshiego podczas lunchu.

— Nie mam pojęcia, dzwoniłem do niego i wysyłałem mu SMS-y przez cały dzień. — powiedział Hitoshi, przeczesując swoje lawendowe włosy. — Nie daje znaku życia.

— Mam nadzieję, że nic mu nie jest.  —powiedział cicho Midoriya.

    Shinso odwrócił się do swojego najlepszego przyjaciela, tylko po to, by zobaczyć Shouto trzymającego go za dłoń i stojącego bardzo blisko niego.

— Jestem pewien, że wszystko z nim w porządku. — powiedział Todoroki. — Mówimy o Kaminari.

— Pewnie tak, mam nadzieję, że masz rację Todoroki. — to było wszystkim, co Hitoshi mógł powiedzieć.

    Mijały dni i wciąż nie było śladu Denkiego. Brak wiadomości, brak telefonów. Nic.

    Hitoshi zaczął się martwić, zwłaszcza gdy ich rocznica minęła, a on wciąż się nie pojawił ani nie odezwał.

    Shinso nie mógł już tego znieść, musiał wiedzieć, co się dzieje.

    Miał już dość.

    Pobiegł do domu Denki'ego.

— Czy cokolwiek wiecie? Gdzie on może być? — Hitoshi błagał rodziców Kaminariego, aby powiedzieli mu o wszytkim, o czym tylko mogli.

— Nie mamy pojęcia, gdzie jest. — powiedziała jego matka. — Od kilku tygodni wstaje rano i znika. Myśleliśmy, że jest z tobą.

    Shinso pokręcił głową.

— Widziałem go ostatnio w niedzielę, potem więcej nie, ponieważ przez tydzień byłem z rodziną poza miastem.

    Rodzice tylko kiwneli głowami.

— Martwimy się tak samo jak ty, ucieka z rana i wraca bardzo późno.

    Po usłyszeniu tego wszystkiego, Hitoshi wiedział, co musi zrobić.

    Następnego ranka Shinso wstał wcześnie i popędził do domu swojego chłopaka, idealnie, by zobaczyć, jak idzie ulicą, trzymając telefon przy uchu.

— Tak, tak, tak, jestem w drodze… przepraszam, że zaspałem dzisiaj, znów do późna w nocy przygotowywałem to. Pierdol się koleś, pracuję nad tym... niedługo tam będę.

      Hitoshi nie mógł uwierzyć w to, co słyszą jego uszy. Przygotowuje co?

    Po podążeniu za Denkim do starego, opuszczonego magazynu, drzwi zamknęły się za nim, pozostawiając Shinso na zewnątrz.

    Skradając się wokół budynku znalazł inne wejscie i schował się za jakimiś skrzynami.

     A to, co Hitoshi zobaczył na własne oczy, prawie doprowadziło go do ataku serca.

— Czemu, do diabła, tak długo ci to zajęło? — powiedział Tomura Shigaraki, lider Ligi Złoczyńców.

    Jego oczy rozszerzyły się, nie mógł oddychać.

    Zakrył usta dłonią w nadziei, że ukryje swoje ciężkie oddychanie, dopiero teraz mogąc zaczerpnąć powietrza.

— Czy Blue Flames* nie powiedziały tobie gdzie jestem? — Kaminari rzucił gniewne spojrzenie Dabiemu.

— Nie, nie powiedział. — wymamrotał Shigaraki.

— Więc — zaczął Kaminari. — zaspałem, bo ostatniej nocy do bardzo późnej godziny byłem w UA kończąc przygotowania. — przygotowania w UA? Po co?! — Potem zauważyłem, że jestem śledzony, więc musiałem wybrać dłuższą drogę.

    Hitoshi miał wrażenie, że jego serce przestało bić. Denki wiedział, że caky ten czas był śledzony? Denki, którego znał, nie był taki uważny, jak ten, który stał przed nim.

— Zgubiłeś go, Sparky*? — warknął Dabi.

— Jesteś zbyt pewny, że mogłem go zgubić, — przerwał i zerknął na pudła, za którymi ukrywał się obecnie Hitoshi. — Chodź, kimkolwiek jesteś, wiem, że tam jesteś.

      Shinso stał tam, debatując, co robić, wyskoczyć i zapytać, co się dzieje, użyć swojego quirku przeciwko niemu i szybko uciec, czy po prostu usiąść i nic nie robić.

— Powiedziałem: wyjdź. — powiedział blondyn, podnosząc prawą rękę, z której leciały iskry prądu. — Nie będę więcej prosił.

    Shinso wychlił się zza pudeł i wyszedł na otwartą przestrzeń.

    Oczy Denkiego rozszerzyły się, dezaktywował swój quirk, opuszczając ręce na boki.

— Hitoshi?

— Cóż, czy to nie ten dzieciak z praniem mózgu? — powiedział Dabi.

— Co się tu do cholery dzieje, Denki? Nie wiesz, jak bardzo martwi się klasa, jak bardzo martwi się twoja rodzina? Jak bardzo JA się martwiłem?

    Blondyn uśmiechnął się lekko, chichocząc.

— Dlaczego ktokolwiek miałby się o mnie martwić?

     Hitoshi zacisnął dłonie w pięści.

— Dlaczego, do diabła, w ogóle tak myślisz?

     Denki wzruszył ramionami.

— No cóż, wygląda na to, że mnie złapano.

— Niech ktoś zajmie się tym bachorem, zanim ucieknie i zrujnuje wszystkie nasze plany! — krzyknął Shigaraki.

    Hitoshi był coraz bardziej niespokojny, musiał coś zrobić... szybko.

— Do czego potrzebujesz Kaminariego, Shigaraki? — Hitoshi warknął.

— Nie odpowiadaj mu. — odezwał się szybko Kaminari. — Wypierze ci mózg.

     Shinso wpatrywał się w swojego chłopaka, zmieszany i zraniony, dlaczego tu jest.

— Powiedz! — Hitoshi krzyknął do Denkiego. — Powiedz mi, że to wszystko to nieporozumienie!

    Denki znów się uśmiechnął, wpatrując w ziemię.

— To nie jest żadne nieporozumienie, Shinso, to w stu procentach to, na co wygląda.

    Hitoshi zacisnął mocniej pięści.

— Nie! To nieprawda! Denki, którego znam, oddał swoje serce i duszę dla bycia bohaterem! Wkładał wszystko, co miał w cokolwiek co robił. Był dosłownie jak klej, który trzymał naszą klasę razem! Mówisz, że to wszystko było tylko kłamstwem?!

    Denki przechylił głowę, zakrywając twarz blond włosami.

— Wszystko było kłamstwem. Starałem się, żeby nikt nie odkrył mnie, trudno mi uwierzyć, że to właśnie ty mnie złapałeś. — spojrzał na chłopaka. — Ten, którego najbardziej okłamywałem, był tym, który się dowiedział. Skończyłem grać superbohatera w UA. Gdybyś się nie dowiedział, moglibyśmy udawać to wszystko znacznie dłużej.

     Po usłyszeniu tego Hitoshi przeżył coś potężnego. Rozpędził się, rzucając z pięściami na twarz Denkiego, przewracając go na ziemię.

— Cholera, naprawdę możesz mocno uderzyć, co? — blondyn parsknął śmiechem, unosząc się na łokciach. Krew ciekła mu z wargi, a brud pokrywał jego twarz.

    Shinso górował nad Denkim, ciągnąc go za koszulę.

— Nie spędziłem całego czasu ćwicząc z Aizawą bez powodu.

    Kaminari nadal się do niego uśmiechał. Shinso wpatrywał się w twarz, szukając jakiegokolwiek śladu, jakiegokolwiek znaku, który wskazywałby, że Denki kłamał. Albo świetnie udawał, albo naprawdę to wszytko jest prawdą.

— Jak długo Kaminari? Jak długo to trwało?! — krzyknął.

    Denki tylko spojrzał na niego z uśmieszkiem.

— Odpowiedz mi! — Hitoshi powiedział, wstrzymując oddech by powstrzymać łzy. — Po prostu powiedz mi, że to wszystko jest kłamstwem! — nie mógł już dłużej tego trzymać, łzy spływały mu po policzkach, kapiąc na koszulkę Kaminariego.

— Przykro mi, Shinso, to nie kłamstwo. — Denki w końcu wyszeptał, pokazując trochę swojej słabości.

    Denki nie chciał, aby coś takiego się stało. Przygotowując się do ataku na UA, upewnił się, że Hitoshi nie może zostać zraniony, aby uciec z nim przed atakiem. Ostatnią rzeczą, jakiej chciał, było, aby został zraniony. Ale oto byli, Hitoshi płakał i błagał go, by przestał z tym wszystkim i odszedł z nim, ale Denki był w tym za głęboko. Był zbyt głęboko, aby go uratować.

— Jak długo, Kaminari?

—Odkąd się poznaliśmy.

— Czy wszystko, co mi powiedziałeś, było kłamstwem? O tym, jak bardzo chciałeś spędzić ze mną całe życie? Jak chciałeś, żebyśmy razem skończyli studia i zamieszkali? Co? CZY TO Wszystko BYŁO KŁAMSTWEM?! — krzyczał Shinso przez łzy.

    Denki odwrócił wzrok od swojego chłopaka, powoli kiwając głową.

— To było kłamstwem, zostałbym złapany na długo, zanim to wszytko się stało.

    Hitoshi poczuł, jak jego serce rozpada się na kawałki.

— Dlaczego ja?! Spośród wszystkich, z którymi mogłeś się to zrobić, dlaczego kurwa ja?! — Hitoshi zwiesił głowę, nie mogąc już patrzeć na Denkiego.

    Kaminari zachichotał cicho.

— Cóż, to dlatego, że cię lubię.

    Shinso znów na niego spojrzał, widząc żółte oczy Denkiego wpatrujące się w niego.

— Ja… myślałem, że mnie kochasz. — szepnął Hitoshi.

— Kocham, Shinso, bardziej niż mógłbym wyrazić to słowami.

    Chciał krzyczeć 'dlaczego' w kółko i w kółko, skoro tak wiele dla niego znaczył, to dlaczego to zrobił? Jak w ogóle mógł to zrobić?

— Przepraszam ... Hitoshi. — Denki wyszeptał.

— Poraź tego faceta i chodźmy Sparky, mamy limit czasu. — warknął Dabi.

    Hitoshi potrząsnął głową, błagając Denkiego, aby tego nie zrobił.

    Mała łza spłynęła po policzku Kaminariego. To go zabijało bardziej, niż mógł wyrazić.

— Przepraszam ... — szepnął Denki jeszcze raz.

     Shinso zamknął oczy, przygotowując się do szoku.

    Minęło kilka chwil i nic się nie stało.

— Co Ty do diabła robisz, Kaminari?! — krzyknął Shigaraki.

— Nie mogę tego zrobić! — odkrzyknął.

— Jak kurwa nie możesz!

— No nie mogę! Mój quirk się nie aktywuje!

— Aizawa... — wyszeptał Shinso.

    Denki odepchnął Hitoshi od siebie, szybko skacząc do tyłu w kierunku Dabiego i Shigarakiego.

    Pro bohaterowie wskoczyli ze wszystkich stron, przedzierając się przez okna i drzwi, podchodząc do nich.

— Shinso! — krzyknął Aizawa. — Chodź do mnie!

    Ale Hitoshi nie mógł się ruszyć, wszystko, co mógł zrobić, to wpatrywać się tępo w twarz swojego chłopaka.

— Jak długo tutaj jesteś, Aizawa? — mruknął złośliwie Kaminari.

— Wystarczająco długo, abyście nie musieli więcej udawać. Poddajcie się Kaminari, Dabi, Shigaraki. Zostaliście złapany.

    Blondyn skrzyżował ramiona.

— Ile już mnie podejrzewałeś?

— Zanim to wszytko się stało.

— Nie mamy na to czasu! — Dabi warknął.

— Wiem! Kurogiri! Przenieś nas teraz! — wrzasnął Shigaraki.

    Wszyscy pro bohaterowie spróbowali szybko ich zatrzymać. Shinso miał wrażenie, że musi coś zrobić. Zrobić cokolwiek. Ale nadal nie mógł się ruszyć.

    Trzej złoczyńcy uciekli, Denki po raz ostatni spojrzał na Hitoshiego, zanim całkowicie zniknął.

    Na posterunku policji znajdowali się policjanci i detektywi biegający wokół, próbujący znaleźć jakąkolwiek wskazówkę, gdzie mogliby się udać.

    Fioletowowłosy siedział na krześle, obserwując, jak wszyscy biegają, jakby byli bezgłowymi kurczakami.

— Denki Kaminari, urodzony 29 czerwca, lat siedemnaście, blond włosy z czarną błyskawicą, około 168 centymetrów, quirk electrification. Został niedawno odkryty jako członek Ligi Złoczyńców. Byk na trzecim roku liceum i uczęszczał do UA, raporty policyjne…

    Hitoshi nie mógł już znieść słuchania tego o Denkim, zakrył uszy i szczelnie zamknął oczy.

— Shinso. — powiedział cicho Aizawa, klękając przed nim. — Musisz powiedzieć nam wszystko, co wiesz o Kaminarim. Jeśli chcemy go złapać i upewnić się, że jest bezpieczny, potrzebujemy wszystkich informacji, które możemy uzyskać.

    Po tym, jak w końcu powiedział im wszystko, co wiedział o Denkim, Shinso został puszczony do domu.

    Odizolował się od innych w swojej sypialni, zamykając drzwi i nie odpowiadając rodzicom, którzy wołali go.

    Hitoshi poczuł się martwy, jakby wyrwano mu serce z piersi.

    Denki był jego sercem, jego domem. I wszystko to zostało mu odebrane.

    Czuł się tak zagubiony, tak zdradzony.

    Klasa 1-A wręcz wysadzała jego telefon, zadając miliard pytań.

    Shinso w końcu miał tego dość.

    Podniósł swój telefon i szykował się do rzucenia go przez pokój do kosza, gdy zauważył pewną wiadomość.

Denki <3: hej Shinso... nie próbuj mnie szukać. Nie sądzę, żebym był w stanie spojrzeć ci w twarz, gdybym Cię zobaczył. Tak bardzo cię zraniłem i nigdy sobie tego nie wybaczę. Nie wszystko było kłamstwem, Shinso, ale większość tak. Naprawdę chciałem normalnego życia. Nie miałem tego pragnienia, dopóki nie spotkałem cię na festiwalu sportowym na pierwszego roku. Pomogłeś mi poczuć się normalnie, że mogę mieć normalne życie. Ale z biegiem czasu Liga upewniła się, że nie będę miał szczęśliwego zakończenia. Byłem już zbyt głęboko w tym na drugim roku, przysiągłem sobie, że muszę po prostu trzymać się od ciebie z daleka i pozwolić Midoriyi oraz Todorokiemu zająć się tobą, zanim ucieknę. Ale... nie chciałem. Stałeś się dla mnie kimś więcej niż myślałem. A cały rok randkowania z tobą był niesamowity i najszczęśliwszy w moim życiu. Dałeś mi szczęście. I zrujnowałem to. Znowu nie przychodź mnie szukać, nie chcę więcej Cię w to mieszać. Po wysłaniu tej wiadomości zablokuję Twój numer i usunę go z telefonu. To jest najlepsze wyjście. Kocham cię, Hitoshi. Jestem na zawsze wdzięczny, że wkroczyłeś do mojego życia.

    Ze łzami spływającymi po twarzy, Hitoshi cisnął telefonem przez pokój, a on uderzył w ścianę i roztrzaskał się.

    Zwinął się w kłębek na podłodze, przypominając wszystkie chwile, które miał z Denkim. A teraz wszystko zniknęło.

    Dlaczego w ogóle znalazł się w takiej sytuacji? Tego dnia nie chciał nawet zjeść lunchu z Denkim, chciał zostać przy Izuku.

    Hitoshi prychnął cicho, uśmiechając się smutno.

— To dlatego, że go kocham.

~~~

    witajcie!

    witam Was w kolejnym tłumaczeniu, które nie jest drugą częścią 'one of me for all of you', choć to właśnie to powinienem wpierw tłumaczyć. nie wiem, kiedy to zrobię, mam nadzieję, że do końca kwarantanny zrobię to, ale nic nie obiecuję. nie mam nawet wymówki na to, najwyraźniej jestem po prostu leniwa, bo mojego chujowego samopoczucia przez ostatnie kilka tygodni nie zaliczam do wymówek

    see ya! ♥️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top