Rozdział 5

Japierdole, dlaczego ten idiota ciągle musi za mną gdzieś chodzić? To już robi się naprawdę cholernie irytujące, odwróciłam się do niego tyłem i poszłam w stronę lodówki aby tylko na niego nie patrzeć.

-Ładnie to tak zostawiać gości samych?- powiedział blondyn, poczułam jego spojrzenie na sobie.

Stał w drzwiach od kuchni przyglądając mi się z szerokim uśmiechem na twarzy.

-Ja cię tu nie zapraszałam Vincent- powiedziałam wywracając oczami- dla mnie mógłbyś tu nie przychodzić.- Powiedziałam i odwróciłam się

O co mu do cholery chodzi?

-Doprawdy Lily? Wiesz że to przez ciebie oberwałem na walce?

Nie wiedziałam przez chwilę co mam odpowiedzieć. Tak. Wiedziałam że to moja wina częściowo, ale on nie musiał się na mnie tak gapić.

-Jezu daj mi spokój, nie rozumiesz że mam cię gdzieś i nie chcę mieć z tobą nic wspólnego?- powiedziałam

-Dobrze rozumiem- powiedział z uśmiechem na twarzy, jednak na jego twarzy mogłam dostrzec lekki smutek.

Nie miałam do niego już nerwów, był tak wkurzający i irytujący gdy tylko prubuje pozbyć się go z mojego życia on mi to utrudnia, dlaczego mnie to spotkało...

-Wiesz co?- powiedział Vincent patrząc na mnie z wrednym uśmiechem

-No co?- powiedziałam i spojrzałam przez krótki moment na niego

-Wyglądasz dziś jak dziwka Lily- odrzekł i oparł się o półkę

Wiedziałam kurwa. Musiał się jakoś odegrać, ale ja tak tego nie zostawię.

Zdenerwowana spojrzałam na niego, jego słowa nie zabolały mnie szczerze ani trochę. Wzięłam szklankę z drinkiem i podeszłam do niego, pewna siebie wylałam mu zawartość na głowę z uśmiechem na twarzy. Jednak szybko tego pożałowałam.

Blondyn podszedł do mnie bliżej i złapał mnie za nadgarstki błyskawicznym ruchem pociągnął mnie za sobą i przycisnął do ściany. Przestraszona spojrzałam na niego on widząc mój strach uśmiechnął się złowrogo i docisnął swoją masywną dłoń do mojej szyji zaczynając mnie dusić.
Nie mogłam złapać oddechu, on wpatrywał mi się w oczy, próbowałam się mu wyrwać ale moje siły poszły na nic, był za silny...
Po jakiejś chwili poczułam rozluźnienie w okół szyi, opadłam na podłogę. Spojrzałam na blondyna się odsunął i poszedł w stronę drzwi, powoli łapałam oddech znów to zrobił... Może to moja wina nie potrzebnie się odzywałam, postanowiłam nie wracać już na imprezę jednak gdy wychodziłam z kuchni Ellen złapała mnie za dłoń i wciągnęła do salonu gdzie trwała impreza.

***

Następnego dnia obudziłam się w sukience. Najwidoczniej wypiłam jeszcze kilka drinków a ktoś zaniósł mnie do mojego pokoju. A byłam pewna że wcale tak dużo nie wypiłam. Wstałam z łóżka i skierowałam się w kierunku drzwi zeszłam schodami na dół, spojrzałam na mojego brata leżącego na kanapie był porządnie pijany po wczorajszej imprezie cieszyłam się że sama nie wypiłam takiej dużej ilości alkoholu. Chyba. Poszłam na górę do swojego pokoju, podeszłam do szafy wyciągnęłam z niej białą koszulkę z napisem oraz czarne legginsy. Wzięłam bieliznę i poszłam wziąźć prysznic. Później poszłam na dół, mój brat dalej spał, postanowiłam go nie budzić.

Wyszłam z domu, postanowiłam iść na spacer. Jednak nie taki zwykły spacer naprzykład po parku, postanowiłam iść w stronę tego budynku gdzie były walki. Miałam nadzieję że nie natknę się tylko na Cafford'a, po wczorajszym miałam już do dość. Szłam wpatrzona w telefon w pewnym momencie uderzyłam o czyiś twardy i mocno umięśniony tors. Podniosłam wzrok do góry i spojrzałam na chłopaka... na Vincent'a...

-Co ty tu do cholery robisz?- popatrzył na mnie z wściekłością w oczach, jednak mogłam w nich też dostrzec trochę zmartwienia

-Tylko spaceruję- powiedziałam i spojrzałam na niego- przypadkiem tędy przechodziłam

-Właśnie widzę- mruknął pod nosem- Ale proszę nie chodź tędy nigdy więcej, nawet nie masz pojęcia ile podejrzanych typów się tu kręci Williams- spojrzał na mnie

Czy on się właśnie o mnie martwi? Nie, to nie możliwie. Vincent Cafford nigdy się o nikogo przecież nie martwi.

-Dobra rozumiem- powiedziałam wywracając oczami - a teraz daj mi spokój

-Mhm- mruknął pod nosem

Chciałam się już odwrócić aby iść dalej, nie chciałam być przy nim za długo. Nie dość że był moim wrogiem to jeszcze dusił mnie już dwa razy. Więc mam go już po prostu dość. Po chwili poczułam jak bierze mnie za rękę delikatnie i przyciąga w swoją stronę.

-Czego?- spojrzałam na niego i podniosłam jedną brew do góry

-Chciałem przeprosić za wczoraj, Lily- powiedział po chwili mnie puszczając

Czy on mnie właśnie przeprosił?

Odwrócił się i poszedł w stronę budynku, odwrócił się kilka razy dla pewności że nie idę za nim tylko zmierzam w kierunku domu.
Westchnęłam i spojrzałam na niego ostatni raz, odwróciłam się i poszłam w kierunku domu. Poszłam do kawiarni zamówiłam kawę na wynos i poszłam w stronę domu. Nie wierzyłam w jego przeprosiny, on nikogo nawet nie przepraszał z szczerości.

***

Weszłam do domu, ściągnęłam buty i poszłam do kuchni. W całym domu unosiła się woń sosu pomidorowego i makaronu. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na brata, opierając się o ścianę.

-Witam - uśmiechnęłam się

-No cześć, martwiłem się gdzie byłaś?- spojrzał na mnie mieszając sos

-Byłam na spacerze- powiedziałam

-Aż dwie godziny Lily?- powiedział Luke i skosztował sosu

-Tak, no wiesz po drodze spotkałam znajomych- próbowałam jakoś skłamać, żeby się nie dowiedział że byłam przy budynku gdzie odbywają się nielegalne walki

-Mhm no dobrze- powiedział- zrobiłem obiad, fakt jest jeszcze wcześnie ale cóż

-Nie jestem głodna- powiedziałam i spojrzałam na niego

-No dobrze, najwyżej potem coś zjesz- powiedział Luke i nałożył sobie na talerz makaron

Poszłam do swojego pokoju, usiadłam na łóżku. Muszę w końcu wziąźć się do nauki, już za miesiąc mam ważne egzaminy. Próbowałam się na nie chociaż trochę uczyć ale bezskutecznie, miałam w głowie tylko wysokiego blondyna o imieniu oczywiście Vincent Cafford. Był moim największym utrapieniem nigdy go nie lubiłam ale przy moim bracie starałam się być miła ponieważ byli przyjaciółmi a nie chciałam zawieść Luke'a. Doprawdy zawrócił mi w głowie mój wróg to istny nonsens...

Siedziałam całe trzydzieści minut siedziałam przy biurku, próbując chociaż trochę przyswoić wiedzę, jednak nic mi oczywiście nie wychodziło. Robiłam notatki, czytałam tekst nawet kilka razy ale nie mogłam się skupić. Spojrzałam na otwierane drzwi.

-Hej Lily, nic nie jadłaś. Nie jesteś może głodna?- powiedział i spojrzał na mnie.

Nie miałam nawet siły jeść to wszytko mnie już przytłaczało, a z drugiej strony wiedziałam że Luke się martwił, gdy rodzice wyjechali  stał się wobec mnie bardziej opiekuńczy.

-Nie nie jestem głodna, naprawdę nie musisz się martwić Luke- odpowiedziałam i wstałam z krzesła idąc na łóżko

-Eh jeśli nie jesteś głodna...to nic nie poradzę, no to tyle chciałem jakby coś to mów- powiedział zmartwionym tonem i wyszedł zamykając drzwi.

Stwierdziłam że już nie nauczę się niczego skoro nie zrobiłam tego do tej pory. Zapomniałam nawet że Elle miała do mnie przyjść, gdy tylko usłyszałam dzwonek do drzwi pobiegłam na dół. Uśmiechnęłam się na widok przyjaciółki.

-Cześć Lily- powiedziała Elle z uśmiechem na twarzy

-Cześć Elle- uśmiechnęłam się delikatnie i przytuliłam ją na przywitanie

Poszłyśmy do mojego pokoju, całą godzinę spędziłyśmy na plotkowaniu o różnych głupotach. Nie mówiłam jej oczywiście nic co związane z Vincent'em nie chciałam jej martwić tym ani nic podobnego.

                                ***
Elle już poszła a ja zostałam sama, do mojego brata przyszli jego koledzy w tym Vincent Cafford. Nie miałam wcale zamiaru schodzić na dół, nie miałam zamiaru go widzieć. Zaczęłam przeglądać podręczniki, chciałam sprawdzić czy mam może coś do nauki jednak nie miałam. Siedziałam sobie w spokoju dopóki nie usłyszałam głosu mojego brata

______________________________________

Witam! Wybaczcie kochanie że publikuję rozdział dopiero teraz, i nie jest od też jakoś bardzo ciekawy. Jednak miałam dość trudny okres w życiu i po prostu nie dałam rady nawet nic napisać w korekcie :(( Mam nadzieję że mi wybaczcie. Pozdrawiam!<33

Ps. Wybaczcie że rozdział jest taki krótki:(

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top