but u were always up to somethin'

Po zejściu ze sceny uśmiechała się, co znaczyło, że podczas talk-show Yoongi wystarczająco razy chwycił ją za rękę, wystarczająco razy wysłał jej spojrzenie i wystarczająco razy uśmiechnął się, gdy mówiła.
Para Idealna.
Teraz Yura podążyła do swojej stylistki, a on, zbywając swoją ruchem ręki, wyciągnął komórkę i oddalił się od całego grona na kilka kroków. Na wyswietlaczu migało sześć powiadomień. Wszystkie z firmy.
Jęknął zmęczony. Nie miał ochoty zajmować się dzisiaj problemami Namjoona (bo o co innego mogło chodzić?)
Postanowił zajść do studio wieczorem, może do tego czasu kłopoty znikną.
Wcisnął telefon do kieszeni, a gdy uniósł wzrok, dostrzegł, że Yura przygląda mu się ze swojego krzesła.
Przenikliwie.
Martwiła się, musiała, Yoongi sam musiał przyznać, że rzeczywiście zachowywał się dziwnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę sytuację sprzed trzech dni... Musiał ją uspokoić, nie chciał w domu rzucać się szklankami.
Po chwili pojawił się przy jej boku. Pozwolił stylistce zdjąć sobie makijaż z twarzy.
Yura wciąż na niego patrzyła.

— Namjoon — wyjaśnił krótko, na co ona kiwnęła, jakby uspokojona.

— Masz dzisiaj coś jeszcze?

Od razu poczuł się głupio, że o to zapytał, Yura przecież zawsze była zajęta i zawsze miała coś jeszcze.
I tak jak myślał - kiwnęła głową, jej długie kryształowe kolczyki zaczęły się huśtać.

— Tak, za dwie godziny.

Zdecydowali się na krótki lunch.

__

Nie przyjaźnili się z paparazzi (przynajmniej nie Yoongi), ale Yura wyglądała na zadowoloną z tego, że nieliczne chwile z jej mężem są dokumentowane.
Zrobili im kilkanaście zdjęć, gdy kupowali lunch, trzymając się za ręce. Yoongi pocałował Yurę w czoło, potem w usta.
Wszystkiemu zrobili zdjęcia.
Większość fotografów dała im spokój po pięciu minutach. Para Idealna chwytała się za rączki, wymieniała buziakami i karmiła się nawzajem, mieli wystarczająco materiału. Tylko kilkoro kręciło się w pobliżu.
Yoongi poprosił obsługę o zasłonięcie okien i posadzenie ich na tyłach baru.

— A więc — zaczęła Yura, splatając swoje palce na stoliku przed sobą — co zamierzasz?

Yoongi spojrzał na nią i nadal przeżuwając, uniósł brew.

— Co zamierzasz? — powtórzyła. — Wracasz do tamtego mieszkania?

Och... To nadal o to chodziło.
Powiedziała słowo "tamtego mieszkania" w tak dziwnym tonie... Ze strachem. Z dziwnym obrzydzeniem, ale i poufałością.
Jakby wymawiała imię znienawidzonej macochy.
Yoongi musiał naprawdę ją zmartwić, skoro w ogóle wzięła przeprowadzkę pod uwagę.
Ale z drugiej strony dawno go tam nie było, w poniedziałek odwiedził mieszkanie pierwszy raz od kilku miesięcy - Yura miała podstawy do obaw.

— Nie wiem — odpowiedział szczerze. Dopiero teraz, gdy o tym wspominała, zaczął się nad tym poważnie zastanawiać. — Naprawdę nie wiem. Co jeśli hieny zauważą?

Prychnęła.

— Oczywiście, że zauważą. Łażą za nami wszędzie. To okropny pomysł.

— No tak. Mogłem się tego spodziewać — westchnął. Yura nigdy nie pozwoliłaby mu na mieszkanie w tamtym miejscu.

— Yoongi... — zaczęła, a jej dłoń podążyła prosto do jego ręki ułożonej na blacie stolika. Objęła ją. — Nie udawaj, że nie wiesz, jaki jest układ. Pomęczysz się jeszcze dwa lata, weźmiemy rozwód i wrócisz sobie do niego, czy kogo tam chcesz... Wiesz, że mam rację. — Zmierzyła go wzrokiem. Wyglądała niczym matka, wiedząca doskonale, co jej dziecko potrzebuje. — W porządku?
Nie czekając na odpowiedź, dopiła swoją herbatę i zjadła ostatni kawałek kanapki. Wytarła twarz chusteczką - teraz zaczęła poprawiać szminkę.
Yoongi przyglądał się jej przez cały czas. Nie cierpiał, gdy miała rację. Po prostu nienawidził.
Zagryzł wargi i milczał.

__

— Okej, ogólnie to... Jest problem. Kojarzysz Ten2Be, co nie?

- Serio, Namjoon? — Yoongi obrócił się w stronę przyjaciela na krześle. Spojrzał na niego, mrużąc oczy. — Ten2Be to praktycznie moje rodzone dziecko. Wypromowałem ich, pisałem 90% tekstów i-

— Tak, tak, dobrze, szefuńciu, dumny rodzicu, fajnie, ale...

— Ale? — Yoongi chciał, by Namjoon wytłumaczył w końcu, czemu zawracał mu głowę. Praktycznie od tygodnie zawaleni byli papierami i promocjami, Yoongi nie miał czasu na swoją własną twórczość - chciał teraz jedynie zaszyć się w swoim biurze, wpaść w wir pracy, pisać i pisać, aby w końcu zapomnieć, czemu w ogóle zaczął to robić.

— Park Jimin chce odejść z Ten2Be. I z wytwórni.

Yoongi zastygł z otwartymi ustami. Wpatrywał się w Namjoona, który odwdzięczył się tym samym zmartwionym spojrzeniem.

— O, kurwa... — wyszeptał. Nagle cały jego świat zaczął się walić. Znowu.
Park był najlepszym tancerzem, jakiego firma widziała. Yoongi traktował go tak dobrze, jak tylko mógł - wynajmował mu najlepsze dormy, załatwiał mu lekcje z najwyższej rangi tancerzami, dbał, by nigdy niczego mu nie brakowało...
A on odwdzięczał się w taki sposób...

— Kurwa mać, czemu?

Namjoon widział rozpacz w oczach przyjaciela - odejście Park Jimina zwiastowało nieciekawe czasy dla ich wytwórni. Nawet jeśli nie będzie aż tak źle, zespół i tak straci dotychczasową popularność.

— Ma dużo możliwości; wolał wybrać solową karierę w wytwórni w tym się specjalizującej, czy to nie oczywiste?

Yoongi milczał przez następne pięć minut.

— Dziwisz mu się? — przerwał w końcu ciszę Namjoon. Wcale nie zamierzał Jimina bronić; w końcu przez niego jego wypłata znacznie spadnie, ale w końcu znali się już z kilka lat i miał okazję dobrze chłopaka poznać. — Sam byś zrobił to samo. Powinniśmy się, kurwa, cieszyć.

— Cieszyć? — Yoongi zgromił go wzrokiem. — Z czego? Namjoon, tu nie ma się z czego cieszyć. Musimy szybko znaleźć kogoś na jego miejsce. Natychmiast.

— Ale to... To tak nie działa! Nie możemy tak  po prostu przestać się nim interesować! Po tych wszystkich latach? On uważa nas za przyjaciół-ba! Mentorów, wzory do naśladowania! Jesteśmy jedynymi osobami, które powiedzą mu, jak naprawdę działa show-biznes. Zwłaszcza ty, Yoongi.

Yoongi zacisnął powieki mocno. Kręciło mu się w głowie, ściskało, zapowiadała się migrena. Chciał tylko jednego.
Tylko jego. Chociaż na chwilę.
Tak jak było kiedyś... Wracał zmęczony z pracy, a on już dawno był w domu. Czekał. Był. Nigdzie nie odchodził. Jedyna prawdziwa ostoja. Hoseok.
Yoongi odwrócił się na swoim fotelu na kółkach w stronę ściany, aby Namjoon nie mógł dostrzec jego twarzy.

Czemu muszę sobie o tym wszystkim teraz przypominać?

Teraz, kiedy już byłem tak blisko zapomnienia?

Namjoon miał rację. Znowu ktoś inny miał rację.
Yoongi nie chciał ciągle się mylić. Zacisnął dłonie na podłokietnikach obrotowego fotela.

— Rób to, co ci powiedziałem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top