Specjał III„The wheel of fortune" (5) - Baekhyun

(Doo Ri)

   Sprzedawca auta nie skontaktował się już więcej ze mną ani razu. Wstydziłam się, że zostałam tak łatwo oszukana, nie był to powód do radości. Nie miałam o tym z nikim pogadać, bo rodzice od dawna nie utrzymywali ze mną kontaktu, a o In Hye chyba mogłam zapomnieć. Nie wiem, co zrobiłam nie tak, że się na mnie wypięła. Byłam sama, więc musiałam z dumą znieść kolejny policzek od życia. Mogłam to przewidzieć, ale zbyt mocno cieszyłam się na myśl posiadania własnego samochodu. Czasem dawałam się ponieść chwili i moja łagodność mnie gubiła. Rzadko kiedy starałam się pokazywać tą stronę, jakoś zawsze tak się działo, że miałam wtedy strasznego pecha. Także i teraz tak się stało. Moje 100000000 ₩ przepadło na dobre. Nie było to aż tak dużo, lecz taka kwota nie chodziła piechotą. Długo pracowałam na te pieniądze. Nie czułam silnej więzi bardziej z pieniędzmi niż z ludźmi, ale jakby na to nie spojrzeć... kurczę, no. Jakbym miała mało problemów! Ostatnio nic nie układa się po mojej myśli. Chciałam dobrze pomagając przyjaciółce, ale z zastępowania jej, zajmowaniem się EXO oraz dbaniem o nich, wynikło tyle nieporozumień, iż nie zliczę. Porażka za porażką, błąd za błędem. Ile tak jeszcze wytrzymam?

Jeszcze to dziwne zachowanie Byun Baekhyuna... Dlaczego on musi być taki złośliwy? I dlaczego on w ogóle wymyślił sobie, że będzie zaczepiał starszą kobietę? Okej, może lubi, choć nigdy jakoś specjalnie nie przejawiał nimi zainteresowania. Jak już w końcu musiało na kogoś paść, to czy nie mógł uczepić się kogoś innego? To był jakiś zakład, ktoś mu kazał? Nawet jeżeli, to czy nie miał i nadal nie ma własnego rozumu? Powinien skupić się na sobie. W wywiadach wiele razy przytaczał historię swojego dzieciństwa. Chciał być sławny. Nikt mu nie broni, droga wolna! Ale nie jestem mu do tego potrzebna. Nie musi się kreować moim kosztem. Jakoś do tej pory nie przeszkadzało mu, że „przechodził z rąk do rąk". W świecie gwiazd to było normalne. Potrzebni eksperci nie zawsze mogli pojechać w trasę i czasem trzeba było skorzystać z okolicznych znawców. Wielu stylistów i kosmetologów sprawowało pieczę nad jego imagem oraz wyglądem. Niezastąpieni byli znawcy od codziennej stylizacji włosów, pielęgnacji twarzy oraz ciała. Dbanie o dietę i mnóstwo innych śmiesznych bzdur. „Staff Baekhyuna"- oto jak można było ich nazwać. Ale Baekhyun dosłownie żądał, abym jedynie ja pilnowała, jak się ubiera, kiedy idzie spać oraz jakiego nawilżacza ma użyć. Historia z nawiedzonym sasaengiem tak nagle zmieniła jego podejście? Niech nie wciska mi kitu! Jak on mógł domagać się, bym tylko i wyłącznie ja się nim zajmowała? Nauczyłam się jego oraz całego EXO rozkładu oraz upodobań tylko ze względów sanitarnych, co było zaleceniem odgórnym, a nie moich własnych chorych fantazji! Ja takich zresztą nie posiadałam. A on się teraz tak perfidnie mści...

Na domiar złego otrzymałam pozew z wytwórni SM. Ja i pozew! Brzmiało i wyglądało to jak dobry dowcip, lecz nim nie było. Z pisma wynikało, iż firma straciła przeze mnie 250 milionów i 880 tysięcy ₩. Ta suma... jakim cudem została uwzględniona? Nie widziałam takiej kwoty nigdy na oczy. Może zawiniłam czymś, a SM domaga się po czasie, abym im zwróciła tę absurdalną ilość pieniędzy. Wzięłam kredyt na zakup samochodu i będę go spłacać jeszcze przez co najmniej rok. Nie, to na pewno jakieś nieporozumienie. Nie ma mowy, bym była coś winna dla wytwórni. Niczego nie ukradłam, niczego nie wynosiłam i nie przywłaszczałam sobie... no chyba że o czymś nie wiem i cierpię na jakąś kleptomanię. Nie pożyczałam od nikogo, zawsze starałam się mieć pieniądze w gotówce.

Tak, fajnie jest, cieszmy się, hura! Staff z SM myślał, że jestem jakąś celebrytką, która ma 7 czy 10 kart kredytowych i gdy na jednej nic już nie ma, to kolejna będzie aktywna? Byłam tylko stylistką, to wszystko. Próbowałam sobie przypomnieć, czy zrobiłam coś nielegalnego, lecz nic nie przychodziło mi na myśl. Może oznaki przedwczesnego starzenia się i pamięć już nie ta?

    Idąc zahaczyłam o coś obcasem i wyrżnęłam się pięknie na twarz o próg. Na szczęście nie bolało aż tak bardzo, ale listy, które trzymałam w dłoni rozsypały mi się. Musiałam je szybko pozbierać, nim zamokną na deszczu lub porwie je wiatr.

-Noona, wróciłaś~ O, masz pocztę?

Po przekręceniu zamka w drzwiach pierwsze, co usłyszałam, to głos Baekhyuna. Bezczelnie wyrwał mnie z zamyślenia swoim rozentuzjazmowanym głosem. Nie byłam w stanie mu wytłumaczyć, że to co robi, było i nadal jest złe. Byun Baekhyun miał jakieś cholernie mocne argumenty. Moje z nim przegrywały. Powinnam postarać się być bardziej odporna, może jestem za mało agresywna? Byun to jakaś bakteria optymizmu i śmieszności. Czy on nigdy nie ma dość tego wiecznego szczerzenia się? Jego szczęka kiedyś powie „dość", niech zacznie o to dbać już zawczasu. Tematem naszych sporów była nie tylko jego 'terapia'. To fakt, chłopak wyglądał jak chodzące nieszczęście i szczerze mu współczułam. Podpuchnięte oczy, uparcie łuszcząca się skóra na czole, nosie i policzkach...Było kiepsko. Byun Baekhyun panicznie bał się skorzystać z „usług" konkretnego specjalisty, mnie takim tytułem nazwać nie można było. On potrzebował kogoś, kto zajmie się nim po prostu profesjonalnie, znacząco poprawiając jego samopoczucie. Kogoś, kto sprawi, że będzie czuł się lepiej, bardziej komfortowo i chyba przede wszystkim dopieści jego wybredne ego. Z mojej strony nie miał na to co liczyć. Kuracja, na którą się zgodziłam, bo było mi go naprawdę szkoda, była przyśpieszona, niestety nie pozwalała mu na szybszy powrót do dormu. Oczywiście starałam się jak mogłam, zniszczenia jego skóry czy włosów nie były aż tak złe, aby nie dało się tego naprawić. Tylko że... to nie do końca prawda, że był tu przykuty łańcuchem jak pies do budy. Baekhyun wszystko przekoloryzował na własną korzyść. Chciał spędzać więcej czasu w moim towarzystwie, a mi nie bardzo się to podobało. „Mądry inaczej" strasznie rościł sobie do mnie prawa, co było nieco, a nawet bardzo niepokojące. Nie podejmowałam jednak żadnych kroków i pozwoliłam egzystować mu ze świadomością, że ma istną fobię na moim punkcie. Ignorowałam to, jak z wielką niecierpliwością czeka na wtorki, środy i soboty. Liczyłam na to, iż prędzej czy później jego poziom fiksacji zmniejszy się, a i sam Baekhyun będzie w stanie zapomnieć, po co i w jakim celu zażyczył sobie przebywać pod moją „opieką". Próbowałam znaleźć lepsze rozwiązanie, nie było mi na rękę znoszenie jego humorków, jednak nie miałam szansy. Chłopak robił wszystko na moją niekorzyść.

-A tak, owszem- odparłam, żeby nie wyjść na totalnego gbura.

-Co takiego?- dopytywał się, co było kolejnym dowodem na przekraczanie przez niego ustalonej granicy. Gdy zaczynał mówić, to z reguły było tak, iż coś chciał. Obawiam się więc najgorszego.

-Takie tam śmieci.

-Rachunki?

-Coś ty taki ciekawski?

-Odpowiedz~

-Nie, nie rachunki ale to ciebie nie dotyczy- odpowiedziałam, by zaspokoić jego ciekawość. Wsadziłam list do kieszeni płaszcza, którego nie odwiesiłam na wieszak, za to zdjęłam buty w korytarzu i poszłam prosto do kuchni. Nie zdążyłam otworzyć drzwi lodówki, bo usłyszałam, jak Baekhyun wchodzi za mną. Cholera! Zaczyna się...

-Noona~ Będziesz gotować?- zapytał i oparł się łokciami o wyspę kuchenną, podpierając twarz rękami.

-Myślę, że tak – przyznałam.

-Jesteś głodna?- głupszego pytania nie mógł już zadać?

-A co, nie mogę? Myślisz, że miałam czas wyjść do Subway'a po kawę albo kruche ciastko? Słuchaj, Baekhyun. Przestań mnie rozliczać z tego, kiedy wracam, co robię, kiedy, z kim i co jem. – zwróciłam mu uwagę, póki co, jeszcze w miarę grzeczny sposób.

-Mm, jasne. To masz czas chodzić i spotykać się w lokalach z podejrzanymi śmieciami, ale ugotować, to nie ma komu.

-Nie nazywaj tak ludzi – poprawiłam go i podjęłam próbę zajrzenia w głąb mojej biednej lodówki, w której był jedynie ketchup oraz karton „chodzącego" mleka.

-Sprzedajesz się?

Czego ja musiałam wysłuchiwać, naprawdę... Chyba wpadłam z deszczu pod rynnę w chwili, kiedy posłuchałam się obcej kobiety. A skoro mowa o pani Lee, słuch o niej zaginął. To był jej pomysł, abym „przygarnęła" Baekhyuna pod swój dach.

-Nie miałeś już czego mi wyjadać z lodówki to siedziałeś głodny, co?- zapytałam i spojrzałam na niego niezadowolona. – Znowu nie ma nabiału i mięsa. Że już nie wspomnę o moim jogurcie.

-Problem w tym, że ja nie bardzo jestem stworzony do siedzenia nad garami. A ten jogurt to niebo- wzruszył bezwiednie ramionami.- Sklepy powinny być jeszcze otwarte, to przy okazji weź słoiczek Nutelli, fit płatki owsiane oraz niskokaloryczne chrupki kukurydziane, bo mam ochotę.

-Acha, i dlatego zdecydowałeś się tu wprosić, żebym ci za darmo gotowała, chodziła na zakupy i Budda jeden wie, co jeszcze?!- wrzasnęłam sfrustrowana.

-Masz pralkę, nie rozumiem, dlaczego muszę prosić Chanyeola, żeby woził mi rzeczy do pralni i przywoził czyste-zmienił temat, a jednocześnie nawiązywał do tego samego.

-Byun Baekhyun, zapominasz się. Który to już raz w tym tygodniu? Bo w miesiącu nawet nie liczę- zadałam pytanie retoryczne, bo wiedziałam, że ja mogę sobie gadać. Jak do ściany!

-Byłaś dziś mocno zajęta? Chcesz, to mogę zrobić ci masaż, to się trochę zrelaksujesz. Ilu dzisiaj miałaś klientów..., a może klientek?

-Ha!- westchnęłam i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.- Może potrzebuję zadzwonić na policję, zdaje się, że jakiś byuntae uciekł z więzienia.

-Oj, ale czemu chcesz mnie oddać? Masz mnie tylko dla siebie- zrobił nieszczęśliwą minę.

-Cudownie. Piekielnie cieszę się, że mam pod swoim dachem byuntae. Tylko o tym marzę, żeby się do mnie dobrał- wycedziłam przez zaciśnięte zęby, bo od tego, aby mu przywalić w twarz dzieliły mnie nanosekundy.

Baekhyun nie odezwał się, więc otworzyłam swoją skromną lodówkę w celu sprawdzenia potrzebnych produktów, które miałam zamiar użyć. W połączeniu z jajkami i makaronem coś dam radę jeszcze wymyślić. Nie chciałam znowu wychodzić, zaczęło padać.

-Z samego ketchupu nic nie ugotujesz~- oznajmił śpiewnym tonem i umieścił karton z zepsutym mlekiem w worku na śmieci. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Zdecydowałam odłożyć płaszcz na krzesło, aby go nie zachlapać się. I to był błąd.

-Nie ma niczego, no. Pójdź do sklepu, tak? – dźgnął mnie dwoma palcami w odkryty bok i jakby zahaczył paznokciami, żeby podrapać.

-Chyba poczułam, że moja przestrzeń intymna została właśnie naruszona – mruknęłam.

-Coś mówiłaś, noona?- spytał jak gdyby nigdy nic Baekhyun i nachylił się do lodówki, zahaczając swoim podbródkiem o moje ramię.

-Ty jeszcze masz czelność mi rozkazywać?- zdziwiłam się jego zachowaniem i odsunęłam się na bezpieczną odległość, ale i tak uderzyłam się w czoło o okap. Żałowałam, że nie mam pod ręką jakiegoś gwoździa. Postanowiłam sobie za dzieciaka, iż niewinnych zwierzątek domowych nie krzywdzę, bo to źle. Nie byłam sadystką, nie czułam ekscytacji oglądając ludzkie czy zwierzęce nieszczęścia, ale...właśnie zawsze było, jest i będzie jakieś „ale". Dlaczego choć raz nie mogłam być na tej „dominującej", a nie stratnej pozycji? Czy moje życie ma w ogóle sens? Ze skrajności w skrajność, a myślałam, że Baekhyun dziwniejszy niż jest już być nie może. Wybudziła się we mnie bestia, bo poczułam ochotę, aby go zadźgać i zadrapać aż do krwi.

-Oj, noona...- zrobił minę zbitego pieska i potarmosił mi włosy.

-O co ci chodzi, człowieku?- westchnęłam zrezygnowanym tonem głosu, a ten zaczął się chichrać jak wariat. W tej chwili był jak wielka, pękata beczka śmiechu. Nie wiedziałam, że Baekhyun jest takim dziwakiem, może cierpi na jakieś nieuleczalne zaburzenia osobowości.

    Znaleźliśmy się w pokoju, który używałam jako czegoś w rodzaju gabinetu kosmetyczno-stylistycznego. Naprawdę powinnam go zgłosić za używanie przemocy wobec mnie, ale później on musiałby zgłosić mnie...Jak bardzo chciałam, to mimo wszystko powstrzymywałam się przed „nagrodzeniem" go liściem albo wyładowaniem swojej złości na nim w inny sposób.

-Co ty właśnie zrobiłeś- popatrzyłam na niego jak na największego idiotę świata. Nie, to się nie dzieje naprawdę. Byun Baekhyun nie potraktował mnie jak worka ziemniaków i nie przerzucił mnie sobie przez ramię, niosąc w ten sposób po schodach na górę. Wstałam z podłogi, na którą zleciałam.

-Noona, zapomniałaś, jaki dziś dzień~ - stwierdził przemawiając takim tonem głosu, jakbym go dotkliwie skrzywdziła. No ja przepraszam bardzo, ale to nie on ucierpiał, tylko moje cztery litery. Miękkie lądowanie, nie ma co!

-A-hm... Środa?- odpowiedziałam zdziwiona.

-Tak, co robimy w środy?- kontynuował i próbował pomóc mi wstać, ale cofnęłam się. Nie chciałam, aby znowu się do mnie zbliżał. Poza tym... od kiedy my coś razem robiliśmy?

-Czy tobie do końca już odbiło?- spytałam niezadowolona.

-Przepraszam, potłukłaś się?

-Daj mi spokój.

-Noona~ To co z tymi zakupami?

-Nie idę!

-Chcesz głodować?

-Och, ciekawe, kto mnie do tego zmusił?!

    Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami, aż w końcu odpuścił. Ha! Wygrałam. Po raz pierwszy wygrałam z Byun Baekhyunem!

-Dobrze noona, zrobimy tak: pójdziemy na zakupy razem, ja będę pakował do wózka potrzebne rzeczy, ale ty płacisz i będziesz gotować. Pamiętaj, że zostało ci jeszcze wykonanie swoich obowiązków, wiesz, chyba jednak wróciło mi uczulenie na włosach ma dziwne uczucie...

-Idź sobie na zakupy, ja się do ciebie wolę nie zbliżać- rzuciłam w niego poduszką, ale schylił się. Poduszka przeleciała nad jego głową.

-Został jeszcze tydzień, to naprawdę niedużo- Baekhyun wyglądał na zasmuconego tą wiadomością.- Dlatego wykorzystajmy te ostatnie dni w dobry sposób.

-Cieszy mnie to. Przestaw się na normalne myślenie i znajdź czas w swoim zapchanym jak buzia gumą balonową, grafiku. I przemyśl, co robisz – poradziłam i przeszłam obok niego. Potrzebowałam odetchnąć, w tym celu chciałam pójść do łazienki.

-Co robię?- spytał i złapał mnie mocno za nadgarstek.

-To ja się o to pytam! Czemu mój tablet nie włącza się od dwóch tygodni?

-Naprawdę się nie włącza?- zdziwił się i sięgnął po moją własność wolną ręką, bo jedną miał nadal zajętą. Co za silny uścisk...

    Posłałam w jego stronę wulgarny gest, ale nie sądzę, by zrozumiał, jak ja się czuję, gdy na moim tablecie pojawiły się dwa fap-foldery. Niby były zastrzeżone hasłem, ale poradziłam sobie z odgadnięciem go. Jednak na coś się przydało bycie dziewczyną licealnego hakera.

Gdy udało mi się wyswobodzić rękę z uścisku poszłam tam, gdzie potrzebowałam. Wkrótce zanurzyłam się w głębokiej wannie wypełnionej ciepłą wodą i pianą z wymieszanych owocowych żeli do kąpieli, których sobie nalałam. Mm, pysznie.

-Ej... co to za skarga z SM... - nim zdążyłam zareagować drzwi otworzyły się.

* * *

(Baekhyun)

- Baek, to nie twoja wina. Ona była głupia i tyle.

    To samo z ust Chanyeola słyszałem od roku. Kiedy ja potrzebowałem zrozumienia, to nie mogłem liczyć na nikogo, ale gdy SM miało problem, to zawsze ja musiałem myśleć za naszą 9. Nie podobało mi się, że wytwórnia zmusiła chłopaków do podpisania pozwu. Nie miałem pojęcia, dopóki nie znalazłem pisma, które wyleciało wtedy z płaszcza Doo Ri. Podrobiono mój podpis i wyglądało to tak, jakbym również zgodził się, że noona narobiła szkód na ponad 220 mln wonów! Tylko niestety nikt mi nie wierzył, że nic takiego nigdy nie miało miejsca. Bardziej cieszono się z kolejnego „źródła" dochodów. Trzeba się było „zająć" dbaniem o wizerunek, tylko dlaczego moim kosztem... Rozumiałem, dlaczego Doo Ri przeprowadziła się do Daejeon. W pewnym stopniu poczuwałem się do winy. To, co jej zrobili, było najgorszym świństwem, o jakim mogli zamarzyć. Doo Ri niestety w ogóle nie próbowała dowodzić swoich racji, od razu odpuściła. Nie wiedziałem, czy to przez ten incydent w łazience, czy to SM wywarło na niej presję.

     Gdy miesiąc temu dowiedziałem się, że SM otrzymało „zaległą" kwotę nie mogłem wyładować z siebie pokładów złej energii. Uparcie próbowałem się z nią skontaktować, niestety numer, który z trudem zdobyłem od jej byłej przyjaciółki był nieaktualny. Niestety mój kiepski nastrój nie przeszkodził w ustaleniu nowego rozkładu zajęć. Nie miałem ochoty na żadne promocyjne fancamy czy live'y. Właśnie Byliśmy w trakcie 2 godzinnej przerwy, więc poszedłem z Chanyeolem do nowo otwartej kawiarni o nazwie „Coffee Tofee". Ignorowałem uwagi kumpla. Zagryzałem język, by nie odpowiedzieć mu czegoś wulgarnego. W tej całej sytuacji, jeżeli ktoś czerpał korzyści, to na pewno nie była to noona tylko ja. Cierpliwie czekałem, aż ktoś z obsługi raczy podejść. Czekaliśmy 15 minut.

-Zamówienie do stolika numer 7~ - zawołała jakaś kasjerka i wystawiła na ladę okrągłą podkładkę z 9 plastikowymi kubkami z różną kawy wepchanymi między papierowe opakowania. oraz paroma ciastkami z nadzieniem, coś jak kruche ciastko- jabłecznik z McDonalda.

Wstałem z krzesła i podszedłem.

-Zamówienie do stolika numer 19~ - poinformowała inną osobę. Jakaś dziewczyna przeszła obok mnie. Na tacy obok pastelowego deseru było również czerwone pudełeczko.

-Gratulacje, Ri. Jay ma dobry gust.

-Spóźnia się...- nadąsała się.

-Wcale nie. Zdążyłem na czas. Właśnie zamawiałem nam zespół na wesele.

W międzyczasie zdążyłem dojść do Chanyeola. Ludzie są dziwni- zaczęli klaskać z jakiegoś powodu...

-Dzięki jeszcze raz, Chanyeol, równy z ciebie gość- do stolika podszedł jakiś chłopak, prawdopodobnie swoją dziewczyną.- Doo Ri bardzo się spodobał pierścionek, który pomogłeś mi znaleźć.

💖💖💖

Kawiarnia "Coffee Toffee" naprawdę istnieje i jest w mieście, gdzie studiuję, a zdjęcie przedstawia ubranko bohaterki, które miała pod płaszczem.

To już ostatnia część tego  scenariusza z Byun Baekhyunem. Dziękuję wszystkim, którzy czytali i gwiazdkowali. Jeżeli są wśród was osoby, którym odpowiada to, w jaki sposób piszę i kreuję postaci i chciałyby własny scenariusz, przypominam, iż zamówienia można w dalszym ciągu składać. Wystarczy napisać komentarz, w którym zawrzecie: imię , nazwę zespołu, z jakiego dany bohater pochodzi, (ewentualnie aktor), gatunek oraz jakieś inne informacje, któe uznacie za sluszne (np. własne preferowany wygląd postaci, imię, itd.)

 Jeżeli ktoś chciałby jakiś scenariusz znowu z Baekhyunem, to również jest to możliwe. Ja się z wami żegnam i do następnego.

-SongJiji

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top