Scenariusz specjalny II "Senna nostalgia" (Yifan)

   Pewna kolorowa świeczka znowu gości w witrynie wystawowej sklepu. Ta kolorowa świeczka, która niejednokrotnie przyniosła nieszczęście i pewnie przyniesie je ponownie. Powrót z Korei jest jak tortura, a przecież to obcy kraj. Nic się nie zmienia, jest zupełnie tak jakby czas stał w miejscu. Kanada dalej emanuje złowrogimi wspomnieniami, gdyby mógł, przedłużyłby wyjazd za granicę, ale jego trasa promocyjna dobiegła końca. Nie może w żaden sposób temu zaradzić, tak jak nie rok temu i dwa, i trzy, a nawet sześć lat. Niedługo minie siedem lat. Siedem lat, które stały się powtarzającym się koszmarem. Chłopak wpatruje się w świeczkę- co roku stoi ta sama. Czy ona się nigdy nie zepsuje? – myśli, cicho wzdycha i udaje się do swojego apartamentu, bo lot sprawił, że czuł się osłabiony nie tylko zmianą strefy czasowej, ale i brakiem odpowiedniej ilości snu. Nim udaje się spać, szykuje się na jutrzejsze zajęcia.

~ ~ ~

    W sali gimnastycznej pewne osoby przychodzą wcześniej, aby potrenować- dziewczynom nie towarzyszy trener, któremu wyjątkowo coś wypadło w tym dniu, więc w pomieszczeniu panuje harmider i zamieszanie. Ponieważ brakuje osoby dorosłej, nastolatki zachowują się jak banda rozwydrzonych dzieciaków z podstawówki. Jak na dziewczyny brak im klasy i ogłady, ich maniery pozostawiają wiele do życzenia. Dla zabawy rzucają w siebie jedynymi dwoma rolkami papieru toaletowego, którym ostatecznie zatykają muszle w wc. Ponieważ jedną z nich woła pewna potrzeba, a przebywanie w kabinie bez papieru toaletowego jest bez sensu, to próbuje się dostać niezauważenie do męskiej szatni, choć wie, że to nielegalne. Tak zwana płeć piękna zachowuje się jak dzikie zwierzęta, dziewczyna zastanawia się, po co właściwie przyszła. Nie symuluje jak pozostałe, czuje niespodziewane ciepło w nosie oraz uszach. Ktoś się skrada, a ona nie słyszy, bo jest otumaniona. Przemywa twarz zimną wodą i wraca do kabiny- po papierze toaletowym nie ma śladu, z nosa dziewczyny cieknie krew brudząc jej sportową bluzkę, którą wzięła na zawody.

~ ~ ~

    Hałas z dziewczęcej szatni przeniósł się na salę. Dziewczyna przeklina w myślach nieodpowiedzialną osobę, która nie zjawiła się. Szkoła, do której sala gimnastyczna należy jest biedna, ale jednak stać ją było na zorganizowanie zawodów dla dzieci bogatych snobów, którzy pewnie specjalnie przyjadą, by pooglądać sportowe rozgrywki.

Dziewczyna czuje się jak w bajko-koszmarze- nie może uwierzyć, że nie będzie żadnego pracownika, a sędziować miała osoba z zewnątrz. Chłopak sam niedawno ukończył szkołę, był młody. Seo Hee spojrzała na małą bransoletkę w kształcie zegarka i doszła do wniosku, że kimkolwiek ta osoba była, to się spóźnia.

~ ~ ~

    Ma wrażenie, że czas stanął w miejscu, a może to reszta nie może się ze sobą ogarnąć, w każdym razie to zjawisko, którego nie jest w stanie zrozumieć. Z pewnych przyczyn uczestnicy robią wszystko, tylko nie to, co powinni- ćwiczenia zostają zastąpione przez tanie głupie zachowania wyjęte z jakiejś idiotycznej komedii ze znikomym poziomem śmieszności. Praktykujący inaczej- bo tak ich określiła dziewczyna, obierają sobie ją za cel, więc ucieka przed latającymi piłkami skierowanymi w jej stronę. Ktoś ją popycha. Upada. Piłka uderza ją mocno w głowę, oczy zachodzą jej mgłą. Próbuje wstać, ale czyjaś ciężka noga przygważdża ją do ziemi. To nie jest dobry dzień, woda w łazienkowych kranach jest brudna, pożółkła. Twarz dziewczyny pokrywają brud i kurz z nieumytej podłogi. Dziewczyna prosi, by przestali, ale staje się po raz kolejny pośmiewiskiem do drwin i zwiększonej agresji wśród rówieśników. Ma wrażenie, że to zwierzęta z dżungli zaklęte w bezmózgich ludzkich ciałach. Gdy wyczuwa ostry, tytoniowy zapach sama rzuca się jak dziki zwierz na sprawcę, na truciciela. Okazuje się, że to chłopak z gościnnej drużyny.

-Zliż go sobie z podłogi- rzuca niedopałkiem na podłogę gdzieś między trybunami a awaryjnymi drzwiami wyjściowymi. Dziewczyna patrzy się na niego morderczym wzrokiem. Nagłe pojawienie się spóźnionego sędziego i trenera w jednym, nie zmienia to faktu, iż na panuje hałas nie do ogarnięcia.

-Zbieraj piłki z podłogi, bo nie ma jak grać- ktoś zwraca się do dziewczyny, która zamglonym wzrokiem próbuje odszukać papierosa, ale nie może przez niewyobrażalne osłabienie. Wybiera odszukanie niedopalonego tytoniowego przysmaku każdego bogatego dzieciaka, z każdą chwilą czuje się jak w jakimś horrorze. Słyszy wrzaski i kpiny, słyszy krzyki skierowane do młodego mężczyzny. Dziewczyna myśli, ze ignoruje to wszystko i on nie zareaguje w żaden sposób myśli, że on robi to, żeby sobie popatrzeć, jak ona z uporem maniaka idzie szukać papierosa, którego być może sobie wymyśliła. Dzieje się coś dziwnego- tylko ona wyczuwa dym. Obraz rozmywa jej się przed oczami, mdleje. Widzi, jak papieros zaczyna się radośnie tlić, na podłodze wylana została benzyna, którą ktoś pomylił z płynem; kałuża substancji łatwopalnej ma swe źródło przy otwartych drzwiach łazienki woźnego. Wolnostojący automat do energetycznych napojów zajmuje się wesołymi płomieniami.

~ ~ ~

   Do chłopaka dochodzi właściwie, że około 20 osób znajduje się w strefie niebezpieczeństwa, nie wie, dlaczego nikt nic nie robi. Czuje się nagle otępiały- czemu nagle stracił zmysły? Czemu nikt się nie ewakuuje? Ma dwa wyjścia: może się uratować zabierając pozostałych. Z pewnych względów tego nie robi. Bez zastanowienia podchodzi do dziewczyny, zdejmuje bluzę i ją nią okrywa, nie przejmuje się spadającymi odłamkami, które rozprzestrzeniają płomień jeszcze bardziej. Ktoś postępuje jak on, potrząsa nią i stara się doprowadzić do tego, by dziewczynę obudzić z tego magicznego i koszmarnego odurzenia.

    Ktoś wyciąga dziewczynę poza strefę ognia, przez chwilę wszystko zamiera, ogień tli się, zajmuje ubrania i buty, pali...Dziewczyna jest zbyt przerażona, by się ruszyć. Nie wie, co się dzieje. Jest przez kogoś wyprowadzana, budynek staje w płomieniach... Na parkingu są już samochody wpływowych rodziców, nikt nie jest w stanie zauważyć złowrogiego płomienia pochłaniającego budynek. Na zewnątrz jest zimno, pada śnieg, ale ona ma rozstrojone zmysły. Wchodzi do budynku szkoły, mija rozemocjonowanych rodziców, do których dopiero teraz dotarło, co się dzieje. Dziewczyna rozgląda się... ma wrażenie, że czas znowu stanął w miejscu.

    W przejściu dostrzega pana i panią Ameryka-Wolna-Od-Imigrantów*. Przechodzi, ale jest niedostrzegalna. Pokonuje trzy schodki by dostać się na parterowy korytarz. Zamiast normalnego dźwięku słyszy szum i świst wiatru. Nie wie, co się wydarzyło i co się dzieje. Jedyne, o czym myśli to to, aby móc się ogrzać, bo zdała sobie sprawę, że znów jest w stanie wyczuwać temperaturę. Czuje zapach palącego się popiołu, który szybko zamienia się w jabłko z cynamonem. Myśli tylko o tym, by się ogrzać, widzi zapalniczkę, która unosi się w powietrzu. Chwilę za nią podąża jakkolwiek absurdalnie to brzmi. Znajduje się w zupełnie innym miejscu. Jest ciemno, widzi zapalniczkę. Ze zdziwieniem zauważa, że jest w stanie złapać zapalniczkę...

-Mówiłaś, że nie lubisz tęczy- słyszy dziwnie znajomy głos. Dostrzega bajecznie kolorową świeczkę. Stoi samotnie na stoliku, nie pali się. Dziewczyna odpala zapalniczkę i próbuje świeczkę, ale płomień złośliwie kieruje się na jej palce.- Tutaj- słyszy ponownie i z taką samą zawziętością jak podczas szukania niedopałka próbuje zlokalizować odpowiednie miejsce na świeczce.- Znowu to robisz- ponownie rozlega się głos, czuje że ktoś ją poklepuje w ramię. Dziewczyna odwraca się.

-Znasz mnie?- zadaje pierwsze pytanie, jakie przychodzi jej do głowy.

-Znam cię, Seo Hee.- odpowiada nieznajomy.

-Seo Hee?

-Przyniosłem ci świeczkę.

-Przepraszam, ale... Kim jesteś? Jaka Seo Hee?- dziewczyna dopytuje się, bo tylko tak może znaleźć odpowiedź.

-Jesteś...- dodaje chłopak drżącym głosem.

    Świeczka w jej dłoniach przyjemnie grzeje. Seo Hee... to imię brzmi tak znajomo, a jednak obco. Imię... jak ona ma w ogóle na imię? Trzyma cały czas świeczkę w dłoniach, chłopak się przygląda.

    Kolorowe kropelki wosku rozlewają się na drewnianą podłogę, tworząc bajeczną mozaikę. Dziewczyna, wybudzona jakby z jakiegoś transu, podbiega do chłopaka odwróconego tyłem.

-Jestem Seo Hee i zgasiłam tęczę o imieniu Yifan.

 -- - -

Dziwne to i do niczego nie podobne, ale pisałam na podstawie snu, który miałam x godzin temu i postanowiłam dodać takie coś (długo myślałam, czy napisać to czy nie), ale wyszło jak wyszło, + praktycznie nic nie zmieniałam :). Scenariusz ukończony na świeżo dziś ( zajęło  mi to nieco ponad 2 godzin, jakoś przed 18 i ukończyłam go dosłownie parę minut temu). Jak ktoś jest zainteresowany, to niech czyta, komentuje (można się nawet pobawić w interpretację, nie zaszkodzi). Scenariusz nie ma na celu nikogo urazić (polityka ssie :'/ ), nawet jeżeli pojawiły się w nim randomowe postaci lub kontrowersyjne.

  *tu chodzi o parę prezydencką z USA  

Uwaga: Seo Hee z mojego opowiadania "CYS" to nie ta sama postać co tutaj, więc niech nikogo to nie zmyli.

Jak ktoś się pokusi, to miłego czytania i wesołych świąt Wielkanocnych :'')

-SongJiji

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top