Scenariusz specjalny I -Wu Yifan

  Jechałaś z wycieczką szkolną w miejsce, które nie było ciekawe, a przynajmniej twoim zdaniem. W końcu nie raz i nie dwa je zwiedzałaś, nie było przerwy- rok w rok odbywał się wyjazd nad jezioro. Oprócz pooddychania świeżym powietrzem, nie było tu praktycznie żadnych atrakcji. Mając do wyboru nudną lekcję biologii a wyprawą edukacyjną, wolałaś to pierwsze, choć wielu uczniów wybrałoby przeciwnie. Jak zwykle twoje zdanie zostało przegłosowane, tak więc siłą rzeczy zostałaś zmuszona, aby uczestniczyć w przecudownie interesującej wycieczce.

Po dojechaniu do celu, szybko poszłaś do domku kempingowego dla dziewcząt, który został wynajęty. Podczas gdy inni taplali się w orzeźwiającym jeziorze, ty wolałaś zostać i nie wychylać nosa spoza koca, którym się okryłaś. Na szczęście wzięłaś swoją ulubioną książkę, więc nie nudziłaś się. Nikt nie wchodził, by ci przeszkadzać, ponieważ zaryglowałaś drzwi. Nikt nie śmiał pchać się do paszczy lwa- nie miałaś dobrej opinii. Byłaś typem nerda-zaczytanego i wiecznie zajętego, zawsze przygotowanego do zajęć o każdej porze dnia i nocy. Po jakimś czasie twoja wolność skończyła się. Nauczyciel przyszedł i siłą wyciągnął cię z pokoju; twoja klasa szła do lasu, by obserwować przyrodę, a ty wlokłaś się za nimi.

W pewnym momencie głosy ucichły, a ty zrozumiałaś, że niemożliwe, stało się możliwe. Zgubiłaś się, nie było innego wytłumaczenia. Ktoś inny bałby się, ale ciebie to nie przerażało. Był jasny dzień, nic co zagrażałoby twojemu życiu lub zdrowiu, nie mogło się wydarzyć. Ufając swojej niezawodnej intuicji, skierowałaś się na wschód, a dalej szłaś przed siebie. Nie wiedziałaś, kiedy słońce schowało się. Zapadał mrok, a ty wciąż nie odnalazłaś żadnych śladów świadczących o tym, że przechodziła tędy twoja grupa. Postanowiłaś nie panikować jak na grzeczną licealistkę przystało. Wierzyłaś, że twoja niezawodna intuicja i tym razem okaże się pomocna i odnajdziesz jakoś drogę.

Coś zaszeleściło w krzakach, przystanęłaś, aby zobaczyć, co lub kto to. Na polankę wyskoczyła mała kijanka. Zaczęłaś piszczeć. Żaby i im podobne stwory nie były twoimi ulubionymi płazami. W ogóle nie lubiłaś płazów ani żadnych gadów czy owadów. Może poza motylami oraz świetlikami, ale reszta nigdy w życiu. Być może kijanka przestraszyła się bardziej, ale kto ją tam wie.

    Gdy przerażenie minęło, kontynuowałaś samotny spacer przez ciemny las. Nie miałaś innego wyjścia. Nie chciałaś zatrzymywać się ani na sekundę dłużej. Spodziewałaś się usłyszeć pohukiwanie sów, lecz żadnych sów w pobliżu nie zauważyłaś, prawdopodobnie twój wcześniejszy krzyk je wystraszył.

Ni stąd, ni zowąd zauważyłaś jasny, intensywny blask światła. Czyżby ktoś zapalił latarkę? Poczułaś się spokojna z myślą, że ktoś może cię uratować. Zupełnie zapominając o zachowaniu ostrożności przez swoją gapowatość nastąpiłaś na sidło, które zostawił w lesie jakiś bezduszny kłusownik. Próbowałaś sama się uwolnić, lecz zamiast sobie pomóc zaszkodziłaś sobie bardziej. Z przeszytej przez zbrodnicze narzędzie twojej kostki u prawej nogi sączyła się czerwonokrwista substancja. Na widok dużej ilości krwi zemdlałaś.

     Obudziłaś się w pomieszczeniu, w którym znajdował się kominek. Rozejrzałaś się dookoła i rozpoznałaś leśną chatkę, w której wiele razy bawiłaś się jako dziecko, a później jako nieco starsza nastolatka. Wewnątrz chatynki było ciepło, a to za sprawą rozpalonego kominka, który swoją drogą roztaczał intensywne światło. Nie było to jednak światło z wcześniej.

Zapomniałaś o skaleczeniu, a gdy wstałaś, aby przejść się chociaż mały kawałek upadłaś, gdyż nie miałaś siły ustać na własnych nogach.

---

    Drabina zaczęła się chwiać, gdy przechyliłaś się w przód. Niewdzięczny obowiązek ubierania choinki spadł w tym roku jak zwykle na ciebie. Okoliczny drwal, który tak się składało, że był ojcem jednego z twoich klasowych rówieśników, przywiózł największe drzewko. Twoja klasa wymyśliła, że drzewkiem jak zawsze masz zająć się ty, pomimo iż byłaś hobbickiego wręcz wzrostu z nie więcej jak 1m i 56,5 cm wzrostu. Ale to właśnie od ciebie oczekiwano przyozdobienia choinki.

-Spokojnie... - powiedziałaś do siebie, nadal próbując przyczepić plastikową gwiazdę na czubku drzewka iglastego. Wbrew twoim ostrzeżeniom drabina trzasnęła, pozostało ci już odliczanie, ile sekund dzieli cię od upadku. Twoje okulary leżały potłuczone pod drabiną, a ty stwierdziłaś, że jakimś cudem nic ci się nie stało. Ucierpiały jednak twoje uszy, bo wciąż ci dźwięczało, twój narząd słuchu był aż nazbyt wrażliwy. Zaczęło ci się kręcić w głowie. Przez to nie mogłaś się skupić na tym, co ktoś do ciebie mówi.

    Gdy już doszłaś do siebie, zauważyłaś, że w klasie wraz z tobą znajduje się ktoś jeszcze. Niestety bez okularów widziałaś kiepsko, a nawet źle. Fakt, że ktoś tu jest, a ty tej osoby nie rozpoznajesz nawet jeżeli mrużysz oczy, wcale nie brzmiał zachęcająco.

Podniosłaś się z zimnej, choć zamiecionej posadzki, jaką była wyłożona sala lekcyjna. Nagle na podłodze w miejscu, gdzie leżałaś dostrzegłaś znajome plamy czerwonej krwi i momentalnie poczułaś się słabo. Tym razem nie opadłaś z sił – ktoś drugi raz tego samego dnia uratował cię. Jeżeli coś dodawało ci energii, to był to ciepły sok ze świeżej cytryny i miodem.

Nieznajomy pomógł ci wstać i usadowić na krześle- przyjrzawszy mu się z bliska, poznałaś go i aż oniemiałaś ze zdziwienia. Wycieczka nad jezioro, jasne światło, wnyki, chatka...

- Jesteś kotem? – odezwał się do ciebie, opatrując twoją okaleczoną kostkę. Wpatrywałaś się w chłopaka szeroko otwartymi oczami. – Szczęściara, znowu spadłaś na cztery łapy i kto cię musi ratować?

Nieznajomy przemawiał, jakby ciebie znał, dziwne, bo przecież ty go nie znałaś. Nie ulegało wątpliwości, że byłaś ślamazarna, ale on nie miał prawa oceniać cię, prawda?

-Do trzech razy sztuka? Przyciągnęłaś mnie jak magnes.

-Ty... ty!...- próbowałaś coś powiedzieć. Miałaś dość tego, że osoby z twojego otoczenia wiecznie z ciebie drwią, ale żeby obce też? Nagle cała twoja odwaga gdzieś wyparowała.

-Wu Yifan, do usług. – oznajmił i mrugnął filuternie.

----

Przypadkowy, randomowy scenariusz mojego autorstwa. Taki maluteńki fluff (mam nadzieję, że wyszedł). 

zaczęty : 06.12.16r godz. 23:12 

ukończony : 07.12.16r. 1:07 

Miłego czytania.

-SongJiji

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top