Scenariusz 7 - Luhan

  [5 lat wcześniej]

    Dziś był dzień, kiedy miałaś w końcu opuścić mury znienawidzonego liceum. W końcu po trzech długich latach nadszedł czas upragnionej wolności. Cieszyłaś się, ponieważ dla ciebie oznaczało to także uniezależnienie się. Tak, w końcu miałaś wyjść spod skrzydeł 'troskliwych' rodziców, którzy pilnie cię strzegli. Jeżeli chodzi o twoje zainteresowania, była to muzyka. O tym jednak nie wiedział nikt. Rodzice byli zbyt zajęci sobą, aby wiedzieć i znać twoje pasje. Dla nich liczyła się tylko publiczna opinia, która w ich oczach oznaczała więcej, niż własne dziecko.

Do domu wracałaś późnymi wieczorami. Aby się utrzymać, potrzebowałaś pieniędzy, rodzice przeznaczali swoje zarobki na własne przyjemności. Potrzebowali cię tylko do tego, abyś pomogła im prowadzić biznes, który w ostatnich latach cieszył się zbyt dużą popularnością. Drażnił cię zapach alkoholu i smród papierosów bogatych klientów, którzy przychodzili, by zabawić się z hostessami. Nie posiadałaś przyjemnych wspomnień.

Będąc 12-letnią dziewczynką twoja matka wpadła na genialny pomysł, aby uczynić z ciebie główną atrakcję wieczoru. Jako małoletnia, nie miałaś prawa głosu. Nie zgodziłaś się, lecz matka siłą cię zmusiła. Nigdy jej tego nie wybaczyłaś.

     Często grałaś na ulicy. Gry na gitarze nauczyłaś się w wieku 5 lat, a twoim nauczycielem był dziadek, który był dla ciebie najbliższą ukochaną osobą, odebraną przez silną epidemię gruźlicy.

     W tajemnicy przed rodzicami ćwiczyłaś; ci ludzie nie wyobrażali sobie, jak dziewczyna może fascynować się grą na gitarze. Matka na siłę kupowała ci drogie, designerskie suknie czy kosmetyki z najwyższej półki, które pakowałaś w pudła robiąc na przekór matce. Ona jednak nie zrezygnowała z pomysłu zrobienia z ciebie taniej maskotki swojego klubu.

Życie cię nie oszczędzało.

      Poranek 22 czerwca zaczął się spokojnie. Wstałaś o wpół do 7, codzienne czynności zajęły ci niewiele, bo niecałe 10 minut. Ubrałaś się dość sprawnie, na co zwykle potrzebowałaś ponad 20 minut. Nim znalazłaś odpowiednie ubrania mijały wieki; musiałaś się jeszcze przecież umalować. Na szczęście poranna rutyna przebiegła pomyślnie. O 7:10 siedziałaś już na swoim miejscu w autobusie, którym codziennie jeździłaś do szkoły. Na miejsce przybyłaś o 7:40. Pozostawało ci wciąż 35 cennych minut do rozpoczęcia ceremonii z okazji zakończenia twojej męczarni. Postanowiłaś po raz ostatni przejść się korytarzami budynku, do którego miałaś nadzieję już więcej nie wrócić.

      Spokój zakłóciły gwizdy osoby, która przez całe 3 lata uprzykrzała ci życie w możliwie jak najokrutniejszy sposób. Nie rozumiałaś, dlaczego Xiao Yanmei uwzięła się akurat na ciebie.

Kto by pomyślał, że to dziewczyna będzie odpowiedzialna za utrudnienie ci funkcjonowania w szkole. Nawet szkolni chuligani kulili się przed nią niczym posłuszne pieski. Niestety nie mogłaś nic z tym zrobić, ponieważ twoja prześladowczyni miała specjalne przywileje.

Nie znałyście się wcześniej. Nie wiedziałaś o niej nic z wyjątkiem tego, że jej rodzice byli bogaczami: CEO olbrzymiej firmy UMS to właśnie jej ojciec, matką natomiast była pani dyrektor tajwańskiej stacji Beijing $tyle. Yanmei nie należała do najpiękniejszych, lecz to wcale nie przeszkodziło jej w staniu się twarzą włoskiej marki Bvlgari.

Nie miałabyś nic przeciwko niej, tyle że Yanmei zniechęciła do twojej osoby wszystkich, włącznie z nauczycielami. Ale pomimo tych nieprzyjemności nie poddałaś się i zdawałaś z klasy do klasy z średnią ponad 4.9, zaś Yanmei pozostawała na 4. miejscu najlepiej uczących się młodych ludzi takich jak ty.

     Denerwowało cię, że tylko ty znasz prawdziwą twarz Yanmei, przy innych zachowywała się nienagannie. Dla ciebie nawet stado żywej wieprzowinki posiadało więcej manier od tego 'ludzkiego zwierzęcia czterokopytnego'.

Modliłaś się, by ciebie nie zauważyła, niestety nie miałaś szczęścia, to była tylko chwila, kiedy Yanmei wraz z czterema swoimi 'dwórkami' podeszły do ciebie.

-Co jest, kocmołuchu? Dalej się nie nauczyłaś? – Yanmei zwróciła się do ciebie i wrednie uśmiechnęła.

-Daj mi spokój.- odpowiedziałaś i próbowałaś spokojnie przejść, lecz Yanmei brutalnie odwróciła cię w swoją stronę i ścisnęła ręką usta. Długie paznokcie przejechały po twoim prawym policzku.

-Nie odzywaj się do mnie!- powiedziała podniesionym głosem. – Taka kaleka jak ty.. nie poradzisz sobie w życiu. Nic nie osiągniesz.

~ ~ ~

Wspomnienia

     Odkąd ukończyłaś szkołę średnią, wiodło ci się nie za ciekawie. Przez rok nie mogłaś znaleźć żadnej pracy, a przynajmniej porządnej. Wyglądało na to, że Yanmei postarała się, abyś nie mogła osiągnąć tego, co chciałaś. Niestety nie mogłaś udowodnić jej win ze względu na jej status społeczny.

Załamywałaś się, gdy ' milusińscy pracodawcy' zgłaszali się sami, lecz nie byłaś zainteresowana ich hojnością. To prawda, że było źle, ale nie byłaś aż tak zdesperowana, aby przyjąć nierzadko infantylne oferty. Gdybyś wierzyła w baśnie i fantastyczne opowieści, to Yanmei miała ogromną moc złej wiedźmy. Nie dawała ci spokoju przez wiele lat do tego stopnia, że zdecydowałaś się opuścić swoje rodzinne miasto. Było ci ciężko i z trudem podjęłaś tę decyzję, stwierdziłaś jednak, że tak będzie najlepiej. Miałaś nadzieję, że w końcu uwolnisz się spod złej passy. Yanmei niszczyła cię psychicznie, a ty nie mogłaś już dłużej się bronić. Liczyłaś na zrozumienie ze strony rodziny, lecz ci wykreślili cię z życiorysu uznawszy, iż skoro tak się dzieje, to widocznie wina leży po twojej stronie. Oni chcieli, abyś pozostała i prowadziła biznes związany z ich klubem, w którym pracowały hostessy. Nie chciałaś takiego życia, pragnęłaś zrealizować swoje marzenie związane z zostaniem gwiazdą muzyki pop lub innego gatunku. W każdym razie chciałaś śpiewać. Daleko było ci do Yanmei, w żadnym razie nie posiadałaś aspiracji do tego, by skończyć jako jakaś hostessa.

        Zdecydowałaś złożyć papiery na uczelnię Pusan National University. Przyjęto cię, znalazłaś się na 18. miejscu w rankingu. Na 200 miejsc, ty znalazłaś się naprawdę wysoko. W trakcie studiów odbyłaś wiele interesujących praktyk, zwiedziłaś ciekawe miejsca. Reprezentowałaś uczelnię na zjeździe MKM (Międzynarodowy Koncert Muzyczny) w różnych państwach i miastach na świecie.

Po ukończeniu pięcioletnich studiów na wydziale muzycznym, powróciłaś do rodzinnego miasta jako dyplomowany magister muzyki. Mimo wszystko tęskniłaś za rodziną. Czułaś, że jesteś podatna na złą klątwę Yanmei, którą trzeba było przełamać. Twoją receptą na sukces stało się nie poddawanie się. Postanowiłaś, że gdyby teraz próbowała tobą pomiatać pokazałabyś jej, że nie jest w stanie ci już zaszkodzić.

Zamek w drzwiach domu został zmieniony, nikt nie zechciał cię poinformować o zmianach, jakie nastąpiły pod twoją nieobecność. Dowiedziałaś się, że klub z hostessami zmienił właściciela. Nikt z sąsiadów nie umiał powiedzieć ci, co stało się z twoimi rodzicami.

~ ~ ~

      Mijają 4 miesiące, od kiedy przyjęto twoje CV- pracujesz w firmie o nazwie 天使 [tiānshĭ] na stanowisku sekretarki niższego rzędu. Pomimo paru niedogodności, nie możesz narzekać. Oprócz pracy znalazłaś swoje miejsce w lokalu P.S. I love You. Od czasu do czasu grasz na gitarze i dajesz koncerty.

Twoja oficjalna praca polega na niczym innym jak „Podaj", „Przynieś" i „Pozamiataj"- z twoimi kwalifikacjami mogłabyś być kimś wyżej postawionym niż zwykła sekretarka, ale twój pech uparcie za tobą podążał. Robiłaś jednak to, co do ciebie należało.

      Dzisiejszy wieczór miał być wyjątkowo długi. Do twoich obowiązków należało przygotowanie sali i miejsc dla gości, którzy powinni się zjawić. Na liście osób widniało 400 znanych nazwisk, dla ciebie jednak były obce. Twoim największym pragnieniem było w końcu poznać swojego pracodawcę – zatrudniono cię telefonicznie. Nigdy wcześniej nie widziałaś go na oczy, znałaś i słyszałaś jedynie jego głos.

     Po zakończeniu pracy w biurze, udałaś się do lokalu. Wkrótce odbył się twój występ. Twoja gra spotkała się z wielkim aplauzem, klienci tak skandowali, że pozostałaś na scenie nieco dłużej. Wieczór należał do udanych, nie mogłaś narzekać.

      Po nocy nastał dzień, twoim obowiązkiem było zjawienie się w miejscu, które średnio lubiłaś.

Zostałaś poinformowana, że przybył dyrektor i miałaś udać się do jego gabinetu. Nikogo nie obchodził jeden mały szczegół: nie wiedziałaś, gdzie ten dyrektor urzęduje. Postanowiłaś wsiąść do windy. Nacisnęłaś cyfrę 9 i czekałaś, aż winda zatrzyma się na odpowiednim piętrze. Na szczęście nikogo w niej nie było. A przynajmniej na początku, ponieważ winda niespodziewanie zatrzymała się na trzecim piętrze i do środka wszedł chłopak.

-Piętro? – spytał.

-Dziewiąte. – odpowiedziałaś, na co chłopak przytaknął.

     Przez całą  jazdę windą w  górę trwała cisza, ale może tak było nawet i lepiej, bo niby o czym miałabyś rozmawiać z nieznajomym?

Zdziwiło cię, że chłopak wyszedł z windy i szedł korytarzem piętra numer 9 tak jak i ty. Pomyślałaś jednak, że nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Echo kroków tajemniczego chłopaka w wieku około 27 lat znikło, gdzieś niedaleko rozległ się dźwięk towarzyszący przekręcaniu klucza w zamku od drzwi i delikatny odskok klamki. Wkrótce stanęłaś. Intuicyjnie stwierdziłaś, że ciężkie drewniane drzwi znacznie różnią się od pozostałych. Ewidentnie stałaś u celu swej podróży, nie miałaś co do tego więcej wątpliwości.

W pomieszczeniu znajdowała się Yanmei.

-Och, no proszę. Kocmołuch. – stwierdziła.- Ej, dlaczego ją tu poprosiłeś? – zwróciła się do chłopaka. Młody mężczyzna spojrzał krytycznym wzrokiem na niemiłą towarzyszkę, a następnie spojrzał na przybyłą.

-Umm... chyba pomyliłam drzwi.- odpowiedziałaś.

-Wyjdź Yanmei.- chłopak zwrócił się do twojej dawnej prześladowczyni.

-Ale...

-Liczę do 3 i wezwę ochronę. – poinformował, na co Yanmei westchnęła z niezadowoleniem. Przechodząc obok ciebie szturchnęła cię mocno ramieniem.

Stałaś na środku pomieszczenia niczym woskowa figura, nie bardzo wiedziałaś, jak się zachować ani co powiedzieć. W lewej dłoni trzymałaś plakietkę, której w pośpiechu nie zdążyłaś przypiąć do koszulki.

     Z nerwów plakietka wyślizgnęła ci się z dłoni. Schyliłaś się, by ją podnieść, lecz mężczyzna ubiegł cię w tym.

-Ann Rosé. – odczytał z plakietki. – Czy my się przypadkiem nie znamy?

- Nie...nie sądzę.- odpowiedziałaś nie do końca zgodnie z prawdą. Prawdę mówiąc głos tego chłopaka brzmiał znajomo, ale nie mogłaś sobie przypomnieć, gdzie i kiedy go słyszałaś. – Chyba rzeczywiście pomyliłam drzwi. Miałam... zobaczyć się z dyrektorem.

- Witam, miło mi w końcu poznać.– wyjaśnił i wystawił dłoń w twoją stronę.

     Lu Han, bo tak miał na imię chłopak, okazał się być naprawdę sympatycznym i zabawnym dyrektorem, przy czym nie dawał sobie wejść na głowę. Doskonale wiedział, że wśród personelu ma grono wiernych wyznawczyń, do którego należała jego kuzynka Yanmei, chorobliwie o niego zazdrosna. Ponieważ od czasu, gdy zatrudnił Ann, zyski firmy wzrosły, postanowił spotkać się z nią i osobiście pogratulować. 

- - - -

*Wszystkie nazwy są wymyślone

**tianshi z chińskiego oznacza 'anioł'

Przy pisaniu tego czegoś pomogły mi piosenki 'Medals' oraz ' Let me stay by your side', obie są OSTami z filmów, gdzie Jelonek wziął udział (The Witness z 2015 oraz See you Tomorrow z 23 grudnia 2016r.

Scenariusz dla YourPuss . Mam nadzieję, że się podoba.

-SongJiji

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top