Scenariusz 6 - Taemin (2)

Dla Ann

-Ej, ej, dobrze się czujesz?- współpracownik woła do Ann, gdy zauważa, że dziewczyna wylewa kawę z czajniczka poza ściany filiżanki. – Ej, Ann? Zadzwonić po lekarza?- chłopak potrząsa jej ramieniem, co w końcu skutkuje. Dziewczyna rozgląda się we wszystkie strony, jej nieprzytomny wzrok wskazuje na to, że nie jest z nią dobrze.

   Mija tydzień od pogrzebu Taemina i choć z początku Ann udawało się wykonywać proste lub bardziej skomplikowane czynności tak jak zazwyczaj, z dnia na dzień jest jednak coraz gorzej. Ann nie może się pozbierać. Pogodzenie się ze śmiercią Taemina to nie jest coś, co przychodzi jej łatwo. Być może nigdy nie przyjdzie, ponieważ strata ukochanego wciąż jest świeżą i bolesną raną.

Ann rzadko doświadczała radości, a gdy ta ją wreszcie spotkała, zbyt szybko została jej odebrana. Zastanawiała się już nie raz, co takiego złego uczyniła, że życie tak ją doświadczało. Wyglądało na to, iż jej męka trwa w nieskończoność. Przy Taeminie zapomniała, co to ból i nieprzyjemności. Nie była gotowa, aby przyjąć do wiadomości, że została sama. Dlaczego Taemin nie mógł powiedzieć, że zmaga się z tą ciężką i nieuleczalną chorobą? Ona nie zawahała się opowiedzieć mu o najbardziej dotkliwych i traumatycznych przeżyciach.

Ann była tym tak dobita, że nie znajdowała innego wytłumaczenia jak tylko to, że Taemin nie ufał jej wystarczająco tak, jak o tym gorąco zapewniał. Wszystko wskazywało na to, że było odwrotnie. Ale jednak nie. Taemin okazał się być mistrzem w stwarzaniu perfekcyjnej iluzji szczęścia. Ann wpadła w jego pułapkę. Och, jak głupia i naiwna była.

Ponieważ nie czuła się najlepiej, czemu zaprzeczała, lecz inni współpracownicy zauważyli, że coś jest z nią nie tak, przejęli zmianę Ann, aby mogła wrócić do mieszkania i odpocząć. Nikt nie miał gwarancji, że tam trafiła.

        Ann skierowała się w stronę starego cmentarza. Stanęła przed płytą nagrobkową swojego tragicznie zmarłego ukochanego. Upadła na kolana z wycieńczenia.

„Draniu, dlaczego mi to zrobiłeś?!" – przeklęła go w myślach nie mając siły, by krzyczeć na głos. Z oczu zaczęły jej płynąć łzy.

*Wspomnienia*

Po wyrzuceniu z pracy Ann nie miała już w ogóle gdzie się podziać, bo przecież rodzice nie chcieli jej w domu. Niespodziewanie Taemin zaproponował jej, aby zamieszkali razem.

-No nie wiem, czy to taki dobry pomysł. – nie chciała dać się przekonać.

-Jak chcesz. – przytaknął. – W takim razie chyba musisz poszukać sobie innego lokum.

-Taa...- westchnęła i sięgnęła po ulubione papierosy, z czego także skorzystał Taemin. -Ej, masz swoje. – zwróciła mu uwagę.

-No właśnie, że nie mam. – zaprzeczył.

-To idź do sklepu i sobie kup.

-Ale nie podzielisz się? – zapytał i zaatakował ją niewinnym spojrzeniem jelonka Bambi. Ann przeklęła w myślach. Och ile razy ten chłopak wyprowadził ją z równowagi. I choć wmawiała sobie, że to nic takiego, to każda próba zapomnienia o tajemniczym blondwłosym kończyła się przegraną. Im bardziej się skupiała, aby nie zwracać uwagi na młodego mężczyznę, tym bardziej jego osoba przyciągała Ann do niego. Dziewczyna uparcie ignorowała uczucie, które zaczęła żywić do młodzieńca. Za każdym razem, gdy był miły starała się przyjąć to jak najzwyczajniej, ale nierzadko bywało tak, że po kryjomu piszczała na jego widok. Była przekonana, że chłopak nie dostrzeże tej zmiany, ale nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo się myliła.

     Żeby zająć czymś myśli, Ann skupiła się na szukaniu nowej pracy. Nawet jeżeli nie zostałaby to i tak potrzebowała pieniędzy, a z renty rodziców na pewno się nie utrzyma, gdyż nie należała się jej. Poza tym Ann nie była typem takiej osoby, która upominałaby się o coś. Nawet, jeżeli coś naprawdę miało trafić w jej ręce.

   Po niecałych 3 tygodniach żmudnych poszukiwań, które dla Ann trwały bez końca, udało jej się znaleźć porządną pracę. Porządną, bo w końcu mogła się wykazać, a nie pracować pod presją zadufanego w sobie i rozleniwionego szefa lub pracownika z zawyżonym ego. Nie było nawiedzonego pana Oh, który rozliczałby ją nawet za to, że oddycha i chodzi po 'jego' chodniku. W nowym miejscu pracy Ann spotkała się z nadzwyczajną ludzką życzliwością, jakiej nigdy w życiu wcześniej nie doświadczyła, oczywiście pomijając to, w jaki sposób traktował ją Taemin. Ann z nikim nie nawiązała szczególnie bliskich kontaktów, nie umiała się otworzyć. Nie po tym, w jaki sposób odnosił się do niej pan Oh, który miała szczerą nadzieję, że kiśnie gdzieś za kratkami seulskiego więzienia.

-O, a co to za mina, księżniczko?- zwrócił się do niej Taemin, gdy wróciła z rozmowy kwalifikacyjnej. Rozejrzała się po mieszkaniu. Przez kilka dni nie sprzątała. Nie miała czasu, bo pochłonęły ją intensywne poszukiwania nowego miejsca, w którym miała zarabiać na swoje utrzymanie. Było czysto. Na kuchence elektrycznej, lecz starego typu, zauważyła garnki. Wyczuła przyjemny zapach świeżej jagnięciny i gotującego się ryżu, przez co jej żołądek zaczął skręcać się, ale z radości. Woń doskonale dobranych przypraw, którymi był obsypany kurczak wzbudzała niemało sensacji. Mnóstwo pytań przebrnęło przez głowę Ann, lecz postanowiła o nic nie pytać. Sadziła, iż gdy Taemin zechce, to sam jej powie. Zwłaszcza, iż to on był gospodarzem w tych jakże czterech skromnych ścianach.

-Siadaj, pewnie jesteś głodna.- nie czekając na jej odpowiedź zaprosił ją do stołu i postawił przed nią apetycznie wyglądający posiłek.

-Dzięki...

-Tylko dmuchaj, bo gorące. Dopiero co wyjąłem z piekarnika.

Ann kiwnęła głową na znak, że rozumie. Zjedli oboje. W ciszy.

    Potem w ramach deseru zjedli opakowanie lodów czekoladowo-wiśniowych.

-Co sprawiło ci taką radość?- spytał, gdy wspólnie palili ostatnią sztukę nikotyny na balkonie.

-Mam pracę w Little Stars – Taemin usłyszał w odpowiedzi i potakująco kiwnął głową.

-  - -

     Przez pierwsze 2 miesiące nie było źle, Taemin wspomagany finansowo przez Ann, jakoś wiązał koniec z końcem. Oboje wiązali. Musieli. Niedługo potem z niewyjaśnionych względów rachunki stawały się większe. Spółdzielnia odmówiła przyjęcia roszczenia, które wpłynęło, a na dodatek poinformowano o możliwości eksmisji, czego Ann w ogóle nie potrafiła zrozumieć. Taemin natomiast nie mówił jej wszystkiego szczegółowo; zajął się obmyśleniem planu, jak można byłoby zmniejszyć narastające cyfry na rachunku . Przez pewien czas wiodło im się naprawdę nieźle. Jednak problemy wracały jak bumerang. Przez dość długi czas nie mieli dostępu do czystej i ciepłej wody, więc, gdy wyregulowali zaległą opłatę postanowili ponownie z czegoś zrezygnować.

-Nie, nie, ty żartujesz, tak? Jak to 'wspólna kąpiel'? Przepraszam, ale czy ty...Upadłeś na głowę? - odpowiedziała Ann, gdy pewnego dnia powiedział jej o pomyśle.

-No nie wydaje mi się.

Ann otwierała, to raz zamykała usta z zamiarem powiedzenia czegoś, lecz gdy próbowała, to coś ją blokowało.

- - -

Z początku Ann nie mogła się przyzwyczaić. Nie tak wyobrażała sobie moment, kiedy obnaży się przed kimś. Z początku uparcie próbowała korzystać z łazienki przed właścicielem mieszkania, lecz gdy zrozumiała, że jej się to nie uda, w końcu zgodziła się na propozycję chłopaka.

Praca zrobiła swoje, tak więc po ciężkim dniu spędzonym nad garami oraz innymi czynnościami związanymi z gotowaniem, Ann wracała do mieszkania tak zmęczona, że nie pamiętała, jak się nazywa. Gdy zdarzało jej się zastać łazienkę zajętą, również korzystała. Po zaledwie tygodniu stało się to dla obojga rutyną. Ann żyła pracą i nie zwracała szczególnej uwagi na Taemina, zaś chłopak zaczął na nią nieco inaczej patrzeć. Ona nadal nie rozumiała, Ann zdawała sobie sprawę, że jest wyjątkową i szczególna osoba w życiu Taemina, lecz nie przypuszczała, że na tyle, by spoglądał na nią inaczej niż zwykle.

-Przeziębiłeś się? – spytała go Ann, gdy niezbyt wyraźnie wyglądał i ręką dotknęła jego czoła. Był cały rozpalony. Nie chciała, by zwykła gorączka przerodziła się w coś gorszego. – Zadzwonię do szpitala i umówię cię na wizytę.

Miała zamiar opuścić wannę wypełnioną ciepłą wodą, za którą zbyt długo tęskniła. Wstała, lecz właśnie w tym momencie poczuła ręce chłopaka na swojej talii.

-Nic mi nie jest, księżniczko. Nie uciekaj.- poprosił.

-Ja już no wiesz... skorzystałam i pójdę spać... Praca, rozumiesz.- próbowała mu wyjaśnić.

-Zostaniesz.- usłyszała, po czym ponownie wylądowała w wodzie, która z pluskiem odbiła się od ścian wanny.

- - -

Powoli przestało ją przerażać to, że dzieli mieszkanie z obcym mężczyzną, którego zna, ale nie wie o nim nic. Nie zna nic poza jego imieniem. Co dziwne, Ann nie obawiała się, że mógłby zrobić jej coś złego, bo niby dlaczego miałaby się obawiać. Pokazał jej, że jest w stanie stanąć w jej obronie, kiedykolwiek i gdziekolwiek działaby się jej krzywda. Poza tym...Gdzieś w głębi Ann wiedziała, że jej zwykła znajomość z Taeminem kiedyś się skończy i być może ich relacje będą mniej niezręczne. Wszystko ku temu zmierzało. Gdy ten moment w końcu nadszedł, zastanawiała się, kiedy ten czas tak szybko zleciał. Przecież dopiero co się poznali. To okoliczności zmusiły ich do zamieszkania pod wspólnym dachem, a w ostatnich tygodniach także dzielenia wanny czy jednego łóżka z przyczyn ekonomicznych. Ann zaczęła zdawać sobie sprawę, że uczucia, które żywi do Taemina coraz bardziej i bardziej rozwijają się i zdają się przybierać na sile. I brak funduszy nie ma z tym absolutnie nic wspólnego. Raz czy dwa zdarzyło im się kochać się, ale nie myślała o tym jako o czymś szczególnym, bardziej jako poddaniu się magicznej chwili, której oboje ulegli. Okazało się jednak, że Ann nie miała tak naprawdę pojęcia, co się tak naprawdę działo. Dotarło to do niej dopiero w dniu, gdy ona i Taemin siedzieli w mieszkaniu i świętowali, że mogą być razem choć jeden raz w środowy wieczór. Wtedy Taemin poprosił ją o to, by została jego dziewczyną, a Ann bez wahania zgodziła się. Jakiś czas później przeżyli kryzys w swoim krótkim półrocznym związku. Taemin rzucił swoją dobrze płatną pracę, przez co Ann zrobiła mu awanturę. Chłopak nie pojawiał się w mieszkaniu, ale po niedługim czasie pogodzili się.

*Koniec wspomnień*

   Powrót do pustego mieszkania nie jest łatwy. Minął tydzień- stanowczo za mało, aby pogodzić się z odejściem ukochanej osoby. Po wejściu do pokoju, w którym spali, Ann wysuwa półki w szafie i wyjmuje zawartość, by następnie wsypać do smętnie wyglądającego worka na śmieci w ponurym atramentowo-czarnym kolorze. Dziewczyna nie ma siły, by dokończyć pozbywanie się rzeczy ukochanego. Przypadkiem zauważa małe czerwone puchate pudełeczko. Z zaciekawieniem przesuwa klapkę w górę. Pudełko wypada jej z dłoni, lecz za chwilę podnosi je z ziemi i przytyka jedną dłoń do ust. Oczy stajasię szkliste i mokre od łez. W pudełku znajduje się pierścionek z brylantem.

The End

Zamówiony : 02.10.2016 = ok. 1 w nocy

Zaczęty: 02.10.2016 =14:16=

Ukończony: 27.11.2016 =1:44=

Rozważałam kilka zakończeń i uznałam to za najbardziej adekwatne. Mam nadzieję, iż zamówienie spełniło oczekiwania

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top