Scenariusz 5- Taemin
Dla Ann
Od 15 minut 18-letnia Ann znajduje się w swoim mieszkaniu. Należy wspomnieć, iż jest to jej własne mieszkanie. Są to jej pierwsze 'cztery kąty', w których mieszka tylko i wyłącznie sama i o które musi sama dbać. Zazwyczaj było jej dobrze. Nie narzeka, a przynajmniej tak działo się do pewnego momentu.
Zacznijmy od tego, że trwa to już rok czasu. Skąd jednak Ann znalazła się w posiadaniu swojego mieszkania? Do 17. roku życia młoda Kim mieszkała z rodzicami. Jej dotychczasowe życie nie różniło się wiele od życia większości nastolatków. Zawierało się w 3 podstawowych punktach: szkoła, dom oraz wypady ze znajomymi. Czy Ann należała do grona tych osób, które poświęcały czas piciu? Choć proponowano jej, odmawiała. Ann wbrew pozorom nauka nie przychodziła trudno, choć nie na wszystkich zajęciach bywała, co jest zrozumiałe. Bo w końcu, ile można wysłuchiwać o nudnych wzorach chemicznych lub uczyć się jakichś przepisów ekonomicznych? Co niektórzy zamiast iść za programem woleli podejmować dyskusję o najnowszych trendach w modzie. Ann posiadała notatki i to lepsze niż połowa tych wszystkich pupilków będących w dobrych układach z wykładowcami. Dziewczynka miała dobrą pamięć i nie wymagało to od niej poświęcenia sporej ilości czasu na powtórki, co nie znaczy, że rzadko zerkała do książek czy dodatkowych lektur. Jako jedyna w swojej klasie Ann mogła poszczycić się Specjalną Złotą Kartą, którą otrzymała od bibliotekarki. Cóż z tego, jeżeli w szkole nie uznawało się osób czytających? Ann pozostawała na celowniku całej szkoły, nawet nauczycieli, którzy postanowili udowodnić jej, że jest pustą księżniczką, a inni tylko przez nią cierpią. Ci bardziej złośliwi przyczepili Ann łatkę sprzedajnej. Bo niby kto uwierzy, że dobre stopnie wzięły się ot tak? Ann z pewnością weszła w jakiś niezdrowy układ z nauczycielem. Dyrektor nie podjął się śledztwa, sprawa została szybko uciszona, tak więc sielanka Ann skończyła się tak szybko jak czar, który został rzucony na Kopciuszka. Każdego dnia Ann była witana głupimi przezwiskami, pomimo tego dziewczyna wytrwale chodziła do szkoły.
Atmosfera w domu rodzinnym Ann, gdzie panował zazwyczaj ład, porządek i wzajemna tolerancja, przeminęła znienacka. Kiedy na adres jej rodziców zaczęły notorycznie przychodzić niepokojące listy zawierające liczne skargi dotyczące Ann od dyrektora placówki, w której uczyła się córka państwa Kim, państwo Kim stwierdzili, iż do tej pory za bardzo rozpieszczali swoją jedyną córkę. Czy Ann rzeczywiście była rozpieszczana? Nie posiadała złotego zegarka czy drogiego auta wprost z salonu w przeciwieństwie do dzieciaków z jej klasy. Nowe ubrania otrzymywała raz na dwa lata albo wcale, ponieważ państwo Kim, choć należeli do średniozamożnej klasy społeczeństwa, byli uzależnieni od hazardu. Wszystkie pieniądze przepadały również na alkohol czy używki.
Nie zawsze tacy byli, lecz odkąd pan Kim stracił pracę sytuacja drastycznie się zmieniła. Ann wiedziała, że listy ze szkoły to tylko wymówka. Od jakichś 5 lat, czyli od momentu, gdy pan Kim został wyrzucony z pracy, słyszała w kółko to samo, że jej utrzymanie wynosi ich drożej niż rachunki, których ciągle przybywało.
Zachowanie Ann zarówno w szkole, jak i poza nią było nienaganne. Nie miała większych problemów, unikała też nałogów, no chyba żeby liczyć pitą w hurtowych ilościach kofeinę czy jedzoną w podobnej ilości czekoladę. Ann nigdy nie sięgała po alkohol czy zioła. Nie kręciło ją to. Nawet sytuacja, w jakiej się znalazła nie sprawiła, że zaczęła palić. Wolała raczej pomyśleć o tym, aby zapisać rodziców na terapię, lecz nie posiadała tylu pieniędzy, aby płacić za wizyty. Pomysł więc przepadł, a państwo Kim wykorzystali to przeciwko niej.
W związku z wieloma skargami, którym nie było końca, w większości zmyślonych przez zakompleksione nerdy lub wykładających przedmioty, rodzice postanowili nauczyć Ann, co to znaczy ciężka praca. Nie chcąc słuchać wymówek ze strony swojego jedynego dziecka, podjęli decyzję, która zaważyła na dalszym życiu nastolatki. Do jej dalszej edukacji nie dokładali ze swojej kieszeni ani grosza, ponieważ Ann odmówiła kupowania im alkoholu, gdy odkryła, że pieniądze przeznaczone na opłaty rachunków, które sami ukryli, znikają i pojawiają się w postaci makabrycznie dużej ilości butelek. Ann kontynuowała naukę, lecz od pewnego dnia rodzice przestali ją wpuszczać do domu. Ann była zmuszona poszukać sposobu na własne utrzymanie. W tym wypadku mogła liczyć tylko i wyłącznie na samą siebie, gdyż nie ma to jak wspaniali znajomi, którzy dowiedziawszy się, że Ann została porzucona przez własnych rodziców na rzecz hazardu i używek, oddalili się od niej. Szybko udało jej się znaleźć pracę w kafejce, lecz nie przepracowała nawet jednego dnia przez incydent spowodowany z winy nadpobudliwego klienta. Kierownik nie chciał dać jej kolejnej szansy, ponieważ skądś usłyszał niepochlebną opinię, jaka ciągnęła się za Ann ze szkoły.
Powrót ze szkoły, miejsca niewoli większości uczniów, a teraz także i Ann, do mieszkania, jest dla niej czymś jak nagroda po niechcianej karze. Ann może uznać ten dzień za równie nieudany, gdyż nauczycielka od biologii zdecydowała, że odda zaległe sprawdziany. I choć termin pokazania uczniom ich prac już dawno minął, belferka mimo wszystko postanowiła pokazać „bandzie nieudolnych dzieciaków", jak ich nazwała, że tak naprawdę nic nie robią. I tak najwięcej oberwało się Ann, ponieważ przez natłok pracy spędziła nad książką mniej niż 30 minut. Na domiar złego Ann ma dziś również nocną zmianę, z czego niezbyt się cieszy. Znów będzie musiała wysłuchiwać, że jest do niczego. I tak w kółko, a przecież życie nie na tym ma polegać, by biedaczkę wpędzić w kompleksy.
Dziewczyna od paru tygodni szczerze nienawidzi tej roboty, ponieważ jest zmuszona widywać się z panem Oh, nowym pracownikiem sezonowym. I choć ona pracuje tu na stałe, to jego pojawienie dodało Ann dodatkowych kłopotów. Do rozpoczęcia roboty pozostawało jeszcze 5 godzin, tak więc Ann miała chwilkę czasu na nadrobienie zaległych zadań oraz rozpoczęcie nowych.
Wyszykowanie się nie zajęło jej sporo czasu, tyle co zawsze, czyli standardowe 10 minut, plus 15 na dojście. W szatni założyła fartuszek, wzięła głęboki oddech i weszła na tą część kuchni, gdzie przygotowywało się zazwyczaj wyroby cukiernicze jak torty czy ciastka.
-Wyjdź mi stąd i idź stanąć przy ladzie. Karina i Anna dziś nie przyjdą, wzięły zwolnienia- zwraca się do niej Oh, gdy ledwo otworzyła drzwi. Chłopak pojawił się niedawno, a już wydaje rozkazy.
-To znaczy, że zostaliśmy tylko my?- pyta go Ann.
-Brawo, co za mądra dziewczynka z ciebie. Idź już, bo klienci czekają. – odzywa się do niej takim tonem, jakby mu w czymś zawadzała. Ponieważ Ann nie chce mieć problemów i woli uniknąć niepotrzebnej kłótni z głupszym od siebie, posłusznie idzie za ladę.
Wzdycha, gdyż zauważa maszynę do przygotowywania koktajli oraz wyciskarkę do owoców. Nie wspominając już o złowrogiej maszynie do kawy czy herbaty. Wolała raczej tego nie ruszać, choć miała się nauczyć, jak obsługiwać te dziadostwa, które zamiast pomóc, tylko utrudniały pracę.
-O, hej. Pracujesz tu?- zwraca się do niej jakiś blondwłosy chłopak. Gdyby się nie odezwał, Ann, która odpłynęła gdzieś myślami pewnie w ogóle by go nie zauważyła. Ann wolała nie oceniać ludzi po wyglądzie, ale z daleka można było poznać, iż to nie jest jego naturalny kolor włosów, chociażby po pierwszych, lekko sinych, lecz widocznych odrostach. Uwadze Ann nie umyka bardzo istotny szczegół, który sprawia, że dziewczyną targają spazmy ekscytacji. Ile to już minęło czasu, kiedy widziała takiego chłopaka? W prawej brwi miał mały kolczyk, który był mikroskopijnych rozmiarów, dopóki nie zabłysnął w świetle słońca. Podobnie ze srebrnym kolczykiem w lewym uchu, z tymże ten był w kształcie krzyża. Tajemniczy blond chłopak jest odziany w skąpy t-shirt w czarnym kolorze w bliżej nieokreślony, czerwony wzór. T-shirt ten odsłania ładne, męskie, umięśnione ramiona, na prawym ramieniu chłopak ma wytatuowanego kolibra. Ann nigdy wcześniej nie spotkała się z czymś takim, a już na pewno nie u chłopaka. Może jest niezbyt normalny na umyśle lub 'kocha inaczej'? Cóż, o gustach się nie dyskutuje. Nie, Ann taka nie jest. Już wyrosła z oceniania ludzi po wyglądzie. -Ej, ślicznotko.- woła do niej i macha jej ręką przed twarzą, uroczo się przy tym uśmiechając. –Śpisz w pracy?
To fakt ten chłopak zrobił na niej już całkiem spore i pozytywne wrażenie i to właśnie przez niego prawie sparzyła sobie rękę, bo wsadziła dłoń w automat. –Jesteś nowa? – dopytuje się niestrudzenie i oferuje Ann chusteczkę. – Ja może przeszkadzam?
-Pracuję tu od roku, ale dopiero dziś jestem za ladą.- odpowiada mu szybko, lecz nie patrzy w oczy, co nie umyka uwadze chłopaka.
-Rozumiem. Jak masz na imię?- pyta ją i podpiera się dłońmi o podbródek.
Dziewczyna jest przytłoczona faktem, iż ktoś taki z nią rozmawia, nie jest przyzwyczajona przez to odmawia dalszej konwersacji. Klient jednak wie, czego chce i sprawnie omija zadanie najważniejszego pytania po to, aby wyciągnąć z Ann najważniejszą dla siebie informację.
-Kim...Ann.- odpowiada i czeka, aż blondwłosy chłopak powie, czego sobie życzy. Chłopak działa sprytnie, jakby wiedział, co te złośliwe rzeczy martwe mogą napsuć. Dzięki tej przyjemnej rozmowie Ann uniknęła nieprzyjemnej sytuacji w roli głównej z wyciskarką do cytrusów. Choć chłopak poszedł, a Ann musiała zostać, okazało się, że miała wiele szczęścia, gdyż była potrzebna tylko do nalewania wody mineralnej. Ann odniosła wrażenie, jakby chłopak odciągnął od niej wszystkie trudne obowiązki, w których zwyczajnie nie sprawdzała się.
Chłopak znika, pan Oh, który jest starszy od Ann tylko o 30 dni, krytykuje jej podejście do obowiązków. Na szczęście zmiana szybko się kończy i Ann może wrócić do wynajmowanego mieszkania. Czynsz jest wystarczająco niski, także starcza jej z pensji na pokrycie kosztów oraz na skromne wydatki. Aby poprawić sobie humor wstępuje do spożywczego, do torebki wkłada paczkę P&S'ów, które stały się dla niej niezbędne do funkcjonowania przy takim tępym i zapatrzonym w siebie człowieku, jakim jest Oh. Ann wychodzi ze sklepu, idzie okrężną ścieżką. Wyjmuje nikotynowy wyrób, do którego czuła kiedyś wstręt. Ale kiedyś to melodia przeszłości, teraz Ann jest inna. Raz, dwa, trzy... trzask! Zapalarka w końcu uruchomiła się. Ann musi sprawić sobie nową. Przechadzając się ciemnymi zaułkami Gangnam, spala papierosa i rozmyśla. Myśli dziewczyny krążą wokół tajemniczego chłopaka, który wzbudził niemałe zainteresowanie. W ciągu zaledwie kilku godzin szturmem zdobył klucz do jej zamkniętego serca. Ann wiedziała, że musi poświęcić mu nieco więcej uwagi, jest nim zaintrygowana. Taki był też chyba jego zamiar. Cóż poradzić, Ann nie była idealna, nikt nie był i nie jest. Posiadała wiele wad, zresztą jak wszyscy dookoła. Ale poznanie nieznajomego typa wcale nie jest wadą. Dla Ann jest to naprawdę zbawcza informacja. To znak, że na tym świecie jest jednak dla niej miejsce, a tajemniczy blondyn miał swoje powody, by pojawić się w życiu nastolatki.
~ ~ ~ ~
Mija już miesiąc, a Ann nim się spostrzegła, potrafi bez trudu obsługiwać ciężką w obsłudze i wredną na dodatek, maszynę. Coraz częściej sporządza wyśmienite koktajle czy musy ze świeżo zmiksowanych warzyw i owoców. Dzień w dzień o tej samej porze przychodził bez zapowiedzi JEJ nieznajomy, który nauczył Ann, co to znaczy być odważnym. Każdego dnia umacniała się w przekonaniu, że ten chłopak jest warty bliższego poznania, a kto wie, czy nawet i nie głębszej znajomości.
Wciąż jednak nie wyjawił jej swojego imienia, a Ann nie ma śmiałości zapytać. Nie wie nawet, kim jest ani gdzie mieszka.
-Co tak się cieszysz, Kim?- odzywa się do niej Oh, który na dobre zadomowił się w najlepszym miejscu, gdzie Ann miała przyjemność do tej pory pracować. Ann skończyła już swoją zmianę i właśnie zmierza ku wyjściu. Fartuszek leży bezpiecznie na dnie jej połatanej byle jak torby.– Za mało masz pracy? Radziłbym ci nie obijać się tak bardzo, co sobie klienci pomyślą.– mówi ze sztuczną troską. Tak jakby mu zależało. Ann zaciska dłoń w pięści. - Leć na zaplecze. Gary same się nie umyją.- odzywa się do niej bezczelnie.
-Od kiedy jesteś tu szefem, co?- pyta go.- i jak widzisz, jestem już po zmianie. – dodaje, by pokazać, że wie, gdzie jest jej miejsce. Taki powinien być porządek rzeczy, Ann jest świadoma swoich obowiązków, a jego nie powinno to obchodzić.
-A ty od kiedy jesteś taka odważna?- uśmiechnął się wrednie Oh.
-Nie twój interes. Idę, mam już koniec.- powiedziała. Poza tym była już zmęczona tym, że OH kieruje wszystkie swoje pretensje i żale świata do niej. Czym mu zawiniła, tego niestety nie wie i raczej wolałaby się nie dowiadywać.. Chyba życie go nie lubi, a Ann ma takiego pecha, że obrywa jej się nawet, jeżeli nie była temu winna. Tak ciągnie się za nią od szkoły. Powinna się już dawno przyzwyczaić
-Ty bezczelna g^wniaro! – warczy do niej Oh i już zmierza w jej kierunku z wiaderkiem z gorącym olejem. Dziewczyna ze strachu nie wie, co ma robić. Oh to wariat wielkiego formatu i to jedyny w swoim rodzaju.
Wiaderko upada na podłogę. Słychać krzyk, ale nie należy od do nastolatki. Olej spływa do ścieków przez wmontowaną kratę.
-Już tu nie pracujesz!- uszu Ann dobiegają oburzone krzyki ze strony Oh, ale ona już się tym nie przejmuje. Oddala się, więc rozhisteryzowany głos cichnie, a później niknie całkowicie. Nie za bardzo się tym martwi. Nie ma po co, i tak zamierzała zrezygnować. W tym momencie ważniejsze dla niej jest, kim jest zakapturzony chłopak, dzięki któremu uniknęła celowego oparzenia ze strony Oh. Nieznajomy chwycił jej dłoń i wyprowadził ze środka kawiarni tak szybko, że nawet nie miała czasu zareagować. Nie pytał jej o nic, ona również nie odzywała się.
Pociągnął ją do nieznanego jej jeszcze ciemnego zaułka, wprowadził po metalowych schodkach jak na filmach, a następnie otworzył stare, czerwone i zardzewiałe drzwi małym kluczykiem. Gestem nakazał, by dziewczyna weszła za nim, a Ann pchnięta nagłym przypływem rozkosznej adrenaliny, której od dawna nie odczuwała, z wielką przyjemnością wbiła mu się do mieszkania.
-Przekręć.- poprosił chłopak, a Ann bez zastanowienia to uczyniła.
-Gotowe. – oznajmiła, ale chłopaka nigdzie nie było. Postanowiła, że wejdzie do środka. Nie wiedziała, czy dobrze zrobiła pozwalając dać się 'porwać, przez myśl jej nawet nie przeszło, że odważna postać mogła równie dobrze okazać się jakimś przestępcą albo kimś tego pokroju.
Przez mały pokój droga wiodła na balkon otoczony prowizoryczną barierką. Na betonowej posadzce leżały skrzynki z butelkami alkoholu, w kącie pogniecione pudełka po tych lepszych i gorszych gatunkowo papierosach.
-Ach, to ja może nie będę przeszkadzać. – powiedziała cicho, gdy wchodząc na balkon zastała go w trakcie zdejmowania z siebie bluzy. –Ty?! – wskazała na niego palcem, a głos dziwnie jej zabrzmiał. Blond włosy, umięśnione ramiona, koliber...
-Widziałem, że masz. Dasz zapalić?- odezwał się do niej.
Oczy Ann rozszerzyły się ze zdziwienia, a usta utworzyły się w mały, wąski dzióbek.
-Hej , królewno, słyszysz? Masz zapalić? – powtórzył i nachylił się wystarczająco, by ich usta prawie się stykały.
Ten nagły gest wybudził Ann z dziwnego transu i od razu wyjęła z torebki pudełko. Chłopak wyjął zwinięty w rulon tytoń i próbował zapalić.
-Ahh, badziewny złom.- westchnął i odrzucił swoją zapalniczkę i z dostrzegalnym głodem w oczach przyglądał się, jak Ann wyciąga w jego stronę zapalniczkę ze swojej torebki. –Dzięki, Ann. – chwycił gadżet w swoje chude długie palce i zapalił. Po chwili mógł zaciągnąć się zbawiennym dymem nikotynowym. Taemin wyciągnął butelkę, okazało się, że jest to wysokoprocentowe piwo, jedno takie i już można było odpłynąć.- Napiłabyś się ze mną, księżniczko?
Przez chwilę dziewczyna nie ogarniała, co się wokół niej działo. Zazwyczaj chłopcy nie zwracali na nią uwagi, a jeżeli już to robili, to znajomość szybko się kończyła. Ann nie wiedziała, jak ma to odebrać. Rodzice dziewczyny twierdzili, że przyciąga ich tylko jej uroda, nie dbali o to, że jest inteligentna.
-Tylko jedno.- poprosił, a dziewczyna nie umiała mu odmówić.
~ ~ ~
Ann stwierdziła, że słońce zrobiło się wyjątkowo wredne względem niej, lecz dotarło do niej że światło w jej pokoju wpadało przez firanki od strony zachodniej. Dziewczyna gwałtownie otworzyła oczy i rozejrzała się po pomieszczeniu. Ze starych ścian złaziła farba, na podłodze walały się śmieci, podczas gdy ona starała się utrzymywać porządek. W miarę swoich możliwości powiedzmy, a tymczasem odkryła, że na sobie nei miała kompletnie nic.
Przez cały dzień Ann nie wiedziała, co robić. Nie wiedziała, gdzie ani u kogo jest, nie było żadnej informacji, w razie gdyby chciała się z nim skontaktować. W lodówce były puszki z groszkiem i pomidorami. W szafce paczka makaronu. Ponieważ był to jedyny posiłek Ann od wczoraj, do wieczora była głodna, ponieważ nie mogła wyjść, drzwi były zamknięte.
Chłopak wrócił pod koniec dnia i choć był zmęczony po całym dniu harówki, to zauważył nienaganny porządek. Zastał Ann na balkonie z papierosem.
-Podzielisz się, Ann?- zapytał.
- Ann będzie dawać, a co ma w zamian? Człowieku, ja nawet nie wiem, jak masz na imię! –krzyknęła oburzona. Chłopak uśmiechnął się delikatnie i ku wielkiemu zdziwieniu pocałował ją w skroń.
- Taemin. – powiedział. – Dzięki, księżniczko – dodał i dokończył po niej papierosa.
-Gdzie byłeś?- tym razem ona spytała.
- Pracuję. Chyba nie myślałaś, że kradnę lub zabijam, hm?- odparł.
-Oh, świetnie. Ty pracujesz, a ja już nie...
-Właśnie...mam dla ciebie propozycję. – powiedział jej.
~ ~ ~
Ann zamieszkiwała u Taemina. Minął rok. W międzyczasie zakochali się w sobie. Było im dobrze, dogadywali się... Ann czuła się w końcu doceniona jak nigdy dotąd. Znalazła naprawdę dobrą pracę.
Pewnego lipcowego dnia czekała na niego, lecz pomimo zapowiedzi nie wrócił do domu. Uznała, że pewnie praca mu się przedłużyła, więc nie czekała dłużej i poszła spać. Była zmęczona. Obudziło ją natarczywe walenie do drzwi ich wspólnego mieszkania. Ann spojrzała na zegarek leżący na szafce, wskazówki pokazywały godzinę 4:30.
O chorobieTaemina nigdy wcześniej nie wiedziała. Ani słowem nie powiedział, nawetmimochodem. Znali się wystarczającodługo. Nic by nie zaszkodziło, gdyby powiedział, że wykryto u niego guza mózgu.Znalazłaby czas, a już na pewno pieniądze, aby przeznaczyć je na leczenie. Ann niewygadałaby, nie miała zresztą komu. Ciało Taemina znaleziono na placu budowy,miejscu gdzie miał stanąć w przyszłości ich nowy dom. W końcu oboje pragnęli tegosamego, mieszkać w lepszych warunkach. Teraz było już na to za późno, boodszedł.
Zamówiony: 30 maja 2016
Zaczęty: 01.10. 2016
Ukończony: 02.10.2016 =1:36=
Lee Taemin, romans, tragedia~ Mam nadzieję, że się podoba :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top