.

                    T'Challa nie spodziewał się zaproszenia do Stanów Zjednoczonych. Przynajmniej nie w najbliższym czasie. I nie prywatnego. Może spotkanie na stopie politycznej jeszcze by go nie zaskoczyło, ale telefon od Natashy wprost przeciwnie. To właśnie Romanoff zaprosiła króla Wakandy na weekend do Nowego Jorku. Przylot sam w sobie nie stanowiłby problemu, gdyby nie to, że mężczyzna miał naprawdę wiele zajęć. No i nie chciano go wypuścić nigdzie samego. Może i Pantera potrafił się bronić, ale zajmujący tak wysokie stanowisko w Państwie nie powinien nigdzie ruszać się bez ochrony. Miał wielu wrogów. Brunet rozumiał te wszystkie procedury. Od dziecka był na nie przygotowywany. Obiecał jednak Czarnej Wdowie, że ją odwiedzi. Miał do niej słabość. Nie mógł odpuścić. Oczywiście nie zamierzał zaniedbywać swojego ludu, ale nawet król potrzebuje czasami odpoczynku. T'Challa o tym wiedział. I kiedy tylko nadszedł odpowiedni czas postanowił z tego odpoczynku skorzystać.
Podróż do Stanów minęła mu wyjątkowo dobrze. Czuł delikatne podekscytowanie i to sprawiało, że jeszcze większą ochotę miał na to spotkanie.
Król Wakandy poinformował swoich ochroniarzy, że mają trzymać się w bezpiecznej odległości. Chciał mieć trochę prywatności z rudowłosą. Choć odrobinę. I mimo, że szef ochrony miał pewne zastrzeżenia, to jednak nie śmiał się sprzeciwiać swojemu Władcy.
Gdy tylko samolot wylądował na lotnisku, mężczyzna od razu zauważył kobietę. Wyglądała pięknie, jak zwykle. Od kiedy ostatni raz ją widział nic się nie zmieniło. No, może trochę. Wyglądała jeszcze piękniej.
Natasha obdarzyła Panterę uśmiechem, gdy tylko stanęli oko w oko.
- Wasza Wysokość. – Skinęła głową.
- Natasho, proszę. – Ujął jej dłoń i ucałował.
- T'Challa. – Uśmiechnęła się. – Jak minął lot?
- Całkiem dobrze. Bez zbędnych komplikacji.
- Świetnie. – Posłała mu kolejny uśmiech i wskazała skinieniem głowy auto, stojące na płycie lotniska. Brunet ruszył w jego stronę. Oczywiście jego ochrona zrobiła to samo.
- Wasza Wysokość... – zaczął jeden z czarnoskórych wysokich mężczyzn.
- Możecie jechać limuzyną. Ja wybieram się z panną Romanoff – przerwał mu, podchodząc do samochodu Natashy. Oczywiście ochrona nie miała zamiaru oponować. W końcu to decyzja ich króla.
- Będziemy za Panem, Wasza Wysokość – powiedział jeszcze tylko mężczyzna. T'Challa skinął mu głową i wsiadł do sedana Wdowy.
- Więc... Gdzie jedziemy? – zapytał, patrząc na swoją towarzyszkę. Ona tylko uśmiechnęła się tajemniczo i odpaliła silnik.
- Zobaczysz – rzuciła.

~

Zwiedzanie miasta, długi spacer i kolacja pod gwiazdami może nie były zupełnie w stylu Natashy, ale nawet ona musiała sobie przyznać, że naprawdę dobrze się bawiła. Podejrzewała, że po prostu zawdzięczała to odpowiedniemu towarzystwu, a musiała stwierdzić, że T'Challa zdecydowanie do takiego towarzystwa się zaliczał.
Na koniec dnia, już po kolacji, wylądowali u Romanoff w domu, zostawiając ochronę w samochodzie, zaparkowanym pod domem.
Czarna Wdowa nalała im wina do kieliszków. Jeden z nich podała królowi Wakandy, po czym, trzymając drugi, usiadła obok niego na kanapie.
- Świetnie się dzisiaj bawiłem, Natasho – odezwał się mężczyzna.
- Cieszę się. Ja również. I żałuję, że jutro musisz wracać.
Brunet ciężko odetchnął i przez moment nic nie odpowiadał. Zdawało się, że również było mu przykro.
- Może następnym razem ty mnie odwiedzisz? – zapytał w końcu. Rudowłosa posłała mu uśmiech.
- Z wielką chęcią. Obejrzałabym najpiękniejsze zakątki Wakandy.
- Jest ich wiele.
- Nie wątpię. – Napiła się wina. – Ale mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. – Odstawiła kieliszek z winem na szklany stolik i wstała z kanapy. Wyjęła telefon, czegoś chwilę w nim szukała i moment później odłożyła go na szafkę. Popłynęła z niego spokojna, ale dość zmysłowa muzyka. Kobieta posłała T'Challi zawadiacki uśmiech i zaczęła tańczyć. Powoli poruszała biodrami w rytm muzyki. Przymknęła na chwilę oczy, pozwalając prowadzić się własnemu ciału. Jej dłonie zaczęły zmysłowo błądzić po jej ciele, podnosząc atmosferę w pokoju. Król Wakandy przyglądał się jej uważnie. Musiał odstawić kieliszek z winem na stolik, by przypadkiem nie rozlać alkoholu. Zastanawiał się, czy dobrze widzi. A może to tylko sen? Może odpłynął w swojej wyobraźni? Myślał o Natashy dość często, więc być może teraz też się zapomniał? Gdy Romanoff zaczęła zmysłowymi ruchami rozbierać się, mężczyzna uznał, że jego wyobraźnia nigdy nie była tak intensywna, dokładna i piękna. Bo taka była właściwie Czarna Wdowa. Dla bruneta była idealna i skrycie o niej marzył. Nie sądził jednak, że kiedykolwiek dojdzie do takiej sytuacji. Odetchnął głębiej, gdy rudowłosa została w samej bieliźnie. To było bardzo pobudzające. Kobieta zbliżyła się do T'Challi i nachyliła się nad nim.
- Wasza Wysokość... – wyszeptała zmysłowym tonem głosu.
- Natasho... – odpowiedział równie cicho król Wakandy. Nie chciał burzyć tej zmysłowej atmosfery, która między nimi zagościła, zbyt wysokim tonem głosu. Natasha przesunęła jedną dłonią po jego klatce piersiowej, kierując się w dół. Zatrzymała rękę na kroczu mężczyzny, pocierając je przez spodnie. Uśmiechnęła się, przygryzając wargę, kiedy wyczuła, że brunet odpowiednio na nią zareagował. Pochyliła się bardziej i złączyła ich usta w namiętnym pocałunku. Musiała przyznać, że T'Challa świetnie całował. I z chęcią odwzajemniał jej każdą pieszczotę. Uniósł dłonie, by objąć ją w talii i móc poczuć jej gładką skórę pod opuszkami palców. Była idealna.
Romanoff w końcu rozpięła jego koszulę, by móc obdarzyć pocałunkami jego tors. A król Wakandy miał naprawdę ładne ciało. Po chwili i jego koszula wylądowała na kanapie obok. Wdowa sięgnęła dłońmi do jego spodni, by móc je powoli rozpiąć. Czuła dłonie mężczyzny, błądzące po jej ciele. Jego dotyk był naprawdę przyjemny, jednak jeszcze nieco ostrożny. Jakby bał się, że zrobi coś nie tak, co było całkiem urocze.
Rudowłosa wreszcie wyprostowała się i pociągnęła go za rękę, żeby wstał z kanapy. Gdy to zrobił, zsunęła z niego eleganckie spodnie. Chwyciła go za rękę i pociągnęła w stronę jednego z pokoi, który okazał się być sypialnią. Po drodze brunet zdjął buty i skarpetki, a także zostawił gdzieś swoje spodnie. Mało go interesowało gdzie. Gdy weszli do sypialni, kobieta popchnęła T'Challę na łóżko tak, by usiadł na jego brzegu. Sama zaczęła się stopniowa rozbierać, bujając przy tym delikatnie biodrami, jakby wciąż poruszała się w rytm muzyki. Po chwili stanik Natashy znalazł się na podłodze, a za nim jej koronkowe majtki. Stała teraz całkiem naga przed królem Wakandy i mężczyzna musiał przyznać, że nigdy nie widział piękniejszej kobiety. Podeszła do niego i popchnęła tak, by znalazł się całkiem na łóżku. Podciągnął się bardziej na poduszki, podczas gdy Romanoff obdarowywała jego ciało pocałunkami. Zsunęła z niego bokserki i wzięła do ust jego członka. Brunet westchnął głośno, wplątując palce we włosy Czarnej Wdowy. Mimo, że naprawdę miał się czym pochwalić, to rudowłosa świetnie sobie z nim radziła. Pieściła go językiem i zasysała się na jego członku przez jakiś czas, ale nie chciała doprowadzić go do orgazmu w ten sposób. Dlatego w końcu się odsunęła, na co T'Challa ciężko odetchnął. Kobieta uśmiechnęła się zadziornie i podsunęła się, by sięgnąć jego ust. Zaraz pociągnęła go na siebie, przewracając się na plecy. Oplotła nogami jego biodra i przygryzła jego wargę.
- Natasho, muszę... – zaczął mężczyzna, ale Natasha uciszyła go pocałunkiem.
- Nie musisz, jeżeli nie chcesz – szepnęła. – Nie zajdę w ciążę.
Brunet przyglądał się przez chwilę jej zielonym oczom. Zrozumiał i to było dość przykre zrozumienie. Nie chciał jednak psuć nastroju. Zdążą porozmawiać. Pochylił się i pocałował ją, jednocześnie wsuwając się w nią. Poczuł jak Romanoff naprężyła ciało i to było naprawdę seksowne. Właściwie od razu zaczął się poruszać, starając się jednak robić to ze sporym wyczuciem. Chciał, żeby Wdowie było przyjemnie. I najwyraźniej jego starania przyniosły pożądane rezultaty, bo słyszał ciche westchnięcia rudowłosej i jej jęki. Przyspieszył, czując jak kobieta drapie jego plecy. To było bardzo przyjemne. Sam pomrukiwał cicho, czując, że zbliżał się do przyjemnej granicy. Chciał jednak doprowadzić najpierw do orgazmu Natashę. Zależało mu na tym naprawdę bardzo. Lecąc do Stanów, zgadzając się na spotkanie, nie sądził, że wyląduje w łóżku z kobietą swoich marzeń. A to właśnie się stało.
Romanoff jęknęła głośniej i zacisnęła mocniej mięśnie na członku T'Challi. Król Wakandy wiedział, co to oznaczało. Wykonał więc jeszcze kilka szybszych i głębokich ruchów i doprowadził Wdowę do spełnienia. Sam doszedł zaraz po niej. Opadł ciężko na jej ciało, a ona przytuliła go mocno do siebie. Pogładziła go po plecach, a on delikatnie i ostrożnie się z niej wysunął. Nie zrezygnował jednak z przytulania. Zamruczał nawet cicho.
- Mm... jak prawdziwy kociak – wyszeptała rudowłosa, uśmiechając się pod nosem.
- Do ciebie mi daleko – odpowiedział, całując ją delikatnie w szyję. Został u Natashy do rana. Tulił ją cały czas, mając nadzieję, że uda mu się jeszcze chociaż o jeden dzień odłożyć powrót do domu.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top