1
<Zwiastun w mediach>
Krople deszczu spływały po oknie, a gałęzie uderzały szybę. Pogoda na dworze wydawała się być bardziej groźna niż atmosfera, w pomieszczeniu którym się znajdowałam. Cóż czekałam na mojego męża, który właśnie miał przerwę w trasie koncertowej...
Nie mogąc skupić się na niczym, wstałam z wygodnego fotelu, na którym wcześniej siedziałam i podeszłam lekkim krokiem do kominka. Stały na nim zdjęcia, moje i Ed'a uwielbiałam je oglądać, przypominały mi o nim kiedy nie było go przy mnie, a zdarzało się to często. Właściwie to dużo więcej czasu spędzałam z nim jako jego dziewczyna, po ślubie wszystko się zmieniło, on się zmienił już praktycznie nigdy nie mógł mi poświęcić nawet sekundy, zachowywał się tak jakbym była już tą zdobytą zwierzyną.
Tak, czułam się jak zakurzone trofeum na półce...
Opuszkami palców przejechałam po fotografii z naszego ślubu, był dokładnie 4 lata temu...szybko to zleciało, on miał wtedy 22 lata, a ja 19... byliśmy młodzi i jakby to powiedział nie jeden starszy pan, głupi. Poniekąd przyznałabym mu racje, ale za bardzo kocham mojego męża, by uważać nasze małżeństwo za błąd.
Usłyszałam przekręcanie klucza w drzwiach, jednak po chwili zamek ustąpił , a w przed pokoju pojawił się mój najdroższy.
Jego rude włosy tworzyły idealny kontrast z jego wampirzą cerą, jednak teraz był on cały przemoczony a jego zazwyczaj bujna czupryna, przyklejała się do czoła, wloski delikatnie kręciły się od wilgoci... Uśmiechnęłam się do niego ciepło, jednakże nie odwzajemnił mojego gestu, wręcz przeciwnie wysłał mi zmęczony grymas.
Mimo wszystko miał do tego prawo, wrócił z całomiesięcznej trasy koncertowej. Podeszłam do niego i wyprostowałam ramiona by go przytulić, on jednak planował zrobić co innego. Schylił się i po coś sięgną, miałam nawet okazje dowiedzieć się co, bo podał mi nie zbyt lekką torbę...
-A przepraszam bardzo co ja jestem?- tego już było po prostu za wiele. -Rachel, prosze... dosłownie padam na twarz, przez okrągły miesiąc nie miałem nawet chwili odpoczynku, do tego chyba łapie mnie jakaś grypa...mogłabyś wsiąść te torby?- tłumaczył się swoim zmęczeniem, zawsze to robił, a ja nie potrafiłam mu nigdy odmówić, mimo iż sama miałam prace i też byłam zmęczona, zwłaszcza że w ostatnim tygodniu kręciłam reklamówkę i cały czas coś było nie tak z ujęciami i musieliśmy robić, aż 56 podejść do jednej sceny.
Również miałam prawo być zmęczona, ale on nigdy tego nie widział...
-No niech już ci będzie, ale to ostatni raz... -westchnełam pod nosem, ciekawe ile jeszcze razy czeka mnie taszczenie jego toreb.
Halo?
Ed?
To ja twoja żona, a nie bagażowy na posyłki!
Z trudem przeniosłam jego pakunek do naszego pokoju... rozejrzałam się po pomieszczeniu i ani śladu po Edwardzie. Domyśliłam się jednak, gdzie był. Podeszłam pod drzwi łazienki i usłyszałam charakterystyczny szum odkręcanej wody.
Naszykowałam mu czystą piżame, zapukałam trzy razy w drzwiczki i gdy tylko usłyszałam ciche "wejdź " wtargnęłam do toalety.
-proszę kochanie -mówiąc to, kładłam jego ubrania na blacie.
Ed był jakiś nieobecny, siedział w wannie pełnej wody i wyglądał jakby sie nad czymś zastanawiał.
Podeszłam do niego i ułożyłam swoje dłonie na jego karku.
Zaczęłam okrężnymi ruchami, rozmasowywac mu plecy. Pomrukiwał cichutko, na te pieszczote.
Jednak gdy zaczęłam składać pocałunki na jego szyi, odtrącił mnie.
-jestem zmęczony... wyjdź już lepiej bo chce się przebrać -
To nie był on, gdzie się podział mój czuły i kochany Ed...
Posłusznie wróciłam do pokoju i położyłam się, wcześniej przebierając w koszule nocną.
Po niecałych dwudziestu minutach mój mąż w końcu wyszedł.
Chciałam z nim porozmawiać, jednak wiedziałam że gdy tylko zacznę to on mnie zbyje.
Jedyne co chciałam wywalczyć, to żeby mnie przytulił. Delikatne wtuliłam się w jego plecy i gdy nie spotkałam żadnego oporu, pozwoliłam sobie przytulić go nieco mocniej. Czułam sie bezpieczniej mając go przy sobie.
Nawet niezauważyłam kiedy zasnęłam...
...
Było już dosyć późno i prawie spóźniłam się do pracy, to wczorajsze czekanie na Ed'a niby niepozorne, a tak na prawdę było cholernie męczące.
Gdy tylko weszłam do studia, uderzył we mnie zapach kawy i spoconych ciał. Podeszłam do reżysera, by pogadać o obecnie kręconej reklamówce.
-dzień dobry Rick, jak są już inni?-
-Rach (czyt.Rejcz)... czekamy tylko na Ciebie, więc zageszczaj ruchy...no leć już do szatni!-wyraźnie się czymś stresował, trochę już co znałam i wiedziałam co jest nie tak.
Nie chcąc dłużej przeciągać struny, ruszyłam do garderoby, gdzie czekały już na mnie charakteryzatorki. Sarah i Meggie, nie tylko pracowałyśmy ale byłyśmy również bardzo mocno zżyte.
-no opowiadaj kochana...-zachęcała mnie brunetka po lewej.
-o czym ?-odpowiedziałam lekko zdziwiona.
-Sarah chodzi o powrót Twojego męża, no mów jak tam?-zawtorowala jej Meg.
Milczałam, nie chcąc nie potrzebnie na niego skarżyć.
- Ejj co jest?-przekręciły fotel na którym siedziałam w swoją stronę.
-no..było okej-westchnęłam
-tylko okej?-wytrzeszczyły oczy
-a gdzie romantyczny pocałunek...-
Zawiodła się Sarah.
-i powitalny seks?-dopowiedziała blondynka obok.
- Ee...- nie wiedziałam co odpowiedzieć, na szczęście zjawił się szef.
-dziewczęta...proszę zabierzcie się do pracy, później pogadacie-
Przez cały czas czułam te ich pytające spojrzenia na sobie...
Zaczęliśmy pracę na planie, która skończyła się dopiero późnym wieczorem.
-Rachel! Zaczekaj!- zostałam zatrzymana podczas mojej pieszej wyprawy do domu.
-hm?-odwróciłam się w stronę wołającego, obok mnie stało czarne BMW, a w nim przez uchylone okno widać było mojego kolegę z pracy.
-Może podwieźć księżniczkę do domu?-spytał szarmancko.
-chętnie...-uśmiechnęłam sie do niego ciepło, na przekór chłodnej i deszczowej pogodzie. Wysiadł z auta i otworzył mi drzwi, pokazując gestem ręki bym wsiadła.
-prawdziwy z Pana gentleman, Panie Jasper-zaśmiałam się gdy już obydwoje siedzieliśmy w fotelach.
-mogę do końca życia otwierać drzwi przed tobą -dołączył się do śmieszkowania.
I tak mniej więcej minęła nam droga do mojego domu...
Wysiadłam, żegnając się wcześniej z kolegą i ruszyłam do ciepłego lokum.
Otworzyłam drzwi i rozebrałam się z kurtki.
Weszłam do salonu, gdzie zastałam nikogo innego jak mojego mężczyznę.
Siedział w fotelu przed kominkiem i czytał jakąś książkę.
Podeszłam do niego cichutko i usiadłam na oparciu fotela. Wplątałam palce w jego rude włosy i zaczęłam je przeczesywać.
Nie minęło pięć minut, a ja zostałam przyciągnięta bliżej ciała mojego męża, tak że leżałam mu na nogach. W tle można było usłyszeć huk upadającej na podłogę książki.
Spojrzałam w jego oczy i utonęłam w ich błękicie.
Przygryzłam lekko warge, co rzecz jasna nie umknęło uwadze ognistowłosego.
Wpił się w moje usta, poruszając w brutalnym tempie swoimi wargami. Oddałam te pieszczote.
-ahh...Ed-jeknęłam cichutko, gdy jego dłoń znalazła się pod moją bluzką.
-Tak...bardzo mi...mi tego brakowało- mówił między pocałunkami. Czułam podniecenie narastające w moim podbrzuszu.
Usiadłam na nim okrakiem, by być bliżej, natomiast on zjechał z pocałunkami na szyję.
Niestety przyjemność z mojej strony przerwał potworny ból brzucha, wstałam z kolan Ed'a i bez słowa pobiegłam do łazienki.
Spuściłam spodnie w dół, by zobaczyć z czym problem i na moje nieszczęście akurat dzisiaj musiała mnie odwiedzić matka natura...
Wyszłam z łazienki i wróciłam do Edwarda, który siedział jeszcze wyraźnie napalony naszymi gierkami.
Podniósł się i podszedł, obejmując mnie w talii. Kąsał moją szyję, wyraźnie licząc na coś więcej.
-kochanie...prosze nie dzisiaj...-
-czemu?- spytał poirytowany.
-dostałam okresu i wszystko mnie boli- jęknęłam zażenowana.
-aha...nie no fajnie-po jego głosie mogłam wyczytać, że jest na mnie wściekły... tylko ciekawe za co jeżeli to nie moja wina, że akurat dzisiaj to cholerstwo do mnie przyszło...
~~~♡~~~
No witam... tak oto mamy pierwszy rozdział ślubnego chellengu.
XDD
Jestem szczęśliwa, że udało mi się go napisać ^-^
No to do następnego, obiecuje że postaram się bardziej
Papatki 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top