We śnie

Istnieje wiele historii, jedną z nich jest bajka o Śpiącej Królewnie. Każdy ją zna, prawda? Zła czarownica rzuca klątwę na Aurorę, że w dniu swoich szesnastych urodzin ukłuje się wrzecionem i umrze, lecz dobra wróżka złagodziła zaklęcie, tak że dziewczyna miała zasnąć, a obudzić ją zdołałby tylko pocałunek miłości. Oczywiście przybył książę i uratował niewiastę. Jednak nikt nie wie, że to zasługa Śpiącej Królewny, iż jego pocałunek zadziałał.

Chyba się nie przedstawiłam, jestem Morficja, Wróżka Snów, i opowiem wam historię ze świata marzeń sennych i koszmarów. Aurora trafiła do niego za sprawą klątwy, co miało wpływ na cały świat snów. Od razu, gdy się pojawiła, przywitałam ją w moim zamku. Naprawdę pięknym, na sufitach obrazy nocnego nieba, a w ścianach mnóstwo drzwi, każde prowadzące do innego snu.

– Gdzie ja jestem? – Rozglądała się ciekawie dookoła.

– W Świecie Snów, zostaniesz tu długo, chociaż czas to pojęcie względne. Została rzucona na ciebie klątwa i tylko od ciebie zależy, czy pomożesz ją złamać.

– Chyba nie rozumiem – odezwała się.

Westchnęłam głęboko i zaczęłam tłumaczyć, co się stało, dlaczego tu jest i jak może się stąd wydostać.

– Czyli muszę odnaleźć sen księcia Filipa i sprawić, by mnie pokochał? – zapytała, kiedy skończyłam.

– Dokładnie. Życzę szczęścia w poszukiwaniach, ja i tak dość zrobiłam. Jeszcze jedna rzecz, nie otwieraj drzwi pomalowanych na czarno, tam czyhają koszmary – rzekłam. Nie mogłam nic więcej zrobić, to byłoby wbrew zasadom Świata Snów. Wiedziałam, że gdybym jakąś złamała, miałoby to odbicie nie tylko we śnie, lecz i na jawie.

Zostawiłam Aurorę razem z moją asystentką, małą istotką, która powstała w jednym ze snów, lecz była na tyle dobrze wykreowana, że przeżyła i teraz mi pomaga w codziennych obowiązkach. Wiedziałam, że w razie kłopotów poinformuje mnie, żebym zdążyła zareagować.

Ja tymczasem ruszyłam w stronę czarnych drzwi. Wzięłam głębszy oddech, nim otworzyłam je. Za nimi czekał mnie koszmar i to dosłownie. Ujrzałam klasyczną marę nocną. Ucieczkę przed wilkiem. Ogromny czarny o złocistych ślepiach pędził przez ciemny las za swoją ofiarą. Nie stanowił jednak zagrożenia. Widziałam dokładnie, że światło księżyca przechodzi przez niego. Nie stał się realny. Wyszłam na zewnątrz.

Ujrzałam Aurorę, która patrzyła za kolejne drzwi. Wyglądało na to, że nie marnowała czasu. Otwierała kolejne przejścia, a jej nadzieja powoli słabła. Dotknęłam jej ramienia.

– Nie poddawaj się. Za pierwszym razem jest to zawsze trudne, później będziesz je znajdować bez większego problemu – rzekłam, gdy zerknęła do kolejnego snu.

– Dziękuję. – Uśmiechnęła się lekko.

Ruszyłam do następnego koszmaru. Tu drzwi były wyjątkowo czarne, oznaczało to, że mara nocna wkroczyła na kolejny poziom. Nie mogłam czekać dłużej. Okazało się, że mam rację. Widziałam, że istoty stały się realne. Były to monstra, będące połączeniem niedźwiedzia z krokodylem. Olbrzymie łapy zakończone pazurami i szczęki gada.

Przed nimi leżała mała dziewczynka, której oczy stały się wielkie ze strachu. Musiałam ją obudzić, nim olbrzymia łapa wyrządziłaby jej krzywdę. Rzuciłam moim magicznym proszkiem w ostatniej chwili. To jednak nie był koniec. Musiałam pokonać te potwory, inaczej mogłyby przedostać się do innego snu i zmienić go w koszmar.

Wzniosłam się wysoko na swoich skrzydłach. Wyczarowałam rycerzy, którzy zaczęli z nimi walczyć. Zostawiłam ten koszmar, gdyż przestał stanowić zagrożenie, co potwierdziła zmiana koloru drzwi na biały.

Aurora natomiast znalazła wreszcie sen swojego księcia. Zerknęłam do środka. Nie mogłam się powstrzymać. Ujrzałam królewnę z Filipem w ogrodzie różanym. Chłopak rozmawiał z nią na temat kwiatów i nawet jeden dla niej zerwał. Uśmiechnięta dziewczyna niemal skakała z radości. Moje usta wygięły się w uśmiech.

Ruszyłam do kolejnego koszmaru, który nim się dopiero stawał. Drzwi stopniowo zmieniały barwę na czarną. Wkroczyłam do środka. Nie widziałam jeszcze źródła czerni, na razie wszystko wyglądało dobrze. Chłopak latał w powietrzu razem z ptakami. Wtedy ujrzałam kruki. Szybko wyczarowałam klatkę, w którą je złapałam. Kolejny uratowany sen.

Wyszłam na zewnątrz, by ujrzeć, jak Aurora zostaje wypchnięta ze snu. Drzwi znikły, gdy znalazła się na zewnątrz. Widziałam, że wyraźnie jest zawiedziona. Podleciałam bliżej niej.

– Za niedługo znów zaśnie, wtedy odszukasz jego drzwi – uspokoiłam ją. – Tymczasem możesz mi pomóc. Obserwuj drzwi, jeśli któreś zaczną zmieniać kolor na czarny, powiedz mi, dobrze?

– Możesz na mnie liczyć, Wróżko Snów.

– Mów mi Morficja – poprosiłam.

Ruszyłam do kolejnych drzwi, zostawiając Aurorę, co prawda nie potrzebowałam jej pomocy, gdyż sama wyczuwałam, gdzie czarne drzwi się pojawiają, lecz wolałam, żeby zajęła czymś myśli, nim Filip znów uśnie. Wiedziałam, że nuda bywa złym doradcą.

Weszłam do kolejnego koszmaru. Tym razem był lekki. Wystarczyło dodać jeden element, dokładniej jednorożca, by zmienił się z powrotem w marzenie senne. Dziewczynka wsiadła na grzbiet wierzchowca i uciekła przed ciemnym cieniem. Ten wkrótce rozpłynął się i zniknął.

Aurora uśmiechnęła się na mój widok, gdy wyszłam na korytarz.

– Na razie nie zauważyłam żadnych zmian – zameldowała.

– To bardzo dobrze. Wygląda na to, że mam chwilę przerwy – stwierdziłam. – Co powiesz na herbatę?

– Bardzo chętnie – rzekła.

Poprowadziłam ją wprost do snu. Należał do jednej dziewczynki, która uwielbiała przyjęcia. Usiadłyśmy na wolnych miejscach. Wiedziałam, że nie wprowadzimy tu zamętu. Nalałam nam herbatę.

– Ciasteczko? – zaproponowałam.

– Nie, dziękuję.

Wzruszyłam ramionami i sama zjadłam jedno. Królewna wygładziła swoją suknię. Długą do ziemi, w różowym kolorze, który podkreślał jej blond włosy.

– Powinnaś wiedzieć jeszcze kilka rzeczy – stwierdziłam. Ta spojrzała na mnie pytająco, więc kontynuowałam – On może nie pamiętać, co mu się śniło. Będzie miał tylko przeczucie, że to było przyjemne.

– Mogę to jakoś zmienić?

– Niestety nie, ale uczucie zostanie, a to najważniejsze. Możesz postarać się wprowadzać do snów jedną rzecz, która później pozwoli mu sobie przynajmniej częściowo przypomnieć.

– Na przykład różę?

– Tak. Może ją spotkać w życiu – odpowiedziałam, kiwając głową. Wzięłam kolejne ciastko, lecz musiałam je odłożyć, gdy zorientowałam się, że kolejny koszmar się tworzy. – Muszę lecieć. Zostań tutaj.

Czerń na błękitnych drzwiach rozchodziła się w zastraszającym tempie, a ja wiedziałam, do kogo należą, do księcia Filipa. Młodzieniec walczył dzielnie ze smokiem, a ja zorientowałam się, że to czarownica, która rzuciła na Aurorę klątwę, przedostała się do krainy snów.

Nie mogłam na to pozwolić. Czułam na własnej skórze, jak harmonia się chwieje. Nie mogłam zbytnio ingerować, ale dałam młodzieńcowi broń i tarczę, by miał jak się bronić przed olbrzymią bestią, ziejącą zielonym ogniem.

Filip radził sobie nieźle. Zadawał kolejne ciosy, lecz przy ostatnim zachwiał się i uderzył o ziemię. Nie miałam chwili do stracenia. Jeśli zaatakowałby go teraz, ten mógłby odnieść poważne rany, które stałyby się realne w prawdziwym świecie. Proszkiem trafiłam księcia, który rozpłynął się w powietrzu.

– Wiem, kim jesteś – rzekłam pewnie, spoglądając na smoka.

Ten zaczął się zmieniać, tak że po chwili przede mną stała czarownica, jej czarna peleryna delikatnie unosiła się w powietrzu. Zaśmiała się.

– Doprawdy? To pewnie wiesz, że nie dasz rady chronić go wiecznie. Podobnie jak Aurory – stwierdziła. Zniknęła w tumanach gęstego dymu.

Wiedziałam, że ma rację. Nie mogłam ich cały czas chronić, lecz na razie musiałam. Jeszcze nie zrodziło się między nimi wystarczające uczucie. Czarownica wiedziała, aż za dobrze, co się dzieje. Na razie wzniosłam barierę w śnie księcia, lecz ta w końcu puści. Teraz jednak musiałam skupić się na szybkim opuszczeniu tego miejsca, gdyż sen zaczął znikać.

Wyleciałam na zewnątrz. Wróciłam do snu, gdzie zostawiłam Aurorę, na szczęście dalej tam była. Właśnie rozmawiała z pluszowym misiem, który uczestniczył w herbatkowym przyjęciu.

– Długo cię nie było – zauważyła.

– Obowiązki – wyjaśniłam. Usiadłam obok niej. – Chcesz mnie o coś zapytać?

– W sumie to tak. Jakie są główne zasady Świata Snów, bo pewnie jakieś są?

– Jest ich całkiem sporo, inaczej panowałby tu chaos. Jedną z nich poznałaś. Nikt poza Wróżkami Snów nie może wchodzić do koszmarów, które są za czarnymi drzwiami.

– Jest was więcej?

– Oczywiście. Ten zamek jest tylko częścią ogromnego królestwa. Są podobnych tysiące. Wróćmy jednak do tematu zasad. Nie można zmieniać snów bez powodu. Na przykład, gdybyś teraz nagle wylała herbatę na śpiącego, to sen mógłby zmienić się w koszmar pod wpływem emocji.

– Rozumiem.

– Drzwi trzeba zawsze zamykać. Inaczej mogłoby dojść do zaburzenia harmonii. – Przerwałam na chwilę, zastanawiając się, czy coś pominęłam. – To wszystkie, jeśli chodzi o zasady, które cię obowiązują.

– A ty czym się zajmujesz?

– Jest to dosyć skomplikowane, ale w skrócie dbam, by koszmary nie skaziły Świata Snów i nie spowodowały skutków na jawie. Na przykład, gdyby ktoś umarł w koszmarze, to zacząłby chorować, co doprowadziłoby do śmierci – zaczęłam. – Tylko w takiej sytuacji mam prawo wybudzić śpiącego magicznym proszkiem. W innych wypadkach mogę jedynie dodać jakiś przedmiot lub stworzenie, by zmienić koszmar w sen.

– To naprawdę ciekawe.

– Chyba Filip zasnął – rzekłam, zmieniając temat. Wstałam z krzesła, a Aurora poszła w moje ślady.

Dziewczyna nie miała problemu ze znalezieniem drzwi, teraz już wiedziała, jak wyglądają. Ich położenie co prawda się zmieniło, bo w Świecie Snów wszystko było dosyć płynne, ale dziewczyna już po chwili wkroczyła do snu chłopaka.

Obserwowałam ich z ukrycia przez chwilkę.

– Różyczko, cudownie cię widzieć – rzekł z uśmiechem.

– Ciebie również.

Nie mogłam dłużej zostać we śnie. Zostawiłam ich z moją asystentką, która potrafiła być niewidzialna, gdy tylko chciała. Ruszyłam walczyć z kolejnymi koszmarami.

Czarne drzwi zaczęły się ostatnio coraz częściej pojawiać, co mnie niepokoiło. Wydawało mi się, że ktoś musiał maczać, w tym palce. Stawałam się przez to, coraz bardziej wyczerpana. Czułam na własnej skórze, że coś jest nie tak i że szala przechyliła się w stronę mroku.

Wiele snów Filipa później bariera puściła, o czym poinformowała mnie moja asystentka. Musiałam, jak najszybciej ruszyć do koszmaru, który właśnie się tworzył. Nie mogłam pozwolić, by czarownica zraniła lub – co gorsza – uśmierciła zakochanych.

Kobieta nie była zbyt oryginalna, gdyż znów przybrała postać smoka. Czarnego z rogami na głowie i zionącego zielonymi płomieniami. Ja byłam bardzo wyczerpana, wiedziałam, że nie zdołam w razie kłopotów wybudzić księcia. Takie zaklęcie wymagało dużej energii.

Najgorsze było to, że zarówno książę, jak i Aurora się bali, a strach wzmagał moc koszmarów. Widziałam, jak złapali się za dłonie. Uśmiechnęłam się lekko. Uczucie rozkwitło jak róża. Podleciałam do dziewczyny.

– Macie władzę, by zmienić koszmar w sen – szepnęłam, liczyłam, że zrozumie, o co mi chodzi.

– Spójrz. Miecz i tarcza. – Wskazała w kierunku krzaków. W miejscu, gdzie przed chwilą nie było nic, teraz istotnie znajdowała się broń. Kiwnęłam głową. Wszystko znajdowało się w ich rękach.

Opadłam na ziemię. Pojawienie się czarownicy i jej ingerencja w sny zaburzyły ład, sprawiając, że z każdą chwilą traciłam energię. Obserwowałam resztkami sił zmagania księcia i Aurory. Dziewczyna schowała się za jego plecami, gdy ten zadawał kolejne ciosy smokowi.

Ta jednak nie próżnowała, tak jak z początku myślałam, lecz mówiła do księcia. Podpowiadając mu, co mogą wykorzystać. Ku swojemu zaskoczeniu u stóp smoka, który wydawał się teraz mniejszy, pięły się krzaki róż. Rosły coraz wyższe, uniemożliwiając bestii poruszanie się. Ich strach stał się mniejszy, ale jeszcze nie znikł zupełnie. Smok powoli się kurczył. Kolejne pchnięcia miecza, raniły potwora. Krew wypływała z jego ran i wsiąkała w ziemię.

Aurora musiała wykorzystać sporo swojej wyobraźni, gdyż przybył jednorożec, na którego wsiadł książę. Dziewczyna schowała się za skałami, lecz teraz smok wziął ją na cel. Pazurem przeciął pędy róż i ruszył w jej kierunku. Książę zablokował przejście do Aurory.

– Zginiesz, bestio! – krzyknął.

Jego pewność sprawiła, że smok dosłownie się skurczył. Niewiele o jakiś metr. Jednocześnie poczułam, że wraca porządek. Jeszcze chaos nie był opanowany, lecz mogłam już wstać, ale jeszcze nie miałam na tyle mocy, by wybudzić księcia.

Ku mojej zgrozie smokowi udało się wyminąć młodzieńca. Jednym ruchem łapy roztrzaskał kamień w drobny pył. Aurora była bezbronna. Próbowała uciekać przed smokiem, lecz ten był szybki. Strach księcia o dziewczynę sprawił, że stał się jeszcze większy, a jego rany się zasklepiły.

– Strach dodaje mu sił! – krzyknęła, gdy się przewróciła.

Bestia podnosiła łapę, by zadać cios. Książę, widząc to, nabrał nowej energii. Wybił się z grzbietu rumaka i trafił mieczem wprost w serce bestii. Ta usiłowała wyjąć go, a gdy jej się udało, krew zaczęła lecieć obfitym strumieniem. Zamachnęła się na księcia ostatkiem sił, lecz w końcu mogłam zadziałać. Rzuciłam pył wprost w niego. Filip zniknął.

Smok ryknął ostatni raz i rozpłynął się w powietrzu. Pomogłam wstać Aurorze. Razem opuściłyśmy sen księcia.

– Myślisz, że będzie o mnie pamiętał? – zapytała.

– Po takim koszmarze to możliwe. Wybacz, ale muszę teraz posprzątać po wizycie czarownicy.

– Ten smok, to była ona?

– Tak. Możesz się przespacerować, za niedługo do ciebie dołączę – zapewniłam.

Musiałam zamknąć istoty, które uciekły ze swoich koszmarów. Zajęło mi to dużo czasu, a gdy skończyłam, opadałam z sił. Ruszyłam do Aurory. Rozglądałam się w jej poszukiwaniu.

– Wróciła na jawę – poinformowała mnie asystentka.

Żałowałam, że nie pożegnałam się z Aurorą, lecz miałam pewność, że spotkam ją znów, gdy zaśnie. Uśmiechnęłam się, bo wiedziałam, że klątwa została złamana, a książę kocha Aurorę. Pocałunek stał się przedłużeniem ich snu, a mi na pamiątkę została róża, piękna jak ich miłość. 

Hejka, Słodziki. Oto moja walentynka dla Was. Jeśli liczyliście na romantyczne opowiadanie, to niestety ale takiego nie potrafię napisać.  












Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top