Rozdział VI Wypad na miasto [1/3]
[Next day]
[Tom Pov.]
"Tom!" — słyszałem moje imię jak przez mgłę, "Toooom!". Dopiero otworzyłem oczy, a już dostałem od Tord'a poduszką w twarz.
— TOM! — ogarnął, że już nie śpię — Wreszcie się obudziłeś. Wstawaj, jest wpół do jedenastej.
— ... — nie miałem ochoty wstawać — Nie jesteś moim szefem.
— No ej. Jedziemy na miasto. Obiecałeś — rzucił we mnie poduszką. CZY ON MA COŚ DO MOJEJ TWARZY!?
— CZY MOJA TWARZ CI COŚ ZROBIŁA, ŻE RZUCASZ W NIĄ CZYM POPADNIE?!
— Zrobiła.
— Niby co?!
— Istnieje.
— ehhhhhhhh.
— Czekamy na Ciebie najdłużej do jedenastej, będziemy w salonie.
Szarooki wyszedł z mojego pokoju, a ja zacząłem się ubierać. Kiedy się ubrałem chciałem pościelić łóżko, ale nigdzie nie widziałem mojego misia. Dlaczego nie zauważyłem tego wcześniej? Poszedłem zapytać się o niego moich współlokatorów.
— O Tom! Gotowy? — zapytał się mnie Edd.
— Nie wiecie czasem gdzie jest mój miś?... Edd?
— Nie.
— Matt?
— Nie — powiedział patrząc się w swoje nowe lusterko.
— Tord, ty napewno wiesz.
— Nieeeeeeeeeee, nie wiem.
— Tom, nie przejmuj się tym, poszukamy go kiedy wrócimy. Jesteś już gotowy? Mieliśmy wyjść godzinę temu — mówił brązowowłosy pokazując mi zegarek.
— Nie jadłem śniadania.
— Zjesz na miejscu, chodźmy już — powiedział Tord i wszyscy skierowali się w stronę auta, a ja za nimi.
Do miasta jechaliśmy trzydzieści minut, a normalnie jedzie się dziesięć... nienawidzę korków. Gdy byliśmy już na miejscu pierwszą rzeczą którą zrobiłem było pójście do jakieś kawiarni, zamówiłem sobie tam ciastko i szybko je zjadłem. Potem rozdzieliliśmy się: ja chodziłem po sklepach z Matt'em, a Tord z Edd'em.
— Więc co chcesz sobie kupić? — zacząłem rozmowę.
— Myślałem o nowym lusterku...
— Czyli żadna nowość.
— albo po prostu o jakimś dużym lustrze do pokoju.
[Edd Pov.]
— Gdzie idziemy? — zapytałem.
— Chciałem kupić sobie jakiś świąteczny sweter.
— Znam idealny sklep, chodź — złapał mnie za rękę. Szliśmy tak jakieś pół minuty, gdy wreszcie dotarliśmy na miejsce. — Tu napewno coś znajdziesz — ucieszył się.
— Rozejrze się — powiedział już to robiąc.
Ja poszedłem po jakieś prezenty dla wszystkich. Ta... Jestem tak zorganizowany, że kupuje prezenty dopiero teraz. Poszedłem do sklepu z ubrankami dla zwierząt żeby kupić Ringo jakieś ubranko, w końcu on też zasługuje na prezent. Pewnie założy je tylko raz - w te święta, ale to zawsze coś. Dla Tom'a kupiłem Smirnoff. On raczej nie przepada za świętami, więc taki Smirnoff to chyba dobry prezent. Matt'owi kupiłem jakiś żel do włosów i małe lusterko, a Tord dostanie ode mnie jakieś hentai oraz szkicownik i kredki, bo słyszałem, że ostatnio zaczął rysować.
[Tord Pov.]
Byłem w sklepie do którego zaprowadził mnie Edd, a on sam gdzieś poszedł. Kupiłem po swetrze dla każdego. Wszystkie czerwone, różniły się tylko nadrukami. Mam gdzieś to co Tom myśli o świętach, i tak kupiłem mu ten sweter.
[Tom Pov.]
Chodze z Matt'em tak już od godziny. On cały czas ogląda się za lustrami i kosmetykami, to mi się już znudziło.
— Słuchaj Matt. Może zadzwonisz do Edd'a i się już zejdziemy?
Spojrzał na mnie i ruszył ramionami coś w stylu "niech ci będzie, mi tam to obojętne", wyjął z kieszeni telefon i zadzwonił do niego:
— Hej Edd. Gdzie jesteście?
— *My? A tak, Tord. Właśnie po niego idę.*
— Chcemy się już zejść. Gdzie mamy na Was czekać?
— *Na rynku, zaraz będziemy.*
— Okej, pa.
— *Pa.*
Matt się rozłączył.
— Powiedzieli, że mamy czekać na rynku, zaraz przyjdą.
Skierowaliśmy się w stronę rynku.
---
Takie dupne zakończenie, ale ten rozdział dzieli się na trzy części
-Ten rozdział nie wymagał poprawy xD- [25/02/19]
---
560 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top