Rozdział VII Powrót
Cały czas nie dowierzałem w to co się dzieje. Co? Co on wymyślił-. A może to sen. Nie.. Dobra. Zrobię to i nie będzie mnie już truł.
Zdjąłem swoje ciemnoszare spodnie, nadal niedowierzając w całą tę sytuację. Spojrzałem na spódniczkę wiszącą na wieszaku na przeciwko mnie. Niechętnie wziąłem ją i założyłem. Spojrzałem na siebie w lustrze:
- CO TO MA KURWA BYĆ?! - co ja sobie w ogóle myślałem. Dlaczego myślałem, że to będzie wyglądać jakkolwiek ładnie?!
- Huh? - Tord podszedł do przebieralni - Ubrałeś się już? - powiedział chcąc wejść do środka.
- Jak tu wejdziesz to Cię zajebie.
- Chyba zapomniałeś, że jestem od Ciebie silniejszy - powiedział wchodząc do pomieszczenia, w którym się znajdowałem, a przy tym cicho się śmiejąc.
- SPIERDALAJ! - wypchnąłem go z przebieralni, a on upadł na pufy.
Zdjąłem z siebie spódniczkę, założyłem spodnie i wyszedłem.
- Nie chce tego więcej na oczy widzieć! Odwieś ją na swoje miejsce...
- Kupuje ją.
- jak je-. Czekaj co- - What the fuck!? No dobra. Ugh. To jego sprawa co sobie kupuje. Otrząsnąłem się - Tak w ogóle, masz... y, masz coś... Chyba się czymś ubrudziłeś. Na twarzy.
- Hy? Gdzie?
- Nie. Czekaj. To jest... krew?
- Co?!
- Krew leci Ci z nosa. Jesteś osłabiony?
- Nie.
- Poczekaj. Gdzieś mam chusteczki - sprawdziłem kieszenie swoich spodni, a potem kieszeń w mojej bluzie. Znalazłem opakowanie chusteczek i wyjąłem z niego jedną - Trzymaj - wziął ode mnie chusteczkę i przyłożył do nosa. - Ja kupie te spódniczkę.
Oboje szliśmy do kasy. Kasjerka dziwnie się na nas patrzyła, ale w sumie nie dziwie się jej - dwóch chłopaków w sklepie; jeden niesie spódniczkę, drugi przykłada sobie chusteczkę do nosa. Ciekawe co ona musi myśleć... (d.a przez chwile chciałam zrobić pov. kasjerki wtf) Podeszliśmy. Ja podaje spódniczkę, a Tord stoi za mną.
- Um. Zachęcam pana również do zakupu doładowania do telefonu lub rękawiczek z nowej kolekcji - powiedziała na początku trochę zdezorientowana lecz potem z miłym uśmiechem.
- Poproszę tylko to.
- Oczywiście - wzięła spódniczkę z lady, a ja odwróciłem się w stronę karmelowłosego.
- Sprawdzałeś jaka była cena tej spódniczki?
- Teraz o to pytasz? - uniósł prawą brew.
- Czterdzieści dziewięć dziewięćdziesiąt pięć - po słowach kasjerki wyciagnąłem z mojego portfela banknot pięćdziesiecio złotowy i podałem jej. Ona dała mi paragon i wydała pięć groszy reszty. - Dziękujemy za zakupy w naszym sklepie i zapraszamy ponownie.
Wyszliśmy ze sklepu. Chodziliśmy nie wiadomo gdzie przez jakieś pięć minut po czym zapytałem się:
- Może pójdziemy coś zjeść?
Tord bez większego namysłu zgodził się, po czym ruszyliśmy w stronę sklepów z jedzeniem.
- Gdzie chcesz iść? - zapytał się mnie.
- Starbucks?
Weszliśmy do wyżej podanego sklepu, poszedłem do kasy i zamówiłem kawę.
- Poproszę mrożoną late.
- Jakie jest Pana imię? - zapytała się mnie kobieta za ladą.
- Tom.
- Ja wezmę to samo - powiedział Tord stając obok mnie.
- Dobrze. Jakie jest Pana imię?
- Tord.
- Czyli dwie mrożone late dla Tom'a i Tord'a. Wszystko się zgadza?
- Tak - odpowiedziałem.
- Dwadzieścia dwa złote - tym razem zapłacił Tord.
Usiedliśmy przy jakimś najbliższym stoliku dla dwóch osób i czekaliśmy, a nie musieliśmy czekać długo, ponieważ kawa była gotowa za trzy minuty.
- Mrożone late dla Tord'a i Tom'a - powiedział tym razem jakiś chłopak za ladą, a ja poszedłem odebrać zamówienie, po czym znowu usiadłem przy naszym stole.
- Czy to nie jest przypadkiem Matt? - podałem Tord'owi kawę.
- Chyba. Co on robi w Mac'u? Czy on nie miał przypadkiem jeść zdrowo.. albo coś? - mówił Tord jednocześnie stopniowo unosząc prawą brew.
- Kiedy tak mówił?
- A.. Nie ważne. Jeszcze wtedy z nami nie mieszkałeś.
Skończyliśmy pić kawę, po czym poszliśmy w stronę chłopaków. Jak widać Matt zamówił sobie małą sałatke. Tak właściwie, czego można było się spodziewać? Usiedliśmy przy stoliku obok nich i zaczęliśmy rozmawiać o tym jak minął nam dzień, a jako, że była już szesnasta, zaraz po zakończeniu rozmowy i skończeniu jedzenia przez Matt'a i Edd'a, udaliśmy się w stronę parkingu. Wsiedliśmy do auta i byliśmy już w drodze do domu.
Jechaliśmy samochodem. Edd prowadził, obok niego - na miejscu pasażera - siedział Matt, a ja - niestety - z Tord'em z tyłu.
---
Macie dłuższy rozdział, bo jestem kurde niemożliwa :')
Nadal zastanawiam się jak mogłam nie wstawiać rozdziałów przez miesiąc.
Coś mi się stało.
Ta książka w sumie.. Nie mam na nią już pomysłów ;-; więc nie wiem, czy rozdziały będą wstawiane regularnie, a nie będę się do niczego zmuszać. Bo było by takie "napisz to" "napisz to", a potem:
O huj, zjebałam fabułę ;-;
Coś podobnego, ale w mniejszym stopniu było z rozdziałem "Wypad na miasto [3/3]", (czyli poprzednim). Pisałam to w nocy i średnio mi się podoba to co napisałam... W sensie:
Miałam napisać to co tam jest, ale mogłam to zrobić lepiej i troche bardziej rozwinąć :/
U góry macie piosenkę, którą zaczęłam słuchać, gdy byłam w połowie pisania tego rozdziału.
^
|
|
Jeśli kogoś to interesuje
Ostatnio wybiło mi 1,6k subów na YouTub'ie
Może to będzie dla mnie motywacją :')
Trolololo
Zdjęcie z Tumblra:
eddie-teddiebear
---
802 słowa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top