[DODATEK]

20 luty, 1978

Lily była zdziwiona kiedy Syriusz Black poprosił ją o spotkanie. Mimo, że był przyjacielem jej chłopaka, dość rzadko z nim rozmawiała. Zapewne było to spowodowane zupełnie innymi zainteresowaniami i odmiennymi stylami życia. Jednak zaciekawił ją fakt, że Black ma jej coś ważnego do przekazania.

Dodatkowo mieli się jeszcze spotkać w bibliotece. Syriusz zdecydowanie nie bym typem osoby, która często widywała to miejsce. Lily zastanawiała się czy chłopka wie, gdzie w ogóle jest biblioteka. Ku jej zdziwieniu, Black stał przy jednym z regałów i przekładał książki.

— Hej — przywitała się krótko rudowłosa.

— Cześć — odpowiedział i się rozejrzał, w obawie, że ktoś ich widzi. — Pozwól, że szybko przejdę do tematu.

— Jasne.

Black wziął głęboki wdech.

— Jestem z Remusem.

Evans szeroko rozszerzyła oczy. Czy to miał być jakiś żart? Prędko się rozejrzała się czy nigdzie nie ma Jamesa. Jednak chłopak stojący przed nią wyglądał śmiertelnie poważnie.

— Ty nie żartujesz? — wydukała, nadała będąc w lekkim osłupieniu.

— Nie — odpowiedział pewnie. — Znaczy nie jesteśmy tak razem dosłownie. To dość skompilowane.

— Co to znaczny?

— Matko, Evans. — Syriusz oparł się o regał. — Nadal za sobą nie przepadamy, ale robimy to co pary. Oczywiście nikt o tym nie wie. Nie znasz takich relacji?

Lily nie bardzo wierzyła słowom Blacka. Remus Lupin wszedł w jakiś chory układ z człowiekiem, którego nienawidzi? Brzmiało to dość nieprawdopodobnie.

— Nie, to niemożliwe.

— Czyżbyś nie znała swojego przyjaciela?

Chłopak uśmiechnął się zalotnie i spojrzał na nią z wyższością. Cholerny Black jak zwykle uważał się za lepszego.

Lily zacisnęła wargi.

— Dobra, jeżeli tak jest — zaczęła. — To czemu mi o tym mówisz?

— Może to zabrzmieć głupio, ale spodobał mi się. — rudowłosa tym razem podkręciła głową. — Naprawdę. Był moment kiedy nic nie czułem, ale widziałem, że on tak i—

— Chwila — dziewczyna przerwała mu szybko. — Czyli wiedziałaś, że on coś czuje, a mimo to kontynuowałeś ten...związek?

— Tak, bo musiałem się przekonać — mruknął. — To ja napisałem list.

Evans oświeciło.

— Na walentynki.

— Tak. Dzięki temu mam pewność, że on coś czuje. I no podoba mi się to.

Lily potrzebowała chwili, aby ułożyć myśli. Ani trochę nie podobało jej się to, że jej przyjaciel jest w relacji z kretynem stojącym przed nią. Syriusz nie był uczuciową osobą. Znany jako szkolny casnavowa, zdecydowanie nie był kimś godnym Lupina. Rudowłosa czuła potrzebę porozmawiania z Remusem. Chciała mu w tej chwili przemówić do rozsądku, aby przemyślał co robi.

— Naprawdę mi się podoba. — Syriusz usiadł na pobliskim krześle. — Nie wiem czy to miłość, bo nigdy jej nie doświadczyłem. Jednak miło mi się z nim spędza czas. — Black rozejrzał się. — Można tu palić?

— Wątpię.

— Szkoda.

W bibliotece zrobiło się cicho. Lily miała mętlik w głowie, a Syriusz wydawał się jej całkowicie obojętny. Nie wiedziała jednak, że tak naprawdę w jego umyśle toczy się bitwa.

Black czuł jak jego serce bije dwa razy mocniej. Nie mówił nikomu o swoich uczucia, a tym bardziej o miłości. Zakochał się w Lupinie? Sam tego nie wiedział, ale tego już nie mógł powiedzieć Lily. Co za dużo to nie zdrowe.

— Skończ to, Syriusz.

— Co? — chłopak nie rozumiał co dziewczyna ma na myśli.

— Nie rób tego. Nie baw się nim. On za dużo przeżył już w życiu.

— Wiem, że jest wilkołakiem.

— Powiedział ci? — dziewczyna zalała kolejna fala niedowierzania.

— Tak, w święta.

Evans zamrugała kilka razy. Co Remus, do cholery wyprawiał?

— Nie gap się tak, bo mnie przerażasz — rzekł gryfon, czując na sobie wzrok dziewczyny. — Nikomu nie powiem. Obiecuje na Jamesa.

— Wierze ci, akurat w tej kwestii — odezwała się po chwili rudowłosa. — Jednak uważam, że ta relacja to fatalny pomysł. Nienawidziliście się od zawsze, nigdy wam to nie wyjdzie. Poza tym, Black ty nie umiesz żyć w związku.

— Aż tak źle mnie postrzegasz? — chłopak wydawał się być oburzony.

— Stwierdzam fakt. Po prostu jesteś takim typem człowieka, który nie potrafi być z jedną osobą. — Lily chciała wbić Syriuszowi do głowy jak najwiecej. — Remus z kolei jest uczuciowy. W dodatku on nigdy nikogo nie miał przez swoją przypadłość, ponieważ się bał.

— Wiem, dlatego chce mu pokazać, że to nie jest nic złego. Jego druga natura mi nie przeszkadza.

— Zranisz go, Black. Już pewnie to robisz.

Syriusz na chwile znieruchomiał. List. Czy mógł skrzywdzić Remusa? Nie, to była drobnostka. Evans nie miała pojęcia o czym mówi. Nie wiedziała co Syriusz czuje, nie wiedziała o jego przeszłości, ani prawdziwym ja. Te stronę znał tylko Lupin.

— Postaram się, zobaczysz.

— Black...

— Zobaczysz — powtórzył. — Tylko nie mów mu o tej rozmowie.

9 marca, 1978

Wszystko wydawało się idealne. Remus chciał się z nim spotykać, choć robili to rzadko. Spędzali ze sobą chwile, które zamieniały się w godziny. Syriusz zauważył, że Lupin od jakiegoś czasu chce coś zmienić, ale było jeszcze za wcześnie.

A może jednak za późno?

12 marca, 1978

Dlaczego właściwe spotykał się z Dorcas? Chciał, aby Lupin był zazdrosny? Sam do końca nie wiedział, ale nie chciał przyznać racji Evans. Odrzucał te myśli na bok i dalej trzymał przy sobie kurczowo Remusa.

7 kwietnia, 1978

Leżąc w skrzydle szpitalnym, Syriusz zdał sobie sprawę, że wszystko zepsuł. Nie potrafił kochać. Wiedział, że rani Remusa, a mimo to dalej go ciągnął w swój mrok. Za wszelka cenę nie chciał go tracić, choćby miał go ranić. Jego samolubność już dawno przekroczyła granice.

Jednak Lupin mu wybaczył, prawda?

28 kwietnia, 1978

— Coś nie tak?

— Źle się czuje.

— Znow—

— Nie! — Remus gwałtownie mu przerwał.

Black patrzył na niego z zaskoczeniem. Lupin wyglądał jakby miał się rozpłakać.

— Chce to zakończyć. Teraz. Na zawsze. - Remus ledwo powiedział te słowa.

— Jesteś pijany, połóż się. — Syriusz starał się zachować spokój.

— Nie — rzekł tym razem ostrzej. — Nic nie rozumiesz. Chce to skończyć. Doprowadza mnie to do szału. Wiesz ile razy mnie zlałeś?! Wiem to miało być bez zobowiązań, ale człowieku jak można skakać ciągle na lewo i prawo? Zawsze mnie oszukujesz i się ze mnie nabijasz! Jestem tylko kolejną rozrywką, bo mamusia i tatuś mają cię w dupie!

W dormitorium nastała cisza. Black czuł na sobie wzrok szatyna.

— To nieprawda — odpowiedział, chcąc ratować sytuacje. Powinien go zostawić w spokoju, tak jak kazała mu Lily, ale nie potrafił. Remus stał się jego uzależnieniem.

— Nie bądź śmieszny.

— Mieliśmy mówić jak się coś się pojawi. — Syriusz starał się zachować spokój. — To kto tu kłamie?

— Nic się nie pojawiło.  Wykorzystałeś mnie.

— Nieprawda. Sam w to wszedłeś.

— Nienawidzę cię. — Lupin odsunął się jak najdalej mógł. — Wykorzystałeś mnie. Zawsze chciałeś zniszczyć, nienawidzisz mnie.

Syriusz odwrócił wzrok. Nie chciał tego zrobić. Nie chciał go nigdy skrzywdzić. Był samolubny. Traktował drugiego chłopaka jak odskocznie od problemów. Chciał mu pomóc. Jedyne co mu przyszło do głowy, to zakończenie wszystkiego tu i teraz. Chciał ratować Remusa, odciągnąć go od siebie. Lupin musiał go znienawidzić jeszcze bardziej.

— Masz rację — odezwał się Syriusz, a Remus znieruchomiał. — Od zawsze o to chodziło. Myślałeś, że co? Będziemy chodzić za ręce jak para? Zapomnij. To zwykła zabawa za twoje odzywki.

Black wypowiadał te słowa z bólem.

— Irytujesz mnie, zawsze to robiłeś — kontynuował. — Twoje wywyższanie się, patrzenie na mnie jak na kretyna... Po prostu chciałem się odwdzięczyć.

— I co? Tak po prostu mnie pocałowałeś? Genialny plan. — Lupin stale odwracał od niego wzrok.

— Tak, bo to najbardziej boli — rzekł. — Zresztą chciałem cię po prostu przelecieć. Wyobrażasz sobie co by myśleli o tobie ludzi?

Syriusz chciał mu wyznać, że wcale tak nie myśli, że to kłamstwo. Jednak wiedział, że tylko tak go uratuje. Potem byłoby jeszcze gorzej.

— Jesteś złym człowiekiem — odpowiedział szatyn. — Tak samo jak twoja rodzina, niczym się nie różnisz.

Black zamilkł, a jego twarz przybrała ponury wyraz. Nie spodziwał się takich słów. Do cholery, on wcale się nie przygotował do tej rozmowy.

— A jednak coś poczułeś.

— Nigdy nie mógłbym pokochać, kogoś takiego jak ty. Nikt by nie mógł — odparł Lupin.

Syriusz wiedział, że to nie prawda, a Remus jedynie ukrywa przed nim uczucia. Lupin go kochał, a on o tym wiedział. W końcu sam to odwzajemniał, znał to uczucie. Po raz pierwszy w życiu dostał zaszczyt, aby go doświadczyć, a mimo to całkowicie je zniszczył.

— Ja też do ciebie bym nie mógł, wiesz? — Black spojrzał na niego bez żadnych emocji. — Jak można pokochać potwora?

Syriusz czuł jak się mu łamie głos. Zrobił to, nazwał swoją sympatię potworem. Określeniem, które go mogło skrzywdzić najbardziej. To Black był tu jednym potworem. Zniszczył ich całą relacje, przez własną głupotę. Żałował, że rozmawiał Lily.Powinien sam sobie poradzić i szczerze porozmawiać z Lupinem. Z drugiej strony czuł, że go zniszczy. Był zepsuty przez rodzinę, nie umiał okazywać normalnie uczuć.

Spojrzał na Remusa i znieruchomiał. Po twarzy szatyna spływały łzy. Czuł się okropnie, chciał go objąć, wykrzyczeć, że to nieprawda. Nie mógł go stracić. Nie obchodziła go już rozmowa z Lily, liczyło się tu i teraz. Kochał Remusa i nie chciał, aby tak to się skończyło. Kiedy już miał się odezwać, usłyszał głos szatyna.

— Więc wracamy do wojny, Black.

Syriusz poczuł, że robi mu się niedobrze. To był koniec. Remus go znienawidził jeszcze bardziej.

— Na to wygląda, Lunatyku — odpowiedział z bólem.

— Lupin.

Remus spojrzał mu w oczy, jednak nie z miłością jak zawsze, a czystą nienawiścią. Wstał i opuścił dormitorium. Kiedy zatrzasnął drzwi, Black opadł bezsilny na łóżko.

Znów stanie się zepsuty. Wróci do marnego życia, bez miłości i uczuć.

Stracił Remusa na zawsze.

Dlaczego?

Bo nie potrafił kochać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top