VII


Ona 

- Przepraszam wszystkich za spóźnienie. - Mówię próbując złapać oddech. Już nie ta kondycja co kiedyś. - Nic się nie stało Pani Valente. - Jako pierwszy odzywa się Sam, wstając z podłogi. - Dajcie mi 10 minut i zaczynamy, a na początek dobrze się rozciągnijcie. - Dodaje po czym kieruje się w stronę szatni aby zostawić tam rzeczy. Pora zaczynać. 

- Dziękuje bardzo za zaangażowanie w dzisiejszy trening! - Kieruje słowa do młodzieży stojącej naprzeciw mnie. - Dzisiaj było dużo lepiej, widzę efekty naszej wspólnej pracy. - Dodaje. - Na tym kończymy dzisiejszy trening i widzimy się w poniedziałek. - Mówię i kieruje się na tor, aby posprzątać po treningu. Może jeszcze poćwiczę? Dłużej nie myśląc zakładam wrotki i wykonuję szereg wyskoków, tylko po to aby rozładować buzujące we mnie emocje, które trzymam w sobie od wczorajszego wieczoru. Co ja sobie myślałam. Valente ogarnij się, bo już masz wystarczająco dużo problemów. Do czego by doszło, gdyby Perida nam nie przeszkodził? Dobrze wiesz do czego i jakby się to skończyło. - Zjeżdżam z toru po drodze zbierając wszystkie pachołki, które były wykorzystywane podczas treningu. Po wszystkim kieruję się do baru, który znajduje się w Rollerze, aby w końcu cokolwiek zjeść. - Poproszę to co zwykle - Moje słowa kieruje do Nico, który stoi za barem. - Już się robi Luna. - Odpowiada, zabierając się za przygotowywanie posiłku. 

On 

- Matteo, co Ci się stało? - Pierwsze co usłyszałem z samego rana od młodszego brata. - Nic takiego, twój brat jest niezdarą i wpadł na drzwi, nie przejmuj się tym. - Zaczynam się tłumaczyć. - Po szkole zabiorę Cię na lody, co ty na to? - Pytam posyłając temu małemu urwisowi uśmiech. - Taaak! - Krzyczy uradowany biegnąc do swojego pokoju, po rzeczy potrzebne do szkoły. - To chodź, zbieramy się. - Mówię, kierując się w stronę BMW stojącego na podziemnym parkingu. 

Po tym jak odwiozłem młodego do szkoły zostało mi mnóstwo wolnego czasu, nim będę musiał po niego wrócić. Zdecydowałem, że wybiorę się na małe zakupy. Padło na centrum handlowe w centrum Buenos Aires. Miałem zamiar kupić coś dla siebie, ale przechodząc obok sklepu z damską odzieżą, nie mogłem oderwać wzroku od jednej czerwonej sukienki, która idealnie prezentowałaby się na jednej zielonookiej kobiecie. - Poproszę tę czerwoną sukienkę, rozmiar S. - Mówię, dopiero później zdając sobie sprawę, co właśnie zrobiłem. Nie wycofam się, nie mogę odpuścić tym razem. - Proszę zapakować. - Dodaje, w tym samym momencie płacąc za sukienkę. Co ty robisz Balsano, jak niby zamierzasz jej to dać?! Bije się z myślami , ale mimo wszystko nie zmienia to mojej decyzji. 

Postanowiłem, że wybiorę się do Rollera  z uwagi na to, że nie było mnie tam jeszcze od mojego powrotu. Wchodzę do środka, po czym kieruję się w stronę baru, aby wypożyczyć wrotki. - Matteo? - Słyszę zszokowanego Nico, który najwidoczniej nadal tu pracuje. - Matteo Balsano, we własnej osobie. - Chciałbym wypożyczyć wrotki. - Dodaje. - Dobrze Cię widzieć. - Nico podaje mi wrotki. po czym otrzymuję od niego jeszcze kluczyk do szafki. - Ta co zwykle. - Dodaje i puszcza mi oczko. Zadowolony kieruje się w stronę szatni, gdy nagle ktoś na mnie wpada, tym samym ścinając mnie z nóg. W konsekwencji czuję mocne zderzenie z szafką, która znajdowała się tuż za moimi plecami - Przepraszam bardzo, nie widziałam Pan..a - Słyszę głos, który rozpoznałbym wszędzie. Podnoszę wzrok i mogę ujrzeć te zielone tęczówki, za którymi tak tęskniłem. - Jak widać los nam sprzyja. - Rzucam, po czym nie odrywając od niej wzroku podnoszę nas z podłogi. - Nic Ci nie jest? - Pytam, posyłając jej czułe spojrzenie. - Nic mi nie jest, dzięki Tobie. - Matteo, twoje oko. - Zaczyna niepewnym głosem, palcami dotykając spuchniętego policzka i oka. - Nic mi nie jest. - Mówię zdawkowo, unikając wzroku Valente. Niestety zderzenie z szafką nie było aż tak nieszkodliwe jak mógłbym przypuszczać. Rozdarłem koszulę na plecach i na dodatek mam na nich ogromnego siniaka jak przypuszczam. - Jedak może przynieś tą apteczkę. - Mówię, równocześnie siadając spowrotem na ziemi. - Matteo co Ci jest? - Pyta zmartwiona dziewczyna. Milczę. - Chodź ze mną. - Dodaje próbując pomóc mi wstać. Idziemy w stronę toru, a dokładnie do małego pokoju na zapleczu. - Co tu robimy? - Pytam nieco zaskoczony, tym gdzie się obecnie znajdujemy. - Rozgość się. - Mówi wskazując sofę, która się tu znajduje. Nic więcej nie mówiąc wykonuje polecenie Luny i siadam. Najpierw pokaż mi plecy. Rozbieraj się kowboju. - Dodaje z rozbawieniem, rzucając mi jeden ze swoich firmowych uśmiechów. Rozpinam guzki swojej granatowej koszuli, jednak nie robię tego sam. Nie mija sekunda, a Luna sama zaczyna rozpinać guzki mojej koszuli, która nadaje się teraz jedynie do kosza. - Cholera. - Wymyka się jej to małe przekleństwo, po tym jak zobaczyła stan mojego ubioru. - W samochodzie mam jeszcze jedną, jeżeli nie będzie to dla Ciebie problem.. - Nie daje mi dokończyć. - Oczywiście, daj mi kluczyki i się tym zajmę. Wyjmuję klucze i jej wręczam. - Poczekaj minutkę. - Dodaje po czym znika za drzwiami. Po kilku minutach brunetka wraca do pomieszczenia w którym obecnie się znajdujemy. - Nico się tym zajmie. - Odpowiada na moje niewypowiedziane pytanie. - To.. Co tutaj robisz? - Pytam zaciekawiony. - Jestem tutaj instruktorką jazdy. - Odpowiada na moje pytanie z uśmiechem. - Trzeba to zdezynfekować, więc może troszkę szczypać. - Szepcze tak abym mógł usłyszeć. Przysuwam się bliżej, tak że czuję jej gorący oddech na szyi. - Luna. - Zaczynam. - To nie tak, że muszę wszystko wiedzieć, ale mogłabyś mi wytłumaczyć co stało się wczoraj? - Pytam, opuszczając głowę, ze względu na zażenowanie, które w tym momencie odczuwam. - Jak mogłeś się domyślić, przez te 5 lat nie byłam sama. - Mówi, tym samym wzbudzając we mnie lekką gorycz. Przecież wiedziałeś że tak będzie. - Więc przepraszam za to co wczoraj się wydarzyło, ponieważ nie zasłużyłeś sobie na takie traktowanie. - Dodaje podnosząc lekko moją głowę, aby móc zając się podbitym okiem. Kiedy jej delikatna dłoń dotyka mojej twarzy, nasze oczy znów się spotykają.- Będę o Ciebie walczył Luna. - Mówię tym razem stanowczo spoglądając jej w oczy. 

Miłego czytania ;)


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top