V

Ona
-  Jak zwykle było pyszne. - Mówię, wkładając naczynia do zmywarki. - Dziękuję, ale mówiłem, że sam to posprzątałam. - Odpowiada zabierając mi talerze z przed nosa. - Daj sobie pomóc, ty gotowałeś więc ja posprzątam. - Mówię równocześnie zasłaniając zmywarkę własnym ciałem. - Daj spokój, jesteś moim gościem, więc nie ma szans żebyś to ty sprzątała. - Mówi, wykonując zwinny unik i przedostaje się w ten sposób do upragnionego sprzętu kuchennego. - A co jeśli powiem, że napiłbym się czegoś mocniejszego? - Pytam, równocześnie ignorując swój zdrowy rozsądek i spoglądając zalotnie na bruneta. Matteo słysząc moją propozycję szybko sprząta wyganiając mnie do salonu, a następnie kieruje się w stronę barku. - A czego dokładnie chciałabyś się napić? - Pyta, ale doskonale zna odpowiedź.
- To niegrzeczne, ale muszę zapytać. - Zaczynam spoglądając na Matteo, który siedzi obok i to całkiem blisko. - Michel to mój młodszy brat. - Wypala, a ja płonę rumieńcem. - Skąd wiedziałeś że chcę o to zapytać? - Pytam, spoglądając w jego brązowe oczy. Atmosfera robi się całkiem przyjemna, Balsano zgasił światła, za to zapalił świeczki co dało niesamowity efekt. W tle puścił wolną muzykę, a Michela tuż po kolacji położył spać. Przykładny brat? - Widziałem jak na niego patrzysz. - Odpowiada ,a mi robi się głupio. - Rzeczywiście, ale to przez to że jest do Ciebie bardzo ,ale to bardzo podobny. - Szepcze, ponieważ Matteo znajduje się niebezpieczne blisko mnie. Czuje jak alkohol uderza mi do głowy. Te jego ulubione drinki, nieźle kopią. - Niczym dwie krople wody, nie uważasz? - Pyta, będąc tuż przy moich ustach. Nie odpowiadam, nie jestem w stanie nic powiedzieć, jego bliskość sprawia, że moje zmysły wariują.
Nagle po mieszkaniu Balsano rozlega się głośne pukanie do drzwi. - Cholera, cały nastrój szlag trafił. - Matteo, posłał mi przepraszający uśmiech, po czym udał się otworzyć drzwi, w które ktoś nieustannie puka. Co ty robisz? Ogarnij się dziewczyno. - Gaston? - Co ty tutaj robisz? - Słyszę wyraźnie rozdrażnionego Balsano. - Przenocujesz mnie? - Tyle mi wystarczyło, żeby znaleźć wymówkę na opuszczenie tego mieszkania. - Słuchaj Matteo. - Zaczęłam, przy okazji zbierając swoje rzeczy, zakładając buty i kurtkę. - Zrobiło się późno i myślę ,że powinnam się zbierać. - Dodaje po czym zarzucam swój szal tak, aby zakrył moje rumieńce, które pojawiły się pod wpływem wypitego alkoholu. Chyba od bliskości jednego bruneta stającego w drzwiach. - Luna? - Słyszę zdezorientowanego Gastona, który najwyraźniej nie spodziewał się że spotka mnie w takich okolicznościach. - Luna jest późno, pozwól się chociaż odprowadzić. - Zaczyna Matteo. To słodkie z jego strony ale nie jestem pewna czy to dobry pomysł. - Poradzę sobie, a po za tym kto zostanie z Michelem? - Pytam mając nadzieję, że moje argumenty są wystarczająco przekonujące. - Ja mogę z nim zostać. - Nagle Perida wpada na kolejny genialny pomysł zostania wujkiem roku, a mi kończą się argumenty. Po prostu chcesz spędzić z nim jeszcze chwilę, aby dokończyć coś co wam przerwano. - Dobrze, niech tak będzie. - Odpowiadam, czekając aż Matteo się ubierze. - No to chodźmy. - Słyszę jego głos tuż obok mojego ucha. Wychodzimy z jego mieszkania i kierujemy się w stronę mojego, które dzielę z Simonem. Cholera.
On.
Musiał nam przerwać akurat wtedy? Teraz panuje między nami niezręczna cisza, której nie umiem przerwać. Nie powinienem być taki nachalny wobec niej wcześniej, ale wypity alkohol nadal buzuje w moim ciele, a ja staram się stawiać mu opór, żeby nie robić czegoś głupiego. - To gdzie mieszkasz? - Wypalam nagle, nie myśląc nad sensem pytania. - Jakieś 2 kilometry od twojego mieszkania, więc nie tak daleko. - Odpowiada zdawkowo, unikając mojego spojrzenia. Już ma mnie dość? - Mieszkasz sama, czy z przyjaciółką? - Zadaje kolejne pytanie i wydaje mi się że Luna wygląda na jeszcze bardziej zmieszaną niż wcześniej. - Nie musisz odpowiadać jeśli nie chcesz. - Dodaje, ale to jej nie uspokaja. - Myślę że dalej mogę iść sama. - Wypala, czym bardzo mnie zaskakuje. - Nie ma mowy Luna. - Odpowiadam surowo. -  Zapewniam Cię Balsano że doskonale poradzę sobie sama. - Dodaje, czym wcale mnie nie przekonuje. - Nie puściłbym dziewczyny samej do domu o tej porze. - Mówię. - Chyba zwariowałaś. - Dodaje po czym spuszczam wzrok. - Nie Ciebie. - Szepcze, mając nadzieję że tego nie usłyszy. Przeceniam swoje możliwości. - To niby co sprawia, że ja jestem kimś wyjątkowym? - Pyta, więc zatrzymuje się na chwilkę aby dobrze zastanowić się nad tym co chce zrobić. - Dlatego. - Moją odpowiedzią jest zgarnięcie dziewczyny w objęcia, ponieważ wiem, że nie wypada jej całować. Jeszcze nie teraz. - Matteo? - Zaskoczona Luna dosłownie zastyga w moich ramionach, kto by się spodziewał, że to tylko i wyłącznie jego wina..

Wybaczcie że tak późno, ale w końcu udało mi się cokolwiek napisać 😏
Xoxo
Gwiazdeczki?
Komentarze?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top