IX

Matteo
Obudziłem się dość wcześnie biorąc pod uwagę sytuację z poprzedniej nocy, kiedy to udało mi się obić troszkę twarz, tego zdrajcy. Przeciągnąłem się, po czym spojrzałem w stronę zegara wiszącego na ścianie w salonie. Taki jesteś zajebisty Balsano że się nawet do łóżka nie potrafisz dostać.. Była 6:23, więc jedyne co mi przyszło do głowy to szybki prysznic i naleśniki na śniadanie dla tego małego potworka, którym wczoraj opiekowała się sąsiadka. - Cholera. - Na moje nieszczęście do tej pory moja ręka która miała wczoraj bliskie spotkanie z Alvarezem zdążyła już spuchnąć. - Pasowałoby obłożyć to lodem, chociaż i tak teraz nie za wiele mi to da. - Nie myśląc już dłużej, wstałem i udałem się w stronę łazienki żeby wziąć prysznic. Po 20 minutach byłem już gotowy do wyjścia, jeszcze została kwestia śniadania. - Mały! - Skierowałem się do sypialni, aby go obudzić. - Jesce, 5 minut braciszku.. - Odpowiedział mi po czym przewrócił się na drugi bok. - Tak się nie bawimy kolego.. - Usiadłem na krawędzi łóżka po czym zacząłem go łaskotać. - Matteeeo! - Krzyknął oburzony. - Wstawaj bo nie dostaniesz naleśników.. - Odpowiedziałem i skierowałem się w stronę kuchni aby owe naleśniki zrobić.

Po zjedzonym śniadaniu, zebraliśmy się szybko po czym odwiozłem młodego do przedszkola, a sam pojechałem do pracy w końcu mam co nadrabiać. Rozsiadłem się wygodnie, lecz niestety po kilku minutach zostałem wezwany do gabinetu szefa, więc nie zostało mi nic innego niż się u niego stawić.
- Możesz mi wyjaśnić, co się wczoraj stało? - Zaczął Gaston rozsiadając się wygodniej w swoim fotelu. - Sprałem kogo trzeba i musiałem uciekać przed ochroniarzem, bo raczej nie przed tym idiotą który leżał na ziemi. - Odpowiedziałem spokojnie patrząc na swoje rozbite kostki u prawej dłoni. - Jak to się dzieje, że za każdym razem musisz na niego wpaść. - Zapytał ironicznie, śmiejąc się pod nosem. - Gdybym nie zobaczył go, jak obściskuje się z jakąś łaską pod barem, to pewnie nawet bym się nie odezwał. - Zacząłem siadając na przeciwko Gastona. - Ale jak go zobaczyłem i pomyślałem o Lunie, to we mnie zawrzało i dalej już wiesz jak się sprawy potoczyły. - Dodałem. - Na dodatek mam zdjęcie, ale nie bardzo wiem co teraz z nim zrobić. Przez to że musiałem wyjechać, Luna czuje się skrzywdzona i nie chce mi zaufać. - Powiedziałem na jednym wydechu. - Czyli czekaj. - Ty masz zdjęcie jak on ją ewidentnie zdradza? - Kolejne pytanie padło z ust Peridy. - Tak, dokładnie. - Potwierdziłem z małym uśmiechem zwycięstwa na twarzy. - Daj mi to zdjęcie, ja z nią porozmawiam i postaram się Ciebie w to nie wplątać. - Jego propozycja bardzo mnie zdziwiła, ale wydawała się dużo lepszym pomysłem niż gdybym sam miał jej go pokazywać. - Chłopie, ratujesz mi dosłownie życie. - Odpowiedziałem po czym wysłałem mu owe zdjęcie. - Chyba dzisiaj znowu pora na drinka. - Zagaił Gaston. - Dzisiaj nie mogę, muszę zostać z młodym, albo w końcu znaleźć mu opiekunkę. - Oj musisz, musisz. - Dodał, po czym odprawił mnie, abym zajął się swoimi sprawami. Do końca dnia nie mogłem przestać o niej myśleć, co więcej co chwilę łapałem się na wspominaniu ostatniego wieczoru, który z chęcią bym powtórzył.
- Panie Balsano - Odezwała się moja sekretarka. - Ma Pan dzisiaj olśniewający uśmiech, czy coś się stało? - Nic takiego się nie stało, Bia, ale dziękuję za troskę. - Na dzisiaj będę już kończył, ty też nie siedź z długo i zjedz jakaś porządną kolację. - Dodałem kierując się w kierunku wyjścia.

Luna
Ostatni wieczór był koszmarny, Simon wrócił bardzo późno i na dodatek był cały spuchnięty, znowu się z kimś bił, ale nie chciał mi powiedzieć co się stało. Rano spóźniłam się na zajęcia, przez co musiałam zostać dłużej, aby przećwiczyć układ do zbliżających się zawodów. Nikt dzisiaj że mną nie współpracował, a wszystko potęgował mój zły nastrój spowodowany zachowaniem tego debila. Moje myśli także co chwila wracały do Matteo, który już od jakiegoś czasu siedział w mojej głowie. Koło 13 zdecydowałam wybrać się na obiad, a między czasie dzwonił do mnie Gaston z prośbą o spotkanie, ponoć miał.mi coś ważnego do powiedzenia. Pewnie znowu będzie chciał rozmawiać o Balsano. - Długo czekasz? - Zapytał, zajmując miejsce na przeciwko mnie. - Nie, dopiero przyszłam. - To w takim razie, wybieraj co chcesz zjeść, dzisiaj ja stawiam. - Powiedział z uśmiechem na twarzy. - Oho, co się stało że Gaston Perida, chce postawić mi obiad. - Zaśmiałam się spoglądając na kartę dań. Ostatecznie wybrałam makaron w sosie pomidorowym i bazylią, a brunet zamówił to samo, dodając do naszego zamówienia jeszcze wino. - Muszę Ci coś pokazać. - Zaczął, sięgając po telefon. - Nie wiem czy pokazywać Ci to teraz czy dopiero jak zjemy, niestety dotyczy to Simona. - Dodał, a ja spojrzałam na niego jeszcze bardziej zagubiona. - Kontynuuj. - Odpowiedziałam, czekając na to co ma mi do powiedzenia. - Simon Cię zdradza. - Powiedział krótko, po czym wyciągnął swój telefon, pokazując mi zdjęcie. Zdjęcie na którym mój facet, obściskuje się z jakąś blondynką. - To zdjęcie zostało zrobione wczoraj, przeze mnie. Byłem w barze i kiedy wyszedłem zapalić, taki widok zastałem przed barem. Czułem się zobligowany żeby Cię o tym powiadomić. - Powiedział Gaston, zaczynając jeść swój makaron. Dupek, kompletny skończony kretyn! - Nie wiem co powiedzieć Gaston, , jednej strony jestem Ci bardzo wdzięczna że mi o tym powiedziałeś, ale z drugiej czuje jak mój związek rozpada się na kawałeczki. - Odpowiedziałam wpatrując się w swoją porcję makaronu. - Powiedz mi jeszcze, czy to Ty go pobiłeś? - Podniosłam głowę, aby spojrzeć na niego. - Nie, nie miałem zamiaru o tym wspominać, ale jeżeli ten temat już został poruszony to czuję, że powinienem Ci to również wyjaśnić. - Zaczął, przerywając jedzenie. - Wyszedłem na papierosa z Matteo, z którym byłem na drinku. Ja zrobiłem zdjęcie, ale gdy Balsano zobaczył Simona to się na niego rzucił. Myślę że to głównie z twojego powodu. Był wściekły że Alvarez ma tupet, żeby Cię zdradzać. - Dodał, zastanawiając się przez chwilę.. - Luna myślę, że jemu nadal bardzo zależy i on żałuje, że wtedy zostawił Cię bez słowa. Nie sądzisz, że każdy zasługuje na drugą szansę? - Zapytał, a ja wzięłam się za osuszanie swojego kieliszka z winem. - Masz rację, lecz najpierw muszę pozałatwiać niektóre sprawy i zakończyć swój cholerny związek. - Dodałam po czym zabrałam się za swój makaron.
Po 30 minutach pożegnałam się z brunetem, opuściłam restaurację i skierowałam się do mieszkania..

...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top