Rozdział 25

Dziś nadszedł ten dzień, dzień chrztu mojej córki. Maciej niedawno wrócił ze zgrupowań, na których mu bardzo dobrze szło. Za niedługo LGP się zaczyna, ale na szczęście w Wiśle, więc będzie jeszcze chwilę w domu. Potem wyjeżdża w inne miejsca, jeszcze sam nie wie dokładnie gdzie.

Wstałam o godzinie 6, nie mogłam już leżeć, więc postanowiłam, że wstanę i zobaczę czy wszystko jest przygotowane. Przyjęcie po chrzcie miało być w domu, więc musi być idealnie.

Minęło jakieś 30 minut, zanim wstała Magda. Podeszła do mnie, po czym zapytała się mnie, co robię.
-O hej Magda, przygotowuje się na chrzest, zaraz pójdę wypracować sobie i Klaudii sukienki.
- O dziękuję, że mi przypomniałaś muszę przygotować sobie, Andreasowi i Karlowi rzeczy. - powiedziała nalewając kawy z ekspresu.
- To przygotuj, a ja wyprasuje za chwilę.

Jak tylko zjadłam śniadanie i wypiłam kawę, to potem poszłam do pokoju, wyciągnęłam zza szafy deskę do prasowania i żelazko z górnej półki. Rozłożyłam deskę, położyłam na niej sukienkę i chciałam zacząć prasować, aż nagle deska upadła.
- Cholera!!!! - krzykłam.
- Coś się stało? - Magda od razu do mnie przebiegła.
- Deska mi się złamała - powiedziałam próbując ją podnieść.

Wzięłam połamaną deskę i zaniosłam do samochodu i włożyłam do bagażnika. Pomyślałam, że może jak będę jechać to wywiozę na złom.

Zastanawiałam się jak teraz mam to zrobić. Po chwili wzięłam z szafy prześcieradło i rozłożyłam na stole w kuchni, a następnie zabrałam się za prasowanie.

- Dzień dobry kochanie - powiedział Maciej przychodząc do kuchni z córką. Miał na sobie moje dresy, które były na mnie trochę za duże, na co spojrzałam na niego. - no co? Czemu tak patrzysz?
- Fajne masz spodnie Maciej - powiedziała Magda, a następnie się zaśmiała.
- No nie miałem nic innego pod ręką. - powiedział siadając przy stole. - Chciałem zjeść śniadanie, ale widzę, że na stole jest jakieś prześcieradło, na którym są sukienki.
- Musiałam wyprasować - powiedziałam.
- A to deski do prasowania nie ma?
- A żebyś wiedział, właśnie się połamała.
- To gdzie ona jest?
- W samochodzie. - powiedziała Magda, a następnie oby dwie zaczęłyśmy się śmiać.

Jak wszyscy już się przygotowaliśmy, to pod dom podjechał mój brat. Zdziwiłam się jak wyszedł ze swojego samochodu sam, bez Karoliny i Kacpra. Następnie podeszłam do niego i powiedziałam, że właśnie wychodzimy do kościoła, i żeby już tam pojechał.

Po 1,5 godziny wyszliśmy wszyscy z kościoła. Zrobiliśmy pod kościołem kilka zdjęć pamiątkowych, a potem pojechaliśmy wszyscy do domu, szkoda, że moi rodzice nie mogli przyjechać, dawno się z nimi nie widziałam.

Siedzieliśmy w domu przy stole już jakiś czas, i postanowiłam, że porozmawiam z bratem dlaczego przyjechał sam. Poszłam z nim do pokoju i on zaczął.
- Pewnie zastanawiasz się dlaczego jestem bez żony i syna?
- Tak - powiedziałam. - I jeszcze czy wiesz co z rodzicami.
- Karolina się wyprowadziła ode mnie do rodziców i zabrała ze sobą Kacpra, a rodzice zachorowali - skończył, a mnie zamurowało, czyżby separacja? A rodzice? Czyżby poważnie zachorowali? A może tylko przejściowo.

.............
Dzień dobry
Jak wam się podoba? Powoli chyba zbliżamy się do końca.
Jak oceniacie całą książkę?
Do następnego :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top