4. Dziwna przypadłość
Kilka dni po feralnym zajściu, Wardęga dostał wypis ze szpitala i niezwłocznie wrócił do domu. Musiał jeszcze parę dni odpocząć. Za dwa tygodnie miano mu ściągnąć szwy.
Skąd szwy? Jeden z operatorów zastał go na ziemi z wbitym nożem w udzie.
Druid stracił dużo krwi więc transfuzja była konieczna. Podczas czasu spędzonego w szpitalu, musiał przełożyć kilka spotkań w dalszym śledztwie lub prosił Konopa by przejął sprawy.
Konopskyy też go odwiedził. Tylko raz, ale zawsze coś. Martwił się o druida. W końcu Mikołaj też dostawał jakieś groźby. Przez ten czas jedyną dziwną akcją było zastawienie mini bomby dymnej przed drzwiami jego mieszkania. Poniekąd obaj "szeryfowie" mogli poprosić odpowiednie osoby o ochronę, ale nie chcieli robić z siebie nie wiadomo kogo.
Sylwester poruszając się o kulach wszedł do kuchni. Widział, że jego partnerka coś szykuje.
— Wszystko w porządku? — Wardęga spytał Moniki kiedy zobaczył, że rozcięła palec.
— Tak. Skąd takie pytanie? — chwilowo podniosła jedną brew i dalej kontynuowała krojenie mięsa.
— Nigdy ci się to nie zdarzało — wyjaśnił.
— Nie przesadzaj, raz na jakiś czas może się zdarzyć.
Tymczasem na terenie posesji GOATSów znajdowali się Natsu i Michał.
— Policja tu była i wzięła naszą czwórkę oraz operatorów na komendę. Sylwek miał o niczym nie pamiętać! Co żeś za pajaców mi poleciłaś?! — spytał zbulwersowany Baxton.
— No jak to kogo, Team X 3. Mówiłeś, że zapłacisz za grupę, o której nikt nigdy nie słyszał — powiedziała skruszona Natalia.
— Kobieto... zresztą. Jakie teraz ma to znaczenie. Zmarnowałem kupę pieniędzy. Sam kogoś ogarnę i będę miał pewność, że załatwią tego leśnego dziada.
— Konopskim też ktoś powinien się zająć, nie uważasz?
— Racja. Ale chwilę... nie. Gdyby pały zaczęły węszyć, to prędzej czy później by się domyśliły, że to nie był zwykły zbieg okoliczności.
Baron wykonał dwa telefony.
— Marcin niedługo zostanie wypuszczony — odezwał się do Kaczmarczyk.
— Co, ale jak to? — popatrzyła zdziwiona na mężczyznę.
Kilka godzin później do domu Wardęgi przyjechali policjanci. Chcieli z nim zamienić parę słów. Chcieli zapytać czy Konopskyy zdążył się podzielić wynikiem swoich działań z ostatnich paru dni.
Rzeczywiście tak było, ale Druid wiedział że coś mu w tych mundurowych nie pasuje. O! Nie przedstawili mu żadnej odznaki czy legitymacji. Ubiór służbistów mu wyglądał na legitny więc... chciał zobaczyć ich dokument.
Policjanci zgodnie z prośbą wylegitymowali się. Kiedy Sylwester zobaczył ich legitymacje, usłyszał obcy głos w głowie, który stwierdził ,,podrabiane dokumenty".
,,Chyba mam omamy" pomyślał szeryf. Po chwili ten sam głos się odezwał i stwierdził, że wszystko z nim w porządku. Starał się to zignorować.
— Jak sprawa z Marcinem Dubielem? Może pan coś trochę powiedzieć? — zapytał mężczyzna w granatowym wdzianku.
"Wyproś ich dopóki nie będzie za późno" - znowu głos się odezwał w głowie leśnego dziadka.
— Czemu akurat panowie przyjechali jak parę godzin temu wróciłem ze szpitala? — spytał Wardęga.
— Dostaliśmy zlece... — kolega mundurowego przytkał mu usta.
— Zlecenie, by się pana... — odezwał się drugi.
Policjant zbladł. Wyglądał na takiego jakby nie wierzył w to co właśnie chciał powiedzieć. To by w sumie wyjaśniało czemu jego partner też zaczął dziwnie mówić.
— Nieważne, przyjdziemy następnym razem. Liczymy że pan zdecyduje się nam to przekazać — powiedział po chwili.
Wyszli.
— To było dziwne — powiedział Wardęga do siebie.
"To są bandziory. Wiesz że wpuszczając ich naraziłeś swoje życie?" - odezwał się głos. Druid cały czas ignorował ten fakt. Czemu zaczął mówić do niego w tym momencie?
W areszcie...
Marcin wrócił ze spotkania w sali widzeń. Strażnik zamknął celę i odszedł w nieznanym kierunku.
— I jak? Udało się? — spytał Stuart.
— Niestety nie. Druga grupa była blisko żeby go załatwić. Ich wyjaśnieniem było to, że zaczęli mówić o prawdziwym celu wizyty w jego domu — westchnął Dubiel.
Totalnie tego nie rozumiał. Czyżby Sylwester był tak przerażającym człowiekiem, że każdy kto ma wrogie intencje wobec niego, będzie o tym mówił otwarcie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top