Dwadzieścia dwa
Harry : BEA, WIEM, ŻE JEST DOPIERO PRZED DZIESIĄTĄ A TY CHCESZ SPAĆ BO JEST WEEKEND ALE MUSIMY SIĘ NATYCHMIAST SPOTKAĆ!!!!1!!1!
Ja : Harry...
Harry : Nie. Wstawaj i za 20 minut w kawiarni. Bez sprzeciwu
Wiedząc, że gdy Harry się upiera nic nie można zrobic niezadowolona poszłam się ogarnąć. Zajęło mi to nie więcej niż dziesięć minut i już po chwili siedziałam w autobusie. Wpatrywałam się w okno nie myśląc o niczym innym niż o moim łóżku, które z każdą sekundą znajdowało się coraz dalej mnie. Całą poprzednią noc, i wieczór spędziłam na oglądając pięć części Harry'ego Potter'a.
Gdy dojechałam na miejsce wysiadłam, i wciąż nieprzytomna weszłam do kawiarni. Prawie natychmiast poczułam ramiona podnoszące mnie mocno przytulając.
-Wszystkiego najnajnajlepszego, księżniczko - krzyknął wesoło Harry, zwracając na nas uwagę zdecydowanej większości osób w kawiarni.
-Dziękuje - wyszeptałam. Nie byłam przyzwyczajona do życzeń urodzinowych od kogokolwiek. Jedyne, które otrzymywałem to te od Jacka. Nawet moja mama o nich zapominała.
-Nie dziękuj. Jeszcze nawet nie widziałaś prezentu.
-Masz dla mnie prezent? - spytałam zdziwiona. Co prawda miałam dosyć... bogatą rodzinę, ale twierdzą, że nie muszą dawać prezentów okazjonalnie, bo i bez okazji stać mnie na wszystko czego zechcę.
-Byłbym fatalnym przyjacielem gdybym nic ci nie kupił - odłożył mnie z powrotem na ziemię i pociągnął w stronę stolika, przy którym prawdopodobnie będziemy siedzieć. - Trzymaj.
Wręczył mi czekoladę i małe pudełeczko o kolorze pudrowego różu. Spojrzałam mu w oczy, które wręcz błyszczały z podekscytowania.
-No dalej, otwieraj. Chcę wiedzieć czy ci się spodoba - poganiał mnie.
Drżącymi dłońmi zdjełam pokrywkę pudełka. W środku znajdował się srebrny naszyjnik, z zawieszką w kształcie serca ozdobionego małymi diamencikami, zapewne nie były prawdziwe, ale liczy się gest.
-To serce się otwiera - wskazał na nie palcem. - Sama zobacz.
Niepewnie otworzyłam serduszko. W środku znajowało się nasze pierwsze zdjęcie. Łzy napłynęły mi do oczy. Ostatnie dwa miesiące tak szybko minęły...
-Dziękuje - wyszeptałam i mocno się do niego przytuliłam. On oczywiście od razu mnie objął dociskając mnie bliżej. Wokół nas rozległy się brawa. Zaśmiałam się cicho. - Oni chyba myślą, że jesteśmy parą, wiesz?
-Dajmy im do tego powód - na początku nie zrozumiałam o co mu chodzi, wszystko zrobiło się jasne gdy lekko cmoknął mnie w usta. - Taak. Wciąż gej.
Pacnęłam go w tył głowy odsuwając się.
-Jesteś głupi.
-Ale twój - uśmiechnął się.
-Mimo to wciąż głupi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top