Czterdzieści trzy
Lou : Harry się obudził, zwiewaj z tej budy
Ja : BOŻE CO? KIEDY
Lou : Spokojnie, aktualnie lekarz z nim rozmawia. Obudził się kilka minut temu. Chodź szybko
Ja : biEGNE
Nie zwracając żadnej uwagi, na krzyki nauczycielki skierowane w moją stronę zebrałam swoje rzeczy i wybiegłam ze szkoły. Nie marnując czasu nawet na to, żeby czekać na autobus pobiegłam najszybciej jak potrafię w stronę szpitala. Musiało to dziwnie wyglądać. Biegnąca dziewczyna z rozwiązaną sznurówką i rozpiętym plecakiem na brzuchu. Po kilku minutach nieustającego biegu dotarłam do szpitala. Cała zdyszana, czerwona i spocona, ale dotarłam. Szybkim krokiem podeszłam do recepcji.
-Przepraszam panią - odezwałam się do kobiety. - Dzień dobry, mogłaby mi pani powiedzieć w której sali leży Harry Styles?
Co prawda odwiedziałam go wcześniej kilka razy, ale wolałam się upewnić, czy go nie przynieśli, żeby nie musieć kursować.
Okazało się, że w tej samej co poprzednio. Przejęta pognałam w stronę sali.
- No nareszcie - odezwał się Louis kiedy byłam na miejscu.
-My-myślałeś, że się t-tu przeteleportu-tuje? - wydyszałam.
-Cokolwiek - powiedział beznamiętnie. - Harry poleciał w kimę. Nie ogarniam jak to jest z tą całą śpiączką. Śpisz przez kilka dni, miesięcy a może nawet lat, ale i tak budzisz się zmęczony.
-Tak to działa - byłam zawiedziona, że nie udało mi się z nim porozmawiać, ale skoro się wybudził potem będzie na to wiele czasu. - Udało ci się z nim porozmawiać?
-Nie. Właściwie to bym nie zauważył, że się obudził gdyby mnie nie ścisnął za ręke. Potem się uśmiechnął i po prostu patrzył.
-Zostajemy tu? To znaczy... Nie wracamy do szkoły?
-Jeśli chcesz to wracaj. Ja zostaję. Chce być przy tym, kiedy się obudzi.
-Też zostanę - złapałam go za ręke, a on ją ścisnął.
-Teraz może być już tylko lepiej.
Wtedy nie wiedziałam jak bardzo się mylił...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top