ROZDZIAŁ 8

Nie wiedząc co zrobić usłyszawszy słowa Grace, ubrałem kurtkę i wyszedłem się przejść. Wychodziło na to, że wszyscy znali moją córkę tylko nie ja i reszta zespołu. Kurwa, przecież to brzmi jak jakiś pieprzony żart. Rozumiem, że bywałem rzadko w Londynie, ale starałem się umawiać z Lucasem w parku, by choć na nią zerknąć, ale Graceland o tym wiedziała. Nie wiadomo jak? Nie wiadomo skąd? Ale wiedziała i to było najbardziej denerwujące.

Szedłem uliczkami i zastanawiałem się co powinienem zrobić. Wredna małpa wiedziała już, że znów będę próbował ją zdobyć i nie miało to teraz najmniejszego sensu. Miałem powoli się do niej zbliżyć i niestety gówno z tego wyszło. Jestem skończony. Liczyłem na mamę, ale ta też okazała się być nie po tej stronie co trzeba. To wszytko jest popieprzone.

Gdybym wtedy nie odszedł nasze życie wyglądało by tak jak powinno. Teraz to wiem. Graceland Cowell jest kobietą, która jeśli pokocha, kocha do końca. Tylko ja okazałem się idiotą.

- Słucham? - odebrałem telefon bez zerkania kto dzwoni.

- Harry, Melinda chce byś utulił ją do snu. - usłyszałem głos kobiety moich marzeń.

- Będę za pół godziny.

- A gdzie jesteś to przyjadę po ciebie. - Grace wydawała się nerwowa.

- Koło kościoła, ale nie musisz się fatygować. Niedługo będę. - odpowiedziałem i się rozłączyłem. Telefon dzwonił jeszcze kilka razy, ale nie miałem ochoty na konwersację z Gi. Nie miało to najmniejszego sensu.

Minąłem kościół, gdy zza rogu wyjechał mój samochód, a za kierownicą siedziała Grace. Minę miała jakby chciała zabić. Co ja znów takiego zrobiłem. Dziewczyna zatrzymała auto i wysiadła.

- Jeśli nie chcesz awantury na środku chodnika to pakuj swoją gwiazdorską dupę do środka! - powiedziała podniesionym głosem.

- Powiedziałem, że się przejdę. - warknąłem.

- A ja ci też coś powiedziałam Styles! Nie będę przez ciebie marnować czasu! Ruszaj się!

- A jeśli nie to co?

- Jeszcze dziś stąd wyjadę! Nie będę znosić twoich fochów, przez które cierpi twoje dziecko! Od dwóch godzin próbujemy ją z Anne uspokoić i wytłumaczyć, że to nie jej wina, żeś wylazł z domu!

- Jak to jej wina?

- Czy naprawdę jesteś tak głupi czy udajesz?! Melinda Graceland Styles myśli, że wyszedłeś z domu, bo ona coś źle zrobiła! Więc mnie nie wkurwiaj tylko pakuj się do tego wozu!

Na te słowa mnie ścięło. Moja córka myślała, że nie chcę jej widzieć. Tylko nie to.

Szybko wsiadłem do auta, a dziewczyna zaraz za mną. Ruszyła z piskiem opon czym zwróciła jeszcze większą uwagę niż swoim krzykiem.

- Nie myślałem, że tak to odbierze. - szepnąłem.

- Ty nigdy nie myślisz. To jest twój problem Harry.

- Musisz mi ubliżać? Nie wystarczy ci, że i tak już się wszystkie spieprzyło? - dziewczyna zahamowała gwałtownie.

- A czy moją winą jest, że mnie zostawiłeś?! Czy moją winą jest, że urodziłam i wychowywałam twoje dziecko przez dwa lata sama?! Czy moją winą jest, że nie miałeś odwagi zapukać do moich drzwi i prosić o cokolwiek?! Nie Styles! To nie moja wina, że jesteś głupi! Każdego pieprzonego dnia budziłam się z nadzieją, że to będzie ten dzień, kiedy wszytko naprawiamy! - z oczu dziewczyny płynęły łzy. Patrzyła na mnie przez chwilę, ale ja nie potrafiłem się ruszyć by zrobić cokolwiek. Wtedy ruszyła dalej.

W domu nawet się nie rozbierałem. Podszedłem od razu do pokoju, a którym miała spać Meli.

- Cześć Perełko. - powiedziałem, gdy tylko na mnie spojrzała.

- Tata! - wykrzyknęła i wyrwała się z rąk mojej matki.

Przytuliłem ją mocno, a Anne uśmiechnęła się do mnie i opuściła pokój. Położyłem się na łóżku z moją księżniczką i nakryłem kołdrą.

- Meli, tata nie chciał się zdenerwować. Byłem tylko na spacerze. Dorośli tak czasem mają. Nigdy cię już nie zostawię. - mówiłem cicho i głaskałem ją po głowie, a jej oddech powoli się uspokajał.

Gdy zasnęła, wróciłem na dół. Mamy już nie było, ale Graceland siedziała w fotelu z kubkiem herbaty. Cynamonowej. Wziąłem sobie porcję i usiadłem na sofie.

- Przepraszam. - powiedziałem.

- Nie masz za co. Jesteś dorosły i masz prawo sam decydować o sobie.

- Ale powinienem być przy was.

- Mnóstwo par wychowuje dzieci osobno i wychodzi im to dobrze.

- A jeśli ja tego nie chcę? Jeśli chcę cały pakiet?

- To mamy problem Harry, bo ja ciebie już nie chcę i musisz to przyjąć do wiadomości.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top