ROZDZIAŁ 25
Na ten właśnie dzień czekaliśmy bardzo długo. Mieliśmy ciężką drogę, by dojść do tego miejsca, ale się udało. Nasi przyjaciele dopingowali nas we wszystkim, a my w końcu mogliśmy być szczęśliwi.
- Grace czego się tak trzęsiesz? - zapytał ojciec wchodząc do pokoju.
- Bo wychodzę za mąż?
- Powinnasz się cieszyć córeczko.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę tato. - odpowiedziałam i spojrzałam w lustro.
Sukienka była piękna. Długa do ziemi, cała pokryta koronką. Kreacja nie była biała, a w odcieniu kremu. Idealnie opinała moje ciało i podkreślała wszystko co miała podkreślać, a niespodzianką były odkryte plecy. To co Harry lubił najbardziej. Na samą myśl o nim uśmiech pojawiał się na mojej twarzy. Kochałam go od zawsze i na zawsze.
- No to jak piękna? Ruszamy? - Lucas wpadł do pokoju a za rękę trzymał swojego chłopaka. Kochałam ich jak braci i to oni mieli być moimi drużbami. Tak, wiem że panna młoda powinna mieć druhny, ale czyż para gejów nie jest idealna.
- Jedziemy. Gdzie Melinda?
- Już na miejscu. Czekają na ciebie.
- Świetnie. - odpowiedziałam i pomyślałam, że nie ma co się już denerwować. Przecież od początku wiedzieliśmy jak to się skończy.
***
- Ślubuję Ci zastąpić twojego anioła stróża, gdy ten będzie chciał wziąć urlop, kiedy będzie załamywał nad Toba ręce i skrzydła, ja wtedy będę. Mi nigdy nie zabraknie sił. Podam Ci rękę gdy będziesz tonęła, stanę twarzą w twarz, oko w oko z Twoim wrogiem, nigdy nie będę sie bać. Gdy wieczorem po ciężkim dniu zechcesz spać, ja wtedy będę odstraszać złe sny i szeptać Ci czule do ucha: nie bój sie śpij spokojnie, ja tu jestem, ochronię Cię od wszelkiego zła. Ślubuję Ci prawdę, tak piękną i tak zwyczajną. Tą w słońcu czy deszczu. Prawda jest mocą, najważniejszą potęgą, niech prawdą będzie wypełnione nasz życie.
- Ślubuję zostać przy Tobie nawet gdy nie będę miała sił wypowiedzieć Twojego imienia, kiedy będzie zabierać Cię choroba i gdy będziesz całkiem zdrowy. Kiedy będzie potrzeba oddać swoje życie za Ciebie, odebrać każde cierpienie, wysuszyć i schować każą łzę, która nie będzie łzą szczęścia - zrobię to bez wahania. Ślubuję, że nie będę dla Ciebie tylko żoną, ale także przyjaciółką u której zawsze znajdziesz zrozumienie, która będzie patrzeć na świat z dystansem i tą która podzieli z Tobą Twoje pasje. Ofiarowuję Ci całe swoje serce i głowę pełną myśli o Tobie oraz całą siebie ze swoimi wadami i zaletami, po prostu całą swoją bezwarunkową miłość.
***
Prosto z ceremonii pojechaliśmy na przyjęcie weselne. Gości było mnóstwo, bo jak to bywa w show-biznesie musisz zaprosić tego czy tamtego, żebyś był dobrze odebrany. Byłam trochę zła, że ojciec zrobił z tego takie wydarzenie, ale z drugiej strony miało to pomóc odbudować naszą nadszarpniętą opinię.
Impreza była fantastyczna. Anne naprawdę się spisała.
- Zastanawia mnie ile to wszystko cię kosztowało drogi mężu. - pokazałam ręką na całą salę, gdy razem z Harrym tanczyliśmy w rytm jakiejś wolnej melodii.
- Nas droga żono, nas. - zaśmiał się - i o to niech cię ta śliczna główka nie boli. Stać nas.
- Domyślam się panie Styles. Domyślam się.
Prawda była taka, że ja nalegałam na intercyzę, a Harry kategorycznie odmówił. Chciał by wszystko było wspólne. Toczyliśmy o to zażarty spór przez jakieś dwa tygodnie, aż ja straciłam cierpliwość i zgodziłam się z nim.
Jedyną rzeczą jaką zrobiliśmy to sporządzenie testamenów. Po ostatnich wydarzeniach wolałam dmuchać na zimne i zabezpieczyć Melindę, gdyby miało nas zabraknąć.
W połowie wesela opuściliśmy naszych gości, żegnając się z wielkiej sceny.
- Wszystko spakowaliście? - Lucas mocno mnie przytulił.
- Jasne, a czego nie mamy to kupimy.
- Pamiętaj, że masz się cieszyć mężem i wycieczką. My o wszystko tu zadbamy.
- Dzięki Luc.
Potem pożegnałam się z resztą przyjaciół i z ojcem. Na koniec wzięłam w ramiona moją córkę. Wyglądała tak ślicznie w tej różowej sukieneczce.
- Pamiętaj, żeby słuchać się babci i dziadka Perełko. Jak tylko z tatą wrócimy jedziemy razem na wakacje. - uśmiechnęłam się.
- Na plaze?
- Tak na plażę gwiazdeczko. Bardzo cię kocham.
- Ja was tes.
Wsiedliśmy z Harrym do samochodu i machając naszej wesołej rodzince odjechaliśmy.
***
- Niall zrób głośniej te wiadomości. Tak wrzeszczycie, że nic nie słychać.
- Louis nie przesadzaj. A jak ci tak zależy to idź do innego pokoju.
- Sprawdzałeś czy nie ma cię w kuchni?
Tak. Wszyscy nabijali się z mojego niepohamowanego apetytu. A co ja moglem za to, że kochałem jedzenie.
Wstałem z kanapy i sięgnąłem pilota. Zrobiłem głośniej te przeklęte wiadomości i znów usadowiłem dupsko na miejscu.
Na to wszystko rozdzwonił się telefon Simona. W tym domu było ostatnio naprawdę za dużo ludzi. Cowella nie było w pobliżu, a że mieliśmy w zwyczaju odbieranie swoich telefonów, podniosłem aparat do ucha.
- Zawsze powtarzałam Simon, że jeśli ja jej mieć nie będę, to ty także ją stracisz. - usłyszałem w słuchawce głos Margaret Smith, matki Grace i w tym momencie spojrzałem na ekran telewizora. Pojawiły się tam właśnie zdjecia wraku samochodu i fotografie Harrego i Grace.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top