5.

-Josh!? - krzyknąłem, gdy wszedłem do jego domu. - Jesteś!? - dwie godziny temu skończyłem zajęcia i miałem do niego przyjść wcześniej, ale ktoś mnie niestety zatrzymał.

A tym kimś była pewna seksowna brunetka, którą spotkałem kilka dni temu w Starbucksie. Zadzwoniła dzisiaj i zapytała się czy może wpaść, to ja jako dobry przyjaciel się zgodziłem. I powiem, że była niezła. 

Nikt mi nie odpowiedział, więc ściągnąłem buty i kurtkę i wszedłem w głąb domu. 

-Livin! - zawołałem, ale odpowiedziała mi głucha cisza. Przeszedłem do kuchni, a w niej zastałem ciekawy widok. 

Amber, która miała na sobie krótkie spodenki i przylegający biały top, robiła właśnie coś do jedzenia. Jej blond włosy związane były w niedbałym kucyku, a w uszach miała słuchawki, więc nie słyszała mojego wołania. Stała tyłem do mnie, dlatego mogłem spokojnie jej się przyjrzeć. Mój wzrok automatycznie powędrował na jej biodra. Kołysały się teraz do piosenki, której zapewne słuchała. Nuciła coś cicho pod nosem, a ja oparłem się o framugę drzwi i tak się jej przyglądałem. Gdy musiała stanąć na palcach, aby dosięgnąć do szafki, jej bluzka się podwinęła, odsłaniając jej opalone plecy. 

Uśmiechnąłem się i przejechałem kciukiem po dolnej wardze. Ta dziewczyna jest bardzo pociągająca... Głośny pisk i huk przerwał moje myśli. Dopiero teraz uświadomiłem sobie co się stało. 

Amber stała przodem do mnie i głośno oddychała, a jedną ręką trzymała się za brzuch. Dookoła niej porozwalana była jakaś żółta maź, a fioletowa miska leżała na drugim końcu kuchni. Spojrzała na bałagan, a później na mnie i zrobiła się cała czerwona. Wściekła wyjęła z uszu słuchawki i rzuciła je razem z telefonem na blat.

Oho. 

-Czy ty jesteś jakiś popierdolony!? - wydarła się. - Człowieku, zawału bym dostała! - odetchnęła głośno, a ja cicho się zaśmiałem. - Bawi cię to? To teraz sprzątaj! - warknęła, a ja spojrzałem na nią z rozbawieniem. 

-Kto nabrudził ten sprząta. Święta zasada mojej matki. - blondynka zacisnęła mocniej szczękę. 

-Wyjdź, zanim zrobię coś bardzo złego. - mruknęła, wyciągając wiadro i szmatę z szafki. 

Przekręciłem głowę, gdy zobaczyłem jak wypięła tyłek w moją stronę, usiłując zabrać jakiś płyn do mycia podłóg z półki. Przejechałem językiem po zębach i starałem się opanować oddech, który przyśpieszył.

Dziewczyna, czując, że się jej przyglądam, szybko się odwróciła i spojrzała na mnie z mordem w oczach. 

-Wyjdź stąd! - wrzasnęła, wskazując ręką na salon, który znajdował się za mną. Wiedziałem, że nie chce wspominać o tym co stało się wczoraj, ale ja to z chęcią zrobię. 

Nudzi mi się.

-Wiesz, wczoraj to jakoś nie przeszkadzało ci, że cię całuję, a dzisiaj robisz problemy, że ci się przyglądam? Kobiety. - westchnąłem i z satysfakcją patrzyłem na to jak jej policzki różowieją. 

Nie widziałem jej dzisiaj na uczelni, bo nie miała zajęć, ale spodziewałem się, że będzie mnie unikać. 

-Ugh, zapomnij. - mruknęła, odwracając się w stronę zlewu. Zaczęła nalewać wody do wiadra, myśląc, że zaraz sobie pójdę. 

Jednak chęć dręczenia ludzi jest zbyt silna.

-No, ale wiesz... - mruknąłem, robiąc dwa kroki do przodu. - Skoro ci się podobało, a tym bardziej mi to... - mówiąc to, cały czas podchodziłem do dziewczyny. Odwróciła się w moją stronę i spojrzała na ziemie. 

-Black, uwa... - zaczęła, ale nie dokończyła, a gdy moje plecy spotkały się z podłogą, lekko się skrzywiła. - Uważaj, bo jest ślisko.

Leżałem w jakimś żółtym cieście i było ono dosłownie wszędzie. Moje spodnie i czarna bluzka były do prania, a moje włosy całe się lepiły. 

-No wiesz... - zaczęła, stając nade mną z sarkastycznym uśmiechem. - Podobno karma to suka. - zaśmiała się, a ja przymknąłem oczy i głośno odetchnąłem, uderzając głową w podłogę.

Nagle do pomieszczenia wpadł zziajany Josh. 

-Co się stało? Słyszałem huk. - wysapał i najpierw spojrzał na mnie, a następnie na swoją siostrę. - Ty miałaś gofry robić, a nie wyżywać się na Willu. - powiedział już spokojniejszy i popatrzył na nas jak na dzieci.

-O nie! On sam się poślizgnął, więc proszę mnie w to nie mieszać. - Amber wystawiła ręce w geście obronnym, a blondyn się zaśmiał. 

W końcu jakoś się podniosłem do siadu i spojrzałem na nich z ukosa. 

-Zemszczę się jeszcze. - burknąłem niemiło. 

-Dobra. - parsknął Josh. - Wstawaj i się ogarnij. Musisz się umyć, a ja ci przyniosę ciuchy na zmianę. - dalej się śmiejąc wyszedł z kuchni. 

-Mogłabyś mi pomóc. - burknąłem. 

-Prędzej świnie zaczną latać. - odpowiedziała, a ja zacząłem podnosić się z podłogi. 

Gdy złapałem już równowagę, siwooka spojrzała na mnie, a następnie na moje włosy i zacisnęła wargi, aby się nie roześmiać. 

-Nie radzę, bo zaraz i ty wylądujesz w tym cieście. - powiedziałem poważnie. Wiedziała, że jestem do tego zdolny. Głośno odetchnęła i spojrzała na brudne płytki. 

-Zajebiście. - westchnęła. - Ściągaj. - wskazała na moje ubrania, a ja zmarszczyłem brwi. - Ubrania ściągaj. 

-Myślałem, że u ciebie seks to dopiero po ślubie. - postanowiłem sobie z niej trochę pożartować. Spojrzała na mnie surowo i przewróciła oczami. 

-Nie będziesz mi brudził całego salonu w drodze do łazienki. - wytłumaczyła. 

-Tylko winni się tłumaczą. - rzuciłem, za co oberwałem kijem od mopa w ramię. - Nie musisz mnie bić. - marudziłem i złapałem za kołnierzyk swojej bluzki z krótkim rękawem, po czym jednym ruchem ją zdjąłem. 

Widziałem jak spojrzała na moją klatę i zagryza wargę. Uśmiechnąłem się na ten widok i bez skrępowania zacząłem ściągać swoje czarne jeansy. Odwróciła się szybko w stronę blatu, udając, że robi coś ważnego. Mój uśmiech powiększył się jeszcze bardziej. 

-Idź do łazienki. - mruknęła, zakręcając kran. 

Złożyłem swoje ubrania i podszedłem bliżej niej. Amber lekko się spięła, czując, że jestem tak blisko, ale ta pozycja naprawdę mi się podobała. 

-Coś ta twoja pewność siebie, gdzieś jakby uleciała. - powiedziałem, a ona tylko prychnęła. 

-Zaraz może powrócić i uderzyć cię drzwiami od lodówki. - warknęła, zaciskając swoje ręce na kancie blatu. 

-O nie, raz mi wystarczy. - zaśmiałem się i odszedłem, zabierając ubrania z wysokiego krzesła. - A tak w ogóle to fajny ty masz ten tyłek. - z tymi słowami wyszedłem z kuchni, słysząc tylko głośne warknięcie blondynki. 

***

-Zmyłeś już z siebie moje gofry? - zapytał rozbawiony Josh, gdy wszedłem do czystej już kuchni. 

-Śmiej się, śmiej. Wiesz jak ciężko było to zmyć z włosów? - wskazałem na swoją czuprynę, którą przecierałem jeszcze niebieskim ręcznikiem. 

-To było nie kłócić się z Amber. Wiesz, że ona jest nieobliczalna. - zaczął się śmiać i wrócił do jedzenia kanapek. 

-Ta, twoja siostra czasami jest psychopatyczna. - usiadłem obok niego, na jednym z wysokich krzeseł. 

-Ale nadal ma dobry słuch. - usłyszeliśmy głos siwookiej, a następnie już ją widzieliśmy, gdy weszła do pomieszczenia. 

-Jadę dzisiaj spotkać się z Trish, więc dzisiaj mnie nie będzie. - powiedział blondyn.

-Kolejna, której łamiesz serce? - zapytała teatralnie dziewczyna, kładąc dłoń na klatce piersiowej.

-O nie, one same wiedzą na co się piszą. - zaświadczył, a jego siostra przewróciła oczami. - Ale bądź co bądź, nie będzie mnie, więc proszę nie przyprowadzać mi tu jakichś fagasów pod moją nieobecność. - warknął, niby poważnie, ale Amber tylko się zaśmiała. 

-Ja to nie ty, Josh. - na jej słowa, złapał się teatralnie za serce, tak jak ona przed chwilą i zrobił smutną minę. 

-Ranisz. - odpowiedział smętnie. 

-Zawsze mam ostatnie słowo, skarbie. - zaszczebiotała słodko, a chłopak rzucił jej wyzywające spojrzenie.

-Tak? - zapytał, a ona pokiwała głową. - W takim razie, Will, nie chcesz zostać dzisiaj na noc? - zapytał mnie z tym swoim błyskiem w oku, przez co westchnąłem, kręcąc z rozbawieniem głową.

-Żartujesz? - mruknęła śmiertelnie poważnie, ale chłopak był niewzruszony. 

-Ależ nie ma sprawy, Josh. Przypilnuję twojej siostrzyczki. - odpowiedziałem dyplomatycznie i z uśmiechem satysfakcji przyglądałem się zaskoczonej Amber. 

Chłopak zeskoczył z krzesła i udał się do salonu, a blondynka za nim. 

-Ty chcesz mnie zostawić samą w domu z chłopakiem? Że z nim? - akurat wtedy wszedłem do pomieszczenia, w którym była dwójka oszołomów. Oparłem się o framugę i czekałem na przedstawienie. 

Lubię takie rzeczy.

-Tak. - zaśmiał się blondyn, siadając na kanapie. 

-Ale on mi może coś zrobić! Nie wiem, może mnie zgwałcić! - na jej słowa zacząłem się śmiać, a niebieskooki tylko parsknął śmiechem.

-A gwałćcie się do woli. - wzruszył ramionami.

Miło.

-No dziękuję, starszy bracie! - krzyknęła dziewczyna i zaczęła kierować się schodami do swojego pokoju.

-Uwielbiasz ją denerwować, co? - zapytałem, siadając obok niego. 

-Nauczyłem się tego od ciebie. 

***

-Spadam! Trzymajcie się! - krzyknął z korytarza Josh.

-Cześć! - rzuciłem, leżąc na kanapie, a następnie słyszałem tylko trzask drzwi wejściowych.

Oglądałem właśnie kolejny odcinek "Jak poznałem waszą matkę", gdy po drewnianych schodach zaczęła schodzić Amber. Jak gdyby nigdy nic, oglądałem dalej serial, ale kątem oka ją obserwowałem. 

Nie miała już na sobie spodenek i topu, ale obcisłe jeansy i czarną nakładaną bluzę z jakimś napisem. Jej włosy były rozpuszczone, a na twarzy miała makijaż. Czyli gdzieś wychodzi...

-Gdzie idziesz? - zapytałem obojętnie. 

-Nie twoja sprawa. - fuknęła, kierując się w stronę korytarza. 

Czy ta dziewczyna musi być tak kurewsko irytująca? To zaczyna być naprawdę nudne.

Westchnąłem i wstałem z kanapy, uprzednio wyłączając telewizor. Poszedłem w stronę drzwi wejściowych i zauważyłem jak nakłada swoje brązowe buty.

-Nie lubię się powtarzać. - warknąłem zły. Grzecznie się zapytałem to ta ma jakiś problem. 

-Odwal się. - odwarknęła i chciała już sięgać po kurtkę, która wisiała na wieszaku, ale złapałem za jej nadgarstek. 

-Wiesz, jestem starszy, więc ja tutaj rządzę. - na moje słowa głośno się roześmiała. 

-Umysłowo jesteś dziesięć lat w tyle. - prychnęła i wyrwała swoją rękę z mojego uścisku. 

Skoro tak chce się bawić, to ja nie mam nic przeciwko. 

-Spoko. - odpowiedziałem krótko i założyłem swoje czarne adidasy. Już sięgałem po kurtkę, ale zatrzymał mnie głos dziewczyny. 

-Co ty robisz? 

-No przecież idziemy, tak? - zapytałem z ironicznym uśmiechem, a blondynka była na skraju wybuchu. 

Ta jej żyła na szyi strasznie szybko pulsuje.

-Zawsze wiedziałam, że masz jakieś problemy z mózgiem. - syknęła przez zaciśnięte zęby. - Zostajesz. 

-Nie. 

-W takim razie ja zostaję.

-Spoko, to oglądamy jakiś film? - już zacząłem ściągać kurtkę, ale Amber warknęła ze wściekłości. 

-Jesteś najbardziej irytującym osobnikiem na tej planecie! - złapała się za włosy. 

-Ale wciąż przegrywam z tobą. - uśmiechnąłem się z powodu mojego triumfu, a ona wypuściła powietrze i skończyła zakładanie kurtki, po czym wyszła z domu. 

Zaśmiałem się i wyszedłem zaraz za nią, przelotnie przeglądając się w lustrze. Miałem na sobie ciemne jeansy, czarne adidasy i czarny t-shirt. Na to założyłem tego samego koloru kurtkę, zmierzwiłem moje włosy i wyszedłem z budynku. Zamknąłem tylko jeszcze drzwi na klucz.

Amber była już na chodniku i szybko drałowała, więc musiałem podbiec do niej, aby mi nie uciekła. 

-Ugh, ty nie masz przyjaciół? - warknęła, nawet na mnie nie patrząc. Ręce miała schowane w swojej ciemnozielonej kurtce, a na twarzy widniał spory grymas, spowodowany prawdopodobnie moją obecnością. 

Oh, jak mi przykro.

-Mam, ale dziś wolę towarzystwo irytującej sztywniary. - zacisnęła mocniej szczękę, a ja uradowany tym, że wyprowadziłem ją z równowagi, lekko się uśmiechnąłem. - Gdzie tak w ogóle idziemy?

-Każdy w swoją stronę. - mruknęła, przechodząc przez jezdnię na drugą stronę, nawet na mnie nie czekając. 

-Oh, błagam cię. Czy ty możesz choć na chwilę nie być taka poważna?

-Powiem ci coś w sekrecie. - przystanęła i odwróciła się w moją stronę. Pochyliłem głowę, aby spojrzeć jej w oczy. - Strasznie mnie wkurwiasz. - warknęła i zaczęła znów iść.

-Ty źle to interpretujesz. - zacząłem, a ona zapewne teraz przewróciła oczami. - Po prostu ty mnie bardzo lubisz, ale nie chcesz tego przyznać publicznie. - siwooka prychnęła rozzłoszczona. 

-Gdybym cię uwielbiała to zapewne chciałabym spędzać z tobą czas. Resztę dopowiedz sobie sam. - bąknęła, skręcając w stronę parku. 

-Ale w tym sęk. Może ty się mnie wstydzisz? - po prostu poczułem, jak dziewczyna zaczyna gotować się ze złości. 

-Wstydzę to ja się z tobą pokazywać. - docięła, a ja teatralnie westchnąłem, jakby mnie to w jakiś sposób ruszyło.

W parku było dużo osób, ale tych starszych, zwazywszy na to, że było już po dziewiętnastej. Kątem oka zauważyłem jak dwie dziewczyny, które stały przy fontannie, patrzyły na mnie z lekkim uśmiechem.

-Patrz, ale jakoś innym, nie przeszkadzałoby moje towarzystwo. - mruknęłam i lekko skinąłem w stronę tych dwóch nastolatek. Miały na oko może z siedemnaście lat. 

-To się z nimi zabaw, a mnie zostaw w spokoju. - powiedziała, idąc w przeciwną stronę.

Irytowanie tej dziewczyny było cholerną przyjemnością. 

-No nie mów, że jesteś zazdrosna. - kpiłem, nic sobie nie robiąc ze złości dziewczyny.

-Nie mam o co. - docięła z uśmiechem. - A raczej o kogo.

-Zabolało. - powiedziałem smętnie, robiąc zbolałą minę. Dziewczyna tylko popatrzyła na mnie jak na idiotę i szła dalej. 

 -Mógłbyś sobie stąd iść? Zatruwasz mi przestrzeń. - zrobiła ruch ręką, aby potwierdzić swoje słowa. 

-Życie.

Przystanęła obok murku, który był za drzewami, więc niewiele ludzi z parku widziało to miejsce. Szybko na niego wskoczyła, siadając tam ze skrzyżowanymi nogami. Nie zwracała na mnie kompletnie uwagi.

-Teraz będziesz mnie ignorować? - zaśmiałem się, stając naprzeciwko niej. 

-Nie wiem, czy twój tępy łeb zrozumiał moją aluzję, więc dla pewności powtórzę. Nie lubię cię. - spojrzała prosto w moje oczy, a ja starałem hamować śmiech.

-Niby dlaczego? - dociekałem. 

-Bo jesteś cholernie irytujący. 

-Ty też, a jednak cię toleruję. Powinnaś brać ze mnie przykład.

Amber tylko przewróciła oczami, nie komentując mojego zachowania. Dziewczyna spojrzała gdzieś w bok, a mnie naszła ochota, aby zapalić. Wyciągnąłem z kieszeni kurtki paczkę papierosów i zapalniczkę. Już miałem wyciągnąć jednego, gdy zauważyłem, że blondynka bacznie mnie obserwuje. 

-Co? - zdziwiłem się. - Chcesz jednego? - wskazałem na paczkę, ale siwooka pokręciła przecząco głową. 

-Nie palę. - rzuciła. 

-No, ale jednego chyba możesz. Przecież już kiedyś to robiłaś. - powiedziałem pewny, ale Livin mi nie odpowiedziała, przez co wytrzeszczyłem oczy w zdziwieniu. - Czy chcesz mi powiedzieć, że ty nigdy nie paliłaś?

-Wyobraź sobie, że nie. - mruknęła. 

-Ale jak? Na pewno zrobiłaś to chociaż raz. Na jakiejś imprezie czy coś. - zagryzła wargę.

-Nie. - burknęła twardo. Nie mogłem uwierzyć, że tego nie robiła. Miała przecież dziewiętnaście, a właściwie to już dwadzieścia lat. To dziwne.

-Musisz to nadrobić. - odpowiedziałem pewnie, wyciągając jednego papierosa i chowając paczkę do kieszeni. Trzymając go w ustach, odpaliłem fajkę i zaciągnąłem się nikotyną. Wiem, że wielu ludzi może uznać to za niszczenie sobie zdrowia, ale ja dzięki nim mogę się odstresować. Poza tym, lubię to.

-No chyba nie myślisz, że będę tu z tobą palić.

-Tak, właśnie będziesz. - odpowiedziałem i stanąłem bliżej niej. Murek był wysoki, więc teraz dziewczyna była mojego wzrostu. 

-Black... - już chciała protestować, ale uciszyłem ją spojrzeniem. - Boże, co ja robię... - zaśmiała się, ale popatrzyła na mnie wyczekująco. 

-Bierz. - wskazałem na papierosa, którego trzymałem w ręce. Blondynka wzięła go i niepewnie na mnie spojrzała. - Zaciągnij się, ale nie mocno, bo się zakrztusisz. - wzięła go do ust i lekko się zaciągnęła. Już po chwili wydmuchała biały dym, który uderzył w moją twarz. Nie zaczęła kaszleć, ani się dusić co mnie bardzo zdziwiło. Wielu ludzi, gdy pierwszy raz to robi, ma z tym problemy. 

-Całkiem, całkiem Livin. - zaśmiałem się i odebrałem jej papierosa. - Tylko nie mów Josh'owi, bo mnie zabije. - parsknąłem, zaciągając się. 

-Sam pali, więc nic mu do tego. - po tych słowach, lekko dmuchnąłem jej dymem w twarz.

-To teraz mi powiedz, dlaczego nigdy tego nie robiłaś? - na moje słowa wzruszyła ramionami. 

-Nie ciągnęło mnie do tego. 

-Sztywniara. - mruknąłem, a ona przewróciła oczami. - Masz. - wcisnąłem jej papierosa w usta. 

Po minucie, wypaliliśmy go całego, a niedopałek wyrzuciłem na ziemie i przydeptałem butem. 

Tak będę pamiętać ten dzień. Paląc z Amber Livin jej pierwszego papierosa na szarym murku, za krzakami w parku. 

***

Kocham i do nastepnego x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top